piątek, 15 grudnia 2006

Sekret...

Szybko wyszliśmy z sypialni i wpadając do Pokoju Wspólnego zostaliśmy zatrzymani przez tłum Gryfonów stojących przed profesor McGonagall. Kobieta wyglądała na jeszcze poważniejszą niż zazwyczaj. Jej długie włosy były związane w kucyk, a nie jak zawsze w kok, a jasne oczy były lekko zaspane. Najwidoczniej została dość brutalnie zbudzona.

Między nami niemal momentalnie pojawiła się Zardi. Była zdenerwowana i nie do końca wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Wiedziałem, że dziewczyna zawsze jest najlepiej poinformowana. Może wynikało to z faktu jej zdolności, a może z tego, iż dziewczyny zazwyczaj wiedziały wszystko i o wszystkich. Ja raczej nazywałem to skutkiem ciągłego mieszania się w spray innych ludzi i wrodzonego wścibstwa.

- Co się dzieje? – zapytałem śledząc wzrokiem krzątających się uczniów.

- Ludzie z Ministerstwa przyszli zrobić małą rewizję i popytać nas o kilka spraw. – westchnęła Gryfonka – O cokolwiek by was nie pytali, to nie wiecie, nie macie pojęcia i inne takie. Dowiecie się, o co chodzi, kiedy zapytają was o pewnego człowieka... – zdziwiony świdrowałem ją wzrokiem podobnie jak reszta chłopaków.

- Co ty bredzisz? – otrząsnął się James.

- Dowiecie się, kiedy postawią was przed faktem dokonanym. W każdym razie, jeśli zależy wam na Andrew to ani słowa nawet, kiedy będą wam nóż do gardła przystawiać.

- N... Nóż...? – jęknął Peter zaczynając się lekko trząść.

- To był przykład, Pet. Przecież nie będą cię torturować. – odetchnął głośno Syri, a gdy tylko skończył dało się słyszeć poważny głos nauczycielki Transmutacji.

- Moi drodzy... – zaczęła, kiedy wszyscy wyszli już ze swoich pokoi – W związku z nieprzyjemnymi incydentami, jakie miały miejsce około dwa miesiące temu we Francji Ministerstwo Magii postanowiło dla naszego bezpieczeństwa przeszukać wszelkie placówki, gdzie mógł się ukryć pewien niebezpieczny mężczyzna. Bardzo was proszę abyście wrócili do swoich sypialni i w miarę możliwości pomogli panom, którzy za chwilę się u was pojawią. – nic zupełnie nie przychodziło mi w tej chwili do głowy. Patrzyłem jak profesorka znika za portretem i pociągnięty przez Jamesa wróciłem do siebie. Nie podobało mi się ani trochę, że nie mam możliwości wyjścia z pokoju. Nawet nie wiedziałem gdzie poszedł Sheva, a co dopiero mieszać się w sprawy, które najwidoczniej miały zaważyć na życiu nie jednej osoby.

Denerwująca cisza przeżerała mi uszy, a niepewne oddechy wydawały się mi zbyt głośne. Syriusz wciągnął głęboko powietrze i najwyraźniej chciał coś powiedzieć, jednak w tej właśnie chwili drzwi otworzyły się wpuszczając do środka dwóch wysokich mężczyzn o ostrych wyrazach twarzy. Obaj ubrani byli w czarne płaszcze, spod których wystawały ciemne garnitury i skrawki białych koszul. Pierwsze, co przyszło mi na myśl to, to, że przypominają typowych urzędników. Jeden z nich o kasztanowych włosach i ciemnych oczach uśmiechnął się lekko. Najwyraźniej miał nas za głupie dzieciaki, które jeśli będziesz miły zrobią wszystko, co tylko zachcesz.

- Nazywam się Sylvain Vieira, a to mój partner Patric Sagnol. – wskazał na czarnowłosego mężczyznę obok siebie, który skinął na nas głową – Jak mówiła wasza opiekunka chcielibyśmy prosić o waszą pomoc. Możemy się szybko rozejrzeć? – zapytał, a widząc jak skinąłem głową drugi z ludzi zaczął przeszukiwać naszą sypialnię. – Powiedzcie mi chłopcy, nie widzieliście przypadkiem gdzieś tego mężczyzny? – Vieira sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął z niego niewielkie zdjęcie. Spojrzałem na fotografię przedstawiającą znaną mi już twarz. Przystojny mężczyzna o jasnobrązowych włosach opadających lekko na poważne oblicze o lekceważącym wszystkich wyrazie i parę różnych oczu. Byłem pewny, że na prawe nic nie widział, zaś lewe dostrzegało najmniejsze szczegóły.

- Znam go! – krzyknął James wychylając się do przodu, co sprawiło, że przez ciała obu Francuzów przeszedł nagły dreszcz. Moje serce niemal przeciskało się przez zaciśniętą krtań.

- Możesz nam powiedzieć gdzie go widziałeś? – oczy czarnowłosego rozbłysły niebezpiecznie.

- Niech pomyślę... To było już dawno... Już wiem! Jego plakat był w Proroku Codziennym! – Potter wyszczerzył się z dumą patrząc to na nas to na nieznajomych. – Syri, poznajesz? – podsunął zdjęcie pod twarz Blacka – Kim on jest? Pewnie musi być strasznie sławny, jeśli nawet w Proroku są jego podobizny! – Sagnol przeczesał dłonią włosy i westchnął głośno.

- Tak! Prawda! – teraz to Syriusz zaczął odgrywać przedstawienie – Kim on jest? No proszę nam powiedzieć! To nowy kapitan jakiejś drużyny Quidditcha, prawda?

- Tutaj nic nie znajdziemy... – stwierdził załamany ciemnooki i po raz kolejny obrzucił pokój uważnym spojrzeniem. – Powinien tu być jeszcze jeden chłopiec... – zauważył, a ja rozglądnąłem się zaciekawiony.

- Rzeczywiście! Gdzie jest Andrew?

- A nie poszedł do ubikacji? – włączył się Peter – W nocy chyba miał coś nie tak z żołądkiem...

- To ja, a nie on! – oburzył się Syri. – Sheva spał jak zabity!

- Co? Mi się wydawało, że całą noc go nie było, bo zalał ją w bibliotece.

- Oszalałeś, J.? Przecież dziś rano jeszcze Peter się potknął o jego nogi! – syknąłem i wraz z chłopakami zaczęliśmy się kłócić. Efekt był taki, że ludzie z Ministerstwa mieli nas dosyć i szybko pożegnali się wychodząc z pomieszczenia. James uśmiechnął się z tryumfem i zaczął unosić dość szybko brwi. Osobiście bałem się, że ma zamiar wydać Andrew, na szczęście okularnik nie zdradził.

- Aleś mnie wystraszył! – jęknąłem do chłopaka opadając na łóżko.

- Przecież nie wydałbym mojego Skarbeńka! O, cholera! – Potter walnął się dłonią w czoło.

- Wydało się, J.! – wrzasnął w odpowiedzi Black – Nadal kochasz się w Andrew!

- O.K. I co z tego? Przecież to moja pierwsza miłość. W dodatku nieodwzajemniona! To nie sprawiedliwe! Przecież ja jestem młodszy niż ten kryminalista ze zdjęcia! – zaczął histeryzować.

- Przypomina ci, że Sheva woli starszych, a na punkcie tego faceta oszalał zaraz po tym jak fotkę dorwał. – uświadomiłem okularnikowi. Teraz wielka tajemnica Szamana została odkryta w dość brutalny sposób, ale nie było żadnych wątpliwości. Fabien Trezeguet... Wielki niebezpieczny, który najwidoczniej znalazł sobie całkiem pomysłową kryjówkę. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego Francuskie Ministerstwo przysłało swoich ludzi aż tutaj. Z jednej strony sam pewnie zrobiłbym na ich miejscu tak samo. Szkoła, do której można się wbrew pozorom z łatwością dostać nadawała się idealnie na tymczasowe miejsce pobytu, a już na pewno dla poszukiwanego na całym świecie przestępcy. Zastanawiałem się tylko, jak wyjdą z całej tej opresji Marcel, Fillip i Andrew. Bez wątpienia Camus i Trezeguet nie pozwolą na to by chłopcy ucierpieli tylko, dlatego, że obaj mężczyźni należą do Upadłego Rodu. Mimo to dziwnie się czułem wiedząc w jak ciężkiej sytuacji znalazł się w tej chwili Sheva.

- My już nic nie możemy zrobić, nie? – zapytał z nadzieją w głosie Potter.

- Wydaje mi się, że nie... – westchnął Syriusz i usiadł na moim łóżku gładząc mnie po włosach. – Jak dorwę Andrew to chyba go zatłukę. Nie przyznał się nawet, o kogo chodzi, a teraz musimy się zamartwiać!

- A co ja mam powiedzieć? – J. chodził w kółko po pokoju. – Moje kochanie ma kłopoty, świata nie widzi poza jakimś fanatycznym mordercą...

- Nie przesadzaj, James... – syknąłem.

- Heh... A jeśli ten facet jest naprawdę niebezpieczny? Co wtedy? Przecież on może krzywdę wyrządzić mojemu misiaczkowi...

- Oj, zamknij się Potter! – Pettigrew wcisnął okularnikowi w usta zwinięte skarpetki. – Zastanów się czasami, co mówisz.

- Tfuj! Czyje ty mi syry pchasz do buzi?! Oszalałeś?!

- To twoje, James... Tylko ty nosisz czarne skarpetki w czerwone serduszka... – blondynek popatrzył na niego ironicznie. – Ci dwaj będą przeszukiwać rzeczy mojej Narcyzy! – jęknął – To ważniejsze niż twoje skomlenie.

- Jak śmiesz?! – chłopcy zaczęli się kłócić nie zwracając uwagi na nic innego. Tym czasem Syriusz pochylił się nade mną i szepcząc ciche:

- Nie martw się – pocałował mnie lekko. Zaraz potem wielka poduszka uderzyła prosto w nasze twarze.

- Nie przy mnie! – warknął Pet i wrócił do sprzeczania się z Potterem.

3 komentarze:

  1. Pierwsza!!! Notka SUPER!!! Nie wiedziałam, że Pet może być taki... "niebezpieczny" XD POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. spoko notka ale.... kiedy bedzie nastepna ? :Ppowodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    och Sheva i Fabian, przez moment myślałam, że James wyda, ale tej dyskusji mogli nie prowadzić, a jak Ci stali pod drzwiami...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń