środa, 24 stycznia 2007

Kartka z pamiętnika VIII - James

Pytacie, do kiedy to Syri i Remi ukrywają ich związek... „Od czasu, kiedy znowu jesteśmy razem starał się ukrywać nasz związek. Prawdopodobnie w końcu zrozumiał, że nie wszyscy odbierają nas tak jak przyjaciele, którzy na dobrą sprawę dzielą nasze upodobania.” (Wynagrodzenie?). To tyczyło się również chłopaków. Założyłam sobie nowego bloga z cyklu Harry Potter Yaoi, więc jeśli kogoś interesuje ff Harry/ Draco to zapraszam na:

http://www.love-storm.mylog.pl

 

- Połknij tą francowatą tabletkę! – Syriusz od pewnego już czasu szarpał się z Andrew nie mogąc zmusić chłopaka do zażycia lekarstwa. Błagania Remusa także nie przynosiły efektu, a ja dostałem odgórne zalecenie nie zbliżania się do jasnowłosego. Najprawdopodobniej olałbym to gdyby nie fakt, iż Sheva był dość mocno przeziębiony, a ja nie chciałem go drażnić dodatkowo. Poza tym, jeśli Black nie dawał sobie rady z młodym Ukraińcem to ja tym bardziej nie miałem szans. Mimo wszystko wydawał mi się całkiem słodki z tymi lekko przymglonymi gorączką niesamowicie zielonymi oczyma i rozczochranymi na wszystkie strony włosami. Jeśli jego matka miała tyle samo problemów z ojcem chłopaka to chyba mogłem uznać, że ją podziwiam, chociaż osobiście nie miałem nic przeciwko oglądaniu całkiem niezłego przedstawienia w wykonaniu Syriusza, który niemal siedział na biodrach Andrew.

- Jakoś się udało! – oświadczył Remus wchodząc szybko do pokoju i zaraz potem zamykając drzwi, kiedy tylko wysoki, ślepy na jedno oko mężczyzna wszedł za nim do sypialni. Przez moje ciało przeszedł miażdżący dreszcz nienawiści do tego faceta. Oddałbym wiele żeby w końcu wyniósł się ze szkoły i chociażby dał się złapać ludziom z Ministerstwa. Miałbym przynajmniej wolną rękę, jeśli chodziłoby o dobieranie się do Andrew.

- W końcu! – Syri westchnął głośno i zszedł z łóżka pokazując mężczyźnie leżącą na szafce małą pastylkę i parujący obok wywar w ciemnym kubku. – Jeśli uda się panu podać mu to, nie oszukujmy się, świństwo to nawet pomnik mogę panu postawić na środku błoni. – na poważnej twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech.

- Nie ma takiej potrzeby... – roześmiał się i podszedł do rozpalonego Shevy. Miałem ochotę rzucić się na niego i wydrapać mu jedyne cokolwiek widzące oko. Francuz delikatnie położył dłoń na czole chłopaka i pokręcił głową. Najwyraźniej uznał, że nie ma innego wyjścia i musi nafaszerować jasnowłosego lekami. Oddałbym wiele żeby po tym wszystkim Szaman znienawidził go, ale jakoś nie byłem przekonany, co do możliwości urzeczywistnienia się moich pragnień.

- Nie potrzebuję tego dziadostwa... – wymamrotał Andrew patrząc błagalnie na przestępcę. – Fabien, powiedz im, że ja nie chcę...

- Masz gorączkę, więc nie obędzie się bez tego... ‘dziadostwa’ – Trezeguet pochylił się nad chłopakiem i musnął ustami jego spocone czoło. Już teraz robiło mi się niedobrze od tej całej słodyczy!

- On po dobroci tego nie weźmie. – wtrącił Black przeczesując dłonią włosy – Ja nawet na siłę nie dawałem rady. – Fabien roześmiał się cicho.

- Jest tylko jeden sposób żeby to w niego wepchnąć. – sięgnął na stolik po tabletkę, po czym spojrzał na nas i spokojnie wsunął pastylkę do ust. Momentalnie też wziął duży łyk napoju i unieruchamiając twarz Andrew silnym uściskiem palców na jego szczęce, mocno przywarł wargami do ust chłopaka. Sheva na początku wydawał się stawiać opór, ale chwilę później objął rękoma kark mężczyzny i zamruczał cicho. Zamarłem i zacząłem się trząść na całym ciele. Z trudem panowałem nad sobą, a kiedy Francuz oderwał się w końcu od jasnowłosego zacisnąłem dłonie w pięści czekając tylko na jeden niewłaściwy ruch z jego strony.

- Mógłbyś mnie tak karmić. – roześmiał się Sheva, który najwidoczniej już czuł się niemal zdrowy i z chęcią zostałby sam na sam z Trezeguet. Dla mnie było to już zbyt wiele. Spokojnie mogłem zwymiotować na środku pokoju i oświadczyć, że zbyt wiele słodyczy mi nie służy, ale znałem lepsze rozwiązanie. Nie zwracając więcej na nic uwagi wyszedłem z sypialni i po chwili wściekły przemierzałem korytarze szkoły niechybnie zmierzając w stronę biblioteki. Tak jak myślałem było w niej pełno dzieciaków w moim wieku, co pozwoliło mi na wyłapanie jakiegoś niższego ode mnie, o co najmniej głowę chłopaka. Czarnowłosy Krukon popatrzył na mnie przerażony, kiedy złapałem go brutalnie za szatę i odciągnąłem od grupki znajomych. Jakoś niewiele mnie obchodziło to, co on ma na ten temat do powiedzenia.

- Znasz Nakamurę?! – syknąłem popychając go w stronę drzwi wejściowych.

- T... Tak... – wyjąkał, a w oczach zaczynały mu się zbierać łzy.

- To teraz grzecznie po niego pobiegniesz i każesz mu tutaj przyjść! Rozumiemy się? – posłałem mu ironiczny uśmiech, na co on odpowiedział niemym skinieniem i od razu wybiegł z sali. Tym czasem ja spokojnie stanąłem na korytarzu w pobliżu drzwi opierając się o jedną ze ścian. Powoli czułem jak napięcie mnie opuszcza, a serce bije wolniej i uspokaja tym samym mój oddech. Rozluźniłem się i dłonią mocno ściskając własny kark rozmasowałem go.

Nie minęło pięć minut, a Ryo w towarzystwie niskiego chłopaka byli już niemal przy mnie. Dzieciak ze strachem uciekł szybko do pomieszczenia, z którego go wycharatałem, zaś Japończyk z uśmiechem stanął naprzeciwko mnie.

- Czymś ty go poszczuł, James? – zaśmiał się i przeciągnął jak po krótkiej drzemce. – Kiedy po mnie przyszedł wyglądał jakby ktoś mu nóż do gardła przykładał, mogłeś być delikatniejszy, nie sądzisz?

- Przynajmniej wie, że ze mną lepiej nie mieć do czynienia. – westchnąłem i odruchowo zmierzwiłem sobie włosy.

- No to teraz powiedz mi łaskawie, o co chodzi?

- Zróbmy to na serio. – rzuciłem i popatrzyłem chłodno na chłopaka, który uśmiechnął się szeroko.

- Co ja słyszę? – zakpił – Potrzebujesz się jakoś wyżyć i przychodzisz do mnie? Jak to miło, że jestem niezastąpiony przynajmniej w takich chwilach.... A co ja będę z tego miał, co?

- Że co?! – krzyknąłem i łapiąc się za głowę zacisnąłem palce na włosach.

- Zapłać mi. – Krukon mówił to pewnym siebie głosem, a na jego twarzy nie pojawił się ani cień zażenowania.

- Cholera, mam ci płacić za to, żebyś się ze mną przespał?!

- Krzycz głośniej, a na pewno zaraz wszyscy uznają, że obaj wymagamy leczenia specjalistycznego w Świętym Mungu...

- Materialista jesteś, wiesz? – mruknąłem i odetchnąłem głęboko uspakajając się na nowo – Niech ci świeci, ile chcesz?

- No, teraz rozumiem, czego ode mnie oczekujesz. – ciemnowłosy wyszczerzył się jak gdyby omawiali zakup jakiejś zabawki do dziecka. – Powiedzmy, że... 20 galeonów...

- CO?! Oszalałeś?!

- Chyba jak na jednorazową wpłatę wystarczy, nie? W końcu to ja pokażę ci, do czego służy to, co od urodzenia nosisz w spodniach, a czego użyć nie potrafisz. – byłbym zdesperowany, byłbym niesamowicie zdesperowany gdybym się na to wszystko zgodził. I tak też się stało.

- Dobra, niech będzie. Tracę na tym, ale nie ważne. Chodź! – syknąłem i łapiąc chłopaka za rękę pociągnąłem go w stronę Pokoju Życzeń, który kiedyś pokazał nam Lucjusz.

Nie chciało mi się wymyślać niewiadomo, jakich romantycznych bzdur. Wystarczyłoby mi łóżko i nic więcej, ale w końcu nie mogłem wyjść do końca na idiotę większego niż do tej pory.

Wciągnąłem Krukona do Pokoju, kiedy tylko na ścianie pojawiły się drzwi i ustąpiły pod naciskiem mojej dłoni. Musiałem przyznać, że nie było najgorzej. Mimo, że całe wnętrze ograniczało się do najzwyklejszego pokoju z małym stolikiem i kilkoma krzesłami wokół niego, dużego łóżka i miękkiego dywanu na podłodze Ryo wydawał się zadowolony.

- Przez chwilę myślałem, że będziesz miał zamiar kochać się ze mną na gołej ziemi. – wysyczał i kładąc się na pościeli ułożył dłonie pod głową. – Dobra, zabawa się w tym miejscu kończy. – oznajmił po chwili poważnie i wstając podszedł do mnie ciągnąc za sobą w stronę łóżka. – Na początek ja pokażę ci jak to się robi, a później ty zademonstrujesz, czego się nauczyłeś... – wyszeptał powoli i przymykając oczy pocałował mnie. Odwzajemniłem pierwszą pieszczotę i siadając na pościeli ustąpiłem pod naporem ciała ciemnowłosego kładąc się pomiędzy jego nogami, podczas gdy dłonie Ryo z początku pomagały mu utrzymać równowagę, by zaraz potem powoli zacząć zdejmować ze mnie szatę. W tym czasie moje palce wczesały się w dość długie pasma jego czarnych włosów i spłynęły na kark oraz szyję Krukona.

4 komentarze:

  1. świetne jest!!! ;Dkarasuma-san luniolupin-yaoi.blog onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże skończyć w takim momecie!?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Notka jak zwykle EXSTRA!! ^^ J. naprawde powinien przestać marzyć o Andrew (nie ma najmniejszych szans) ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze w takim momencie przerywać, to bezduszne! ;-p Poza tym nie wiedziałam: 1. że Ryo to taki prostytut, żeby tak za kasę... 2. James niewyżyty nie może wytrzymać, aż tak by wydać 20 galeonów! 3.Najwyraźniej zapomniałam o tym powodzie dlaczego Syri i Remi się zaczęli ukrywać, ale nadal się dziwię dlaczego przed chłopakami też. Przecież to przyjaciele i nie powinni mieć takich tajemnic. Mogli by przestać się 'migdalić' przy nich, ale żeby mówić, że z sobą zerwali, to może być niebezpieczne (Remi zwiewaj) XD.

    OdpowiedzUsuń