niedziela, 3 grudnia 2006

Początek...

Chłopak podbiegł do nas, a w jego dużych oczach dostrzegłem autentyczne przerażenie. Drżał lekko i z trudem starał się uspokoić. Jego ruchy były nerwowe i niekontrolowane. Przez chwilę stał przed nami nie mogąc wypowiedzieć ni jednego słowa, a zielone tęczówki lśniły od napływających powoli łez. Mimo wszystko żadna kropla nie spłynęła po jasnym policzku.

- Mów – nakazała Zardi i przymknęła na chwilę oczy samej starając się zachować spokój.

- N... Nie mam pojęcia, gdzie jest. Wyszedł z klasy jakieś dwie minuty przede mną i się rozpłynął... – dziewczyna przewróciła oczyma.

- Gdyby to nie o was chodziło pewnie szukałabym jakiegoś wytłumaczenia bezpiecznego dla wszystkich – westchnęła. – O.K. Nie ważne! Dajcie mi chwilę! – krzyknęła do nas i rzuciła się biegiem w stronę końca korytarza, gdzie przed chwilę mignęła nam blond czupryna. Powoli zaczynało do mnie docierać, dlaczego wszyscy tak bardzo martwią się zniknięciem starszego z bliźniąt. Cała ta sprawa wydawała się nie dotyczyć mnie bezpośrednio, jednak, kiedy pomyślałam, że i Syriusz jest w to zamieszany przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Po chwili zza zakrętu wyłoniła się zawzięta postać Gryfonki ciągnącej za sobą Olivera.

- Dlaczego mnie ciągniesz?! – wydzierał się chłopak – Oszalałaś?!

- Gdybyś się nie wyrywał to bym cię nie ciągnęła! – rzuciła poważnie nadal haratając za sobą jasnowłosego Ballacka. – Mógłbyś się nie wyrywać, co?!

- To, czego ode mnie chcesz?!

- Thomas zniknął! Nie mów mi, że nie wiesz, o co chodzi! – starała się mówić spokojnie i nie krzyczeć. Chłopak spuścił głowę unikając jej wzroku. Zacisnął dłonie w pięści i znieruchomiał. – Zaufaj mi, proszę cię... – tym razem głos dziewczyny brzmiał zupełnie inaczej. Był przepełniony troską, smutkiem i specyficzną jak dla niej czułością.

- Nie skrzywdzisz go, prawda? – Oliver przygryzł wargę starając się ukryć łzy.

- Możesz być tego pewny. W prawdzie jak dla mnie to, to wszystko dzieje się nadal stanowczo za szybko, ale co tam. Wymyślę coś żeby go wyzwolić. Musisz mi... NAM... Musisz nam w tym pomóc.

- Postaram się... – wyszeptał i otarł wilgotne oczy. – Ale jeśli skłamiesz...

- Wiem, wiem. Zabijesz mnie... Nie martw się nie będziesz musiał tego robić, a teraz... – otworzyła szeroko drzwi do biblioteki – Zapraszam panów do środka. – zauważyłem, że zadrżała i otworzyła szeroko oczy. Rozglądnęła się nerwowo, ale nic nie powiedziała tylko wepchnęła nas do środka. Oliver poprowadził całą naszą grupę na sam koniec pomieszczenia, gdzie na zakurzonej podłodze widniał ślad trzech krzyży. Ślizgon stanął na środkowym w miejscu przecięcia się ramion i zamknąwszy oczy wyszeptał jakieś słowa po łacinie. Na ścianie obok pojawił się wyryty krąg z liści laurowych, którzy zaczął się obracać, a mur zupełnie zniknął. Ballack przekroczył próg i obejrzał się na nas.

- Karel, wracaj do siebie... – zaczęła dziewczyna idąc w ślady blondyna.

- Ale...

- Wiesz, że Thomas nie będzie zachwycony.

- Błagam, proszę... – Puchon złożył ręce niczym do modlitwy – Błagam cię, zrobię, co zechcesz tylko pozwól mi iść...

- Co zechcę? – dopytała z lekko szalonym uśmiechem.

- T... Tak? – chłopak zawahał się, co bardzo ją rozśmieszyło.

- Nie chcę nic w zamian, przecież wiesz. Thomas mnie zabije, ale cóż. Ktoś musi to zrobić. – westchnęła i znowu rozglądnęła się nerwowo.

Powoli wszedłem do ukrytej komnaty. Była zupełnie pusta i zimna. Na ścianie po lewej stronie było przejście. Jedyne w tym miejscu, bez drzwi, ozdób. Przeszliśmy przez nie, a jasne światło oślepiło mnie niemal boleśnie. Moje oczy przyzwyczaiły się w końcu do blasku pomieszczenia, jednak wyczulony zmysł nadal był wrażliwy na nagłą zmienię. Stałem w pięknej, marmurowej komnacie, której ściany pokrywała płaskorzeźba przedstawiająca sceny z życia Aresa, które wiązały się z Lyre. Złote kwiaty zdobiły krawędzie muru, który wysoko stykał się ze szklanym sufitem. Na podłodze wymalowano czerwienią imię chłopca, ukochanego boga wojny, zaś po środku imienia klęczał mężczyzna. Odchylał głowę do tyłu, co sprawiało, że długie, czarne włosy omal nie stykały się z ziemią. Nieznajomy szeptał coś bardzo cicho, a jego ręce opadały bezwładnie wzdłuż ciała.

- Przyszliście... – wyszeptał smutno i beznamiętnie otwierając powoli oczy i spoglądając na nas. Niesamowicie niebieskie, puste oczy porażały chłodem, a blada cera podkreślała obłąkańczo zwężone źrenice.

- Panie, wybacz, że ich tu sprowadziłem... – Oliver podszedł do wstającego mężczyzny i ukląkł przed nim na jedno kolano. Ares dotknął delikatnie jego głowy i zbliżył się uważnie przyglądając się każdemu z osobna. Podchodząc do Karela dotknął jego policzka i uśmiechnął się lekko.

- Klucz... Tak słaby, a jednak nieosiągalny... – wyszeptał i podszedł z kolei do Zardi. – Wiem czego pragniesz, ale jest na to za późno. Nic nie zdołasz zrobić.

- Nie... Nieprawda! – słowa dziewczyny brzmiały jak ukradkowe łkanie. – Wiem, że jestem w stanie to zrobić! I uda mi się!

- Marzenia... – roześmiał się – Z nich utkani są ludzie tacy jak ty. Wiesz o tym, ale dlaczego wciąż walczysz? Oszukujesz samą siebie, tylko, jaki jest w tym sens?

- Nie! Panie, ja... Ja wiem... – bóg pokręcił głową, a jego spokojny wzrok skupił się na mnie i Syriuszu. W pięknych oczach zalśniły łzy.

- Ten świat jest tylko ułudą. Piekłem, jakie Bóg zgotował każdej istocie. Każde z was się o tym przekona, a część już o tym wie... Pragnienia, marzenia, obietnice. To wyłącznie ideały, do których nie jesteśmy w stanie dotrzeć. – Ares odszedł i wrócił na miejsce, w którym go zastaliśmy. Przykucnął i zanurzył dłoń w czerwonej substancji, po czym polizał palce. – Ja nawet nie mogę zginąć, więc jak chcesz mi pomóc? – zwrócił się do Zardi. – Twoja matka sama zgodziła się na to bym cierpiał. W końcu to ona decyduje o tym jak toczy się los istot żywych. Jest bezwzględna i nieczuła. Powinnaś to wiedzieć.

- Ja nie jestem swoją matką! Naprawię to, co ona zniszczyła, tylko musze mieć czas!

- Czas? – mężczyzna roześmiał się po raz kolejny – On jest tylko bronią w rękach Wszechmocnego. Jest tym, co zabija od wewnątrz, gdy pozwolisz by dawał ci radość i nadzieję. – wiedźma spuściła wzrok.

- G... Gdzie jest Thomas? – wyjąkał Karel przyglądając się Aresowi.

- Boli, prawda? Wybacz, ale nie miałem innego wyjścia. Podejdź do mnie, a będziesz mógł znowu być z nim... – Puchon zrobił niepewnie krok do przodu, jednak zatrzymał się momentalnie słysząc rozkazujący krzyk brata.

- Ani mi się waż!

- T... Thomas? – chłopak niemal rozpłakał się widząc bliźniaka stojącego po drugiej stronie komnaty.

- Nie podchodź do niego. Jeśli dotkniesz, choć kropli jego krwi wszystko trafi szlag!

- Jeśli nie podejdzie to ty nigdy się stąd nie wydostaniesz... – bóg nada przemawiał spokojnie i z zimną obojętnością.

- Ja... Ja... – młodszy Puchon znowu zrobił krok do przodu.

- Karel! Co ja powiedziałem?! – Kar zatrzymał się momentalnie i spojrzał błagalnie na brata. Ares wstał i podszedł do Thomasa. Krwią, jaką miał na dłoni naznaczył jego policzek, co najwidoczniej pieczętowało chłopca.

- Dlaczego nic nie może być łatwe... – westchnął mężczyzna i skierował otwartą dłoń w stronę Syriusza. – Nie mi dane jest cię zabić, ale zawsze mogę się łudzić. – z ręki Aresa wyleciała struga czarnego światła przeradzając się w długi, ozdobny miecz o rękojeści w kształcie harfy. – Niech się stanie, co stać się powinno. – bóg złapał pewnie broń i rzucił nią w chłopaka. Zanim ktokolwiek z nas zdążył zareagować ostrze wbiło się w ciało kruczowłosego przebijając je na wylot i raniąc jego serce.

 

  

8 komentarzy:

  1. czy ja dobrze przeczytałam *przeciera oczy* on... trafił Syriuego O__O i zostawi mu brzydką bliznę >.< oj zły Ares, zły...

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, a teraz powiedz, że to był ntylko sem, bo się... "pogniewam" ^^ No ale notka świetna ;) POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wieże!! Syri trafiony?? Ale żyje prawda?? Urywanie w takich momentach powinno być karane przymusowymi robotami na rzecz dobra ogółu (czytaj: więcej pisania tej historii)!Mam nadzieje, ze w kolejnej notce wszystko się wyjaśni, przecież Syriusz nie mógła zginąć! A moze miałam zwidy i to nie o niego chodziło?

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Megan Moonlight (www.megan-art.blog.onet.pl)3 grudnia 2006 18:43

    Trafił Syriusza? Ale on będzie żył? Ja nie przeżyję no! Myślałam że to bedzie cudna, szczęśliwa, romantyczna notka, a tu o zawał chcą mnie przyprawić ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!! Syyyyyrriiiiiiii nie zostawiaj nas!!!!! Kurcze normalnie przecież wiem, że Syriuszek przeżyje w końcu Ares powiedział ,,nie mi jest dane cię zabić...'' ale i tak ryczeć mie się chce, czemu akurat Siri! Najfajniejsza postać! Już mniej bym się wkużyła gdeby trafił Remusa, albo wiem - celował by w Syriusza, ale ktoś by go zasłonił, lub odbił miecz! Nie no pisz mi nową notkę, bo normalnie nie zasne spokojnie...

    OdpowiedzUsuń
  6. ... ja przypominać, że moja mieć brak yaoi we krwi. Twoja mnie nie zawieść! ekhym :D notkę skomentuje ci później ;3bo przeczytałam, ale jakoś mnie tam nie bierze zbytnio na większą wypowieść :3...Wiem że to spam... przepraszam T.Tskasuj sobie jak chcesz, ale wiem ze przeczytasz w tedy xD Proosoze o sewutka ! BŁAGAM

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh... Biedny Syri... Ale skoro umarł w 5 tomie HP, to nie może teraz wykitować...:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    że co? Trafił Syriusza, powiedz, że to sen albo jakaś halucynacja...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń