niedziela, 24 grudnia 2006

Ai no Tenshi

Notka specjalna! Jako, że dziś są moje 19 urodziny dodaję tak jak obiecałam ^^ Lemon z Fillipem i Marcelem *^^* Wesołych Świąt! W kńcu pierwszy raz spędzamy je razem ^^

 

"Miłość pochodzi od Boga. Każdy, kto kocha, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie kocha, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością" (1 Jana 4, 7-8)

Ze spuszczoną głową stałem naprzeciw niepozornie wyglądających drzwi z ciemnego drewna. Za nimi rozpościerało się prywatne królestwo nauczyciela Latania. W głowie miałem całkowity chaos, raz pustkę to znowu tysiące myśli, z których każda desperacko pragnęła przekroczyć bramę gabinetu profesora.

Od niemal siedmiu lat czekałem na chwilę, kiedy będę mógł zbliżyć się do nauczyciela bardziej niż ktokolwiek inny, jednak to wydawało mi się tylko najgłębszym marzeniem, które nigdy nie ujrzy światła dziennego i nie będzie miało okazji spełnić się chociażby w najmniejszym stopniu. Tymczasem teraz moje dziecięce fantazje powoli stawały się rzeczywistością, w której chciałem się całkowicie zatracić otulony ramionami mężczyzny, którego kochałem ponad życie.

Zamknąłem oczy przywołując obraz profesora, rozkosz jego pieszczot i smak ust. Podniosłem powieki i zapukałem do drzwi. Spokojny głos nauczyciela zaprosił mnie do środka, a moja dłoń nie czekając na reakcję całego ciała nacisnęła na klamkę.

Niepewnie przekroczyłem próg skupiając całą uwagę na siedzącym za biurkiem mężczyźnie.

Jego cudowne oczy obdarzyły mnie zdziwionym spojrzeniem, a miękkie usta bezgłośnie wyszeptały moje imię.

 

~ * ~ * ~

 

Czułem jak moje serce zadrżało na widok chłopca. Niejasno zdawałem sobie sprawę z tego, po co przyszedł i jak bardzo jego pragnienia odzwierciedlają moje.

Wstałem i zrobiłem kilka kroków w kierunku Ślizgona.

Nie miałem pojęcia jak się zachować, co powinienem zrobić. Nie spodziewałem się, że przyjdzie do mnie z tym niemożliwie słodkim, niemym błaganiem w ciemnych, błyszczących tęczówkach, które wydawało mi się czymś irracjonalnym. Teraz stał zaledwie dwa kroki przede mną, wystarczyło bym wyciągnął przed siebie dłoń i zbliżył się nieznacznie, a byłbym w stanie musnąć palcami jego leciuteńko zaczerwieniony policzek.

- Fillipie, ja... – słowa ugrzęzły mi w gardle. Przeczesałem dłonią włosy patrząc gdzieś w bok, a zaraz potem uśmiechając się lekko po raz kolejny spojrzałem na chłopca – Usiądziesz? – wskazałem fotel pod ścianą, a malec roześmiał się cicho. Poczekał aż zajmę miejsce, a kiedy to uczyniłem stanął naprzeciw mnie patrząc pytająco. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń widząc jak obdarza mnie cudownym, promiennym uśmiechem i przysuwając się siada bokiem na moich kolanach. Wtulił się w moją pierś, a ja objąłem go i pocałowałem kasztanowe pasemka jego włosów.

Wydawał mi się być tym samym dzieckiem, które udało mi się uchronić od upadku pierwszego dnia szkoły. Leciutki, słodki, niewinny i tak niesamowicie piękny...

 

~ * ~ * ~

 

Czułem świeży i przyjemny zapach wody po goleniu, jaką delikatnie pachniał mężczyzna. Jego ciepłe ramiona stały się dla mnie cudownym sanktuarium szalejących zmysłów i najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Cała otaczająca mnie rzeczywistość zaklęta była w tym tak czułym uścisku, który wydawał się chronić mnie przed całym złem i cierpieniem.

- Śnił mi się pan... – zacząłem, a na moje policzki wpełzł rumieniec na wspomnienie tamtych wydarzeń.

Rozglądnąłem się po pokoju. Eleganckie biurko usłane dokumentami na tle ciemniejącego w mrokach zbliżającej się nocy okna. Półki z książkami, duże łóżko, okrągły stolik i dwa fotele. Dobrze wiedziałem, że wnętrze gabinetu może zmieniać się w zależności od upodobań właściciela, jednak to aż za bardzo odzwierciedlało moje senne fantazje. Zadrżałem przypominając sobie każdy, nawet najmniejszy szczegół tamtej nocy.

- Opowiesz mi ten sen? – zapytał łagodnie Marcel, a ja przytaknąłem posłusznie i zapatrzony w szare oczy nauczyciela zacząłem streszczać wszystko, co pamiętałem.

 

~ * ~ * ~

 

Roześmiałem się, kiedy chłopiec zakończył streszczanie swoich przeżyć cichym westchnieniem:

- Nie wiem, co mam w podświadomości, ale to było straszne.

- No pięknie. Myślisz, że byłbym w stanie zrobić ci coś takiego? – zapytałem starając się zachowywać naturalnie, co było w tej chwili jedną z najtrudniejszych rzeczy.

- Nie wiem... – odparł i spuścił głowę – Ale w rzeczywistości nawet gdyby okazał się pan członkiem Upadłego Rodu nie odmówiłbym panu niczego.

- Jesteś tego pewny? – czułem jak podskoczył leciutko, zaraz, gdy usłyszał moje słowa. Panie błagam daj mi jeszcze chwilę bym mógł nacieszyć się jego obecnością, zanim mnie znienawidzi...

Delikatnie zepchnąłem Ślizgona ze swoich kolan i wstając rozpiąłem koszulę zsuwając ją do pasa, by chłopiec mógł zobaczyć moje łopatki. Usłyszałem ciche westchnienie, zaraz potem cieplutkie ręce Fillipa objęły mnie, a jego buźka wtuliła się w moje plecy. Malec zamruczał coś cichuteńko, a ja odwracając się odpowiedziałem. Pocałowałem go delikatnie zastanawiając się czy nie będzie to ostatnia chwila Raju, jaki mi dano. Wziąłem chłopca na ręce rozkoszując się tym jak nadzwyczajnie leciutkie jest jego ciało.

- Chcesz mnie nawet bez znamienia... – zaśmiałem się cicho kładąc Ślizgona na śnieżnobiałej pościeli. Jego oczka rozbłysły groźnie, kiedy w udawanym oburzeniu syknął:

- Nie nabijaj się! – nie mogłem tego ciągnąć dłużej. Kochałem Fillipa całym sercem i moje życie należało właśnie do niego. Nie chciałem go okłamywać, ani też ukrywać prawdy. Jeśli mnie znienawidzi, wyklnie i odrzuci z pokorą przyjmę to, co mi podaruje, te ostatnie uczucia nawet, jeśli będą bolesne i hańbiące.

- Fillipie, jestem z Upadłego Rodu.

 

~ * ~ * ~

 

- J... Jak to możliwe? – jęknąłem patrząc jak na lekko umięśnionych plecach mężczyzny pojawia się czarny znak anielskich skrzydeł, zaczynających się na łopatkach i sięgających pasa.

- Nie pytaj. Nie teraz. Wytłumaczę ci później... – wyszeptał i usiadł na skraju łóżka. Widziałem w jego oczach smutek, strach i skrywane łzy.

Pochylił się nade mną. Czułem na twarzy jego ciepły, płytki oddech przesycony niepewnością i wyczekiwaniem. Wspaniale miękkie wargi nauczyciela niesamowicie delikatnie przywarły do moich czekając na jakikolwiek gest z mojej strony. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mężczyzna nic nie uczyni bez mojego pozwolenia. Niemal czułem ból, który wypływał z jego wnętrza.

„Mój Marcel, to jest mój kochany Marcel...” pomyślałem, a moje dłonie wczesały się w miękkie, jasnobrązowe pasma jego włosów, które opadały w tamtej chwili na moją twarz łaskocząc ją delikatnie. Odwzajemniłem niewinne muśnięcie jego warg.

Profesor drgnął i z cichym westchnieniem pogłębił pocałunek.

Z czułym uśmiechem odsunął się ode mnie i przesunął dłonią po moim policzku. Przymknąłem oczy skupiając się na cudownej pieszczocie jego palców.

Teraz wiedziałem, dlaczego właśnie na ten temat chciał ze mną rozmawiać podczas szlabanu w czwartej klasie. Uznawany za mordercę, zdrajcę i szaleńca dla mnie był całym światem. Nie obchodziło mnie to, co Ministerstwo sądzi o Upadłym Rodzie. Marcel wytłumaczył mi wszystko dokładnie i dzięki niemu poznałem całą prawdę, a ja kochałem całym sercem właśnie tego mężczyznę, którego dłonie, tak wiele razy skrwawione, teraz dotykały mojego ciała sprawiający tym niewysłowioną rozkosz.

- Fillipie... – zaczął, ale przerwałem mu dotykając opuszkami palców jego usta.

- Kocham cię bez względu na wszystko. Wierzę w każde twoje słowo i pragnę oddać ci wszystko, co posiadam... Mimo, iż to i tak od zawsze należało wyłącznie do ciebie. Proszę cię, Marcel... Pozwól mi być z tobą... – wyszeptałem podnosząc się. Mężczyzna pocałował delikatnie moje palce i zamknął moją lekko drżącą dłoń w ciepłym uścisku.

- Dziękuję... – uśmiechnął się słodko i położył moją rękę na swoim biodrze. – Kocham cię, Fillipie... – dodał i ujął moją twarz delikatnie muskając moje usta.

 

~ * ~ * ~

 

Sam do końca nie wiedziałem, co się działo. Nie spodziewałem się, że Fillip z takim spokojem przyjmie do wiadomości moją przynależność do Rodu, był słodki i ufny.

Całkowicie niewinny.

Podnosząc się uklęknął na pościeli i zaczął pewniej odpowiadać na moje pocałunki. Jego ciepłe dłonie spokojnie przesunęły się po moich ramionach i całkowicie zsunęły ze mnie koszulę. Wsunąłem dłoń pod jego kolana i po raz kolejny położyłem chłopca na łóżku. Jego usta drgnęły w uśmiechu, kiedy zacząłem powoli odpinać guziki jego koszuli. Niechętnie oderwałem się od słodkich, miękkich warg i ucałowałem szyje Ślizgona, który zadrżał w odpowiedzi. Spojrzałem na jego mocno zamknięte oczka i dotknąłem zaróżowionego policzka.

- Nie podoba ci się? – zapytałem, a on uśmiechnął się przekornie.

- Podoba, ale to łaskocze. – zaśmiał się i popatrzył na mnie.

- Jeśli chcesz przestanę...

- Nie! – krzyknął i szybko podniósł się na łokciach. – Nie... Nie przestawaj... Proszę... – jego głosik załamał się w cichym błaganiu.

- Nie musisz mnie prosić. – uśmiechnąłem się do niego – Możesz żądać... Zrobię wszystko, co zechcesz... – jego buźka zarumieniła się jeszcze bardziej. Opadł na pościel i przymknął powieki czekając na mój kolejny ruch.

Był cudownie rozkoszny i niesamowicie zabawny, kiedy otworzył jedno oko nie odczuwając mojego dotyku. Pokręciłem głową i musnąłem jego usta, zaraz potem obsypując leciutkimi pocałunkami całą jego buźkę począwszy od czoła, a na podbródku skończywszy. Chłopiec roześmiał się najwyraźniej łaskotany przez moje wargi. Po raz kolejny dotknąłem ustami jego szyi w miejscu gdzie moje palce kilka sekund wcześniej wyczuły twardy wzgórek – Jabłko Adama. Wczesałem dłoń w miękkie włosy leżącego Ślizgona i po raz kolejny ucałowałem jego skórę przesuwając się zaledwie o milimetr. Cichy jęk nagrodził każde kolejne muśnięcie, które po pewnym czasie pokryło całą szyję malca.

 

~ * ~ * ~

 

Ciepłe dłonie nauczyciela powróciły na poprzednie miejsce w dalszym ciągu rozpinając koszulę i co jakiś czas przez przypadek ocierając się o moją rozpaloną skórę wykradając z moich ust jęki wzbogacone o drżenie ciała. Miękki, wilgotny język polizał powoli mój obojczyk kończąc wędrówkę w dołku szyi dzielącym go od drugiego, po czym to samo uczynił z kolejnym. Krzyknąłem cicho czując tą niesamowitą wilgoć i lekkie łaskotanie.

- Powinieneś się cieplej ubierać... – zamruczał Marcel rozkładając na boki moją koszulę i całując mostek.

- Przecież i tak właśnie mnie pan rozbiera. – roześmiałem się, a mężczyzna spojrzał na mnie unosząc brew.

- Chyba nie masz zamiaru zwracać się do mnie w taki sposób? – zapytał poważnie.

- A dlaczego nie? – nauczyciel wyprostował się i skrzyżował ręce na piersi.

- Wiesz jak to dziwnie brzmi? Czuję się niezręcznie. – zachmurzył się, a ja przewróciłem oczyma.

- Żartowałem... – westchnąłem i siadając zarzuciłem mu ręce na szyję. – Marcelu... Kocham twoje imię, wiesz? – uśmiechnąłem się i pociągnąłem go za sobą w dół. Przewróciłem mężczyznę na plecy i usiadłem na jego biodrach. Spojrzałem uważnie na każdy element jego klatki piersiowej. Idealnie proporcjonalna, leciutko umięśniona, pokryta jasną, delikatną i gorącą w dotyku skórą. Płaski brzuch profesora od pępka w dół zdobiła cienka linia włosków niknących pod materiałem spodni. Pochyliłem się i pocałowałem pierś mężczyzny, który zamruczał z przyjemności. Jego gorące dłonie spoczęły na moich udach i ścisnęły je lekko. Po raz kolejny musnąłem wspaniale ciepłą skórę i położyłem na niej dłonie rozkoszując się przyjemną grą mięśni pod jej powłoką.

Oddech nauczyciela przyspieszył, a ja chciałem sprawić mu jeszcze więcej radości. Dwoma palcami podrażniłem delikatny sutek, co wyrwało głośny jęk z gardła Marcela. Brodawka pod wpływem mojej dłoni stwardniała i stała się dziwnie podniecająca w dotyku.

 

~ * ~ * ~

 

Cieplutki, nierówny oddech Fillipa na mojej piersi rozkosznie drażnił moją skórę, a jego sprawne palce bawiły się nią niemiłosiernie. Zadrżałem, kiedy jego mięciutki język polizał mój sutek trącając go, a wilgotne usta zamknęły w środku swojego wnętrza. Po chwili chłopiec zaczął go leciutko ssać i poruszył biodrami podrażniając przy tym moją twardą już męskość. Krzyknąłem czując jak przepływa przeze mnie impuls podniecenia, a rozbawiony tym malec otarł się o mnie po raz kolejny.

- Koniec. – rzuciłem i zepchnąłem Fillipa klękając nad nim. Pocałowałem śmiejące się usta przeciągnąłem opuszkami palców po żebrach chłopca tłumiąc wargami przeciągłe jęknięcie. Językiem zarysowałem linię szczęki Ślizgona docierając do ucha i biorąc w usta jego płatek. Zacząłem go leciutko ssać, podczas kiedy niespokojne dłonie Anioła spoczęły na moich barkach. Po chwili lizałem już całe ucho malca i wsunąłem się w jego wnętrze. Cudowne ciało drżało i kręciło się na wszystkie strony, jęki wypełniły pokój swoim rozkosznym brzmieniem.

Popatrzyłem na rozpalonego chłopca i jego przymknięte, zamglone oczka. Spokojnie pocałowałem pierś Fillipa i polizałem ją w tym samym miejscu. Kiedy moje wargi i język dotarły do żeber i odnalazły wrażliwe punkty malec już niemal krzyczał.

Muskając cieniutką skórę tuż pod mostkiem dotarłem do pępka Ślizgona, który wygiął się w łuk w chwili, kiedy zagłębiłem się w niewielkim dołeczku. Naznaczyłem wilgotnym śladem krawędź spodni i powoli zacząłem całować ramiona i całe ręce chłopca. Nie miałem zamiaru pozostawić na jego ciele chociażby milimetra skóry, której bym nie skosztował.

Jęki, drżenie i pojawiające się na rozpalonym ciele chłopca kropelki potu były dla mnie największą nagrodą za wszystkie lata czekania.

Spokojnie sięgnąłem do paska spodni Fillipa, ale słysząc jego niepewny głos zatrzymałem się:

- M... Marcel...?

- Tak, Aniele? – popatrzyłem w ciemne oczka, których źrenice były teraz niesamowicie rozszerzone.

- N... Nic... – na jego policzkach pojawił się rumieniec.

- Boisz się? – zapytałem gładząc czerwony policzek.

- Nie... – skłamał, ale jego mięśnie spięły się zaprzeczając słowom.

- Kochanie, powiedz słowo a przestanę. – pocałowałem go lekko – Jedno słowo, a nie uczynię nic więcej. Fillipie...

 

~ * ~ * ~

 

Słysząc jak mężczyzna miękko i czule wypowiada moje imię rozluźniłem się momentalnie. Bałem się, ale nieodparte pragnienie zbliżenia się do nauczyciela w jeszcze większym stopniu, było silniejsze niż cokolwiek innego.

- P... Przepraszam... – wyszeptałem odwracając twarz w bok.

- Za co? Kochanie, nie masz mnie, za co przepraszać.

- Już się nie boję. – uśmiechnąłem się i popatrzyłem w szare tęczówki. Widziałem w nich troskę i początkowy niepokój. Dłonie nauczyciela na powrót sięgnęły guzika moich spodni, ale dopiero, gdy Marcel upewnił się, że tego chcę rozpiął je i powoli rozsunął zamek.

Ostrożnie zsunął je z moich nóg i z leciutkim uśmiechem sprawnie pozbył się także mojej bielizny. Czułem zażenowanie, ale z czasem ustępowało miejsca nieodpartemu szczęściu.

 

~ * ~ * ~

 

Spojrzałem na nagie ciało Fillipa. Przesunąłem wzrokiem po ciemnej skórze od pięknej twarzy, poprzez delikatną klatkę piersiową, płaski brzuch i szczupłe uda. Każdy skrawek jego cudownego ciała był warty więcej niż całe istnienie tego świata.

Piękny aż do bólu... Idealny i bezcenny... Największy z istniejących skarbów... Najdoskonalsze ze stworzeń Najwyższego... Ten, który wykradł Panu moją duszę nawet nie zdając sobie sprawy z mocy, jaką posiada...

- M... Marcel... – zakłopotany głos malca sprawił, że spojrzałem w zawstydzone oczka.

- Wybacz – roześmiałem się cicho – Ale to, dlatego, że urosłeś od czasu kiedy ostatni raz cię widziałem...

- To chyba oczywiste! – oburzył się rozkosznie.

- Ale moja ubrania nadal są na ciebie za duże... – szepnąłem i pocałowałem podbrzusze Ślizgona, który jęknął i poruszył się nerwowo. Zacząłem całować i dotykać kolejne partie jego ciała uważnie omijając najczulsze miejsce.

Chłopiec dyszał głośno i co jakiś czas wił się niecierpliwie. Za każdym razem, gdy moje wargi docierały do wewnętrznej części jego ud jęczał głośno i wyginał się minimalnie w delikatny łuk.

Zaznaczyłem dłońmi lekko wystające kości miednicy Fillipa i chwyciłem je trochę mocniej.

Uniosłem wzrok patrząc w rozjarzone, błyszczące oczy i uśmiechnąłem się wiedząc, iż jest to pozwolenie na dalsze pieszczoty. Spojrzałem na pulsującą męskość chłopca i przymykając oczy pocałowałem sam jej koniuszek, a zaraz potem polizałem ją na całej długości. Ślizgon szarpnął biodrami i krzyknął tracąc zmysły.

 

~ * ~ * ~

 

Cudownie wilgotny język mężczyzny zaczął drażnić moją skórę w miejscu najbardziej intymnym. Krzyczałem czując jak pieści mnie powolnymi muśnięciami, co jakiś czas pozwalając wargom na czuły pocałunek. Niemal nie byłem w stanie wytrzymać niemożliwie wielkiej rozkoszy, jaką mi to zapewniało.

Pod moimi mocno zaciśniętymi powiekami zbierały się łzy, będące odpowiedzią na każdy gest nauczyciela.

Marcel widząc, że jestem na skraju wyczerpania po raz kolejny pocałował delikatnie mój członek, i oblizał wargi, na których lśniło nasienie. Zaraz potem powoli wsunął mnie w swoje chłodne usta. Wypchnąłem biodra do góry, ale gorące dłonie profesora szybko uspokoiły ich niekontrolowane ruchy.

Mężczyzna pieścił mnie szybkim oddechem ssąc delikatnie na początku obejmując sam koniuszek mojej męskości, a z czasem przesuwając wargi coraz niżej drażniąc wrażliwą skórę.

 

~ * ~ * ~

 

Zamruczałem czując jak chłopiec zatapia palce w moich włosach i zaciska na nich pięści.

Jego ciało drżało w ekstazie, a ja rozkoszowałem się każdą kropelką lekko słonego nasienia, jaka wydostawała się z jego członka.

- M... Marcel! – krzyknął podniecony, kiedy minimalnie mocniej zacząłem go ssać. Jego głos był leciutko zachrypnięty, a mięśnie spięły się gwałtownie. Zaraz potem wrzasnął niemal zdzierając gardło i rozlał się w moje wargi. Jego ciało opadło spocone i zmęczone na pościel.

Wysunąłem go powoli z ust i z przyjemnością przełknąłem to, co po sobie pozostawił. Teraz jego smak był o wiele intensywniejszy niż ten, jaki miałem okazję poznać kilka lat temu.

Cudowny...

Pogłaskałem jego gorącą, wilgotną buźkę i uśmiechnąłem się delikatnie. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko i nierównomiernie, a wargi zachłannie łapały powietrze.

Pozwoliłem chłopcu odpocząć chwilę i spokojnie odwróciłem go kładąc na brzuchu.

Pieściłem dłońmi jego skórę na plecach, po czym dołączyłem do tego lekkie pocałunki. Jego westchnienia jednoznacznie mówiły mi, że podoba się mu nowe doznanie.

Przesunąłem dłońmi po jego mokrym kręgosłupie i zacząłem muskać każdy z kręgów, łopatki i tylną część żeber. Palcami dotknąłem pośladków Ślizgona, który wypiął je nieznacznie niesiony impulsem. Przysunąłem do nich twarz i ucałowałem obie półkule, by po chwili pokryć całą ich powierzchnię drobnymi muśnięciami. Rozszerzyłem je dłońmi i polizałem przestrzeń między nimi, co doprowadziło malca do drżenia.

Znowu odwróciłem go na plecy i usiadłem na kolanach u jego stóp. Rozsunąłem uda chłopca i przez chwilę wpatrywałem się w niego, by zaraz potem położyć jego nogi na swoich barkach i przytrzymując je schylić głowę. Wsunąłem język między pośladki Fillipa, a natrafiając na jego wejście naparłem na nie zagłębiając się w słodkim wnętrzu.

- A... Ach! - mój Anioł zaczął głośno jęczeć i zacisnął dłonie na białej pościeli. Dopiero po dłuższej chwili wyciągnąłem język z drżącego ciała i zacząłem całować oraz lizać jądra Ślizgona, który uciekł biodrami w tył. Roześmiałem się i dmuchnąłem na pokryte moją śliną ciało.

 

~ * ~ * ~

 

Wypuszczane przez nauczyciela powietrze sprawiło, że krzyknąłem czując chłodny powiew.

Marcel śmiał się cicho i po raz kolejny zaczął doprowadzać mnie do erekcji muskając gorącymi wargami to samo miejsce, co przed chwila.

Widziałem, jak spod przymkniętych powiek obserwuje moją twarz.

- P...Proszę... Cz... Czy ja...? – wyjęczałem niezrozumiale, jednak mężczyzna z uśmiechem opuścił moje nogi i pocałował mój czerwony policzek.

- Co zechcesz... – wyszeptał i położył się, kiedy ja wstawałem.

Znowu całowałem wilgotną klatkę piersiową profesora schodząc ustami coraz niżej, aż dotarłem do paska u spodni. Popatrzyłem na spokojną twarz Marcela, który powtórzył tylko:

- Co zechcesz... – i oddał się całkowicie w moje ręce. Uśmiechnąłem się samemu rozbierając mężczyznę i zastanawiając się nad tym, jakie wrażenie wywrze na mnie jego nagie ciało.

Marzyłem o tym już od dawna i teraz sam już nie wiedziałem czy to kolejne z moich pragnień, czy wszystko to dzieje się naprawdę.

Szybko uporałem się z resztą ubrania, jakie miał na sobie nauczyciel i zaintrygowany obrzuciłem wzrokiem całość idealnie wymiarowego ciała. Nawet moje senne fantazje nie oddawały prawdziwego piękna mężczyzny.

Zawstydzony popatrzyłem na jego zamknięte oczy i wyraz błogiego spokoju na cudownej twarzy.

Przygryzłem wargę i delikatnie przesunąłem palcem po członku profesora. Zadrżał i westchnął w odpowiedzi. Zrobiłem to po raz kolejny, a reakcja była taka sama. Niesamowicie podobało mi się, kiedy Marcel tak entuzjastycznie odbierał moje pieszczoty. Pochyliłem się nad okazałą męskością i uchyliłem usta.

 

~ * ~ * ~

 

Ciepły oddech chłopca w tym miejscu niemal doprowadził mnie do spełnienia. Sam nie wiem, jakim cudem udało mi się nie dojść na samą myśl o tym, co malec zamierza.

Wystarczyła chwila, a ja krzyknąłem głośno czując jak mięciutkie wargi obejmują mnie w połowie, badając strukturę mojego ciała wspomagane przez cudowny język.

Nawet w najśmielszych fantazjach nie marzyłem o czymś takim. Nigdy nie myślałem, że Fillip zrobi cos takiego, sprawiając mi tym niesamowitą przyjemność.

Ostatkiem sił odciągnąłem Ślizgona od mojej erekcji i zasapany położyłem go na pościeli.

Pocałowałem rozkosznie drażniące usta i sięgnąłem na półkę tuż obok łóżka, na której leżała mała buteleczka.

- Kochanie, w każdej chwili możesz przestać... – wysapałem patrząc na jego ucieszoną buźkę, na której malowała się duma.

- Podobało ci się? – zapytał, a ja pokręciłem głową z westchnieniem.

- Byłeś cudowny... – zamruczałem i podnosząc nogi chłopca wylałem część zawartości na jego ciało, przez które przeszedł dreszcz zapewne spowodowany trochę zimną substancją.

Spokojnie zacząłem rozsmarowywać wonną oliwkę najpierw po jego członku i jądrach, a później starannie zająłem się pośladkami i niewielkim wejściem. Nacisnąłem na nie i wsunąłem palec do połowy. Fillip zamarł na chwilę, a jego mięśnie spięły się.

- Mam go wyciągnąć? – zapytałem z troską, ale chłopiec pokręcił głową zamykając mocno oczka. – Jesteś pewny?

- T... Tak... To tylko, dlatego, że to takie dziwne uczucie...

- Nie podoba ci się? – poruszyłem lekko palcem gładząc delikatne, ciepłe wnętrze.

- A... Ach! – namiętny jęk był dla mnie wystarczająca odpowiedzią, a chłopiec rozluźnił się i przyjął mnie głębiej.

 

~ * ~ * ~

 

To było wspaniałe uczucie, choć z początku wydawało się nierealnie dziwne. Mimo wszystko palec mężczyzny sprawiał mi rozkosz od środka, co po raz kolejny przybliżając mnie do spełnienia. Marcel wyciągał go nieznacznie, a zaraz potem wkładał z powrotem, ruszał nim i równocześnie drugą dłonią masował moje pośladki. Wystarczyła chwila, a dołączył do jednego wspaniałego palca drugi na nowo oswajając mnie z przyjemnym doznaniem.

Drżałem i jęczałem nie potrafiąc zapanować ani nad jednym ani nad drugim. Byłem bliski spełnienia, jednak nie mogłem zrobić tego teraz, było za wcześnie na to bym doszedł.

- Marcel! – krzyknąłem czując go głębiej i zaciskając dłonie na plecach nauczyciela.

- Wybacz... – wyszeptał i ostrożnie wyjął palce pozostawiając po sobie uczucie dziwnej pustki i niezaspokojenia. – Powiedz mi czy mogę. – szepnął i przyjrzał mi się uważnie. – Nie zrobię nic bez twojej zgody.

- M... Marcel... – wyjęczałem przez zaciśniętą krtań. – J... Ja... Zrób to... P... Proszę – zaskomlałem i zamknąłem oczy.

- Powiedz słowo, w przestanę, pamiętaj... – zastrzegł i pocałował moje kolano, które znajdowało się tuż obok jego głowy. Za pomocą oliwki zwilżył swój członek i przyłożył go do mojego wejścia. – Kocham cię... – jęknął i powolutku zaczął się we mnie wsuwać. Zagryzł wargę do krwi i zamknął mocno oczy, podczas gdy ja krzyknąłem przeciągle z uczucia słodkiego bólu i zacząłem płakać nie mogąc powstrzymać gorących łez spływających po mojej twarzy. Moje paznokcie wbiły się w łopatki mężczyzny, który wydawał się nie zwracać na to uwagi.

Po chwilowej katuszy, której mimo wszystko tak bardzo pragnąłem nastała chwila odkupienia i bezruchu. Łkałem starając się przestać, ale nie byłem w stanie.

- Przepraszam... – wyszeptał smutno nauczyciel. – Bardzo bolało? – zapytał i dotknął mojego mokrego policzka. Wtuliłem się w jego dłoń powoli uspokajając.

- T... Tak... Ale... Czy jest ci dobrze? – mężczyzna roześmiał się i przekręcił głowę w minimalnie bok.

- Cudownie, Aniele. – powiedział miękko i otarł wilgoć z moich policzków, a pochylając się scałował słone krople, które zatrzymały się pod moimi powiekami.

- Co... Co mogę zrobić, żebyś czuł się jeszcze lepiej? – zapytałem patrząc jak kręci głową i zlizuje krew z warg.

- Kochanie, nic nie musisz robić. Najwspanialsze jest to, że jestem z Tobą. Poza tym nigdy nie czułem się lepiej niż teraz. Jesteś wspaniały. Mięciutki, ciepły i ciasny... – roześmiał się. – Nie przejmuj się mną. Powiedz mi lepiej, czy nadal boli?

- J... Już niemal nie. – stwierdziłem poruszając się lekko.

- Je t’ aime... – wyszeptał w swoim rodowitym języku i pocałowawszy swoje palce przyłożył je do moich ust.

Powoli zaczynałem czuć się dziwnie, kiedy jego szare tęczówki śledziły moją twarz i rejestrowały chociażby najmniejsze drgnięcie brwi. Minęło już kilka chwil, a ja nie czułem już bólu, jednak mężczyzna nie wykonał żadnego ruchu. Posłusznie czekał, aż pozwolę mu zrobić cokolwiek.

Nie wiedziałem, co powiedzieć, dlatego poruszyłem się niespokojnie, a on obdarzył mnie cudownym uśmiechem.

- Mam rozumieć, że mogę? – zapytał, a ja przytaknąłem starając się ukryć chwilowe rozbawienie.

- A! – westchnąłem, gdy tylko wysunął się ze mnie na centymetr i wszedł na powrót. Przez moje ciało przeszła fala podniecenia i niesamowitej przyjemności, którą potęgowała świadomość obecności nauczyciela.

 

 ~ * ~ * ~

 

Usta chłopca otworzyły się, a jego język błądził po nich nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Głowę odrzucił do tyłu i krzyczał coraz głośniej, podczas kiedy ja powolutku poruszałem się w jego idealnym wnętrzu.

Ostrożnie dotknąłem dłonią erekcji Ślizgona, który krzyknął głośno. Moje palce powoli zaczęły ją drażnić, a już niemal wrzaski chłopca wymieszane z jękami koiły moje zmysły. Na łopatkach czułem lekkie pieczenie, jakie powodowały krople potu wnikające w dość głębokie rany po paznokciach mojego Anioła, ale jego śliczna twarzyczka, która teraz przybrała wyraz słodkiego podniecenia była warta pokiereszowania nie tylko moich pleców.

Nie spieszyłem się i spokojnie, miarowo zwiększałem tempo każdego pchnięcia. Fillip był zbyt delikatny bym mógł go wziąć inaczej jak tylko spokojnie i delikatnie. Poza tym największym błogosławieństwem dla mnie był fakt tego, iż chłopiec odwzajemnia moje uczucia.

Nie pragnąłem niczego ponad to!

- Marcelu... Kocham cię! – Fillip wykrzyczał swoje uczucia, co doprowadziło mnie niemal do szaleństwa.

- Fillipie... – wyjęczałem jego imię, a on słysząc to wygiął się i doszedł w moją dłoń.

Był piękny... Cudowny i idealny... Wspanialszy niż Archaniołowie i całe Zastępy Niebieskie...

- A... Ty...? – wydyszał z trudem łapiąc powietrze i patrząc na mnie spod przyklejonych do spoconej twarzyczki włosów, kiedy miałem zamiar spokojnie wyjść z jego wnętrza.

- Nie chcę...

- Nic nie szkodzi... Chcę tego... – Spojrzałem w jego błagalne oczka i zamykając powieki pchnąłem jeszcze dwa razy, gdy jego mięśnie mocniej objęły moją męskość.

Z imieniem Fillipa na ustach rozlałem się w jego wnętrze, słysząc jak westchnął zadowolony.

Najdelikatniej jak potrafiłem opuściłem jego ciało i ostatnimi siłami pochyliłem się nad błyszczącym pod potu brzuchem.

 

~ * ~ * ~

 

Usta mężczyzny musnęły moją skórę jak gdyby całując łono, które miałoby wydać na świat jego potomka.

Niemal płakałem ze szczęścia wtulając się w zmęczonego, głośno oddychającego nauczyciela. Zwinąłem się w kłębek i przywarłem do jego nagiej skóry czując jak odgarnia mi z twarzy klejące się pasemka i jak głaszcze mnie po głowie.

- Ja wiem, że nie powinienem, ale... – speszyłem się pytaniem, jakie chciałem zadać profesorowi i byłem pewny, że czuje na piersi moje gorące policzki. – Czy robiłeś to już kiedyś? – dłoń bawiąca się moimi włosami znieruchomiała.

- A jaką odpowiedź chciałbyś usłyszeć? – dopytał podchwytliwie i objął mnie mocno. – Kochanie, nie mógłbym robić TEGO z nikim innym jak tylko z tobą. – roześmiał się akcentując jedno słowo. – A dlaczego o to pytasz?

- Bo... Masz przecież 30 lat...

- Dziękuję, że mi przypominasz. – w jego głosie zabrzmiało udawane oburzenie. – Czyżbyś wolał kogoś młodszego?

- Nie... Wolę starszych panów. – zacząłem chichotać i zaraz potem jęknąłem czując ból każdego mięśnia ciała. – Kiedy zrobimy to jeszcze raz? – zamruczałem bawiąc się włosami pod pępkiem Marcela.

- Jeszcze nie ochłonąłeś po pierwszym razie, a już ci mało?

- A co byś zrobił gdybym miał kogoś wcześniej?

- Zadajesz za dużo pytań, wiesz? Ale cóż... Prawdopodobnie bestialsko zabiłbym każdego, kto ośmieliłby się mi ciebie dotknąć.

- Kocham cię... – wyszeptałem zamykając oczy i całując pierś mężczyzny, na której spoczywała moja głowa i wsłuchiwałem się w coraz wolniejsze bicie jego serca.

- Aishiteru... – odparł i wtulił twarz w moje włosy.

7 komentarzy:

  1. CUDOWesołych świąt ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Notka SUPER!!! Normalnie KAWAII!!! ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ~HaganeNoBlackRose3 sierpnia 2008 12:33

    Rozpływaam się *w* Ubóstwiam tą notkę x3 Marcel i Fillip to taka piękna, słodka para! x3

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę to czytać milion razy i nigdy mi się nie znudzi ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    słodko, Marcel i Filip taka urocza parka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń