środa, 7 lutego 2007

Kartka z pamiętnika IX (Special) - Sheva

Sasi, jako, że wczoraj miałaś urodzinki, a ja obiecałam napisać dla Ciebie notkę... Oto ona! Poza tym życzę Ci tego co już Ci zapisałam... Mangi, anime i duuuuuużo yaoi! *^^*

Poza tym ^^" art pod tekstem nie jedno z was skojarzy, ale właśnie tak mniej więcej miałaby wyglądac przedstawiona przeze mnie scena ^^

 

- I don't know what it is about you

but you're always on my mind

I don't know if you feel the same way I do

cos we're running out of time

I just need you to know

there's a memory I hold

and I wanted to share it with you ... – sam nie wiem dlaczego właśnie ta piosenka przyszła mi do głowy i uporczywie prosiła o to by ją nucić, ale z przyjemnością oddawałem się przyjemnemu uczuciu jakie wywoływała. Z początku byłem wściekły, że to właśnie ja muszę iść do kuchni po słodycze dla chłopaków, ale ta melodia potrafiła mnie uspokoić i podnosiła na duchu pomimo spokojnego tonu. Gdyby nie fakt, że niebezpiecznie byłoby natknąć się na woźnego prawdopodobnie wykrzykiwałbym słowa piosenki i skakał po korytarzu, tym czasem zadowoliłem się szerokim uśmiechem. Życie wydawało się jakieś weselsze, kiedy wyśpiewywałem cicho kolejne słowa.

Zanim się obejrzałem byłem już w pobliżu kuchni i odetchnąłem z ulgą mając nadzieję na szybki powrót do pokoju, jednak widząc wysoką sylwetkę nieznanego mężczyzny wzdrygnąłem się mimowolnie. Dłonie miał splecione za głową i delikatnie mierzwił nimi jasno brązowe włosy. Jego wąskie usta opatrzył lekko histeryczny uśmiech, kiedy mnie spostrzegł, a ich delikatne ruchy bez wątpienia świadczyły o cicho wypowiadanych przekleństwach. Serce zamarło mi w piersi, kiedy podszedłem bliżej i ujrzałem wpatrzoną we mnie parę cudownych oczu, z których jedno było niebieskie, zaś drugie szare, lecz wbrew pozorom mieniły się w nim iskierki życia. Delikatny zarost, który mógł świadczyć o tym, że nieznajomy nie golił się od kilku dni dodawał mężczyźnie powagi i tajemniczości.

- Bosko... – wyszeptał cichuteńko po angielsku i sam nie wiem, jakim cudem udało mi się to dosłyszeć, jednak delikatne brzmienie niesamowitego, męskiego głosu wyrwało z moich ust jęk zachwytu. Czułem jak moje serce przyspieszyło niebezpiecznie, a nogi trzęsły się bez mojej zgody z podniecenia, jakie mnie przepełniało. Zafascynowany stanąłem naprzeciw poszukiwanego Francuza, którego niedawno widziałem w Proroku Codziennym, a moje spojrzenie błądziło po idealnym ciele i zdziwionej twarzy. Fabien Trezeguet... Nie wydawał mi się ani trochę niebezpieczny, za to słodki i piękny o przenikliwym spojrzeniu, które wydawało się dostrzegać każdy mój ruch, a także pozwalało czytać w moich myślach.

Od zawsze pragnąłem go spotkać. Nawet, jeśli o jego istnieniu dowiedziałem się zaledwie w tym miesiącu i to z gazety już wtedy poczułem to przyjemne podniecenie towarzyszące mi za każdym razem, kiedy patrzyłem na jego niebezpiecznie wyglądające oblicze i uśmiechnięte oczy. To nie było to samo, co w przypadku Michaela, Gabriela, czy Lucjusza. Całe moje ciało wyraźnie odczuwało różnicę.

- Na zdjęciu wyglądał pan trochę inaczej. Czy to boli? – mój głos drżał, kiedy podjąłem jakąkolwiek próbę konwersacji i podniosłem dłoń by wskazać na niewidzące oko.

- Nie... – odparł lekko zaskoczony marszcząc nieznacznie brwi, jednak po chwili uśmiechnął się do mnie, a ja jęknąłem po raz kolejny zachwycony tym jak słodko wyglądał w tamtym momencie. – Nie krzyczysz? Nie uciekasz... Nie wiem, co jeszcze mogą robić dzieci w takich momentach... – westchnął rozkosznie.

- Nie, ale czy mogę dotknąć... wiesz, o co mi chodzi...? – odwzajemniłem uśmiech i przygryzłem wargę czekając na jego odpowiedź. Sam nie wiem, dlaczego już na wstępie porzuciłem zwroty grzecznościowe, nawet, jeśli był starszy ode mnie.

- Jeśli chcesz... – westchnął i pochylił się na tyle, że mogłem bez przeszkód musnąć palcami zamkniętą powiekę jego prawego oka. Przeszył mnie przyjemny dreszcz w chwili, kiedy pierwszy raz dotknąłem jego skóry i mogłem być pewny, że wyczuł na twarzy mój oddech, kiedy stając na palcach uniosłem głowę całując miejsce, które niedawno naznaczyłem dotykiem. Roześmiałem się czując drżenie mężczyzny w chwili, kiedy to zrobiłem, ale nie byłem w stanie powstrzymać się przed kolejnym muśnięciem.

- Jak masz na imię? – wyszeptał odsuwając się nieznacznie, a jego duże, silne dłonie ujęły delikatnie moją twarz wplatając się w pasma moich włosów. Delikatnie rozchylone wargi stanowiły dla mnie największe pragnienie serca.

- Andrew... – przymknąłem oczy starając się sięgnąć jego ust i słysząc kolejne pytanie

- Nie sądzisz, że jestem dla ciebie za stary? – pokręciłem głową i z głębokim pomrukiem przyjemności pozwoliłem na to, by Fabien pocałował mnie ostrożnie. Niczym w sennych marzeniach mężczyzna uklęknął przede mną i pozwolił tym samym, bym to ja pochylając się objął go za szyję i pogłębił dotąd lekki całus. Na miękkich wargach Francuza dało się wyczuć niewinność i ufność, a ja z rozkoszą oddawałem mu każdy grzech, jaki zdołał już zagościć na moich, które tyle razy łączyły się z ustami, z którymi nie powinny. Gorące dłonie spoczęły na moich plecach tuż nad nerkami, a pocałunek stał się bardziej namiętny, zaprzeczając całkowicie temu, że było to dopiero pierwsze nasze spotkanie.

- Kocham cię... – szepnąłem, kiedy Fabien odsunął mnie od swojego ciała uśmiechając się z widoczną przekorą.

- Merci... Moi aussi. Tu es sucré. Je t’aime, Andrew... – po raz kolejny przywarłem do warg mężczyzny pragnąc jego bliskości i ciesząc się tym, że najwidoczniej odwzajemniał moje uczucia, nawet, jeśli sami do końca tego nie pojmowaliśmy. Dla niego mogłem zrobić wszystko i byłem w stanie oddać mu to, o co poprosi, bez względu na okoliczności, czy samą prośbę, która mogła być jedynie wydanym przez niego poleceniem. Dotknąłem policzka Trezeguet, a moje palce natrafiły na drażniący zarost, którym zacząłem się bawić. Tym czasem jedna dłoń poszukiwanego pieściła mój kark, zaś druga przysuwała mnie bliżej spragnionego ciała. Francuz usiadł na podłodze i oparł się plecami o mur nadal muskając moje wargi, podczas kiedy ja w rozkroku zająłem miejsce na jego udach zachłannie absorbując jego bliskość i cudowny smak ust, które niepewnie uchylając się pozwoliły na to, by język mężczyzny wsunął się we mnie zaczynając pieścić wnętrze moich warg. Żaden pocałunek nie sprawił mi dotąd takiej przyjemności i nie był tak słodki, namiętny czy też podniecający jak każdy dzielony teraz z Fabienem. Zamruczałem niezadowolony, kiedy przestępca po raz drugi już odepchnął mnie od siebie.

- Kochanie, ja mam trzydzieści lat... – stwierdził markotnie – Jeśli nadal będziesz mnie tak kusił nie wiem jak dalece się posunę, jestem wyposzczony... – potarł nosem o mój policzek i uśmiechnął się radośnie.

- A bardzo jesteś wyposzczony, tak? – roześmiałem się głośno – Mi to nie przeszkadza, poza tym dzieli nas tylko dziewiętnaście lat... – szybko znowu połączyłem nasze usta nie chcąc słuchać żadnego wywodu, a tym bardziej pozwolić na to by mężczyzna oświadczył, że powinien już iść, chociaż i na mnie czekali koledzy. Niestety Fabien zatracił się wyłącznie na chwilę i z niechęcią zakrył moje wargi dłonią.

- Non, non, non! – zaprotestował w swoim języku, a ja z łatwością zabrałem rękę mężczyzny z twarzy.

- Dlaczego?! – widziałem jak przewrócił oczyma i przez chwilę zastanawiał się nad ripostą.

- Ponieważ jesteś za mały? Ponieważ Marcel mnie zabije, jeśli dowie się, że opuściłem pokój, a tym bardziej, że właśnie dobieram się do jednego z uczniów? Ponieważ jestem poszukiwany przez Ministerstwo i tylko narobię ci kłopotów? Mam wymyślać dalej?

- To jest niesprawiedliwe! – zachmurzyłem się, a w moich oczach pojawiły się łzy bezsilności. – Dlaczego akurat ja nie mogę być szczęśliwy?

- Głuptasie... – ciche westchnienie Fabiena sprawiło, że wilgotne krople spłynęły po mojej twarzy, ale zostały momentalnie scałowane. – Nie powiedziałem, że cię zostawię i nie będę chciał mieć z tobą do czynienia, ani nic w tym stylu. – zagryzłem wargę nie pozwalając nawet na cień uśmiechu. – Jak na pierwszy raz i tak jesteśmy już za daleko, a twoje łapki właśnie sięgają tam gdzie nie powinny. – szybko zabrałem dłonie z paska spodni mężczyzny, który zaczął się głośno śmiać, co sprawiło, że i ja nie wytrzymałem. Rumieniec tylko na kilka sekund pojawił się na moich policzkach, bo zniknął równocześnie z delikatnym muśnięciem, jakie Trezeguet złożył na moich niespokojnych dłoniach, które objął swoimi.

- Zaczekaj chwileczkę! – rzuciłem i pobiegłem do kuchni.

Najszybciej jak mogłem wróciłem obładowany tym, co dały mi skrzaty i część słodyczy wręczyłem uśmiechniętemu mężczyźnie. Jeśli on musiał już iść, a i mnie czas ponaglał przynajmniej to mogłem dla niego zrobić.

- Jesteś rozkoszny... – zamruczał i pocałował mnie w czoło. – Spotkamy się jutro w tym miejscu o tej samej porze, dobrze?

- Oczywiście! – odparłem i patrzyłem jak mój ukochany znika mi z oczu, by otrząsnąć się w końcu i szybko wrócić do dormitorium.

 

  

4 komentarze:

  1. O! Kolejna kartka :) Troszke za króttko jak na mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No no. Ładnie, ładnie. ^^" Pisz dalej. Świetna notka. xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabien i Andrew to moja ulubiona para tutaj xD. Mrrrau... :)Piszesz genialne. ALe strasznie bawi mnie to że wszyscy oprócz Petera faceci w Hoghwarcie to geje, a wszystkie dziewczyny uganiają się za nauczycielami ;P. Ogólnie ff super, słodki, śmieszny io uroczy. Pisz wiecej! :):)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Mimmi Dennis9 lutego 2007 18:10

    Hej! Notka SUPER!!! ^^ Andrew to ma tupet XD żeby sie od razu do Fabiena dobierać ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń