niedziela, 26 listopada 2006

Wygrany zakład

11 luty

- Syri, wstawaj! Spóźnisz się na śniadanie! – krzyczałem szturchając chłopaka w ramię by w końcu otworzył oczy. Może i była sobota, ale nikt na pewno nie będzie czekał, aż Black łaskawie się podniesie. – Rusz się wreszcie!

- Nie chce mi się... – wymruczał kruczowłosy i odwrócił się do mnie plecami. Odetchnąłem głęboko. Pochyliłem się nad chłopakiem i wyszeptałem mu cicho do ucha:

- Syriuszu, jeśli będziesz grzecznym chłopcem to zastanowię się nad jakąś nagrodą – musnąłem ustami płatek jego ucha, a chłopak szybko odwrócił głowę sprawiając, że moje wargi złączyły się z jego.

- Za późno, już sam sobie ją wziąłem – wyszczerzył się i po raz kolejny otulił się szczelnie pościelą.

- Głupek! – syknąłem – Nie, to nie! Idę sam! – wściekły wyszedłem z sypiali i dołączyłem do reszty chłopaków, którzy siedzieli w Wielkiej Sali.

- I co? – zapytał Peter widząc moją niewyraźną minę.

- I żabsko! – bąknąłem opadając ciężko na jedno z krzeseł obok Andrew. – Owinął się w kokon i nie ma zamiaru wyłazić! Gdzieś ty go wczoraj wyciągnął J.?!

- Chciałem żeby poćwiczył ze mną przed kolejnymi wyborami do drużyny quidditcha. Tylko tyle. – wzruszył ramionami okularnik.

- A temu, co? – kiwnąłem głową w stronę Shevy, który siedział opierając głowę o dłonie z łokciami na stole.

- A jak myślisz? Znowu sobie belfra upatrzył! – głos Jamesa zadrżał w lekkiej złości.

- Że co? – spojrzałem po innych stołach. Wszystkie dziewczyny w podobnych pozycjach, co Szaman wpatrywały się w któregoś z nauczycieli.

- Czwarty od prawej – rzucił Potter dzióbiąc widelcem w dżemie na kanapce.

- W... Widzę... – wyjąkałem. Pomiędzy wianuszkiem nauczycielek siedział wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Biała koszula lekko zlewała się z kolorem jego śnieżnych, długich włosów. Spore pasma spływały po bokach poważnej, ostrej twarzy eksponując tym samym jasną skórę i wąskie oczy, których bladoniebieski kolor przypominał na wpół przezroczysty lód. Idealne, szerokie usta niemal się nie otwierały, gdy przemawiał. Jedynie leciutko drgały jak gdyby poruszane wyłącznie przez wydychane powietrze.

Przez chwilę wydawało mi się, że uważny, skupiony wzrok mężczyzny spoczął na stole Slytherinu w chwili, gdy język nauczyciela zwilżył nieznacznie wargi. O ile to trwało jedynie kilka sekund, to czerwone serduszka latające wokół głowy profesor McGonagall i Sprout były jak najbardziej realne. Po drugiej stronie stołu siedzieli Camus, Namida i Riddle śmiejąc się cicho i obserwując głupkowato wyglądającą scenę z zafascynowanymi nowym nauczycielem kobietami.

- Remi, ślina ci ścieka do mleka... – głos Andrew wyrwał mnie z transu. Niemal podskoczyłem na krześle dotykając dłonią twarzy.

- Baaaardzo śmieszne! – fuknąłem widząc jak chłopcy zlewają się ze śmiechu. Zawiedzione jęki zwróciły naszą uwagę akurat w chwili, gdy Marcel wyprowadzał z Sali białowłosego.

- No i koniec przedstawienia – odetchnął z wyraźną ulgą J. świdrując wzrokiem stół Ravencalwu.

- Remus Lupin! Syriusz Black kazał ci to przekazać! – podbiegła do mnie jakaś Gryfonka o długich, kasztanowych włosach spiętych w dwa kucyki, podając mi małą karteczkę.

- D... Dzięki... – jęknąłem nie wiedząc, o co chodzi, ale ona była już w połowie drogi do drzwi. – Co on znowu wymyślił... – myślałem głośno i otworzyłem liścik. „Mam małą prośbę, bądź tak miły i przyjdź na schody zaraz przy wyjściu z Wielkiej Sali” przeczytałem cicho. – Co za młotek! – westchnąłem – Zaraz wracam! – rzuciłem do towarzyszy i wybiegłem z pomieszczenia. Jeśli tak miałby wyglądać wszystkie moje lata nauki w Hogwarcie to ja się poddaję. Black miał czasami zbyt wiele pomysłów, a już na pewno walniętych.

- Co ty na to, Remi? – usłyszałem jego głos, gdy tylko przekroczyłem próg. Spojrzałem w górę schodów. Szczęka dosłownie uderzyła mi o podłogę, kiedy zobaczyłem Syriusza.

- Matko, ratuj! – krzyknąłem. Chłopak miał na sobie jasno czerwoną suknię z gorsetem. Połowę twarzy przysłaniał sobie wachlarzem, dzięki czemu rozpoznanie go graniczyło z cudem. Makijaż, jaki miał zakrył szlachetne, męskie rysy pozostawiając po sobie jedynie wrażenie wrodzonego piękna. Dłuższe, czarne włosy zdobiły wplecione w nie małe kokardki, które elegancko spinały ciemne pasemka. – Co to u licha jest?!

- Przecież muszę pobić Jamesa z tym całym pocałunkiem na schodach, nie? – wyszczerzył się do mnie Black łapiąc się poręczy. – A teraz jak stąd zleźć?! – Gryfon podwinął sukienkę i zaczął niezdarnie, koślawo i typowo męsko schodzić ze schodów.

- Boże! Litości! Błagam! – wrzasnąłem i położyłem się na ziemi śmiejąc w niebogłosy. Widziałem wiele, ale takiej sceny jeszcze w życiu. Sposób, w jaki kruczowłosy radził sobie przemierzając stopnie niczym jakieś kaniony był dobijający. Gdybym tego nie widział chyba nigdy bym nie uwierzył, że ktoś może robić to z taką ‘gracją’ kilkutonowego słonia na grzbiecie kurczaka.

- O.K. Żyję, jestem na dole... To teraz tylko zagiąć Pottera – zaśmiał się złowieszczo i prostując się wszedł do Wielkiej Sali. Oczy wyszły mi niemal na wierzch. Chłopak może nie radził sobie ze schodami, ale na płaskiej powierzchni radził sobie idealnie. Wzrok całej Sali przeniósł się na niego. Po minach niektórych chłopaków poznałem, że złapali się w pułapkę Syriusza. Black podszedł do okularnika i mrugając zalotnie rzęsami ujął jego podbródek szepcząc coś cicho. Na twarzy Jamesa pojawił się olbrzymi rumieniec, a oczy rozbłysły mu momentalnie. Syri zaczął jeździć palcem po klatce piersiowej czarnowłosego, co znowu wywołało u mnie napad śmiechu.

- Black! Miało być pięć minut! – zobaczyłem jak Lily zbiega na dół wydzierając się. – O, cześć, Remi... – uśmiechnęła się łagodnie. – Będziesz tak miły i powiesz swojemu walniętemu koledze, że czas pożyczania minął?

- Y... Ja... Jasne... – wybąkałem. Teraz już wiedziałem, kto tak idealnie ustylizował Syriusza. Wszedłem głębiej do pomieszczenia i biorąc głęboki oddech krzyknąłem:

- Syriuszu, Lily chce swoją sukienkę z powrotem! – cała sala niemal podskoczyła, a zaskoczeni chłopcy z niedowierzaniem wpatrywali się w nieznajomą w czerwieni. Jednak najzabawniejszą minę miał bez wątpienia James. Momentalnie odsunął się od flirtującego z nim chłopaka. Kruczowłosy odsłonił twarz i roześmiał się na tyle głośno, że nawet ja słyszałem go stojąc przy drzwiach.

- Wygrałem, Potter! Pobiłem twój wyczyn na schodach, a w dodatku omal cię nie poderwałem! – Po niecałej minucie J. odzyskał zdolność mowy.

- Black, Debilu! To nie było śmieszne!

- Było! – rechotał zgięty z pół.

- Black! Masz mi dopłacić za wypożyczenie ci rzeczy! – Lily już nie wytrzymała i wparowała do Sali. Syriusz zrobił się w pewnym momencie nieco niższy i lekko spanikował.

- Upss...! – dało się słyszeć, a zaraz potem chłopak zdjął na szybkiego buty i podwijając suknię rzucił się do ucieczki pomiędzy stołami.

- Moje obcasy! Jesteś trupem, Black! Zabiję! – Evans niczym wystrzelona z procy ruszyła w pogoń za Syrim. Kilka dziewczyn chciało zajść mu drogę, ale umiejętnie je wyminął wskazując na stół i ewakuując się w stronę wyjścia z pomieszczenia. Przebiegł koło mnie tak szybko, że słyszałem jedynie jak powtarza sam do siebie: „Chodu, chodu, chodu...”. Zaraz za nim wybiegła ruda mrucząc coś typu: „Zabiję, rozpruję, otruję...”.

Kiedy początkowe zdziwienie zniknęło cała Sala wybuchnęła śmiechem. Nawet nauczyciele nie byli w stanie się powstrzymać. Dyrektor leżał z twarzą na stole i ku mojemu zaskoczeniu sama McGonagall śmiała się głośno i serdecznie. Może wcale nie była taka zła, jaka się zawsze wydawała, ale nie zmieniało to faktu, że była jedną z najostrzejszych profesorek w szkole. Zastanawiałem się tylko czy Syriusz wróci w jednym kawałku, czy też dostanie mu się od dziewczyny tak, iż jedynym ratunkiem będzie skrzydło szpitalne. Mimo wszystko szarooki miał świetny pomysł, a dopinane ciemne pasma włosów sprawdziły się rewelacyjnie.

 

  

11 komentarzy:

  1. GENIALNE!!! W życiu się tak nie uśmiałam XD Najlepsze było to, że gdyby nie Lily to Syriusz mógł by być 'kopciuszkiem' Jamesa. Bo musiał by się śpieszyć , aby oddać sukienkę złej macosze Lily :-D Ten obrazek na końcu to już w ogóle powalił na kolana...

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Arven Willemina Carmelita Marie DeFoursty Riddle (Black)26 listopada 2006 20:44

    HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Ty chcesz, zebym padła ze śmiechu?!Bo właśnie ci sie to udało!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!SYRIUSZ W BUTACH NA OBCASACH I CZERWONEJ SUKNI!! Z GORSETEM!!HAHAHAHA!!!Jesteś geniuszem!!!!!Nobra! Nike! WSZYSTKIE NAGRODY DLA CIEBIE!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! XD Notka CUUDNA!!! XD XD XD Uśmiałam się jak nigdy! POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi się tam wydawało ze to Remus jest uke :P. ale nie powiem Syriusz jako "dama w czerwieni" wygląda apetycznie ^^".A'propo u mnie nowa notka :3A i następna kartka z pamiętnika niech będzie sevutka!!! Prooosze :3 Zrób to dla mnie :3.zrobisz prawda? :3Wiedziałam :P

    OdpowiedzUsuń
  5. !!!. nie no, świetne xDale..nie wiedziałam, że Syriusz się tak Lily boi ^^ hih.pozdrawiam *;

    OdpowiedzUsuń
  6. No ale to co?! :3 można przecie raz dać notke od sevutkaSevutek jest kochany, i z Lu jak ten go molestuje ( wiem niewyżyte dziecko jestem XD) "Prosze, dla mnie *robi oczka a' la bambi :3*

    OdpowiedzUsuń
  7. *Kassiunia myśli...*Super :D wiemże ja zboczonedziecko jestym ale to co :DKasiuni się podoba pomysł :D Kasiuniachce juz środe XDDDChyba że kochana pani student sie ulituje i da wcześniej :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Autorka przeszła samą siebie!! O ile poprzednie rozdziały były nieziemskie to tego nie da opisać sie slowami, nie ma takiego przymiotnika który zawierał by niesamowitość tego przezabawnego rozdział. Myślałam, ze umre ze śmiechu kiedy pojawił się Syri na obcasach, biedny James dał sie złapaćPozdrawiamSylwita Darckmond vel Sita

    OdpowiedzUsuń
  9. ~cecylia_paladin7 czerwca 2010 23:37

    boże, niedawno zaczełam czytać twój blog, leciałem od początku. po prostu popłakałam się ze śmiechu przy tej notce XDDD jesteś genialna!

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    co to za nowy nauczyciel? Syriusz w sukience, bosko ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń