środa, 7 marca 2007

-evil-

Cóż... Od teraz będzie jedną notkę w tygodniu mniej ^^" Kiedy ma się tyle blogów co ja to trzeba w końcu przystopować ^^" Więc tak... Środa i niedziela mi najbardziej odpowiadają ^^"

 

6 czerwiec

Mimo dość późnej pory słońce nadal jasno świeciło przebijając się do wnętrza pokoju przez niemałą zasłonę, jaką stanowiły rzeczy Jamesa, który ni stąd ni zowąd postanowił zrobić sobie porządek w swoich gratach, które walały się po kątach. Nawet Pokój Wspólny nie był wolny od całej masy pozwijanych pergaminów, połamanych piór, czy pojedynczych skarpetek lub innych części garderoby chłopaka. Jeśli jego pokój, lub, co najmniej dom wyglądały tak samo to nie dziwię się, że rodzice tak chętnie pozwolili mu spędzić Wielkanoc w szkole. Mimo wszystko jedna rzecz irytowała mnie od kilku godzin, niemal każde zdanie w monologu Pottera, który usilnie starał się uporać ze wszystkimi tymi śmieciami, zawierało delikatny, lub ostrzejszy wulgaryzm. Coś na kształt spokojnego ataku na cały świat, który to chcąc nie chcąc pozwolił okularnikowi na zrobienie takiego bałaganu.

- J., to już ostatnie! – Peter wszedł do sypialni obładowany ciuchami, które wyzbierał w Pokoju Wspólnym. – Nie wiedziałem, że nosisz slipki w różowe misiaczki! – z westchnieniem zwalił wszystko na łóżko Jamesa.

- Ż... Że co? – Potter w zastraszającym tępiej odwrócił się do blondynka, a w jego oczach można było dostrzec coś na kształt przerażenia.

- No, to. – Pettigrew chwycił za wystający kawałek czarnego materiału i uniósł na wysokość oczu bieliznę ciemnowłosego.

- A co moje slipki tam robiły?! – inteligentne pytanie podsumowała inteligentna mina chłopaka.

- O, James, nie wiedziałem, że nosisz slipki w różowe misie! – Syriusz raźnym krokiem przekroczył próg.

- Cicho! – syknął J. i szybko wyrwał materiał z rąk blondynka chowając go do kieszeni. – Nic nie noszę! To był prezent, nie wypadało mi wywalić... – niestety szkła okularów nie mogły przysłonić rumieńca na urażonej twarzy Pottera.

- A tobie, co? – spojrzałem na Syriusza i usiadłem wygodniej na pościeli. Black miał na prawym policzku, szyi a także dłoni niewielkie plasterki, które otaczały widoczne, ciemne sińce.

- Nie pytaj, to tajemnica, a to oznacza mój kolejny genialny plan! – Syri usiadł na moim łóżku i uśmiechnął się łagodnie. – Dobra nie tak genialny, bo czasami boli, ale to kwestia czasu.

- Dobra, już dobra. Nie przeszkadzać mi, sprzątam! – J. w końcu oprzytomniał i zaczął powoli oraz bardzo niezdarnie układać swoje ubrania. Patrząc na niego cieszyłem się, że nie jestem kobietą, gdyż matki muszą mieć straszne życie, jeśli trafi się im taki syn jak na przykład James. Poza tym założyłbym się, że gdyby cokolwiek w mojej przeszłości ułożyło się inaczej niż dotychczas moje układy z Syriuszem byłyby inne, a kto wie czy w ogóle bym go poznał.

Położyłem się na łóżku z rękoma pod głową i na chwilę skupiłem wzrok na suficie. Black pochylił się lekko i dmuchnął mi ciepłym powietrzem w ucho, a jego dłoń spoczęła na moim brzuchu. Zaczął spokojnie i delikatnie gładzić go, a po chwili podciągnął moją koszulkę z satysfakcją sunął, co nagiej skórze. Nie wiedziałem, co chłopak chciał osiągnąć robiąc to w obecności kolegów, a wydawał się zupełnie nie przejmować tym, że są w pokoju. Zamknąłem oczy mrucząc cicho, kiedy lekko chłodne opuszki palców błądziły wokół mojego pępka. Nawet zdziwiony głos Pottera nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia, kiedy jeden z palców naznaczył linię moich spodni.

- Syri, co ty właściwie robisz? – słyszałem ciche rozbawione prychnięcie kruczowłosego.

- Nie pytaj tylko posłuchaj jak on zabawnie mruczy. Niczym młody kociak – roześmiałem się cicho słysząc typowe jak dla chłopaka wytłumaczenie. O dziwo ból głosy spowodowany dzisiejszą przemianą nie był tak dokuczliwy jak zwykle, lub też po prostu o nim zapomniałem. Chwilowo zatraciłem się w rozkosznej pieszczocie dłoni Syriusza, który gładził teraz wewnętrzną część mojego uda wywołując u mnie głośne westchnienie i niekontrolowany ruch bioder.

- Pani Mallery chciała cię widzieć, Honey. – szept Syriusza z lekkim opóźnieniem dotarł do moich szarych komórek i sprawił, że zerwałem się szybko.

- Kiedy? – zapytałem wstając i poprawiając ubranie i włosy.

- Kiedy zajmowała się moimi ranami, oczywiście. Tylko mi nie mów, że już sobie idziesz... – błagalne spojrzenie kruczowłosego na nic się zdało, gdyż wzruszyłem ramionami i opuściłem pokój.

Szkolna pielęgniarka raczej nie chciałaby widzieć się ze mną bez powodu, a tym bardziej w dzień mojej przemiany. Z tego, co się orientowałem w końcu i ona dowiedziała się o moich dolegliwościach, więc nie mogłem jej ignorować.

Szybko dotarłem do Skrzydła Szpitalnego i zmierzając do gabinetu kobiety dostrzegłem ją rozmawiającą z jakąś młodą dziewczyną. Podchodząc bliżej przyjrzałem się jej dokładniej. Miała szare oczy w kształcie migdałów i wyraźne rysy twarzy, które idealnie pasowały do jasnobrązowych, opadających na plecy włosów, które upięła w ciasny kucyk. Mimo, że uśmiechała się ciepło można było dostrzec wyraźną surowość w jej gestach i tonie głosu.

- Remusie, jak dobrze, że już jesteś – pani Mallery objęła mnie ramieniem i postawiła przed nieznajomą kobietą. – To jest Poppy Pomfrey, mój drogi. Od dziś przez kolejne lata twojej edukacji tutaj będzie odprowadzać cię podczas pełni pod Wierzbę Bijącą i przyprowadzać z powrotem do zamku przy okazji zajmując się twoimi ranami. – popatrzyłem na młodą kobietę i niepewnie odwzajemniłem uśmiech. Nie byłem przyzwyczajony do nowych osób, które już na wstępie wiedziały o mojej niemiłej przypadłości, więc kiwnąłem tylko głową. Mimo wszystko dobrze było wiedzieć, że ktoś będzie czuwał nade mną przed i po przemianie.

- Mogę już iść? – zapytałem kręcąc się na wszystkie możliwe strony, by wymusić na kobiecie zabranie dłoni z mojego ramienia, czym rozbawiłem obie pielęgniarki.

- Idź, idź. Poppy będzie na ciebie czekać przy ukrytym przejściu, kiedy tylko zacznie się ściemniać. – pani Mallery zmierzwiła mi włosy i znowu zaczęła wesoło plotkować z koleżanką, kiedy ja oddalałem się powoli. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że to będzie ostatnia moje przemiana w tym roku w szkole. Czułem się tak jakbym pozbył się jakiegoś bardzo ciężkiego kamienia zawieszonego na szyi. Jeszcze tylko ten raz i odpocznę od oszukiwania kolegów, jednak żałowałem, iż będzie się to równać z wyjazdem do domu i opuszczeniem Syriusza.

- No proszę cię, idź! – po całym korytarzu rozniósł się czyjś jęk – A jeśli się wykrwawisz?! Pomyśl, jakie to niebezpieczne! Może się dostać zakażenie...

- Odwal się! Jak cię proszę! To tylko głupie zadrapanie! Odklei się wreszcie ode mnie! – inny męski głos w przeciwieństwie do poprzedniego był ostry, jednak miał w sobie coś delikatnego.

- Ale kiedy ja się martwię! Blood, proszęęęę... Poproszę nawet o czarny plasterek dla ciebie tylko idź!

- Coś ty się mnie tak uczepił?! – zza zakrętu wyłonił się znany mi już jasnowłosy Ślizgon, jeden z kolegów Lucjusza, a na jego ramieniu uwiesił się drugi z nich, Neren. Fioletowooki spojrzał na mnie przelotnie i ruszył dalej starając się uwolnić od wyższego kolegi, który nie dawał za wygraną i patrzył wyłącznie na Zachira.

- Proszę, proszę, proszę! Dam ci... A co chcesz? Dam ci wszystko, nawet mojego pluszowego misia polarnego, któremu wyszyłem taką samą bliznę jak twoja, tylko chodź do tej przeklętej pielęgniarki!

- Cholera jasna, odczep się i nie wspominaj mi o tym miśku! Jesteś walnięty i zboczony, tyle! A teraz puszczaj! – stałem zszokowany patrząc na oddalających się chłopaków, których nadal było słychać.

- Dobrze, więc jeśli nie pójdziesz to ja będę się zabawiał z tym miśkiem i jęczał twoje imię! – zamknąłem uchylone usta i nie tylko ja zareagowałem na te słowa Alena. Blood zatrzymał się i milcząc przez chwilę zawrócił.

- Jesteś perwersyjny! Nie śpię z tobą w jednym pokoju! I nie dotykaj mnie! To było podłe, wiesz?! Nigdy więcej nawet tak nie żartuj! – chłopcy skręcili w stronę Skrzydła Szpitalnego, a na twarzy ciemnowłosego widniał szeroki uśmiech dumy. Najwyraźniej osiągnął cel...

 

  

4 komentarze:

  1. no, no supcio:) I Remus na jakiś czas będzie miał "spokój". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~z "zaśfjatuf"8 marca 2007 21:20

    Och :< Dwa razy w tygodniu T.T Cóż, najbardziej lubiłam sobie poczytać w piątek, ale jeśli musisz...

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Mimmi Dennis8 marca 2007 21:45

    Hej! Notka SUPER!! A co do ilości notek w tygodniu... jeśli musisz... ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja i tak Cię podziwiam, że są 2 notki w tygodniu! Czy blog Miłość w Hogwarcie też jest twój? Jestem pod wrażeniem... ja bym się nie wyrabiała :F

    OdpowiedzUsuń