wtorek, 3 października 2006

Kartka z pamiętnika II - Lucjusz

Uwaga, notka zawiera treści przeznaczone dla osób od 17 roku życia, lub po prostu dla fanatyków yaoi ^^

- Lu, coś Ty taki dziwny dzisiaj? – zapytał Rudolf, kiedy siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym na samym środku dywanu patrząc jak Alen i Blood grają w szachy czarodziejów.

- Że co? – otrząsnąłem się wyrwany z zamyślenia.

- Co Ci jest, się pytam?

- Nic…

- Ta, jasne! Mów od razu, że nie chcesz o tym rozmawiać, a nie owijaj.

- Coś Ty znowu wymyślił, Rud?

- No wiesz, Lu… Ostatnio chodzisz tak jak duch po szkole i nawet nie mamy jak z Tobą porozmawiać. – wtrącił Alen bijąc wieżę Dennyego.

- Zdaje się wam chłopaki – wykręciłem się – Idę do siebie, bo mi już się nudzi. – wyszedłem z pokoju i opadłem na łóżko w sypialni.

„Cholera! W końcu się domyślą, co mi jest” myślałem. Może i trzymałem się z nimi od pierwszej klasy, ale niektóre sprawy wolałem przemilczeć, a ta była wyjątkowo delikatna.

Wieczorem nie miałem ochoty schodzić na posiłek i ku mojej radości nie tylko ja. W Pokoju Wspólnym przy stole siedział Severus. Już od dawna chciałem się do niego zbliżyć, a Denny mówił mi, że mały też na mnie leci. Uśmiechnąłem się sam do siebie i podszedłem cicho do niczego nie świadomego chłopca.

- Nie za dużo się uczysz? – szepnąłem mu do ucha. Usłyszałem jak jęknął i wstał szybko odwracając się do mnie przodem. Przestraszony popatrzył na mnie i nerwowo dotykał blatu, który odcinał mu drogę ucieczki.

- L… Lu… Lucjusz… - wymamrotał.

- Tak to ja – wyszczerzyłem się i odsunąłem krzesło oraz podręczniki ze stołu. Chłopak drżał lekko, a ciemne włosy opadły mu na twarz.

- Za długo siedzisz w książkach. – podjąłem na nowo i posadziłem go na stole. Lekko rozsunąłem jego nogi i zbliżyłem się stając między udami Ślizgona.

- Znam sposób na to żebyś trochę się rozerwał – uśmiechnąłem się i z rozbawieniem patrzyłem jak na jasne policzki wpływa szkarłatny rumieniec. Ująłem w dłonie przerażoną twarz Severusa i delikatnie musnąłem jego usta. Na początku zapewne chciał mnie odepchnąć nerwowo kładąc dłonie na mojej piersi, lecz po chwili, gdy wsunąłem język między jego wargi zajęczał z przyjemności.

Ktoś wszedł do Pokoju, więc niechętnie odsunąłem się od chłopca, który zeskoczył ze stołu i wybiegł z dormitorium. Obrzuciłem przybysza wściekłym spojrzeniem.

- Cholera, Rud! Prawie go miałem! – syknąłem uderzając pięściami o drewniany mebel i opierając się o niego bezradnie.

- Jeszcze się do niego dobierzesz, spokojnie – rzucił wesoło Lastrange podchodząc do mnie.

- Ale byłem tak blisko…

- Nie musisz rezygnować z rozrywki, tylko dlatego, że dzieciak zwiał… - szepnął ciemnowłosy. Poczułem jego dłoń na swojej, a drugą obejmującą mnie w pasie i wsuwającą się pod moją koszulę.

- Co Ty u licha wyprawiasz?! – wrzasnąłem.

- Przecież dobrze wiesz – odepchnąłem go i z lekkim strachem w oczach odsunąłem się.

- Nie zbliżaj się, nigdy więcej się nie zbliżaj… - wysapałem, a serce waliło mi jak oszalałe.

Szybko wybiegłem na korytarz kierowany jakimś impulsem. Wspomnienia chwil, o których chciałem zapomnieć wróciły do mnie niemal natychmiast. Sprawiały potworny ból rozrywając zarówno moją duszę, jak i ciało. Poczułem, że łzy zaczynają spływać po mojej twarzy. Przeklinałem Boga za to, że uczynił mnie człowiekiem, że dał mi coś takiego jak uczucia. Nienawidziłem go! Za wszystko, co mnie spotkało, za to, na co pozwolił! Pragnąłem by się mi ukazał, bym mógł Go zabić i patrzeć jak zdycha, tak samo jak on… W największych męczarniach! Zrobiłbym wszystko, by zyskać taką moc! Chciałem wymierzyć sprawiedliwość, WŁASNĄ sprawiedliwość!

Nagle wpadłem na kogoś, a silne ramiona oplotły mnie zatrzymując, gdy chciałem biec dalej.

- Co się stało? – usłyszałem ciche, stanowcze pytanie. Rozpoznałem ten głos od razu i do moich nozdrzy doleciał zapach jednej z najdroższych wód kolońskich, jednak wymieszany ze zmysłowym zapachem ciała. Nie odpowiadając wtuliłem się w mężczyznę bez przerwy płacząc. Nie zapytał więcej o nic. Przycisnął mnie mocno do siebie i pozwolił bym się uspokoił.

- P… Przepraszam – załkałem, mocniej tuląc się do profesora. Podniósł mnie powoli i podchodząc do pierwszych drzwi z boku pchnął je. Otworzyły się momentalnie, a zaraz potem zatrzasnęły za nami. Poczułem, że Riddle siada, sadzając mnie na swoich kolanach.

Nie chciałem się od niego odsuwać, jeszcze nie teraz.

Jego koszula była mokra od moich łez i pomięta, gdyż zaciskałem na niej pięści, ale on nie reagował. Jego gorące dłonie dotykały moich pleców przytulając mnie do jego piersi. Powoli zaczynało mi brakować łez. Wylałem wszystkie, te złości, te smutku, bólu, a szczęścia nigdy nie miałem. Moje mocno zaciśnięte powieki uchyliły się delikatnie, lecz od razu na powrót się zamknęły.

Nauczyciel pogłaskał mnie po głowie milcząc. Odsunąłem się i popatrzyłem na jego zatroskaną twarz. Otarłem nos rękawem, a mężczyzna dłonią wytarł mi mokre policzki.

- Już dobrze – szepnął i uśmiechnął się łagodnie.

- Przepraszam – rzuciłem spuszczając wzrok.

- Nie masz, za co przepraszać. Powiedz mi, co się stało?

- N… Nic – skłamałem. Gwałtownym ruchem podniósł moją brodę zmuszając bym spojrzał mu w oczy. Zakręciło mi się w głowie, a profesor przymknął powieki.

- Chciałbyś go zabić? – zapytał po chwili.

- K… Kogo? – przestraszony popatrzyłem w czarne jak bezksiężycowa noc oczy mężczyzny.

- Ojca, za to, co Ci zrobił.

- Skąd…

- Nie pytaj. Kiedyś dowiesz się wszystkiego. A teraz odpowiedz. Chcesz go zabić? – zauważyłem błysk w ciemnych tęczówkach – Chcesz by cierpiał tak jak Ty? Co ja mówię, chcesz by cierpiał o niebo bardziej?

- Tak! – odparłem pewnym głosem, a on uśmiechnął się promiennie – Może mi pan pomóc?

- Mogę dać Ci siłę, o jakiej nie śniło się nie jednemu potężnemu czarodziejowi, ale oczekuję zapłaty… - spojrzał na mnie uważnie.

- Co tylko pan zechce!

- Pragnę przysięgi, przysięgi wierności i oddania. Jeśli się zgodzisz Twoje życie będzie należeć do mnie. Staniesz się żołnierzem, który gotów jest zginąć za swego dowódcę. Twoje przeznaczenie na zawsze zwiąże się z moim.

- To niewysoka cena. – stwierdziłem, a on roześmiał się.

- Tylko Ty możesz ocenić ile warte są pragnienia Twego serca.

- Chcę zabić ojca za wszelką cenę i pragnę służyć panu… - ostatnie słowa wypowiedziałem delikatniej.

- Będziesz dla mnie mordował? Dorosłych, dzieci, bezbronnych, prawych, kogo zechcę?

- Tak!

- Więc dam Ci moc, jakiej nie otrzymasz od nikogo innego. Nauczę Cię wszystkiego. – mężczyzna mówił o sile, śmierci i zabijaniu z dziwną rozkoszą. Jego twarz przestała być delikatna i niewinna. Stała się twarzą szaleńca, który pragnie czuć smak krwi i słyszeć jęki bólu z ust swoich wrogów.

Nauczyciel był w tej chwili odzwierciedleniem wszystkich pragnień mojej duszy, człowiekiem, jakim i ja chciałem się stać. Władczym, bezdusznym, chłodnym i pewnym siebie. Wydawał się być demonem, który przybrał ludzką postać.

Uklęknąłem na fotelu, na którym siedział i szybko sięgnąłem jego ust. Mężczyzna momentalnie wczesał dłoń w moje włosy i brutalnie pogłębił pocałunek. Gdy zabrakło mi powietrza chciałem się odsunąć, lecz on jeszcze mocniej przywarł do moich warg i głębiej wsunął język w moje gardło. Dopiero, gdy zacząłem jęczeć w jego usta puścił mnie.

- Rozbierz się – szepnął, a jego oczy błyszczały pełne pożądania. Wstałem i podszedłem do łóżka.

Teraz rozejrzałem się po pomieszczeniu. Był to niewielki pokój, ciemny i bez wątpienia opuszczony. Z prawej stało łóżko, zaś naprzeciw niego biurko, za którym siedział Riddle. Nauczyciel wyłożył się w fotelu i uważnie mi się przyglądał.

Powoli zacząłem ściągać ubrania tak jak mi kazał. Od dawna czekałem na tą chwilę. Tylko ten mężczyzna był w stanie zmyć ze mnie hańbę, jaką okrył mnie ojciec.

Nagi uklęknąłem na pościeli czekając, aż do mnie podejdzie. Nie spieszył się napawając widokiem mojego ciała. Zdjął koszulę i odrzucił ją na bok. Dłonią przejechał po mojej klatce piersiowej, po czym zadrapał mnie. Syknąłem z bólu, a Riddle zaczął ssać mój tors w miejscu, z którego wypływała krew. Wygiąłem się lekko do tyłu czując jego usta na skórze. Jęczałem cicho i drżałem, gdy jego dłonie sprawnie błądziły po całym moim ciele sprawiając mi tym rozkosz.

Ostatni raz polizał ranę, którą mi zadał i nakazał bym oparł się na dłoniach. Nie sprzeciwiałem się pragnąć wszystkiego, co może mi dać. Usłyszałem dźwięk rozpinanego paska, a po chwili mężczyzna wsunął się między moje wargi przytrzymując mi głowę. Zacząłem lekko ssać jego członek, podczas gdy on wsuwał się we mnie i wysuwał. Oczy miał przymknięte, ale wiedziałem, iż uważnie obserwuje moje zachowanie. Zaczął coraz szybciej i mocniej ‘walić’ moje usta, a ja słyszałem jak oddychał szybko i głośno. Przygryzłem lekko jego męskość, co wywołało u niego jęk rozkoszy. Doszedł wprost w moich wargach. Wysunął się ze mnie i całując wypił z moich ust swoje nasienie.

Pchnął mnie lekko kładąc na łóżku, a polizawszy palce zagłębił je w moim wnętrzu. Zacząłem jęczeć, gdy rozszerzał mnie równocześnie bawiąc się moim członkiem.

- Tylko on Cię miał? – zapytał, a ja odwracając twarz przytaknąłem – Od teraz zaczniesz nowe życie, a tamte wspomnienia zginą razem z nim. – mężczyzna wyciągnął palce i przysunął do mojego ciasnego wejścia swój członek wchodząc we mnie powoli. Uśmiechnął się i pchnął z całych sił. Krzyknąłem głośno, a z oczu popłynęły mi łzy, które Riddle zlizał. Był we mnie cały. Czułem jak boleśnie pulsował pomiędzy moimi nogami.

- Jesteś pewny, że chcesz mi służyć? W tej chwili musisz podjąć ostateczną decyzję i wiedz, iż nie będzie już odwrotu.

- Chcę tego – wyjęczałem przez zaciśnięte gardło.

- Więc niech tak będzie. – profesor musnął palcami moją rękę tuż pod wewnętrzną częścią łokcia, po czym wbił w nią paznokieć. Zawyłem odczuwając potworny ból, gdy rozcinał moją skórę kreśląc na niej jakiś znak. Po chwili wszedł we mnie jeszcze głębiej i pochylając się zlizał krew, która obficie płynęła z rany. Odsunął się i przejechał językiem po wargach. Z dziką rozkoszą zaczął poruszać się w moim wnętrzu. Oblała mnie fala namiętności. Dłonią objąłem swoją męskość i pieściłem ją w rytm mocnych, pewnych pchnięć mężczyzny. Patrzyłem na jego piękną twarz przysłoniętą przez długie, ciemne włosy i błyszczącą od potu klatkę piersiową. Wiedziałem, że zaraz dojdę. Jeszcze kilka ruchów nauczyciela i osiągnąłem spełnienie krzycząc głośno. On także był bliski orgazmu, ale powstrzymywał go. Moje mięśnie spięły się, a mężczyzna nadal nie kończył naszej zabawy. Drżałem mocniej niż kiedykolwiek, a jęki zastąpiły ciche krzyki. Gdy po raz kolejny poczułem ból doszedł we mnie w ciszy z uśmiechem satysfakcji. Powoli wysunął się i zapiął spodnie. Odgarnął czarne pasma z wilgotnej twarzy i rzucił mi przelotne spojrzenie. Leżałem nie mogąc się ruszyć, a moje ciało było mokre zarówno od potu, jak i od nasienia.

- Kiedy rana się zagoi przemieni się w tatuaż. Ostrzegam, że będzie Cię to boleć. Za tydzień widzę Cię u siebie w gabinecie. Zaczniemy naukę i liczę na to, że w te wakacje pozbędziesz się ojca. Poza tym chętnie powtórzę to, do czego doszło między nami dzisiaj. – pochylił się i pocałował mnie czule.

Wyszedł z pokoju, a ja przez długi czas leżałem w bezruchu myśląc o tym, co się stało i o podjętej przeze mnie decyzji. Nie żałowałem niczego. Cały bród, jaki pozostawił na mnie ojciec, kiedy dwa lata temu mnie gwałcił teraz został zmyty. Odrodziłem się, by zapomnieć, służyć i stworzyć armię. Armię wierną mojemu Panu temu, który mnie wyzwolił.

  

10 komentarzy:

  1. Uaaa, super złoo :DD A jakbyś miała chęć i czas kiedyś, to wstąp na mojego bloga - www.drow.mylog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Y-_y...zatkało mnie... Heh, fajnie by było przeczytać pamiętnik Shevy...:D

    OdpowiedzUsuń
  3. ~www.valandia.blog.onet.pl4 października 2006 00:06

    ... łiiiiiii Kirhan san !! watashino sensei ... kore wa kirei desu... łaaa kawaii desu!!! ... genialne!! cudne! ahhh hihihihi własnie marzyłam sobie o pamiętniku Malfoya.. a tu ... łaaa.a. takie cudeńko hihihi... przepiękne aahh ^^ Serdecznie pozdrawiam -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Arven Willemina Carmelita Marie DeFoursty Riddle (Black)4 października 2006 09:34

    Oł siet....No ja nie podejżewałam go o coś takiego...Myślałam, że mroczny znak powstaje inaczej...yuu....Ale i tak notka super!No cóż....teraz wiem jaka z Malfoy'a (za przeproszeniem) szuja....;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łaał to było dopiero mroczne^^ Tego to ja się napewno po Lucjuszu nie spodziewałam:] A powstanie czarnego znaku po prostu cudeńcko*^^* Ha, już nie mogę się dozcekać kolejnej kartki z pamiętnika^^

    OdpowiedzUsuń
  6. hyhy.. świetna notka :D taki nagły zwrot o 180 stopni :) A teraz zastanawiam się nad kwestią czy taka "ceremonia" jest niezbędna do naznaczenia kogoś mrocznym znakiem.. bowiem taka teza pozwala wysnuć założenie, że ok połowa (?) społeczności czarodziejów... ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. ~HaganeNoBlackRose28 lipca 2008 14:35

    Kyaaa~~! ^^ Taa.... moze i nie mam 17 lat, ale jestem fanatyczką yaoi z racji czego MUSIAŁAM to przeczytać :3 Nie żałuję! Genialna notka. ^^ Nie miałam pojęcia że biedny Lu ma takiego popieprzonego ojca T^T Chociaż Riddle też za delikatny nie był ;> Ale najważniejsze, że się Lucjuszowi podobało ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. To było coś xD Przyznaję, że miało w sobie ogień xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    Lujusz przystąpił już do Riddla, chce więcej scenek z nimi... i to powstawanie mrocznego znaku...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. nastąpiła lekka zmiana klimatu xd ;) ~azja8-_-

    OdpowiedzUsuń