niedziela, 4 marca 2007

Kartka z pamiętnika XI (Special) - Lucjusz

Severus Snape nie należał do osób, którymi można było łatwo sterować. Miał swoją dumę i chyba właśnie to dziwiło mnie najbardziej. Wydawał się być spokojnym, delikatnym chłopcem, który każdemu mógłby posłużyć za oddaną, posłuszną lalkę, jednak z każdym dniem widziałem jak się zmienia. Teraz wyraźnie dostrzegałem jak wielka drzemie w nim siła i jak bardzo potrafię na niego wpłynąć, nawet, jeśli był jedną wielką zagadką, której nawet ja nie potrafiłem rozwiązać. Wszystkie urazy chował głęboko w sobie, a kiedy przyszło, co, do czego dawał upust złości w zaplanowany, piękny sposób. Nie chciałem mieć w nim wroga, to byłoby zbyt ryzykowne poza tym obaj zyskiwaliśmy bardzo wiele na łączącej nas ‘przyjaźni’, choć lepszym określeniem byłaby tu ‘namiętność’.

Siedząc w Pokoju Wspólnym przy niewielkim stole z fascynacją obserwowałem jego spokojne, wyważone ruchy, poważną, zamyśloną twarz i ciemne oczy błądzące po tekście jakiegoś podręcznika. Sam nie wiem, co mnie tak w nim fascynowało. Delikatność, czy głęboko skrywana uraza do świata, ale we wszystkim tym było właśnie to ‘coś’, które nie pozwalało mi przejść obojętnie.

- Nie chcę was widzieć w sypialni przez najbliższe godziny – rzuciłem chłodno i lekko obojętnie do towarzyszących mi kolegów wstając z miejsca. Nie pytali o nic, lub po prostu nie mieli ku temu okazji, gdyż kilka sekund później byłem już w połowie drogi dzielącej mnie od ciemnowłosego Ślizgona. Nigdy nie wiedziałem, kiedy będę go pragnął, czy też, co wywoła u mnie ten cudowny, ale i męczący dreszcz. To była kwestia kilku chwil, a ja już wiedziałem, że muszę z nim być. Bez zbędnych dialogów, gestów czy namawiania, po prostu podchodziłem, uśmiechałem się, szeptałem kilka miłych słów, które same cisnęły mi się na usta, a on już wiedział, czego chcę.

- Severusie – szepnąłem kucając przed siedzącym w ciemnym koncie chłopakiem, a jego niesamowicie czarne oczy gwałtownie uniosły się znad czytanej lektury. Cieszyło mnie to, że jego ciało zawsze reagowało na mnie w ten sam, niekontrolowany sposób.

- Lucjusz... – wyjąkał i podniósł się szybko. Pochlebiało mi to, że nie miał zamiaru się sprzeciwiać, jednak nie chciałem zbyt szybko zaczynać, czy kończyć. Wolałem rozkoszować się bliskością kogoś, kto w przeciwieństwie do rzeszy zakochanych we mnie dziewczyn oddałby mi więcej niż ktokolwiek inny. Bez wątpienia Severus należał do osób, które oddałyby życie za mnie, moje poglądy, czy też honor mojej rodziny. Wiedziałem jak nikt inny, że chłopak kochał mnie całym sercem i mógłbym przysiąc, iż i ja odwzajemniałem jego uczucia.

- Chodź – stając przy Ślizgonie pochyliłem się mrucząc mu do ucha i odszedłem kierując się w stronę swojego pokoju, a on posłusznie wykonał moje polecenie. Na bladej twarzy chłopca malował się strach. Mimo moich wielokrotnych już prób oswojenia pierwszoklasisty z tym, do czego między nami dochodziło, nadal obawiał się naszego zbliżenia. Wyglądał słodko, jednak nie chciałem by kochał się ze mną myśląc o tym jako o czymś przerażającym.

Otworzyłem drzwi i wpuściłem go do środka przekręcając klucz, kiedy tylko obaj byliśmy poza obrębem Pokoju Wspólnego. Nie mogłem pozwolić na to by opiekunka przypadkiem wtargnęła do sypialni.

Podchodząc do ciemnowłosego wyjąłem podręcznik z jego rąk odrzucając tom na łóżko Lastrange’a. Przesunąłem dłońmi po wątłych ramionach wyczuwając drżenie drobnego ciała.

- Dlaczego? – zapytałem cicho muskając ustami ucho Severusa – Dlaczego zawsze tak się trzęsiesz? – wsunąłem palce w ciemne pasma jego włosów bawiąc się nimi – Nie chcesz?

- P... Przepraszam, ja... – wydusił i odetchnął głęboko starając się uspokoić.

- Co, ty? – spojrzałem w duże, wystraszone oczy i zbliżyłem swoją twarz do jego.

- Nic – uciął krótko, co wywołało u mnie delikatny uśmiech.

- Jak zawsze. – przywarłem ustami do warg chłopaka, a drobne dłonie spoczęły na moim karku pieszcząc go subtelnym dotykiem. Nikt nigdy nie dotykał mnie w taki sposób, z namaszczeniem, niepewnością, ale i wielką namiętnością. Zamruczałem rozkoszując się miękkimi wargami i delikatną skórą Ślizgona, kiedy uniosłem jego szatę wsuwając dłoń pod jego ubrania. Nigdy nie uwierzyłbym, że ta śnieżnobiała skóra może być aż tak niesamowicie ciepła i zawsze było to dla mnie miłym zaskoczeniem. Ilekroć na nią patrzyłem czułem jej chłód, lecz wystarczył jeden dotyk bym jęczał urzeczony cudownym gorącem.

Biorąc chłopca na ręce pogłębiłem pocałunek i położyłem go na moim łóżku. Lubiłem te wszystkie patetyczne, wyuzdane gesty. Dzięki nim mogłem pokazać, że nie jestem całkowicie wyzuty z uczuć nawet, jeśli były to tylko i wyłącznie niewielkie, małoznaczące ruchy.

- Severusie – wyszeptałem imię chłopaka całując jego szyję i zdejmując z niego górną część garderoby. Moje dłonie zachłannie poznawały na nowo każdy kawałek delikatnej klatki piersiowej ciemnowłosego, a wargi delektowały się miękką skórą. Wiedziałem, że chłopak czerpie z tego tyle samo przyjemności, co ja. Słyszałem to w każdym jego jęku, westchnieniu, cichym pomruku i chciałem dać mu więcej, dużo więcej.

- Lu... – wyjęczał wyginając się lekko.

- Tak? – nie przestawałem całować płaskiego brzucha Ślizgona i wodzić palcami po wystających żebrach.

- Kocham cię – uśmiechnąłem się do siebie słysząc jak z trudem wydusił te słowa i nie zdziwiłbym się gdyby jego twarz była teraz całkowicie czerwona.

- Wiem, Severusie. – stwierdziłem sunąc dłonią po już okazałem wypukłości jego spodni – Black chyba tez już zdążył to zrozumieć po tym jak potraktowałeś Remusa. – roześmiałem się cicho przypominając sobie awanturę sprzed kilkunastu dni. Tylko cudem uniknąłem rozszarpania przez Syriusza.

Podniosłem się i pocałowałem rozchylone wargi chłopca. Podobał mi się, potrzebowałem go i chciałem chronić, gdyby tylko mi na to pozwolił. Pogładziłem jasny policzek i palcem przesunąłem po nosie Severusa docierając do wilgotnych ust. Wsunąłem go w ciepłe wnętrze, a chłopak zaczął go delikatnie lizać i bawić się nim przymykając przy tym powieki. Miałem czas na wszystko, a nawet gdyby było inaczej nie miałbym zamiaru spieszyć się z czymkolwiek. Dzięki Ślizgonowi mogłem uciec od wspomnień, bólu i zadanych mi ran. Stanowił mój własny azyl oferując mi wszystko, co tylko posiadał.

- A gdybym powiedział, że odwzajemniam twoje uczucia? – podparłem głowę dłonią i leżąc na boku przy ciemnowłosym patrzyłem na zaskoczone oblicze. Spłonął rumieńcem, kiedy sens moich słów dotarł do jego świadomości. Kochałem zaskakiwać i uchodzić za nieobliczalnego, jednak w tej chwili nawet nie myślałem, że osiągnę tak zadowalający efekt. Nakreśliłem godło Slytherinu na piersi Severusa, a jego dłoń objęła moją powstrzymując mnie przed kontynuacją zabawy. Zmarszczyłem czoło niezadowolony, zastanawiając się nad tym jak teraz mógłbym pieścić ciało pierwszoklasisty. Polizałem zagłębienie tuż pod mostkiem chłopaka i rozpiąłem mu spodnie zsuwając je ze szczupłych bioder, które drgnęły nerwowo. Gdybym wiedział jak uspokoić chłopaka już dawno bym to zrobił, jednak on na to nie pozwalał. Chciał tego, prosił, ale nigdy nie potrafił od samego początku spokojnie czekać na każdorazową pieszczotę.

- Czy mój dotyk sprawia ci ból? – zapytałem gładząc uda chłopaka w pobliżu kości miednicy.

- Nie – jęknął i zamknął oczy.

- Więc? – chciałem wymóc na nim jakieś wyjaśnienia, wskazówki, cokolwiek, jednak on milczał – Chcesz tego? – pocałowałem pępek Ślizgona.

- Tak – twierdząca odpowiedź bynajmniej nie zgrywała się ze spiętym ciałem drżącym z obawy. Jak za każdym razem nie dowiedziałem się niczego, a on posłusznie czekał na to, co mogłem mu dać. Uśmiechnąłem się lekko uświadamiając sobie, że właśnie znalazłem kolejny cel w życiu. Oswojenie Severusa z miłością fizyczną na pewno nie miało być łatwe, ale tym bardziej zachęcało mnie to do przyjęcia tego wyzywania. Cudowna wizja, Severus Snape, który sam zaciąga mnie do łóżka i pewnie kieruje moimi ruchami tak by dostać to, czego pragnie. Nigdy nie byłem tchórzem i nie bałem się stawianych przede mną przeszkód. Tak miało być i tym razem, a przynajmniej tak podpowiadał mi te cichy wewnętrzny głos, który zwykłem ignorować, a który był mi tak bardzo przydatny.

 

  

4 komentarze:

  1. ~z "zaśfjatuf"5 marca 2007 18:27

    Notka b. dobra, ale obrazek wspaniały ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ~z "zaśfjatuf"5 marca 2007 18:34

    Ach, ach. Jeszcze coś. Opiekunem Slytherinu był Slughorn :>

    OdpowiedzUsuń
  3. pięknę....Obrazek cudo! gdzie ty je znajdujesz? pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. No no to Lucjusz sobie sam postawił niezłe zadanie ^^

    OdpowiedzUsuń