niedziela, 18 lutego 2007

Nowa miłość

18 maj

Po dość męczących lekcjach, na których głównie wysłuchiwaliśmy przydługich monologów na temat zbliżających się egzaminów przesadny optymizm i wniebowzięcie Pottera nie było dobrym omamem. Na samą myśl o tym, że chce zebrać wieczorem całą naszą piątkę i uroczyście zdradzić nam tajemnicę swojej nowej miłości ciarki przechodziły mi po plecach. Mogłem spokojnie spodziewać się wszystkiego, co najgorsze, jako że przy Jamesie nic nie mogło być do końca normalne, a już na pewno racjonalne. Przez wszystkie te miesiące poznałem go, aż za dobrze.

Nie zdziwiło mnie to, że J. wyglądał przez drzwi sypialni patrząc czy ktoś nie podsłucha w czasie, kiedy on ogłaszać będzie ‘wspaniałą nowinę’. Raczej nikt nie interesował się tymi sprawami poza naszą paczką, jednak nadal nie dawała nam spokoju sprawa listu, który ni jak nie zaprowadził nas do tajemniczej dziewczyny. Wolałem nie myśleć, co stałoby się z Potterem i jego nowym ukochanym gdyby sama zainteresowana dowiedziała się o wszystkich intrygach Jamesa. Nawet, jeśli chłopak nie mówił nam wszystkiego to z łatwością można było zauważyć dziwne uśmiechy i przymilny ton niektórych uczniów w stosunku do niego.

- Jako, że zebraliśmy się tu wszyscy by usłyszeć tak długo oczekiwane nazwisko mojej nowej wielkiej miłości... – okularnik spojrzał na Shevę i westchnął głośno. – Oświadczam wszem i wobec, iż jest to nie, kto inny jak... Severus Snape!

- Merlinie! – Syriusz podniósł się z miejsca i poklepał mnie po plecach, kiedy zakrztusiłem się słysząc Pottera.

- Jestem rad, że cieszycie się z mojego szczęście – ciągnął dalej w tym samym lekko patetycznym stylu szczerząc się szeroko. – Wydarzenia ostatnich... godzin... pozwoliły mi na dokładne przeanalizowanie sytuacji i jedno znacznie wskazały mi właściwą drogę...

- Lecz się, J.! – Black zaczął krążyć po pokoju – To Ślizgoński zboczeniec! Dobierał się do Remusa! Nie możesz ot tak sobie się w nim bujać! To zdrada!

- Nie prawda! – James wypiął pierś przyjmując pozę gotowego do ataku koguta – Sev jest słodki i niewinny... – po raz kolejny zadławiłem się śliną – W dodatku ma temperament, wie, czego chce i jest bardzo namiętny, czego Remi już sam doświadczył.

- Mam cię w nosie, Potter. Wychodzę. – Sheva wydawał się być tak samo zbulwersowany jak Syri. Nie dziwiłem się temu, gdyż, kiedy poprzedniego wieczora dowiedział się o całym zajściu z Snape’m wyglądał jak po jakiejś kuracji wstrząsowej.

Drzwi trzasnęły i Andrew już nie było w pokoju. Kruczowłosy też zbierał się do wyjścia łapiąc mnie za rękę i chyba jedynie Peter wydawał się ucieszony faktem pozyskania sojusznika w staraniach o Narcyzę.

- Ja was nie rozumiem! – J. nadąsał się i usiadł ze skrzyżowanymi dłońmi i nogami na swoim łóżku – Ja tu wam mówię, że się znowu zakochałem, a wy reagujecie jakbym mówił, co najmniej o górskim trolu!

- Ja jestem za trolem, stworzycie idealną parę. – Syriusz zaśmiał się cierpko i nie chcąc dłużej słuchać wywodów Pottera wyciągnął mnie z sypialni.

Wolałem nie wypowiadać się na temat upodobań okularnika więc opuszczenie pokoju było dla mnie zbawienne. W głębi czułem pewien uraz do Ślizgona, ale wolałem nie mówić o tym głośno. Syri bez większych obiekcji głośno wygłaszał całe litanie obelg w kierunku Severusa i cieszyłem się, że grupy na Eliksirach zostały zmienione, dzięki czemu nie mieliśmy żadnego kontaktu z Slytherinem poza posiłkami i przeciskaniem się w czasie przerw między uczniami z Domu Węża. Teraz jednak wszystko wskazywało na to, że będziemy musieli zaakceptować decyzję okularnika, który uparty jak osioł na pewno nie zmieniłby zdania, co do tej sprawy, a tylko bardziej zacząłby się obnosić ze swoimi uczuciami.

Nawet nie zauważyłem, kiedy Syriusz wyprowadził mnie na jeden z tarasów w zamku. Mrok już powoli opanował błonia i Zakazany Las, a ptaki umilkły ustępując miejsca świerszczom. W powietrzu przyjemnie pachniało wiosną i powoli zbliżającym się latem. Nawet mgła unosząca się nad jeziorem niemal całkowicie zniknęła pozostawiając po sobie jedynie słabą, lśniącą poświatę. Kruczowłosy z westchnieniem oparł się o mur w pobliżu drzwi i zsunął po nim na ziemię siadając w lekkim rozkroku. Z jednej strony wydawał się być zamyślony, zaś z drugiej delikatny uśmiech zdradzał, czego oczekuje. Kręcąc głową usiadłem między nogami chłopaka, który objął mnie w pasie i przytulił się mocno. Czułem jego niespokojny oddech i nierówne ruchy klatki piersiowej.

- Musimy coś wymyślić, Remi – wyszeptał i pocałował mnie lekko w policzek – Z każdą chwilą coraz więcej osób mi się do ciebie dobiera. Najpierw ta wariatka, teraz ten kochaś Lucjusza. Jeszcze trochę i będę musiał cię odganiać od połowy szkoły! – jego głos brzmiał pewnie i ostro, a usta powoli ześlizgnęły się w dół składając kolejny miękki pocałunek na mojej szyi. Jęknąłem i przechyliłem głowę w bok zapraszając tym samym chłopaka, który zamruczał ucieszony i zaczął spokojnie muskać moją szyję. Uśmiechnąłem się sam do siebie odrywając się do rzeczywistości i pozwalając ciepłym wargą błądzić po mojej skórze. W tej chwili mało interesowało mnie to, że ktoś się mną interesował. Czując łaskoczące pocałunki kruczowłosego zapominałem o wszystkim. Poczułem jak chłopak zatrzymuje się w jednym miejscu kilka centymetrów poniżej mojego ucha, a jego palce zacisnęły się na przegubach moich dłoni.

- Co ty... – zapytałem, ale zaraz potem jęknąłem uświadamiając sobie zamiary Blacka. – Nie! – szarpnąłem się, jednak szarooki tylko mruknął coś pod nosem i zaczął mocno ssać skórę na mojej szyi. – Przecież ci mówiłem! – wyrywałem się, ale Syriusz objął mnie pewniej i na chwilę odsunął usta maltretowanego miejsca.

- Nie ma ‘nie’ – szepnął – Muszę cię naznaczyć tak żeby nikt więcej mi cię nie tknął – wilgotne wargi powróciły do poprzedniego zajęcia, a ja wiedząc, że nie mam z Blackiem większych szans zajęczałem jeszcze kilka razy poddając się jego woli. Nie lubiłem tego rodzaju pieszczot, ale Syri wprost je ubóstwiał. W szarych tęczówkach zawsze lśniła duma, kiedy pozostawiał na moim ciele maleńką, czerwoną plamkę.

- Zadowolony?! – żachnąłem się, kiedy skończył i polizał delikatnie swoje dzieło. – Może na tyłku mi jeszcze tatuaż zrobisz?! – z wyrzutem skrzyżowałem ręce na piersi.

- Nie bądź taki. – zaśmiał się cicho – Chociaż to kusząca propozycja, miałbym okazję dokładniej sobie ciebie pooglądać...

- Głupek! – odsunąłem się od chłopaka i odwracając spojrzałem na niego wściekły. – O tej porze roku raczej nie wypada mi chodzić w golfach, nie sądzisz? A przez ciebie będę paradował z tym CZYMŚ na szyi!

- To jest znaczek firmowy, ale chyba powinienem się jeszcze pod nim podpisać... – udał, że się zastanawia. – Wtedy każdy wiedziałby, że tylko ja mam do ciebie prawo. W końcu nie mogę pozwolić konkurencji na zbytnią pewność siebie. – na jego ustach widniał szeroki uśmiech.

- Za kogo ty mnie masz? – spuściłem głowę i zatrzymałem wzrok na przestrzeni dzielącej mnie i kruczowłosego. Jakoś nie podobała mi się wizja traktowania mnie jak kartę przetargową, która kiedyś może się przydać, a teraz powinna spokojnie leżeć i nabierać wartości. Nie tego oczekiwałem.

- Remusie, przecież nie robię tego dla zabawy... – posłałem mu wymowne spojrzenie – No może troszeczkę. – zachichotał – Ale to tylko, dlatego, że jesteś taki słodki z tym maleństwem na szyi. Poza tym ty też nie chcesz żeby ktoś się do ciebie przystawiał. – Syri przysunął się do mnie i objął przepraszająco. Starałem się ukryć uśmiech cisnący się na usta, ale nie udało mi się to. Przytuliłem się do chłopaka i słyszałem jak westchnął z ulgą. Ten etap miałem już za sobą od pewnego czasu, jednak nadal ciężko było mi przyzwyczaić się do niektórych specyficznych zagrań z jego strony. Pomimo pewności siebie, jaką się odznaczał lubiłem, kiedy na jego twarzy widniał leciutki grymas zaniepokojenia i niepewności. Zauważyłem, że coraz bardziej zaczynało mi się to podobać.

- Musisz mi to wynagrodzić! – stwierdziłem ostro, a jego oczy rozbłysły niebezpiecznie.

- Z największą chęcią... – wymruczał i pchnął mnie na ziemię kładąc się na mnie. – Co powiesz na to? – pocałował mnie namiętnie i wsunął język w moje usta. Zajęczałem czują przyjemną pieszczotę i delikatne łaskotanie na podniebieniu.

 

  

5 komentarzy:

  1. ~z "zaśfjatuf"18 lutego 2007 19:41

    Snape ! A to ci dopiro =D [skanduje] Ma-ło, ma-ło, ma-ło [/skanduje]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jak sam Snape zareaguje na tą 'szczęśliwą' nowinę, pewnie się wkurzy ;-p acha i ja też muszę napisać: ma-ło! ma-ło! ma-ło! ma-ło! ma-ło! xD I czekam na wię-cej! wię-cej! Jak będę miała w tym tygodniu czas, ale dotychczas znajdywałam to teraz też muszę, nie (?)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Notka SUPER!! J. się leczyć powinien! Sev?? Choć przyznam, że jest słodki POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. ^^ yay! wiesz że Cię uwielbiam?!:3A właśnie... Kirah, wiesz.... ja mam 23 lutego urodzinki i ten tego noo... może jakiś lemonek dla mnie he? :3Prooszę *robi śliczne oczka*

    OdpowiedzUsuń
  5. James iSnape ? Może być ciekawie, nie powiem ..:) Tylko Snape szaleje z Lu, prawda ? ^^

    OdpowiedzUsuń