wtorek, 31 października 2006

Sprawiedliwość waszą sądzić będą!

Wróciłam! Co do Wena to... Rav_san wrócił i towarzyszy mu Darichi_san. Czyli... Archanioł Raphael został wezwany na z powrotem do Pana na jakieś zebranie, czy coś takiego... A Markiz Demonów Darius był zmuszony umilić życie Szatanowi, dlatego zniknął rok temu... Oczywiście Rav_san nadal uznaje, że mnie nie zna... No, ale nieważne! Tęskniłam i teraz już nie mam zamiaru odchodzić! Wybaczcie mi wszystko *błaga*.

 

Położyłem książkę na kolanach, a Syriusz wstając z łóżka usiał na mojej pościeli i pochylił się nieznacznie nade mną. Otworzyłem spory tom, a stronnice same zaczęły się przekładać pchane jakąś nieznaną i niewyczuwalną przeze mnie siłą. Zatrzymały się na kartce opatrzonej ozdobnym napisem po łacinie „Iustitias vestras iudicabo”.

- Sprawiedliwość waszą sądzić będą... – przetłumaczył Thomas.

- Nie wiedziałem, że znasz łacinę? – uśmiechnąłem się do niego.

- Do niedawna i ja o tym nie wiedziałem – rzucił i zamilkł pozwalając nam skupić się na tekście.

„ Świat rządzony przez bogów, którzy utrzymywali pokój od dawna nie zaznał już nieszczęść i klęsk – cisza przed burzą, którą sami panowie niebios wywołają chcąc utrzymać porządek we wszechświecie. Błądzić jest rzeczą ludzką, nieomylność boską... Słowa pozornie światłe, a w rzeczywistości nie mające znaczenia. Nawet Bóg jest w stanie się pomylić, w końcu jakże człowiek jest niesprawiedliwy wobec niego. Pan nie ma prawa błądzić, a ludzka istota niemal bez przerwy to czyni... Bezsensowne pragnienie człowieka staje się częścią życia bogów – ich słowo stanowi prawo, a w szczególności Jego... Nawet Zeus mu podlega... Władca absolutny, który powierza władzę nad światem własnym, niedoskonałym tworom.

Czarne, bezkreśnie ciemne włosy opadają na delikatnie opaloną twarz i szalone oczy niczym dwa węgle jarzące się czerwienią i złotem. Wysoka postać o idealnie zbudowanym ciele, delikatnie wyeksponowanych mięśniach i arystokratycznych ruchach w zamyśleniu przemierza komnaty, a ciemno niebieska toga szeleści cicho przywodząc na myśl wspomnienie dawnych odgłosów wojny. Sandały na stopach wydają się stąpać po jasnej powierzchni sal niczym po ciałach zamordowanych wojowników.

Główna komnata Olimpu – olbrzymia, skąpana w jasnym świetle marmurowego wnętrza. Ściany kryją w swych rzeźbach historię tego, co powstało z woli Pana i co pozwoliło zaistnieć władzy bogów. Pośrodku blado błękitne jezioro odbija od swej tafli biel i kolorowe oblicza małych barwnych kul unoszących się w przestrzeni. Błękitne płyty przecinają powierzchnię wody tuż nad jej lśniącym niewzruszonym odbiciem świata.

Do uszu mężczyzny dociera cicha melodia harfy kojąc zmysły i znudzoną duszę. Postać unosi głowę i z zaciekawieniem podchodzi do wodnego lustra. Klękając na jedno kolano spogląda w jasną wodną przestrzeń, a usta jego uchylają się delikatnie. Wzrok skupiony na ziemskim świecie jedno tylko oblicze dostrzega...

... młodego chłopca siedzącego nad brzegiem rzeki na dużym kamieniu pod drzewem oliwnym. Jasne pasma lśniących w słońcu włosów miękko opadają na delikatne ramiona, a grzywka przysłania duże, błękitne oczy, ciepło patrzące w dal odbijające tęsknotę i samotność. Dłonie spokojnie poruszają struny harfy z elegancją i lekkością kobiety, a usta drgają za każdym razem, gdy powietrze muśnie je dostając się do wnętrza pięknego ciała i opuszczając je.

Wojownik opuszkami palców porusza milczącą dotąd powierzchnię wody, która zaczyna cicho szeptać słowa wyczytane w duszy mężczyzny.

Opanowany, zaciekawiony głos przerywa cały spokój chwili wzywając imienia klęczącego, który podnosi się przybrawszy chłodny wyraz twarzy.

Zielony ocean włosów opada na plecy przybysza, a morskie oczy zatapiają zimny wzrok Aresa w swej wilgotnej czeluści. Niebieskozielona szata niczym fala sunie po zimnej podłodze, a bose stopy wydają się nie odczuwać chłodu powierzchni. – Posejdon...

Krótkie pytania, kłamstwo, które z łatwością przychodzi bogu wojny i niemal natychmiastowa rezygnacja pana mórz z dalszych przesłuchań.

Ares oddycha niespokojnie, a jego myśli powracają do nieznajomego chłopca, którego tafla ukazała mu kilka chwil temu. Pytania i pomysły, które błądzą po głowie mężczyzny... Postanowienie i działanie.

Młody bóg przenosi się do świata śmiertelników w miejsce gdzie widział pięknego młodzieńca. Sunie dłonią po kamieniu, na którym siedział i zamyka oczy pragnąc przypomnieć sobie każdy, najmniejszy szczegół.

Cichy głos sprawia, że gwałtownie podnosi powieki i odwraca się. Kim jest? Prawda może wystraszyć malca... Wędrowny wojownik - na pierwszy raz wystarczy.

Wystraszone oczęta zaczynają błyszczeć ciekawe tego, co mógł wiedzieć nieznajomy. Usta proszą o to by opowiedzieć o przeszłości, o tym, czego on nigdy nie widział...

... i nie zobaczy! Lyre... Imię malca jakże pasuje do tej drobnej, niewinnej postaci. Dziecko zrodzony z poety i tancerki, pobłogosławione przez muzę Erato... Ares opowiada chłopcu o tym, co widział, o wojnie, śmierci, cierpieniu, a on z zaciekawieniem słucha i pyta o szczegóły.

Mężczyzna wydaje się inny niż wszyscy... Jest inny niż oni! Bije od niego szlachetność i majestat. Gdy wojownik odgarnia z twarzy Lyre niepokorne pasma ciało chłopca drży delikatnie. Oczy uważnie śledzą niepozornie wyglądającego lecz jakże przystojnego wędrowca.

Z niechęcią rozstają się obiecawszy spotkanie dzień później w tymże miejscu z samego rana. Mężczyzna delikatnie wykrzywia usta i patrzy jak chłopiec odchodzi z szerokim uśmiechem oglądając się na niego. Ich serca wołają jednym głosem, który oddać może jedynie pieśń pierwszego przebudzonego nad ranem ptaka, który wśród lekkiego chłodu poranka cieszy swym śpiewem stęsknione serca kochanków.

*

Ares patrzy chłopcu głęboko w oczy, a jego dłoń delikatnie muska jasny policzek. Usta wojownika łączą się z miękkimi wargami Lyre w leciutkim pocałunku – niczym motyl, który swym kruchym skrzydłem dotyka płatka samotnego, pięknego kwiatu, który kryje w sobie jakże słodki dar.

Malec jęczy cicho, a usta mężczyzny oddalają się pozostawiając po sobie ciepłą wilgoć i niezapomniane uczucie prawdziwej, szczerej miłości.

Bóg wyznaje prawdę, odkrywając tajemnicę swojego pochodzenia. Błyszczące oczy tracą chwilowo blask i stają się smutne lecz zaszklone przez łzy.

Przerażony młodzieniec spuszcza głowę i z zawstydzeniem zaczyna nazywać swoje uczucia, które potwierdza szkarłatny rumieniec.

Zdziwiony Ares spogląda na Lyre z niedowierzaniem pytając czy to prawda, zaś w odpowiedzi otrzymuje cichutkie potwierdzenie. W jego wnętrzu coś zaczyna się zmieniać... Wyznaje chłopcu swoją miłość i najdelikatniej jak tylko potrafi przysuwa do siebie wątłe ciało ukochanego. Po raz kolejny sięga niewinnych warg, które teraz wydają się należeć tylko do niego, a które drżą od wstrzymywanego płaczu. Wojownik patrzy na twarz chłopca i ociera płynące po policzkach łzy.

Za Lyre pojawia się postać wysokiego mężczyzny o poważnej, ostrej twarzy. Siwy zarost przysłania jego oblicze, a korona na skroni wskazuje na pozycję. Spod białej szaty wyłania się lśniące ostrze miecza, które wbija się w ciało chłopca. Ciszę przerywa krzyk Aresa. Martwy już malec upada lecz ciepłe ramiona wojownika chronią go przed spotkaniem z ziemią.

Zeus mówi tylko tyle na ile ma ochotę. Dla niego związek tych dwoje nie miał sensu, a inni bogowie go poparli. By utrzymać równowagę świat potrzebuje wojny, potrzebuje boga, który pokieruje ludźmi i zapewni władzę silniejszym.

Zapłakany mężczyzna chowa twarz w zagłębieniu szyi wybranka. Czuje jak ból przeradza się w furię. Tuląc do siebie martwe ciało znika, by zmaterializować się pośród obserwujących całe zdarzenie bóstw w komnacie z lustrem, w którym to pierwszy raz ujrzał swojego kochanka.

Delikatnie składa ciało Lyre na rękach Hadesa.

Mężczyzna odrzuca do tyłu kruczoczarne włosy, a ciemne oczy spoglądają na Aresa z zaskoczeniem.

Bóg oświadcza głośno, że jeśli chcieli wojny to będą ją mieć – wojnę, jakiej świat nie wiedział nigdy. Taką, która pochłonie wszystko to, co jest, było i będzie. Zastrzega, iż jeśli ktokolwiek ośmieli się tknąć chłopca to wraz z światem zginie także cała władza bogów. Zabrania odbierać malcowi pamięci, a nikt nie jest w stanie sprzeciwić się wojownikowi.

Odwraca się i rzuca okiem na zebranych. Jego oczy są puste i zioną nienawiścią do całego świata.

*

Ares przechodzi szybkim krokiem przez ogromne złote wrota nie zwracając uwagi na strażników. Których odrzuca jednym ruchem dłoni.

Staje przed wysoką postacią o długich, kasztanowych włosach sięgających pasa i spływających po plecach i śnieżnobiałych skrzydłach. Hebanowe oczy mierzą go w zaskoczeniu.

Rozkazuje by Archanioł ustąpił i przepuścił go. Słysząc odmowę posyła falę czarnej energii w stronę Michaela, które ten cudem unika.

Z przerażeniem i zdziwieniem Sługa Pana upada na kolana. Mrok duszy i siła nienawiści, jaka wypełnia mężczyznę krępuje go i nie pozwala na jakikolwiek ruch.

Bóg wojny stawia pierwsze kroki na wiszących w powietrzu stopniach. Przechodzi przez wodospad stanowiący jedną ze ścian pomieszczenia i wyprostowany staje przed Radą Dziewięciu. Niemal krzyczy pragnąc otrzymać Klucz do Trzech Pieczęci. Mężczyźni siedzący na tronach w półkolu milczą.

*

Pośród złotej komnaty zdobionej w pomnik Horusa, Ares stoi nad leżącym na ziemi młodym mężczyzną odzianym w białą togę ze złotym naszyjnikiem na szyi. Niebieskie oczy pełne strachu czekają na nieuniknione. Wojownik zaciska dłoń na kasztanowych włosach ciągnąc za nie. Wielki miecz w dłoni boga wydaje się bezbłędnie trafiać w serce ofiary, lecz odepchnięty czyjąś mocą nie utrzymuje oręża w ręku. Wściekle spogląda na postać stojącą w wejściu.

Czarne pasma zasłaniają błękitne tęczówki, a na twarzy nieznajomego maluje się wściekłość. Ciało drży w przypływie furii, a z dłoni emanują blado zielone promienie. Jasna szata miejscami haftowana złotem sięga zaledwie kolan – Faraon...

Pomiędzy mężczyznami pojawia się Archanioł Michael. Starając się mówić jak najłagodniej obwieszcza wolę Rady.

Ares upada na kolana i z jękiem bólu przemienia się w Wilka. Warczy wściekle nie rozumiejąc jak to możliwe. 3000 lat w tej postaci! Nie! On zemści się za to, co stało się z Lyre. Odbierze to, co mu ukradziono. Każdą chwilę, jaką teraz musi spędzać sam! Obietnica boga wojny jest święta!"

12 komentarzy:

  1. To jest śliczne!! Cudowne!! Nieziemskie!! tego nei da się wyrazić słowami!! Ile uczuć w to wlożyłaś i tak pięknie opisane bez dialogów a jednak z sensem!! Masz talent!! Podziwiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Arven Willemina Carmelita Marie DeFoursty Riddle (Black)31 października 2006 17:57

    Kawaii!Jak zwykle z resztą...Ale czy Horus i Ares nie są czasem z dwóch osobnych mitologii?:)Horus z egipskiej a Ares z greckiej?No cóż..Nie pozostaje mi nic innego jak..czekać na kolejną nocię!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! W końcu wielki powrót^ ^ Już jakiś czas temu miałam to napisać, ale jakoś zawsze wylatywało mi z głowy...^^' Gomen^^' W każdym razie chcę Ci powiedzieć, że ten fick jest niezwykle szczególny ze względu na swoją fabułę. Nie starasz się nadążać z czasem za Rowling i bardzo dobrze, iż wplatasz w historię wymyślone wydarzenia. Tak naprawdę lepiej się czyta ^___^ Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej Wenów xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszciue wróciłaś!!Wielki styl powrotu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszciue wróciłaś!!Wielki styl powrotu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Genialne poprotu! Super że wróciłaś :) tylko ta historia zaczęła mi się trochę gmatwać... ale sobię poradzę :) trochę za moło dialogów (a ja ubóstwiam gadólstwo :P) ale i tak jest super. Mam też prośbę... czy ktoś mógłby podać mi strony z opowiadaniami, fickami, albo obrazkami o Remusie i Syriuszu? Starałam się szukać sama, ale znalazłam tylko angielskie... ale ja chciałabym polskie bo z angielskiego to ja noga jestem ;p Ktoś mógłby mi podać jakieś stronki? Plisss...

    OdpowiedzUsuń
  7. Notka SUPER!!! Nareszcie wróciłaś!!! Pozdrawiam ^^ ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. ~www.valandia.blog.onet.pl2 listopada 2006 21:32

    wooooooooooww... ale nocia.. ja nie moge... zakręcona.. i taka... hm.... fajna hihi ^^ Ares.. bogowie.. heh.. kawaii ^^ -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  9. :-0 Zaskoczyło mnie. Ja tu czekam na jakieś wydażenie w Hogwarcie czasu teraźniejszego. Patrze, a tu wspaniale napisana legenda, aż musiałam wyłączyć muzykę żeby mnie nie rozpraszała i pazwalała spokojnie i w skupieniu przeczytać tą historię. Tylko kurcze zapomniałam kto ma być kim, wiem tylko, że Syriusz = Faraon, ale tego zresztą bym nie mogła zapomnieć w końcu mam lekkiego fioła na punkcie Syriego;-p

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie lubie zbytnio notek historycznych ;(

    OdpowiedzUsuń
  11. ~HaganeNoBlackRose29 lipca 2008 18:25

    Kyaa~~ x3Jaka genialna legenda ^^ Chciałabym, żeby czegoś takiego uczyli nas na historii :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    historia wspaniała, urocza...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń