piątek, 26 stycznia 2007

Znowu?

17 kwiecień

Syriusz zniknął gdzieś zaraz po śniadaniu każąc mi czekać na niego przed klasą Eliksirów dopóki się nie zjawi. Znając jego niechęć do tego przedmiotu wiedziałem, że raczej spieszyć się nie będzie, a ja, kto wie jak długo byłbym zmuszony sterczeć przed drzwiami sali. James i Peter wyparowali dokładnie w chwili, kiedy profesor Slughorn zniknął pośród grupy Gryfonów i Puchonów przepychających się w kierunku klasy, Sheva leżał chory w łóżku i niczym nie musiał się przejmować nawet w najmniejszym stopniu. Jak dla mnie jedno było pewne, czas dłużył się nieubłaganie, a Blacka jak nie było tak być najwidoczniej nie miało.

- Szlag! – westchnąłem głośno widząc jak podchodzi do mnie dziewczyna, którą spotkałem kilka dni temu. Wyglądała na zawziętą, a ja nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Mogłem uciec, ale pewnie i tak niewiele by to dało, a Syri mógłby pojawić się w każdej chwili. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, kiedy Puchonka zaczęła rozglądać się w koło najwyraźniej sprawdzając czy nie ma gdzieś w pobliżu kogoś, kto by jej przeszkadzał.

- Cześć. – zagadała stając przede mną z rękoma za plecami. – Ostatnio jakoś nie wyszło, więc może teraz dokończymy? – brązowe oczy rozbłysły, a ja z przerażeniem stwierdziłem, że nieznajoma po raz kolejny przysuwa się do mnie niebezpiecznie.

- P... Prze... praszam... ale, no wiesz... Czekam na kogoś... – wydukałem i odsunąłem się o krok do tyłu, jednak ona nie zwracając na to uwagi znowu zaczęła się zbliżać. W głębi duszy jęczałem prosząc o pomoc i gdybym mógł prawdopodobnie wyłbym teraz na cały zamek błagając o jakiś ratunek. Mogłem poradzić sobie jakoś z chłopakiem, ale dziewczyna? Uderzyć jej nie mogę, odepchnąć też nie wypada...

Nerwowo zacisnąłem dłonie na szacie wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia i obrzydzenia. Dziewczyna stanęła na palcach i próbowała oprzeć dłonie o mój tors, ale wtedy właśnie poczułem znajomy uścisk ramion w pasie. Odetchnąłem głęboko z wyraźną ulgą, kiedy Syriusz przytulił mnie do siebie i odsunął od nieznajomej.

- Przyszedłem w samą porę. – syknął wściekle – Bądź tak miła i trzymaj swoje oszponione łapy przy sobie! – zaczął z odrazą patrząc na rozzłoszczoną Puchonkę – Ślinisz się do niego, nie ma sprawy, ale z daleka i tak żebym nie widział, O.K.?

- On jakoś nie protestuje. – stwierdziła z satysfakcją, a lekko spanikowałem. – Poza tym mógłbyś się nie mieszać w cudze sprawy, co? O ile się nie mylę to dziewczyny nie ma, więc nie muszę się przejmować.

- Trzymajcie mnie, bo ją zabiję... – warknął Black i ukrył mnie za swoimi plecami. – Zdziwiłbym się gdyby jakąś miał! A teraz będziesz grzeczną harpią i powrócisz do swojego gniazda po TAMTEJ stronie tego DŁUGIEGO korytarza! – nie wiem czy była to odpowiednia chwila, jednak Syriusz kłócący się o mnie z jakąś dziewczyną wydawał mi się bardziej pociągający niż zazwyczaj.

- Myślisz, że możesz sobie rezerwować pierwszeństwo w zdobywaniu dziewczyn?! – długowłosa nie dawała za wygraną, co jeszcze bardziej złościło chłopaka.

- Cholera jasna! PSYCHOLKO JEDNA, kiedy łaskawie dotrze do tej TWOJEJ PUSTEJ MÓZGOWNICY, że REMUS woli M-N-I-E?! – Black przeliterował ostatnie słowo, a ja zamarłem widząc jak nasza tajemnica właśnie zaczyna ulegać rozpadowi.

- Wolne żarty! – fuknęła ciemnooka i obrzuciła Syriusza lekceważącym spojrzeniem, które mówiło ‘aż taka głupia nie jestem’.

- Dla mnie to już za wiele! – kruczowłosy nie wytrzymał i łapiąc mnie za rękę odciągnął zarówno od nieznajomej jak i sali lekcyjnej. Mogło to oznaczać tylko jedno, na Eliksirach to nas dziś nauczyciel nie zobaczy. Syri nie należał raczej do osób, które cokolwiek zostawiają w spokoju, jeśli stanowi to dla nich zagrożenie, ale przecież nie mogliśmy ciągle uciekać z lekcji. Wiele można sobie wybaczyć, kiedy stara się unikać kłopotów, ale nie miałoby sensu pakowanie się w jeszcze większe. Tylko, że dla mnie w tej chwili nie było większego problemu niż pewien napalony, długowłosy i w dodatku o odmiennej płci...

- Remi, trzeba ją otruć! – odezwał się nagle Black i zatrzymał w połowie jednego z korytarzy. – Najlepiej podczas podwieczorku... Będzie dużo osób i nikt nie będzie podejrzewał, że to nasza sprawka. – chłopak wyglądał dość poważnie i chyba naprawdę zamierzał przemienić słowa w czyny.

- Zapomnijmy o niej, proszę. – jęknąłem chcąc zakończyć drażniący, nie tylko mnie, temat.

- Słusznie – wyszczerzył się Syriusz i popatrzył na mnie z błyskiem w oczach. – Mamy całą godzinę tylko dla siebie, więc proponuję zając się czymś przyjemniejszym... – jego zawzięta mina wyglądała całkiem zabawnie, kiedy zbliżał się powoli zmuszając mnie tym samym do oparcia się o ścianę. Początkowo chciałem zapytać gdzie był tak długo, jednak jego usta kusiły mnie i nieodparcie zapraszały. Z przyjemnością zagłębiłem dłoń w miękkich, kruczoczarnych włosach, które musiałem przyznać, że bardzo szybko odrastały. Syri przeciągnął kciukiem po moich ustach, a chwilę później jego ciepła dłoń spoczęła na moi policzku. Słodkie wargi chłopaka złączyły się z moimi, a ja teraz już dokładnie wiedziałem gdzie się podziewał do tej pory. Czułem przyjemny smak dżemu wiśniowego na ustach Blacka, który zapewne siedział w kuchni i dojadał rogaliki, których było mu mało podczas śniadania. Nigdy nie zamieniłbym przyjemnej pieszczoty, jaką była bliskość szarookiego na nic innego... Całe moje ciało zdawało sobie sprawę z tego jak bardzo potrzebuję tego wszystkiego. Język Syriusza, który do tej pory muskał mój własny zaczął wędrować po mojej szyi łaskocząc ją delikatnie i kreśląc na niej litery, które tworzyły krótkie zdanie „kocham cię”. Drgnąłem czując jak Black zaczyna mocno ssać moją skórę w miejscu, gdzie najwidoczniej chciał postawić wykrzyknik. Z jękiem odepchnąłem go i skarciłem spojrzeniem.

- Nie w takim miejscu – powiedziałem z żalem i skrzyżowałem ręce na piersi – Później znowu będę w golfach chodził!

- No, tak... Zapomniałem... – chłopak nie był zachwycony, ale wystarczyła chwila by się rozpromienił. Podszedł i uklęknął przede mną podnosząc moją szatę i wkładając pod nią głowę. To samo uczynił z moim swetrem i koszulką. Zmieszałem się i zaczerwieniłem, jednak nie reagowałem. Jego gorący oddech drażnił moją pierś, a wargi musnęły skórę na mostku, kiedy Gryfon się podnosił. Z satysfakcją oparł się o moje biodra i wpił w miejsce, które chwilę wcześniej naznaczył. Bez wątpienia nie mogłem protestować, jako że cokolwiek bym nie założył maleńka plamka, jaką po sobie zostawiał musiała zostać przysłonięta.

- Skończyłeś? – roześmiałem się, kiedy usta Syriusza oderwały się, a on wyszedł spod mojego ubrania.

- Tak – wyszczerzył się – Teraz twoja kolej. – przekręcił głowę w bok odsłaniając szyję. W przeciwieństwie do mnie lubił, kiedy wszyscy widzieli na jego ciele niewielkie dowody naszych pieszczot, nawet, jeśli nikt nie miał pojęcia skąd w ogóle bierze się to wszystko.

Kręcąc głową pocałowałem napiętą, lekko opaloną skórę i podobnie jak wcześniej Syri zacząłem ssać ją mocno, by po chwili stwierdzić, że przez najbliższy tydzień lub dłużej Black powinien być usatysfakcjonowany.

- Syriuszu, jak myślisz zobaczymy się, chociaż raz w te wakacje? – zapytałem łapiąc kruczowłosego za rękę i ciągnąc w stronę klasy, gdzie za kilkanaście minut miała rozpocząć się Transmutacja.

- Nie wiem... Ale jak coś to na Pokątnej nikt nie powinien zwrócić uwagi na dwóch szlajających się ulicą chłopców tym bardziej przed rozpoczęciem roku, prawda? – Syri uśmiechnął się wesoło – Zostawię matkę z koleżankami, które zawsze gdzieś spotyka i umówimy się na przykład pod księgarnią. Możesz być pewny, że coś wymyślę, bo kto mnie dopieści przez te ponad dwa miesiące, co?

- Chyba nie liczysz na to, że na środku ulicy będę się tobą zajmował? – zacząłem chichotać wyobrażając sobie minę mijających nas ludzi, gdybyśmy zaczęli obściskiwać się i całować w takim miejscu.

- Byłoby słodko... – westchnął Black – Sensacja tygodnia, młody panicz Black mizia się w miejscu publicznym ze swoim szkolnym kolegą na oczach całek rzeszy czarodziejów i czarodziejek. – teraz także i o się roześmiał głośno – Moja matka dostałaby zawału! Zostałbym wydziedziczony i eksmitowany na Syberię, bez możliwości powrotu.

- Wiesz, może to nie taki zły pomysł... – zacząłem głośno myśleć. – Ja wyjechałbym za tobą i przynajmniej byłoby ci cieplej. – w głębi wiedziałem bardzo dobrze, że właśnie tak postąpiłbym gdyby cos takiego miało miejsce.

 

  

2 komentarze:

  1. Jejku to było Kaaawaiiiii!!! Tą dziewuchę to chyba bym naprawdę otruła młahahahaha! Już myślałam, że Syriusz udowodni jej, że Remus woli jego, to by się dopiero zdziwiła ^_^ Jak to pozostawiam własnej wyobraźni.........kurcze coś się chyba zacięła. Dzięki komentarzom na blogach zauważyłam, że chyba jestem sadystką XD PS: Już trzecia nad ranem, a mi się nie chce spać, może to przez to, że dopiero oglądałam Elfen Lied i martwię się, że czeka mnie już w poniedziałek szkoła - ja nie chcę! Nie będę miała czasu, żeby tak często zaglądać na bloga!

    OdpowiedzUsuń
  2. JEJKU!!! To było piękne!! Syriusz ma racje, trzeba otruć tą małą, tylko przeszkadza!! A Remik i Syriusz tak słodko mrrrrauu!! Ja chce jeszcze!! Ciekawie by to było na Pokątnej widzieć ich obściskujących się. Przecież Syri nie przeżyje dwuch miesięcy bez Remika!! Podejrzewam, ze coś wymyśli, prawda?

    OdpowiedzUsuń