środa, 29 listopada 2006

Kartka z pamiętnika VI - Marcel Camus

Byłem zmęczony i jedną z rzeczy, o których marzyłem było łóżko. Trzy dni walki to nawet jak dla mnie zbyt wiele i ta cholerna rana na twarzy. Nadal nie wiem, jakim cudem moja czaszka pozostała w jednym kawałku, a mi nic się nie stało.

Pewnym, szybkim ruchem otworzyłem drzwi do zamku i wszedłem do środka.

- Marcel! – krzyk Fillipa rozpoznałem od razu i choć na początku byłem zdziwiony uśmiechnąłem się patrząc jak do mnie podbiega. Jego źrenice rozszerzyły się, gdy dostrzegł szramę na mojej twarzy.

- C... Co się stało? - wyjąkał. Oddałbym wiele by oszczędzić mu tego widoku, ale niby jak miałbym to zrobić?

- Wypadek przy pracy – rzuciłem beztrosko, a ciemne oczka chłopca zaszkliły łzy, które powoli zaczęły spływać po jego twarzyczce. Zacisnął dłonie w pięści i położył na mojej piersi. Chciałem go objąć, ale on rozpłakał się jeszcze bardziej i wyżywając się na moim ciele wyładowywał swoje emocje. Był rozkoszny...

- Dlaczego, dlaczego się zgodziłeś tam jechać?! Miałeś wrócić wczoraj! Co oni sobie myślą?! Nie jesteś ich zabawką! Marcel, dlaczego pozwalasz by Tobą manipulowali?! Dlaczego mi to robisz... – chłopiec przestał uderzać pięściami w mój tors. Objąłem go, a on wtulił się we mnie. Położyłem głowę na jego włosach i zamknąłem oczy. Czułem jak Fillip drżał, a słone krople wnikały w moje ubranie.

- Czekałeś na mnie? – zapytałem szeptem uśmiechając się lekko – Czekałeś całą noc? – chłopiec znów zaczął głośno łkać – Fillipie... – jeszcze mocniej przytuliłem go do siebie.

- Dlaczego? – zapytał stłumionym przez łzy głosem.

- Musiałem, kochanie. Po prostu musiałem.

- Ale nigdy więcej już niegdzie nie odchodź! Nie chcę żebyś mnie zostawiał samego!

- Później o tym porozmawiamy, a teraz musisz odpocząć. Wyglądasz jak śmierć. Jadłeś coś? – Ślizgon ukrył buźkę chowając ją w mojej klatce piersiowej. – No pięknie, a ja się zastanawiam coś ty mi tak zmarniał prze te kilka dni. – roześmiałem się i wziąłem go na ręce. Chłopiec oplótł mnie ramionami i przestał płakać.

Zaniosłem go do siebie i położyłem na łóżku.

- Śpij, misiaku – szepnąłem i pocałowałem Fillipa w czoło.

- A ty? – jęknął.

- Przebiorę się tylko – uśmiechnąłem się i szybko ściągnąłem brudne, zakrwawione ubranie zakładając czyste. Położyłem się koło chłopca i przytuliłem go, a on wtulił twarz w moją pierś. Oddech Ślizgona od razu się wyrównał i kiedy miałem już pewność, że zasnął ja również zamknąłem oczy. Tęskniłem za tym malcem i choć były to tylko trzy dni to wydawały mi się być wiecznością.

Chciałem zignorować natręta, który siedział w pokoju już od 10 minut, ale nie byłem w stanie. Delikatnie ułożyłem Fillipa na pościeli i podniosłem się patrząc na siedzącego w fotelu mężczyznę.

- Cholera, Fabien, nie mogłeś przyjść później? – szepnąłem, a on uniósł do góry brwi.

- Pewnie miałem czekać, aż mnie psy Ministerstwa dopadną – rzucił lekko oburzony i odgarnął brązowe włosy do tyłu.

- Co się dzieje? – zapytał zaspany chłopiec przecierając oczy – Kto to jest? – spojrzałem wściekle na Fabiena.

- Później ci powiem, śpij dalej.

- Już nie chcę. Kto to? – Fillip zainteresował się przybyszem. Westchnąłem głośno.

- Nieoficjalnie jestem jego kuzynem – zaczął Fabien – A oficjalnie... – mężczyzna rzucił w moją stronę Proroka. Przeglądnąłem szybko pierwszy artykuł, a chłopak przytulił się do mnie i zajrzał do gazety.

- Fabien Trezeguet? – wyszeptał.

- Dokładnie – przyznał mężczyzna – Marcel, miałeś rację. Ten mały jest słodki.

- Nie pozwalaj sobie, Fab!

- Jaki zazdrosny – roześmiał się mężczyzna – Zapomniałem ci podziękować za schronienie. Gdyby nie ty pewnie wsadziliby mnie do Azkabanu, albo jeszcze większej dziury.

- M... Marcel... – jęknął Fillip – Ja nic nie rozumiem.

- No dalej, Marcel. Wytłumacz chłopcu, co się dzieje i pokaż mu plecy. – spojrzałem w przestraszone oczka chłopca. Nie wiedziałem jak zacząć, ani jak skończyć. Wczesałem dłoń we włosy i zamykając oczy westchnąłem.

- Wiesz, że należę do Upadłego Rodu... We Francji byłem zmuszony udawać zwolennika Ministerstwa, ale...

- Malutki, widzisz pierwszą liczbę w artykule? – przerwał mi Fabien – Dwóch mugoli i dziewiętnastu czarodziejów możesz wpisać na jego konto.

- Czy... Czy to prawda? – zapytał Fillip patrząc na mnie uważnie.

- Dokładnie to dziewiętnastu i pół, bo dobiłem jednego gościa, który chciał zabić, kogoś z naszych – rzuciłem i siadając na rogu łóżka schowałem twarz w dłoniach.

- To znaczy, że...

- Że jestem mordercą, zdrajcą i nie mam zamiaru wyrzec się przynależności do Rodu – wszedłem chłopcu w słowo. – Fabien, pamiętaj o umowie. Jeśli coś pójdzie nie tak, zabierasz małego ze sobą i masz się nim zaopiekować – spojrzałem na Trezeguet, który uśmiechnął się do mnie.

- Nie ma sprawy.

- Ale ja nigdzie nie idę! – Ślizgon skrzyżował ręce na piersi i obrażony odwrócił twarz w bok. – Zostanę tam gdzie Marcel! Nawet siłą mnie nie zmusicie do tego żebym z kimkolwiek gdzieś poszedł!

- Fillipie, nie utrudniaj mi wszystkiego... – jęknąłem i błagalnie popatrzyłem na niego.

- Nie, nie, nie! Choćby nie wiem, co, to zostanę z tobą! – chłopiec szybko odwrócił się i sięgnął moich ust. Machnąłem ręką do Fabiena dając mu do zrozumienia żeby odszedł i odwzajemniłem pocałunek Fillipa. Moje wargi bawiły się jego słodkimi ustami, a język pieścił wnętrze chłopca. Położyłem się, a on usiadł na moich biodrach.

- Pokaż plecy – rozkazał – I to już! – zrezygnowany odwróciłem się na brzuch unosząc do góry podkoszulek. – Czy to boli? – zapytał widząc czarne znamię na moich łopatkach sięgające pasa, a teraz jarzące się ciemną czerwienią.

- Nie - odparłem, ale drgnąłem z bólu, gdy chłopiec delikatnie pocałował tatuaż.

- Kłamczuch – fuknął – Odnowiłeś przysięgę Christophera!

- Nie zaprzeczę, ale on składał ją Saraphielowi, a ja składam ją tobie, Aniele – znowu przekręciłem się pod siedzącym na mnie chłopcem. – Fillipie, kocham cię i zawsze będę walczył o Raj dla ciebie. – popatrzyłem w jego błyszczące oczęta – Co powiesz na to abyśmy miel dziecko? – uśmiechnąłem się do niego.

- C... Co? – jęknął zszokowany. Uniosłem dłoń gładząc jego policzek.

- Michael został przysłany, by pomóc nam w walce i cóż... Wygadał się biedak.

- Czyli będziemy mieć...?

- Tak, kochanie. Nie powiedział, kiedy ani jakim cudem, ale zostaniesz tatusiem – przyciągnąłem jego buźkę bliżej i musnąłem miękkie wargi.

- A co z Fabienem? – zapytał.

- Zostanie tutaj dopóki się wszystko nie uspokoi, a później jakoś się go pozbędę.

- Co rozumiesz poprzez „jakoś się do pozbędę”? – syknął Trezeguet wystawiając głowę przez drzwi koło okna.

- Cieszę się, że podsłuchujesz – roześmiałem się.

- Samo mi do uszu wpada – wyszczerzył się mężczyzna – No, ale gadaj mi tu zaraz!

- Przecież nie będziesz mieszkał ze mną i Fillipem. Trzeba będzie ci coś znaleźć, oczywiście, jeśli się Ministerstwo nie domyśli, co jest grane.

- Oni są wszędzie tak samo durni. Cholera, Marcel! Myślałem, że przesadzasz, kiedy pisałeś do mnie o tym małym, ale on naprawdę jest cudowny! – roześmiał się mężczyzna i odskoczył, kiedy w jego stronę poleciała poduszka.

- Widzisz tylko na jedno oko, więc lepiej o nie zadbaj! – fuknąłem.

- Przecież byś mi krzywdy nie zrobiłłłłłł... – Fabien przeciągnął ostatnią literę widząc jak wymownie unoszę brew.

- Fillipie, posiedź chwileczkę w łazience z tym typem, a ja załatwię ci coś do jedzenia – poprosiłem, a chłopiec pocałował mnie w policzek i dołączył do mojego kuzyna.

Pstryknąłem w palce i wtedy też pojawił się przede mną Skrzat Domowy.

- Przynieś mi obiad, proszę. I jeśli możesz to jeszcze dwie inne porcje – stworzenie zdziwione kiwnęło głową i po chwili na stoliku przy ścianie pojawił się posiłek. Otworzyłem drzwi łazienki i zaprosiłem do pokoju chłopca oraz mężczyznę. Obaj niemal rzucili się na jedzenie.

Po posiłku znowu położyłem się spać wtulony w ciepłe ciało Fillipa.

- A ja? – jęknął Trezeguet.

- Śpisz na ziemi – rzuciłem w niego kocem.

- Ja tu gościem jestem...

- Jeśli ci coś nie pasuje to się poskarż dementorom. – uśmiechnąłem się szelmowsko, a Fabien zły odwrócił się do mnie plecami.

- Kocham cię, Marcel – szepnął chłopiec zaspanym głosikiem i od razu usnął. Pocałowałem go delikatnie w czoło i uśmiechnąłem się. Nie myślałem, że z takim spokojem przyjmie informację o tym ile osób zabiłem. Nawet moja zdrada w stosunku do Ministerstwa nie wywarła na nim większego wrażenia.

- On naprawdę cię kocha – szepnął Fabien powoli zasypiając. – Mógłby zostać jednym z nas...

- Ale nie zostanie. To zbyt niebezpieczne.

- A wasze dziecko?

- Moja rodzina będzie żyła normalnie, a nie w ciągłym strachu przed ludźmi ministra.

- A co jeśli cię znajdą?

- To stracą życie jak tamci, których zabiłem przez te kilka dni.

- Ty naprawdę chcesz zapewnić Fillipowi życie w raju.

- Oczywiście. Znalazłem swoją Wieczność, to on nią jest, ale teraz zamknij się już. Jeśli znowu mi go obudzisz to cię przetrącę. – mężczyzna nic nie odpowiedział. Popatrzyłem na spokojną buźkę malca i przytulając go mocniej do siebie sam zamknąłem oczy.

- Nigdy mnie nie zostawiaj – zamruczał Fillip budząc się na chwilę.

- Spokojnie, kochanie. Nigdy więcej. – uśmiechnąłem się i zasnąłem.

7 komentarzy:

  1. Dokładnie 15 minut po napisaniu tej notki zajżałam na bloga ^-^. Podobała mi się, ale nie aż tak żeby szaleć z pochwałami;-p, taka fajna, ciekawa i romantaśna notka, ale czegoś mi tu zabrakło.....sama nie mam pojęcia czego....... może Syriuszka (żart;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. takie gorzkosłodkie to było...Ale znopwu brakuje mi Sevutka T>Tbuuuu....ekchym.Było nawet całkiem sympatycznie, nie powiem. Tak troszkę melancholijnie można powiedizeć, no ale czasami trzeba trochę posmęcić, nie?Życzę weny i powodzienia ( I SEVUTEK ma być! :3)

    OdpowiedzUsuń
  3. Treśc ogółem była dobra ale mam pytanie : W jakim wieku jet Filip wtedy ? A pozatym to za mało kontrastowa reakcja jego była na pytania czy Marcel jest w Upadłego Rodu . Za mało kontrastu , lecz scena powitania była bardzo dobra . PozdrawiamNuums

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Notka SUPER!!! Jak ten czas szybko leci ^^ a mówiłaś, że to ich dziecko będzie "póżniej" ^^ a tak w ogóle ... Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. "Jeśli ci coś nie pasuje to się poskarż dementorom" Drogi panie Dementorze!nie ma sie na co skarżyć ta notka cudowna Filip jest naprawde słodki! Hm będą mieć dziecko? Chlopca czy dziewczynkę? A przede wszystkim kiedy, to będzie ciekawy wątek, tak myślę!!...

    OdpowiedzUsuń
  6. pierwszy raz słysze żeby dzieci z nieba spadały to nikt z rodu nie chciał dzieciaka wziąć czy jak?

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    słodko, scena przywitania urocza, choć Filip jakoś tak mało zareagował na te informacje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń