środa, 10 stycznia 2007

Kłamstwo?

23 marzec

Leżałem z zamkniętymi oczyma i nie miałem zamiaru wstawać. Rzeczywistość wydawała mi się zbyt skomplikowana, a przynajmniej to, co działo się we mnie takie właśnie było. To, co zbudowałem przez pół roku teraz rozsypywało się jak wieżyczka z kart naruszona podmuchem chłodnego, zimowego wiatru. Mogłem jedynie pozwolić na to by żywioł zdmuchnął sprzed moich oczu to, co z takim wysiłkiem przywołałem do życia. Nie cierpiałem takich sytuacji. Czułem okropną pustkę wypływającą ze świadomości, że coś się nieubłaganie kończy. Kto to w ogóle wymyślił? Przecież mogłoby nie być czegoś takiego jak ‘koniec’ wszystko mogłoby po prostu trwać i trwać bez końca... To oszczędziłoby bólu tylu osobom...

Podnosząc ręce zasłoniłem twarz i odetchnąłem głęboko. W pokoju panowała zupełna cisza. Byłem sam? Nie... Zdecydowanie nie. Słyszałem cichy, spokojny oddech dochodzący z prawej strony, od łóżka Syriusza.

Zerwałem się szybko i wystraszony spojrzałem w szare oczy, które z uwagą śledziły każdy mój ruch. Zamyślony wyraz twarzy niepokoił mnie bardziej niż bezczynność chłopaka. Po raz kolejny byłem z nim sam na sam w pustym pokoju. Jednak ten dziwny smutek, jaki spowijał wnętrze sypialni i nasze ciała wydawał się mnie przytłaczać i niemal żądać bym uciekł jak najdalej od tego wszystkiego.

- Remi... – zaczął powoli kruczowłosy spuszczając wzrok – Chciałbym z tobą porozmawiać... Wiem, do czego doszło wczoraj między tobą, a Andrew. – przerażony patrzyłem na Syriusza, który ciągnął dalej. – Nie winię za to żadnego z was i o dziwo nie jestem zazdrosny – pozwolił by na jego usta wpełzł przelotny uśmiech. – Rozmawiałem z Shevą w nocy, kiedy już spałeś i... Chciałem cię przeprosić za wszystko. Miałeś rację, zbyt wiele czasu poświęcałem Jamesowi i mi to trochę na psychikę wpłynęło. – szare tęczówki po raz kolejny spoczęły na mnie – On za dużo mówi na TE tematy, no i tak jakoś mi zostało. Słowo, że więcej nie będę się do ciebie dobierał, jeśli mi na to nie pozwolisz. Poza tym zerwałem nad ranem z łóżka Zardi i już wiem, w czym tkwił problem.

- C...Co? – nie rozumiałem zbyt wiele z tego, co chłopak do mnie mówił.

- No... Zakradłem się do Sowiarni, wysłałem do jej pokoju sowę i z nią porozmawiałem. Się znaczy z Zardi, a nie sową. Chyba jestem genialny, bo nawet nie zbudziłem całego jej pokoju. – Syri uśmiechnął się szeroko. – Przedstawiłem jej sprawę i poza tym, że mnie lekko ochrzaniła za ‘molestowanie’ cię to powiedziała mi, co nie, co na temat związków między ludźmi i roli, jaką odgrywa w nich każda osoba z osobna. W każdym bądź razie już wiem, co robiłem nie tak i zmienię to. Uratuję nasze małżeństwo, słowo!

- Ma... Małżeństwo?! – Syriusz zawsze miał walnięte pomysły, ale czasami ledwo stałem na nogach słuchając jego wywodów.

- Przepraszam, za to, że zacząłem traktować cię jak stały element mojego życia. Jak coś, co jest w nim na stałe i nie ma prawa zniknąć. To było dziecinne i samolubne, ale już więcej tak nie zrobię...

- To ja powinienem cię przeprosić... – odezwałem się w końcu i zacisnąłem dłonie, na pościeli. W końcu jakby na to nie patrzeć i ja nie byłem bez winy. – Byłem dla ciebie zbyt opryskliwy i trochę się na tobie wyżyłem. – dziwnie się czułem mówiąc teraz o tym wszystkim, ale kiedyś musiałem wyjaśnić pewne kwestie. Moje zachowanie ostatnimi czasy było nie na miejscu, a reakcje nieprzemyślane i gwałtowane.

- Wiesz, wszystko zaczęło się sypać po tym jak Lucjusz mnie pocałował – westchnął Black i wstając usiadł na moim łóżku. – Co byś powiedział gdybyśmy zaczęli wszystko od tego miejsca gdzie się skończyło? No, bo ja... nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju. Dasz mi jeszcze jedną szansę, co? – Syri popatrzył na mnie błagalnie. Nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić. Było mi głupio po tym wszystkim i nie wiedziałem, jakie są teraz moje uczucia do Syriusza. Nie potrafiłem ocenić jak bardzo się zmieniły i czy zaważą one na moim dalszym życiu z chłopakiem. W końcu kiedyś coś musiało pójść nie tak i zrujnować cały powstały świat, tylko czy będę w stanie poradzić sobie z tym wszystkim? Chcąc nie chcąc pozostawała jeszcze kwestia nauczyciela Latania. Andrew najwidoczniej o niczym nie powiedział kruczowłosemu, a ja na pewno nigdy nie będę miał na tyle odwagi, by podzielić się z nim swoimi wątpliwościami.

- Ja... – wyjąkałem – Ja nie wiem, czy potrafię... Jest mi głupio z powodu tego wszystkiego...

- Przynajmniej spróbujmy! – Syri uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Byłem zaskoczony jego zachowaniem i entuzjazmem, z jakim to zrobił. Poczułem, że zażenowanie zmieniło kolor mojej twarzy z lekko różowej na czerwoną.

- Oj, Remi. Każde małżeństwo się kłóci, jednak, jeśli dwoje ludzi się kocha to do siebie wraca, prawda? – Black wstał i podchodząc na powrót do swojego łóżka poprawił pościel. – Kładź się. Dzisiaj nie idziemy na lekcje. Nadrobimy to, co straciliśmy. – przez chwilę straciłem kontakt z rzeczywistością, jednak w końcu uśmiechnąłem się i położyłem koło Syriusza.

- Wiesz, że ominie nas sprawdzian z Transmutacji? – westchnąłem, kiedy chłopak przytulił mnie lekko.

- Wiem, wiem, ale McGonagall i tak nie pozwoli nam się obijać. Założę się, że go przełoży tylko po to, żeby mnie dorwać.

- Dziwisz się? Dałeś się jej we znaki do tego stopnia, że nie spocznie dopóty dopóki nie zaliczysz wszystkich oblanych testów.

- Kiedy tylko zacznie się między nami układać tak jak dawniej, zacznę się uczyć żeby poprawić oceny ze wszystkich przedmiotów. – głos Blacka brzmiał teraz o wiele weselej. Nie mogłem powiedzieć mu, że nie jestem pewien moich uczuć do niego. Wydawał się szczęśliwy, a przynajmniej spokojniejszy niż na początku. Nie chciałem go ranić. Musiałem sam rozwiązać ten problem i wyjść z tego wszystkiego najdelikatniej jak potrafiłem. Czułem się jak oszust i wiem, że prawdopodobnie nim byłem, jednak wydawało mi się to o wiele lepszym rozwiązaniem niż powiedzenie, wprost co mnie dręczy. Może i nie miałem prawa oszukiwać chłopaka, czy dawać mu nadziei, jednak to było łatwiejsze i mogło dać mi czas na oswojenie się ze wszystkim. To były tylko moje problemy, on nie musiał o nich wiedzieć, a przynajmniej jeszcze nie teraz, lub nigdy nie miał się o tym dowiedzieć.

- A co masz zamiar robić teraz? – zapytałem chcąc uciec od dręczących mnie pytań i myśli.

- Hmm... Do końca nie wiem, ale mamy cały dzień dla siebie, więc musimy go jakoś wykorzystać. Najpierw poleżymy do późna, później możemy cichcem powłóczyć się po błoniach. A właśnie, nie jesteś głodny? – Black usiadł i uśmiechnął się. – Idę o zakład, że Peter ma coś pochowane po szafkach. – Syri wstał i zaczął grzebać w rzeczach blondynka. W chwilę później wrócił do łóżka z tabliczką czekolady, pięcioma opakowaniami Czekoladowych Żab i dwiema paczkami paluszków. – Na początek wystarczy, później proponuję iść do kuchni po coś więcej i na obiad, tylko tak żeby nas żaden psor nie widział.

- Y, Syriuszu? Czy ty przypadkiem nie zarekwirowałeś Peterowi chomikowanych przez niego zapasów na Nocne Objadanie Się Bez Wiedzy Pottera? – rzuciłem częstując się jedną z Żab.

- Spokojnie, jeszcze jutro mama przyśle mu cały zapas. Już rozpracowałem to wszystko. Trzy razy w tygodniu Pet dostaje paczkę z domu, w której jest jedzenie.

- Jesteś walnięty, wiesz? – roześmiałem się i mimowolnie przytuliłem do chłopaka. Poczułem dziwne ukłucie wewnątrz, które mogło oznaczać wszystko i nic, jednak nie pozwoliłem zakwitnąć wątpliwością. Na nie na pewno przyjdzie czas, ale nie teraz.

- Ja jestem walnięty, tak? – Syri zastanawiał się przez chwilę. – To dobrze czy źle? Bo wiesz, jak coś to może uda mi się to zmienić.

- Głupku, nic nie zmieniaj. Przecież czasami muszę mieć się, z kogo nabijać.

- Remusie, mogę cię pocałować? – zamarłem słysząc pytanie, a moja twarz przybrała prawdziwie rubinowy kolor. – Wolę się upewnić, żebym znowu nie dostał po twarzy...

- O... O takie rzeczy to ty mnie nie pytaj. Czuję się teraz niezręcznie! – warknąłem z żalem.

- Czyli mogę?

- Domyśl się! – kruczowłosy zawisł nade mną i przejechał dłonią po moim policzku. Łagodny uśmiech błądził po jego ustach, które zaraz potem zaklęły tę chwilę w leciutkim muśnięciu.

 

  

 

  

7 komentarzy:

  1. Piszesz genialne notki! Ale ja mam niezręczne pytanko. Cóż to za strona (manga)? Z kąt wytrzaśnięta ;3?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, niby jest coraz lepiej......., a naprawde coraz gorzej;-/ Nie chce, żeby Remi nie kochał Syriuszka!!! Może to takie chwilowe i Remi musi się przekonać, że nadal kocha Syriego. Byle żeby Syri to zrozumiał... No i widzisz! Przez tą notkę mam zły humor

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Notka SUPER, ale po części zgadzam się z Gorillazką ^^ no i ta "manga" na końcu XD ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. NIe no nie może tak być... Remus nie może NIE KOCHAĆ Syriusza =( A może poprostu nie rozumie jeszcze że go bardzo bardzo kocha... to nie może tak być no... Zaraz się popłaczę ;( No to poprostu nie może tak być!

    OdpowiedzUsuń
  5. Remus i Syriusz muszą być razem nie wyobrażam sobie innego scenariusza ale wiem że to twój blog i piszesz co chcesz mam cichą nadzieję że się pogodzą naczytałam się już tyle fanfiction w swoim krótkim życiu że wierzę że się pogodzą np. Remi musi stracić Syriusza żeby móc uświadomić sobie ile dla niego znaczył i znaczy potem się pogodzą i będą żyli długo i szczęśliwie jak w bajkach ale to nie jest bajka więc się boję*wyczekiwanie

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    rozdział wspaniały, Syriusz w końcu zrozumiał, Zendra pięknie go opieprzyła... ja chcę aby Remus był Syriuszem....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń