piątek, 8 grudnia 2006

Koniec?

Nota pozostawia wiele, ale to wiele do życzenia i kończy się dziwnie, ale musiałam tak zrobić.

 

Zamarłem. Przeżywałem już podobne sytuacje w snach, jednak ta była całkowicie realna. Słyszałem jak serce kruczowłosego zwalnia, by po chwili całkowicie przestać bić. Uklęknąłem przed leżącym na ziemi ciałem chłopaka i sięgnąłem rękojeści by wyciągnąć miecz z piersi Syriusza, jednak moja dłoń znieruchomiała niemal kilka centymetrów przed zetknięciem się z orężem.

- Nie dotykaj go! – krzyknął Thomas, a ja spojrzałem na jego przerażone oblicze. – Nie teraz... Ale nie pozwól na to by Ares ponownie dobył miecza! Zaufaj mi! – Przeniosłem wzrok na nieruchomą twarz Blacka. Nie wiedziałem dlaczego, ale ani jedna łza nie spłynęła po moich policzkach. Czułem się tak, jakby to było coś zupełnie normalnego. Wąskie usta Gryfona wykrzywiały się w delikatnym grymasie, jednak mimo to wydawał się jedynie spać. Bóg powoli postawił kilka kroków zbliżając się do mnie i nieżyjącego już chłopca. Podniosłem się szybko i stanąłem pomiędzy mężczyzną, a Syriuszem. Ares uśmiechnął się smutno podnosząc dłoń, którą wykonał szybki ruch w bok, a jakaś potężna siła odrzuciła mnie w bok sprawiając, iż bardzo mocno uderzyłem o jedną ze ścian. Gdyby nie to, że jestem Wilkołakiem na pewno połamałbym połowę kości i uszkodził narządy wewnętrzne. Widziałem jak Oliver stoi wystraszony patrząc na to, co się dzieje.

- Myśl, myśl, myśl... – ciszę przerwał spanikowany głos Zardi, która zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Bóg uklęknął przed martwym ciałem Syriusza i sięgnął po broń. – Wiem! – okrzyk tryumfu sprawił, że lekko zaskoczony odwrócił się w stronę dziewczyny. – Wybacz, ale muszę... – westchnęła Gryfonka i podbiegając do mężczyzny popchnęła go lekko.

- Dlaczego mi to robisz? – zapytał z wyrzutem długowłosy podnosząc się i stając naprzeciw Zardi.

- Dowiesz się. – odpowiedziała i rzuciła szybko – Thom, krew, naznacz go! – wskazała zdezorientowanego Karela. Z wielkim wysiłkiem starszy z bliźniaków zanurzył dłoń w czerwonej posoce tworzącej imię i momentalnie musnął policzek brata. Ares najwyraźniej nie miał pojęcia, co się dzieje. Delikatne szarpnięcie odsunęło go na kilka centymetrów od miecza, co pozwoliło Zardi na zasłonięcie go sobą.

- Co ty... – mężczyzna nie skończył.

- Karel, twoja kolej! Naznacz Lyre! – młodszy z Puchonów zamoczył dłoń we krwi Aresa i podbiegając do ściany przejechał palcem po piersi wyrzeźbionego na niej chłopca. Bóg osunął się na kolana i złapał za pierś z cichym jękiem.

- Nie chcę was krzywdzić... – wyszeptał i popatrzywszy na dziewczynę odrzucił ją na kilka metrów. Krzyknęła głośno uderzając o ziemię. Błagalnie spojrzała na Olivera, który podszedł do swojego władcy i pomagając mu wstać. Mężczyzna trzymał się lekko kurczowo za pierś.

- Wybacz mi... – szepnął Oli i dotknął dłonią ust zaskoczonego Aresa. Dopiero teraz dostrzegłem krew na palcach chłopaka, która teraz zdobiła swą czerwienią wargi długowłosego. Ballack płakał patrząc na Nieśmiertelnego, który znieruchomiał nie wiedząc, co się dzieje i łapiąc się dłońmi za twarz przysłaniając oczy, które najwidoczniej przestały widzieć.

- Remi, miecz! – krzyknął szybko Thomas, a ja wyrwany z osłupienia podniosłem się obolały i podchodząc do oręża wbitego w ciało Syriusza musnąłem zaledwie rękojeść. Broń rozbłysnęła wnikając w ciało kruczowłosego

- Połóż dłonie na jego piersi! – nakazała Zardi z jękiem bólu. Posłusznie wykonałem polecenie. Do moich uszu doszła cicha melodia powoli budzącego się do życia serca Blacka. Prawdziwie zaskoczony spojrzałem na twarz chłopaka, którego usta wykrzywiły się tym razem w leciutkim uśmiechu. Zimne dłonie o gorących czubkach palców nakryły moje, a klatka piersiowa Gryfona uniosła się nieznacznie wyginając go w łuk. Poczułem Jak coś napiera na moje ręce. Z ciała chłopaka wyłonił się długi miecz o jasnej rękojeści ozdobionej po bokach w dwa skrzydła i cienkim, długim ostrzu. Black złapał pewnie za broń i otwierając oczy uśmiechnął się do mnie promiennie. Dopiero w tej chwili dotarło do mnie, co się działo wcześniej i zacząłem cicho płakać. Syri otarł łzy, która spłynęły po moich policzkach i wstając podał oręż Oliverowi. W tej właśnie chwili bóg odzyskał wzrok i w milczeniu spojrzał na Arcykapłana.

- Przepraszam... – załkał jasnowłosy i jednym, szybkim ruchem przebił mężczyznę tuż pod mostkiem, by nie naruszyć serca. Ares uśmiechnął się do niego promiennie, a po z jego pustych oczu spłynęło kilka łez. Zanim jego ciało zniknęło jedna z kropel opadła spokojnie zamieniając się w płatek śniegu i topiąc się zaraz po tym jak usłała ziemię. Przymknąłem oczy czując jak kręci mi się w głowie, a kiedy je otworzyłem stałem z innymi pod jedną ze ścian biblioteki, jak gdyby nic nie miało miejsca. Zardi po raz kolejny rozglądnęła się nerwowo.

- Gdzie Oliver? – zapytał Thomas tuląc do siebie zapłakanego brata. Zacząłem się rozglądać jednak Ślizgona nie było ani z nami, ani też w naszym pobliżu.

- Nie martwcie się o niego... – wyszeptała zdławionym głosem dziewczyna. – Jest na pewno bezpieczny... Wiecie, że on w nas wierzył? – podjęła po chwili. – Mógł nas wszystkich pozabijać jednym ruchem dłoni, a on po prostu dał nam szansę uwolnienia go od klątwy, jaką stała się dla niego nieśmiertelność. Chciałabym go teraz zobaczyć... – dobrze wiedziałem, o czym mówiła młoda wiedźma. Aresowi nie zależało na naszej śmierci. Chciał tylko jednego, znów spotkać się z ukochanym i nigdy więcej go nie opuszczać. Chciał być szczęśliwy. W tej chwili oddałbym wiele, by móc zobaczyć jego uśmiechniętą twarz i oczy, w których tańczyłyby małe iskierki radości. Spojrzałem na przyglądającego się mi Syriusza.

- C... Co? – wyjąkałem i speszyłem się.

- Nic – uśmiechnął się lekko – Remi, wiesz co się ze mną działo, kiedy moje serce przestało bić? – jego pytanie wydało mi się poruszyć jedną z milczących strun mojego wnętrza. Poczułem jak zaczynało mi się robić dziwnie smutno.

- Nie... – odpowiedziałem spuszczając głowę. Ciepła już dłoń Blacka spoczęła na moim sercu.

- Tutaj... – wyszeptał i oplótł mnie ramionami. Wtuliłem się w niego po raz pierwszy nie przejmując się otaczającymi nas ludźmi.

- To była iluzja! – głośny, ostry ton Zardi sprawił, że przez ciała nas wszystkich przeszedł zimny dreszcz.

- Co?! – Thomas lekko odsunął od siebie brata. – O czym ty...

- Popatrz! – Gryfonka odwróciła się tyłem.

- Na co mam patrzeć? – do nikogo z nas nie docierało, o co jej chodzi.

- A, fakt – zaśmiała się mierzwiąc sobie włosy – Chodzi o to, że nic mnie nie boli, a poza tym w tym miejscu powinny być ślady krzyży, lub chociażby jakiekolwiek inne.

- To znaczy, że...

- Że ktoś nas w to wszystko z jakiś powodów wrobił! Przez cały czas czułam czyjąś obecność, ale miałam pojęcia czyją.

- Czyli to był pic na wodę? – ożywił się Syriusz.

- Delikatnie rzecz ujmując! Ktoś zrobił z nas kukiełki i pokierował nami według własnego planu. Niech ja go tylko dorwę!

- A Ballack? – Karel momentalnie się uspokoił.

- On też był zabawką... Wszyscy nimi byliśmy!

- A Ares? Czy on też...

- Nie wiem... – przerwała mi dziewczyna – Wydaje mi się, że to były czyjeś wspomnienia, w które nas wpleciono jako głównych bohaterów. To tłumaczyłoby skąd wiedzieliśmy, co mamy robić. Przecież w życiu nie wpadłabym na pomysł złamania pieczęci, która trzymała Thomasa pieczętując Karela i łącząc boga z ukochanym poprzez jego wizerunek!

- Matko, ale ty masz czasami gadane, Zardi – roześmiał się Karel przytulając do bliźniaka.

- A jeśli ja wam powiem, że za to wszystko odpowiada nowy nauczyciel latania? – wypaliłem ni stąd ni zowąd.

- Ki? Ten nieźle przystojny koleś, który zamraża spojrzeniem i najwidoczniej leci na Olivera? – sam nie wiem, jakim cudem ustałem na nogach słuchając dziewczyny. – No, nie patrzcie tak na mnie! Ja jestem spostrzegawcza i tyle!

- Jasne, Zardi. Jasne... – Thomas roześmiał się niedowierzając dziewczynie, a po chwili wszyscy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Mimo wszystko coś mówiło mi, że miałem rację, a Gryfonka świetnie zdawała sobie z tego sprawę.

 

  

8 komentarzy:

  1. Dobre było to z mieczem... Ale musieli mieć miny:D Ale co z Oliverem?:>

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż... notka SUPER!!! ^^ może i to nie był sen, ale... nic straconego ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. nagisa_chan@buziaczek.pl9 grudnia 2006 18:19

    Musze to napisac...Przeczytalam poprzednia notke i zakochalam sie w tym blogu.Czytam wszystkie notki od poczatku,pochłaniając je jak czekoladowe ciasteczka...Chcialam wydzielic sobie te slodycz w malych porcjach,zeby na dluzej straczyla,ale to jest kolejne rozdzialy kusza bardziej niz najpyszniejsze ciastka....jestem w polowie.Pisz prosze szybko ciag dalszy bo zaraz zabraknie mi tego naroktyku.

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrze nie bede ci tu spamowac za bardzo...nowy rozdzial na www.yaoi-yoh.blog.onet.pl serdecznie zpraszam

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Lilly Bęc (ajajajajaj :D)10 grudnia 2006 17:47

    Ah :D! I wszystko dobrze sie skończyło :D! Ale jestem szczęśliwa :D! Ze szczęscia... chyba ide posprzątać :P! Ajajajajaj :D!Oby Jamesowi WRESZCIe sie udało :)! Bo to takie biedne i faktycznie niedopieszczone dziecko ;)! Ah :D!Normalnie jeśli emocje, ciśnienie i tętno mi nieopadną w ciągu 10 minut dzwonie na pogotowie bo inaczej nabawie sie czegoś :D! Ajajajajaj :D!Pisz szybcutko ciąg dalszy :D! Pozdóffka i paps :* :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  6. a mnie sie nie podobało =/ powiem krótko strasznie zagmatwałas tą historie i żeby ją zrozumieć trzeba czytać ją kilka krotnie =(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tego nie rozumiem. Chodzi o Aresa z mitologii?Poza tym mogłaś się bardziej postarać, ale nie jest źle. :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    świetne, co z Oliverem? I czy Remus ma rację?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń