środa, 20 grudnia 2006

Fabien...

No i stało się! Rzuciałam studia (już tęsknię za koleżankami, kolegami, Wielką Trójką - która ma do mnie wpaść jeśli jakąś imprezę będą robić XD - i nauczycielami). Dziś miałam Wigilię szkolną i musiałam pożegnać się ze znajomymi TT^TT. Ehh... Będę do nich wpadać! Poza tym tą notkę dedykuję Inu, na której zawsze mogę polegać! Dzięki Ci kochana, że jesteś , czytasz i mówisz co myślisz o moich notkach! Art pod notką jest lekko przerobiony na Reijela i Olivera ^^

 

Było już pięć po 20.00 kiedy udało nam się siłą zaharatać Jamesa pod gabinet nowego nauczyciela Latania. Chłopak szedł strasznie opornie, jako że uważał to wszystko za głupią zachciankę mężczyzny, któremu zachciewa się dzieci. Z jednej strony sam mogłem się spokojnie zgodzić z tym, co mówił Potter, ale wolałem złudne nadzieje, które jasno mówiły o całkowicie pokojowych zamiarach profesora. Z drugiej strony, jeśli Lucifer należał do Rodu to nie powinienem się niczego obawiać. Problem stanowił fakt, iż nie miałem pojęcia, na czym polega przynależność mężczyzny, jednak Sheva najwyraźniej mu ufał.

Andrew zapukał pewnie do drzwi, ale nikt nie odpowiedział.

- Co jest?! – zdziwił się J. i zaczął dobijać do środka. Drzwi były zamknięte, a w gabinecie najwyraźniej nikogo nie było. – Najpierw każe nam przyjść, a później sobie gdzieś wychodzi?! Co on sobie wyobraża! Nie mam czasu na uganianie się po korytarzach! Jutro mamy Historię Magii i muszę się nauczyć na odpytywanie!

- Y... James? Ale przecież ty się nigdy nie uczysz... – wyjąkał Peter patrząc na okularnika jak na opętanego.

- Ja się nie uczę? ...A, fakt. Zapomniałem... – zaśmiał się J i przestał dewastować drewniane wejście. Syriusz usiadł pod ścianą i oparł o nią głowę zamykając oczy. Uśmiechnąłem się sam do siebie widząc jak słodko wtedy wyglądał.

- Obudźcie mnie, jeśli się zjawi... – ziewnął i najwyraźniej rzeczywiście miał zamiar iść spać.

- No i klops! – westchnąłem i usiadłem obok kruczowłosego kładąc głowę na jego ramieniu. Czułem jak jego ciepła dłoń obejmuje mnie sunąc po krzyżu i plecach, a zatrzymując się na żebrach.

- A ci się znowu będą łasić... – rzucił smutno James, co wywołało głośny śmiech Andrew.

- Żal ci, James? Znajdź sobie jakąś naiwną dziewczynę, to przynajmniej może cię dopieści.

- Ja chcę tylko ciebie!

- Koniec tematu! Ani słowa! – Sheva speszył się i odwrócił do nas tyłem, co Potter wykorzystał w znany już od dawna sposób. Nie spuszczał wzroku z pośladków jasnowłosego i uśmiechał się rozmarzony.

Niemal usypiałem otoczony przez kolegów siedzących na podłodze, kiedy po półgodzinnym staniu postanowili w końcu usiąść. Nauczyciel nadal się nie zjawił, ale dokładnie o 21.00 poczułem jego wyraźny, specyficzny zapach, który przypominał mi woń lilii. Chwilę potem zza zakrętu wyłoniły się dwie postacie, z czego jedną był właśnie wysoki mężczyzna, zaś drugą Oliver. Wraz z chłopakami zerwaliśmy się szybko na nogi i poczekaliśmy aż profesor do nas podejdzie. Widziałem jak Reijel bierze dłoń z biodra Ślizgona i wkłada ją do tylnej kieszeni spodni. Przeszył mnie dziwny dreszcz, kiedy spojrzałem w zimne oczy mężczyzny, błyszczące małymi błędnymi ognikami. Momentalnie uzmysłowiłem sobie, że cała akcja z Aresem i iluzją była jego sprawą. Widząc jak bardzo zmienił się wzrok profesora mogłem odgadnąć cel, jaki przyświecał jego czynom, a zawierał się on w blondwłosym Ślizgonie o intensywnie niebieskich oczach.

- Długo czekacie? – zapytał beztrosko Lucifer, jak gdyby nic się nie stało.

- Ależ skąd... Tylko godzinkę... – rzucił James przesłodzonym głosem i podparł dłonie o boki. – Przecież my nie mamy własnego życia i mamy czas czekać na pana całe noce...

- A przypomnijcie mi, po co ja was tu wezwałem? – mimo lekko żartobliwego tonu zimna twarz nie zmieniała swojego wyrazu.

- Nas się pan pyta?! – warknął Potter. – To ja tu siedzę, włosy z głowy zrywam zastanawiając się nad tym, jaki mi się trafi szlaban, a pan ot tak sobie...

- Będę łaskawy i puszczę was do dormitorium. Powiedzmy, że karę macie już za sobą.

- D... Dziękujemy... – jęknął Pet i uśmiechnął się niepewnie.

- Ja tego tak nie...pfefefpfeee...! – Sheva zasłonił okularnikowi usta i łapiąc go za ubrania wyciągnął na środek korytarza.

- Bardzo panu dziękujemy i życzymy udanej nocy! – Andrew ciągnąc za sobą Jamesa zaczął się oddalać. Myślałem przez chwilę, że nie powstrzymam się od śmiechu biorąc pod uwagę słowa chłopaka i minę Olivera, który spłonął rumieńcem po samą szyję. Syriusz łapiąc mnie za rękę dogonił dwójkę Gryfonów, a Peter potykając się jakoś do nas dołączył.

- Sheva, co ty sobie wyobrażasz?! – zaczął krzyczeć J. kiedy byliśmy już wystarczająco daleko.

- Z nim się nie zaczyna, głupolu! Ma siłę, o jakiej ci się nie śniło, a w dodatku potrafi ją bez wyrzutów sumienia skierować przeciw komukolwiek!

- Ta, jasne!

- Lecz się, Potter, bo umrzesz młodo! Jak ci mówię. – typowo męski, jednak łagodny i wesoły głos za naszymi plecami zakończył wszelkie dalsze kłótnie.

- Sprzeczka wśród przyjaciół? – roześmiał się mężczyzna, a my szybko odwróciliśmy się w tył. Natychmiast rozpoznałem niesamowite, dwukolorowe oczy i pasma jasno brązowych włosów opadających na czoło i wąskie brwi, a także sceptyczne spojrzenie.

- Fabien! – w połowie krzyknął, a w połowie wyjęczał Sheva podbiegając do mężczyzny i wtulając się w jego ramię tym samym zamykając dłoń nieznajomego w ciasnym uścisku.

- Witaj... – zamruczał Fabien i zmierzwił chłopcu włosy, na co Szaman zareagował przymknięciem oczu i uśmiechem rozkoszy.

- Wiesz, że ci nie wolno chodzić po szkole i pokazywać się uczniom! – spoważniał po chwili Andrew i z wyrzutem spojrzał na leciutko uśmiechniętą twarz ukochanego.

- Nie będę siedział wiecznie z jednym miejscu. Poza tym Marcel też musi czasami pobyć sam na sam z Fillipem, nie sądzisz?

- Nie! – zachmurzył się Sheva – Camus na pewno nie pozwoliłby ci włóczyć się po korytarzach!

- Nic... mi... nie... będzie... – zakończył powoli, lecz dobitnie Fabien i skupił wzrok na naszej czwórce. – Peter, James, Syriusz i Remus, zgadłem? – zapytał wskazując po kolei każdego z nas.

- Więc tak wygląda w rzeczywistości ten stary zboczeniec, który dobiera się do Andrew! – oświadczył sam przed sobą okularnik wściekle patrząc na rozbawionego krytyką Francuza. – Dzieci mu się zachciewa!

- Odwal się, Potter! – Szaman wyglądał jakby miał zamiar rzucić się z pięściami na okularnika.

- A nie?! Mógłby być twoim ojcem! – Andrew nie wytrzymał i odwracając się przodem do mężczyzny stanął na palcach z trudem sięgając karku Fabiena . Zamknął oczy mocno przywierając do ust Trezeguet, który w odpowiedzi położył dłonie na pasie chłopca i pozwolił mu na wszystko samemu nie przejmując najmniejszej inicjatywy. Potter widząc to wściekły skrzyżował ręce na piersi i czekał aż Sheva uzna swoje przedstawienie za skończone.

- Długo masz zamiar się jeszcze z nim lizać? – zapytał po dłuższej chwili, na co jasnowłosy puścił ukochanego i uśmiechnął się do niego powoli przenosząc wzrok na okularnika.

- Wyobraź sobie, że na lizaniu się na pewno nie skończy, Potter! – Francuz znacząco uniósł brew i spojrzał na pewnego siebie chłopca.

- Już to widzę! Przecież on nawet nie będzie miał sił by cokolwiek zrobić! – tym razem barwne oczy skupiły się na Jamesie, a duża dłoń przeczesała krótkie włosy.

- Pozwolę tylko wtrącić, że aż tak stary nie jestem... – westchnął mężczyzna i odwrócił głowę w bok, kiedy wściekły okularnik obrzucił go morderczym spojrzeniem. – To może ja pójdę do Reijela...

- On jest zajęty. – rzucił mimochodem Sheva i dalej kłócił się z zazdrosnym Potterem, który to wymyślał coraz to nowe powody, dla których to Fabien jest gorszy od każdego innego, a już na pewno od niego.

- Stary, ślepy i kryminalista!

- Ja przepraszam, ale ślepy tylko na jedno oko jestem...

- Nawet nie będzie wiedział gdzie ma ci wło... – stwierdzenie, którego ciemnowłosy nie dokończył niemal zwaliło mnie z nóg. Chwała, że Sheva przerwał to wszystko ostrym:

- Idziemy stąd! – i łapiąc mężczyznę za rękę odciągnął go od nas. – Na mnie dzisiaj nie czekajcie! – dodał i zniknął w głębi korytarza.

- Chyba przesadziłeś, James. – odezwał się Syriusz kręcąc głową.

- Nie prawda! Sheva jeszcze będzie mnie błagał, żebym mu wybaczył! – Potter w teatralnym geście odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę dormitorium.

 

  

4 komentarze:

  1. Niezły numer z tego Fabiena:D Ale James chyba przesadził... A obrazek...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! XD Świetna notka ^^ J. naprawdę przesadził... ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ~HaganeNoBlackRose3 sierpnia 2008 00:43

    Skomentuje to krótko: James jest psychiczny xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    no pięknie, Potter top trochę przesadził...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń