środa, 31 stycznia 2007

Przeżarty...

6 maja

Zaledwie dwa dni temu to ja byłem umierający i z trudem mogłem iść na lekcje zaś dziś przyszła kolej na Syriusza. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Leżącego na łóżku i jęczącego pod nosem. Wyglądał dość marnie jednak jego twarz nabrała rumieńców, chociaż jego mina nie wskazywała na zadowolenie z życia, a już na pewno aktualnej sytuacji. Jego szare oczy błyszczały od nieskrywanej męczarni, a usta wykrzywiały się markotnie. Raczej nikogo z nas nie dziwiło to, że Black uważał się za umierającego i raz na jakiś czas trzymał się za brzuch mówiąc, iż „to koniec, on umiera”.

- Syri, wybacz, ale o ile wiem to nikt jeszcze nie umarł z... przejedzenia. – westchnąłem siedząc na szafce nocnej przy łóżku chłopaka.

- Remi, poprawka. Z przejedzenia może nie, ale on się... PRZEŻARŁ! – James mimo sceptycznej miny i drwiących słów przejmował się stanem kruczowłosego, jako że on sam nie byłby w stanie wepchnąć w siebie tylu kawałków placka z dyni, co jęczący teraz szarooki. Cóż, pewne zachowania musiały mieć swoje konsekwencje, jednak mimo wszystko było mi żal Syriusza, ponieważ mogłem sobie wyobrazić jak może się czuć. Nawet, jeśli ja cierpiałem z zupełnie innego powodu to on również nie mógł mieć przejść tego bezproblemowo.

- Proponuję żeby ktoś przeszedł do Skrzydła Szpitalnego i poprosił o krople na żołądek dla niego, bo o ile z Remusem da się wytrzymać to Syriusz zaczyna mnie powoli denerwować. – odezwał się Sheva, który siedząc na swoim posłaniu przeglądał mały stos kartek, które jak mówił wręczyła mu matka gdyby to jemu coś się działo w szkole. – James, zbieraj się i biegiem.

- Że co? A niby, czemu ja? – Potter zaprotestował, co nie zdziwiło dosłownie nikogo.

- Jesteś najbliżej drzwi. – oświadczył Andrew dodając po chwili – Syriusz sam sobie nie pójdzie, Remi musi go poniańczyć, ja szperam w papierach, a Pet... – zwiesił głos patrząc na blondynka – Sam widzisz, co robi. – nie dziwiłem się, że Szaman wolał tego nie komentować. W końcu cóż można było powiedzieć o kimś kto siedząc z łóżku z paczką chipsów w ręku i odkładał je na dwie kupki powtarzając w kółko „kocha, nie kocha, kocha...”. Jedno musiałem mu przyznać, pomysłowy był.

- Niech wam będzie! – westchnął głośno Potter i wybiegł szybko z pokoju. Ja tym czasem patrzyłem na męczącego się Blacka i dopiero po chwili przypomniałem sobie jak w takich sytuacjach postępowała moja matka. Syri miał zamknięte oczy i gdy delikatnie zacząłem rozpinać jego koszulę otworzył je energicznie i utkwił we mnie zdziwione spojrzenie. Scena musiała wyglądać dość dwuznacznie, jednak uznałem, że lepsze to niż sterczenie w miejscu i powtarzanie „nie martw się, zaraz ci przejdzie”.

- Co? – rzuciłem do patrzącego na mnie Gryfona, który uśmiechnął się niepewnie.

- Wiesz, nie myślałem, że taki napalony będziesz akurat, kiedy ja umieram... – wymamrotał z lekką ironią, a ja krzyżując ręce wstałem z miejsca, co wywołało u niego niemałe poruszenie – Nie, nie, nie. Nie przestawaj... Cokolwiek miałeś robić... – ciężko było uwierzyć w to, że Syriusz potrafił być taki jak zawsze nawet, kiedy przechodził gehennę. Zadziwiające jak on radzi sobie ze wszystkim, jednak prawdopodobnie wypływa to z jedenastoletniego przyzwyczajenia, o jakie nie trudno było w bogatych rodzinach.

Na powrót usiadłem przy chłopaku i uporawszy się ze wszystkimi guzikami rozchyliłem na boki jego koszulę. Delikatnie dotknąłem palcami gorącej skóry na piersi chłopaka w niewielkim zagłębieniu klatki piersiowej poniżej mostka. Black zajęczał i zadrżał przywołując na twarzy lubieżny uśmieszek, który zabawnie kontrastował ze zmarszczonym czołem.

- Rozluźnij się... – powiedziałem cicho i powolnymi, płynnymi ruchami zacząłem masować tamto miejsce. Wystarczyła chwila, a Syriusz mruczał radośnie najwyraźniej chwilowo nie odczuwając bólu, jednak, kiedy do pokoju wpadł James odruchowo zabrałem ręce z piersi kruczowłosego.

- Syri, pani Mallery mówi, żebyś do niej przyszedł, bo ona nie ma zamiaru biegać po szkole! – Potter stanął lekko zdziwiony w drzwiach patrząc na roznegliżowanego chłopaka.

- Przekaż jej, że nie dojdę, bo mnie bardzo boli. – wymamrotał niezadowolony Black, a J. znowu biegiem ruszył do SS. – Wracając do tego, co przerwał... – roześmiałem się cicho słysząc to, ale moje dłonie powędrowały posłusznie na poprzednie miejsce. Nie wiem, co bardziej pomagało Gryfonowi, mój dotyk, czy samo drażnienie czułego miejsca, ale z własnego doświadczenia wiedziałem, że to skutkowało.

- I jak? – zapytałem cicho, a on wyszczerzył się ucieszony.

- Masz takie sprawne paluszki, że nawet nie wiesz jak mi dobrze...

- Nie przy ludziach... – mruknąłem czerwony na twarzy, a w tej właśnie chwili J. był już w progu.

- Ona... mówi... żebyś... nie... przesadzał... – wysapał zmęczony.

- Nie przesadzam, powiedz, że umieram! – naburmuszył się Black i zrobił minę urażonego księcia.

- Sam.. sobie... to... powiedz... Ja... wymiękam... – James położył się na podłodze dysząc ciężko, za to Andrew podniósł się z miejsca i stanął przed zajętym nadal sobą Peterem.

- Wstawaj! Już nie mogę patrzeć na to jak się zachowujesz. Idziemy na przeszpiegi i wyniuchamy, jakich chłopaków lubi ta twoja Narcyza. – zauważyłem, że Sheva kątem oka patrzy na mnie i Syriusza, co jednoznacznie oznaczało, że on wie o wszystkim. O dziwo w Pottera wstąpiły nowe siły i podniósł się w zaskakującym tempie podobnie jak Pettigrew, który wybiegł z sypialni nie czekając nawet na chłopaków.

- Wiesz, Remi? Pocałowałbym cię, gdyby nie to, że mnie mdli przy każdym ruchu... – kiedy zostałem z chłopakiem sam na sam mówił już o wiele głośniej niż wcześniej.

- Nie musiałeś tyle jeść. – stwierdziłem wracając do zajęcia sprzed chwili. – Mogłeś zadowolić się tym, co było na naszym stole, a nie chodzić jeszcze po innych. I tak cud, że nauczycieli nie prosiłeś o placek dyniowy.

- Rozpatrzyłem to i doszedłem do wniosku, że mnie tam większość nie lubi, więc bezpieczniej było sobie to podarowaććććć... – Black przedłużył ostatnią literę i łapiąc mnie za rękę przyciągnął do siebie. – Nie przeszło mi jeszcze, ale chcę się trochę popieścić... – uśmiechnął się i z jękiem lekkiego bólu zaczął mnie całować. Odepchnąłem go po chwili i niezadowolony popatrzyłem w jego przymglone delikatnie oczy.

- Na łożu śmierci też zamierzasz się ‘popieścić’? – roześmiałem się głośno, a kąciki warg chłopaka uniosły się.

- Ja się chcę pieścić zawsze, ale tylko z tobą. – tym razem to ja zamruczałem i musnąłem ustami klatkę piersiową Syriusza. Jak na chorego był całkiem słodki i pozwalał na wszystko. Przypominał grzeczne dziecko, które zrobi dosłownie wszystko za łakocie.

- Pieszczoch jesteś... – wyszeptałem, a moje palce przesunęły się po rowku pomiędzy żebrami kruczowłosego schodząc do pępka i obrysowując jego ścianki. – Wiesz, tak się zastanawiam, dlaczego to ty miałbyś się do mnie dobierać, a nie ja do ciebie. – Black drgnął, a przez jego ciało przeszedł chłodny dreszcz.

- Co ty chcesz przez to powiedzieć, Remi? – wyjąkał.

- Że to nie ja muszę być ‘na dole’? – nieme przerażenie zastygło chwilowo na twarzy Syriusza. Sam byłem zdziwiony, że może wyglądać aż tak słodko w takim momencie.

- Ja... Ja nie chcę! Mój kochany, słodki, niewinny, delikatny, milusi, rozkoszny i wiele tego jeszcze, Remusek miałby się do mnie dobrać? – Syri zaczął histeryzować – Ale ja już zaplanowałem, w jaki sposób to zrobię. Będzie nam tak dobrze... Nie żebym nie chciał, ale... Ja chciałem cię pieścić tak długo i intensywnie... – Zakryłem dłońmi rozpalone policzki i spomiędzy palców patrzyłem na kruczowłosego.

- Żartowałem, tylko już nic nie mów i nie wprowadzaj mnie w szczegóły – wybełkotałem zażenowany. – Wolę nie wiedzieć, o czym ty, na co dzień myślisz, a tym bardziej, co ci się śni nocami. Więc już się uspokój.

- A jednak jesteś moim kochanym, słodkim, niewinnym, delikatnym, milusim, rozkosznym i tak dalej, Remuskiem! – wyszczerzył się – Jak ty się cudownie rumienisz... – chłopak na siłę zabrał moje dłonie z twarzy i zaczął wpatrywać się we mnie.

 

  

3 komentarze:

  1. Mniam chciałbym żeby się mną ktoś tak zaopiekował

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no!! Z Syriusza taki żarłok?Mógłby się opanować! No ale w jego wypadku nawet tak przykra sprawa jak ból żołądka z powodu przejedzenia kończy się miło dzięki Remuskowi. Co on by bez niego zrobił?

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Megan Moonlight (www.megan-art.blog.onet.pl)1 lutego 2007 08:48

    Fajnie by było gdyby to Remus dobierał się do Syriuszka xD To bo było dobre... Słodziutka notka ^^ No ale żeby Syriusz był takim żarłokiem no to ja nie wiem... Jednak najlpeszy był ten fragment z "dobieraniem". Nic go nie przebije xD

    OdpowiedzUsuń