niedziela, 5 listopada 2006

Wolność

14 styczeń

Czas płynął to szybciej, to znów wolniej i wydawać się mogło, iż wszystko stanęło w miejscu. Jednak w końcu znalazłem się za drzwiami Skrzydła Szpitalnego. Obok mnie Syriusz odetchnął głęboko.

- W końcu na wolności – westchnął – Jak myślisz, w więzieniu jest podobnie? – zażartował.

- Nie wiem i wolałbym nigdy się nie przekonać – odparłem, czując jak ciepła dłoń Blacka ściska moją rękę.

- Nie martw się, Remi. Nie będziesz musiał – szepnął i pociągnął mnie lekko do przodu. Czułem się dziwnie mogąc znowu włóczyć się po korytarzach jak tydzień temu. Jak przez mgłę pamiętałem to, co działo się zanim trafiłem do izolatki, jednak dokładnie zdawałem sobie sprawę z tego, że przez ten czas wiele się zmieniło. Powrót do dawnych zajęć po nieobecności, czy to długiej, czy też krótkiej nie należał do najprzyjemniejszych doznań. Coś kotłowało się w moim wnętrzu i wydawało mi się, że już na samym wstępie wszystko pójdzie nie tak jak powinno.

- Znowu się zamyśliłeś... – stwierdził kruczowłosy mocniej ściskając moją dłoń. Spojrzałem w jego duże, roześmiane oczy.

- Zastanawiam się jak teraz poradzimy sobie z zaległościami... –rzuciłem nieśmiało.

- O jakich zaległościach mówisz...? – dwuznaczny uśmiech chłopaka wywołał rumieniec na mojej twarzy.

- W szlabanie, panie Black! – szybko wyrwałem rękę z uścisku Syriusza i odwróciłem się lekko przerażony. Za nami stała profesor McGonagall ze swoim stałym, ostrym spojrzeniem. Jej wzrok skupiony był na odwróconym nadal tyłem Gryfonie. Syri powoli zaczął okręcać się wokół własnej osi i po chwili stał już twarzą w twarz z nauczycielką.

- O, dzień dobry, pani – udał zdziwienie – Jak dawno się nie widzieliśmy. Tęskniła pani za mną?

- Black, widzę cię dzisiaj u mnie w gabinecie o 19.30! Panie Lupin, pańskim szlabanem zajmie się profesor Namida.

- Jak to?! – krzyknął Syriusz – To Remus nie będzie ze mną? – kobieta zdziwiona uniosła brwi.

- A to, z jakiej okazji macie być razem? – szarooki milczał stojąc z otwartymi ustami. Westchnąłem głośno. Nie spodziewałem się, że szlaban nas ominie, ale i nie łudziłem się, że McGonagall będzie wyrozumiała. Profesorka ominęła nas i skinąwszy głową odeszła zostawiając samych.

- Jak ja mogłem zapomnieć o tym głupim szlabanie – jęknął chłopak – Przecież to było tak dawno... Cholera! I jeszcze wysyła cię do Namidy... – kruczowłosy uwiesił mi się na szyi – Nie, Remi. Nie opuszczaj mnie! Ja umrę bez ciebie... A już na pewno u McGonagall w gabinecie... – zaczął histeryzować i udawać, że będzie płakał.

- Syriuszu... Udusisz mnie – jęknąłem i odepchnąłem nieznacznie kolegę. – Gdybyś się nie wygłupiał wtedy na transmutacji...

- I oto nasze papużki nierozłączki – usłyszałem śmiech Jamesa, który podszedł do nas wraz z Shevą i Peterem.

- A wy, co tutaj robicie? – Syri wyprostował się i doskoczył do reszty jak gdyby nigdy nic.

- Śledzimy was – odparł Potter, ale widząc kpiące spojrzenie młodego Blacka od razu spoważniał – Szczerze mówiąc to nudziło nam się bez was i tak się włóczymy to tu to tam. Słyszeliście, że ma się pojawić nowy nauczyciel latania? ... A no tak, jak mogliście o tym słyszeć – okularnik rozczochrał włosy i ciągnął dalej – Podobno weźmie połowę klas, a druga zostanie Camusowi.

- Ciekawe, jaki będzie ten nowy... – odezwał się Pet.

- Oby był przystojny... I szarmancki.... – rozmarzył się Andrew, co zdziwiło nas wszystkich.

- Czy ty przypadkiem nie miałeś kogoś na oku?

- Miałem i mam James, ale to nie znaczy, że nie mogę pofantazjować!

- Gdybyś tak o mnie fantazjował...

- Idiota... – westchnął Szaman i zwrócił się do mnie – Jak się czujesz, Remi? Ten to od razu widać, że wyzdrowiał – wskazał na Syriusza, który z szalonym uśmiechem szeptał coś do ucha Potterowi i Pettigrew.

- Na umyśle na pewno lepiej niż on – roześmiałem się, a kruczowłosy wyszczerzył się do mnie i puścił mi oko. – Sheva, zostawmy ich samych. – zaproponowałem i odszedłem z jasnowłosym w stronę dormitorium. Powoli musiałem wrócić do rzeczywistości i zostawić sprawy Aresa w tyle. Tym bardziej, że jak na razie nic się nie działo, a musiałem przepisać notatki i opanować materiał, jaki został już przerobiony. Sam zdawałem sobie sprawę z tego, jak bardzo realny jest mój styl myślenia, jednak w moim życiu i tak dość było udziwnień.

- Więc, o czym chciałeś porozmawiać? – zaczął Andrew – Bo przecież właśnie o to ci chodziło, prawda?

- Masz rację – uśmiechnąłem się lekko. – Wiem, że chłopcy nieźle cię wymęczyli, co do tego mężczyzny, w którym się kochasz, ale chciałbym wiedzieć czy aby na pewno możesz mu zaufać...

- Ty się o mnie martwisz? – w głosie Szamana wyczułem prawdziwe zaskoczenie.

- No, to chyba oczywiste. W końcu jesteśmy przyjaciółmi... Więc jak, możesz mu ufać?

- Remi... Coś mi się wydaje, że coś cię trapi, ale nie masz ochoty o tym rozmawiać. – spuściłem wzrok na posadzkę, która wydawała się uciekać mi spod stóp, kiedy szedłem przed siebie. – Nie pytam, o co chodzi, będziesz chciał to mi powiesz, a jak nie to nie. – byłem wdzięczny chłopakowi, że jest wobec mnie wyrozumiały. Dzięki niemu zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście problem tkwi nie w tym, czy Szaman może zaufać swojemu ukochanemu, tylko czy to Syriusz może ufać komuś takiemu jak ja. W końcu okłamuję go od samego początku i ukrywam przed nim więcej niż mogłoby się wydawać, jednak, jaką mam pewność, że i on czegoś nie kryje? Przywołałem na myśl jego szare oczy, które zawsze wywierają na mnie niesamowite wrażenie. Nie... Z tych oczu można wyczytać wszystko i bynajmniej nie kryją w sobie nic, o czym bym nie wiedział. Więc tylko ja stanowię problem i to, co może kiedyś zrujnować łączące nas uczucie...

- Obudź się – przywołał mnie do porządku Andrew – Nie martw się, będzie dobrze! W końcu nie jesteś sam. Masz mnie i resztę paczki, a w dodatku wielu innych znajomych, na których możesz polegać. – chłopak objął mnie ramieniem – Pytaj, o co chcesz, a ja powiem ci wszystko – wyszczerzył się. Wiedziałem, że chce bym nie myślał o tym, co mnie boli. Sam zdążyłem już zauważyć, że będąc z kimś nie ma czasu na zastanawianie się nad czymkolwiek przez dłuższą chwilę. Teraz rozumiałem słowa Ryo, kiedy pierwszy raz miałem okazję z nim porozmawiać na poważnie. Więc tak wyglądał ból, który zżerał go od środka i wypalał wnętrze gasząc je łzami i pustką.

- Przepraszam, znowu odpłynąłem – ocknąłem się i zaczerwieniłem. Sheva potarł delikatnie kciukiem moją szyję. Drgnąłem i wystraszony spojrzałem w jego niesamowicie zielone oczy.

- Spokojnie. Zastanawiałem się tylko, czy reagujesz jak należy, czy też i ta część mózgu już ci się wyłączyła – roześmiał się.

- Łapy precz! – syknąłem i zdjąłem z ramienia dłoń chłopaka. Zaraz potem obaj zaczęliśmy chichotać. – Więc, Sheva... Opowiedz mi coś więcej o tym twoim obiekcie westchnień.

- A co dokładnie chciałbyś wiedzieć?

- Wszystko. – uśmiechnąłem się.

- Oj, wiele by tego było. Esej mógłbyś o tym napisać. No, ale nie ważne. Nazywa się F...

- Jak się nazywa?! – wydarł się James dobiegając do nas – Jak, jak?! – wraz z Szamanem uchyliliśmy usta w zdziwieniu.

- Ty masz radary, J.? – zapytałem.

- Nie, ale założyłem ci posłuch... – wyszczerzył się – Żartowałem! – sprostował, kiedy Andrew zaczął mnie dotykać i zdejmować ze mnie szatę szkolną. – Ja mam po prostu niezawodny słuch myśliwego.

- Ta, jasne. A ja jestem hetero... – wyskoczył jasnowłosy, co trochę uspokoiło okularnika.

- A gdzieś ty zgubił resztę? – rozglądnąłem się, ale Syriusza i Petera nie było w pobliżu.

- Właśnie starają się przeszukać nasz pokój w poszukiwaniu pamiętnika, który pisze Andrew lub jego listów.

- Ty żartujesz, prawda? – zaniepokoił się Szaman.

- A co jeśli nie? – nie czekając na nic więcej chłopak rzucił się biegiem w stronę naszego Domu, jednak po chwili zatrzymał się.

- Ale przecież ja nie mam pamiętnika... – złapałem się za głowę słysząc, co Sheva właśnie stwierdził – A list od ojca zawsze noszę przy sobie... – otworzył torbę i wyciągnął z niej małą paczkę kopert. – Poza tym one są opieczętowane zaklęciem...

- To teraz mi o tym mówisz?! – wydarł się J. – Przecież oni cały pokój przegrzebią! – tym razem to Potter szybko pobiegł do dormitorium. Zacząłem się głośno śmiać. Przy nich nie było czasu na smutki i zmartwienia. Jeśli miałem wątpliwości, co do ich reakcji na największą z moich tajemnic to w tej chwili właśnie powoli zacierały się one wraz z każdym urywanym oddechem, jaki ledwie łapałem wybuchając nowymi salwami śmiechu.

- Wiesz, Remi. Najzabawniejsze, że ja pamiętnik również noszę przy sobie – zachichotał chłopak i po raz kolejny objął mnie po przyjacielsku.

 

  

5 komentarzy:

  1. ~www.valandia.blog.onet.pl5 listopada 2006 20:39

    I znowu pierwsza!! .. hihi... słodziusia notusia.. a to ostatnie z tym pamiętnikiem i przekopywaniem pokoju przezabawne ^^ hihi :D -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka super!! Nie mogę sie dozekać kiedy w końcu Remus odważy sie powiedzieć Syriuszowi, ze jest wilkołakiem! Akcja z nocszeniem przy sobie listów i pamiętnika świetna, ubrechtałam się :P!!PozdrawiamSita

    OdpowiedzUsuń
  3. more more more kocham tego bloga :)powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Kawaii!!! Notcia SUPER *^^* czekam na następną ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    już poznalibyśmy to imię wybranka Shavy, a tutaj James się przypałętał... no i przeszukiwanie dormitorium i jak się okazało pamiętnik też ma przy sobie ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń