poniedziałek, 26 marca 2007

Kartka z pamiętnika XIV (Special) - Fabien

Shota... Wybaczcie, notę, ale jestem zmęczona, niewyspana i obolała (o.O) po konwencie ^^"

 

Przez tak wiele lat nie pojmowałem absurdalnego zainteresowania Marcela jednym z uczniów, a teraz już sam zadłużyłem się niczym młody szczeniak w zaledwie jedenastoletnim dziecku. Najgorsze było chyba jednak to, że Andrew nie krył się z tym, iż odwzajemnia moje uczucia. Wręcz przeciwnie, starał się jak najczęściej okazywać to jakimkolwiek gestem, pocałunkiem, czy też niby przypadkowym otarciem się o czuły punkt na moim ciele. Na jego twarzy widniał wtedy wyraz dumy i typowo dziecięcej radości. Najzabawniejsze było jednak to, że zawsze gustowałem w kobietach o typowo dziewczęcych kształtach i nie przypuszczałbym, iż moją największą miłością okaże się jakiś chłopiec o słodkim wyrazie twarzy i duszy małego diabełka. Dobrze pamiętałem wielokrotne kłótnie z Marcelem, kiedy to ja zarzucałem mu staroświeckie poglądy na miłość, a on mi nieodpowiedzialność. Wtedy byłem na niego wściekły, gdy za każdym razem okazywało się, że to on ma rację, jednakże ten jeden raz byłem mu wdzięczny za to ciągłe krakanie. Mogłem się założyć, że moje spotkanie z jasnowłosym nie było przypadkowe, a zaplanowane przez siły wyższe.

Ciche pukanie do drzwi gabinetu mojego kuzyna brutalnie przerwało moje rozmyślania i powroty do dawnych czasów lat młodzieńczych. Poderwałem się na równe nogi z fotela w biurze Camusa i odetchnąłem z ulgą słysząc ciche, wesołe i jak zawsze roześmiane:

- Wystraszyłem cię, prawda? – otworzyłem drzwi, zaś chłopiec wtargnął gwałtownie do pomieszczenia rzucając się na mnie tuląc desperacko.

- Ty zawsze musisz mieć takie wejścia? – westchnąłem podnosząc malca tak ich spokojnie mógł objąć mnie nogami w pasie, a jego szczupłe uda delikatnymi ruchami masowały moje żebra. Zamruczałem z przyjemności i przymknąłem oczy wpijając się w słodkie, roześmiane usteczka. Jak na zawołanie drobne dłonie podniosły pasma moich włosów, które opadały na kark i jedną ręką je przytrzymując drugą błądził po mojej szyi oraz pierwszych kręgach.

- Marcel nie wraca dziś na noc do siebie... – wyszczerzył się Andrew łamiąc przy tym nasz pocałunek, jednak jego błyszczące oczka obiecywały o wiele więcej rozkoszy i pieszczot.

- I co z tego? – zapytałem unosząc brew i starając się odgadnąć wszystkie szczegóły wieczora, które skrywały w sobie dwie szmaragdowe tęczówki.

- Jesteś niedomyślny! – bąknął malec i poruszył się ocierając krokiem o mój brzuch. – Mam już 11 lat, prawda? Więc jak myślisz, czego mogę chcieć? – zamrugał szybko kilkanaście razy i objął mnie mocno za szyję wciskając twarz w jej zagłębienie.

- Nie, nie, nie... – zaprotestowałem powoli czując jak Andrew zaczyna zaciskać żeby na mojej skórze tuż przy ramieniu. – Masz DOPIERO 11 lat, a nie już... – zaakcentowałem, a poza tym to boli, a ty jesteś jeszcze dzieckiem...A ja nie chcę cię skrzywdzić...

- I tak kiedyś będziemy musieli się kochać! – wyjęczał żałośnie i wsunął od góry dłonie pod moją koszulę drapiąc mi boleśnie plecy. Krzyknąłem cicho i odsunąłem go od siebie kładąc na ziemi, co ani trochę mu się nie podobało, o czym świadczyła naburmuszona buźka i zmarszczony słodko nosek.

- Andrew... – zacząłem powoli kucając przed chłopcem i kładąc dłonie na jego biodrach. – Jeśli poczekamy, aż będziesz starszy nie będzie to aż tak bolesne, a mi się nie oberwie od Marcela, jeśli dowie się o tym, co planujesz. – jasnowłosy uśmiechnął się szyderczo i łapiąc mnie za rękę pociągnął na łóżko.

- Więc się postaraj, żebym o tym nie myślał – pokazał rząd białych zębów i uniósł ręce rozchylając je w rozkosznym, zapraszającym geście. Pokręciłem głową i zawisnąłem nad drobnym ciałem po chwili kładąc się piersią na jego nogach i podciągając chłopcu koszulkę pod brodę. Musnąłem ustami delikatnie wklęsły brzuch chłopca i opuszkami palców podrażniłem wgłębienie pod mostkiem. Andrew wygiął się lekko i cichy śmiech zgrał się z delikatnym jękiem i dreszczem, który przeszedł przez jasnowłosego. Podobała mi się ta jego reakcja, więc polizałem podbrzusze malca i rozkoszowałem się tym, że usiłował wyjść spode mnie całkowicie, by móc swobodnie kręcić się z przyjemności i podniecenia. Przesunąłem się odrobinę wyżej i obsypałem drobnymi pocałunkami klatkę piersiową młodego czarodzieja i lizałem ją w tych samych miejscach, zajmując się w szczególności wrażliwymi sutkami chłopca. Zsunąłem z jego ud dolną część garderoby i pogładziłem nagie biodro, na co zielonooki wypchnął pośladki do góry tylko czekając aż zajmę się najczulszym elementem jego niewielkiego ciała.

- Jesteś słodki – westchnąłem i polizałem członek Andrew na całej długości z uwielbieniem wsłuchując się w jego ciche pojękiwania i obserwując jak zaczyna się coraz bardziej podniecać. Delikatnie ująłem w dłoń erekcję zielonookiego i wsunąłem ją całą do ust, by po chwili słysząc głośny jęk przeradzający się w cichy krzyk zatrzymać wargi na samym czubku, którego niewielką dziurkę drażniłem językiem, co doprowadzało chłopca do szaleństwa i zaledwie chwilę potem, kiedy pierwsze krople nasienia zaczęły się uwalniać, doszedł we mnie z uśmiechem satysfakcji. Zlizałem słonawy płyn z ciała Andrew i własnych ust nie chcąc stracić ani jednej jego kropli. Pomogłem wstać mojemu młodziutkiemu kochankowi i przetarłem dłonią jego spocone plecy tuląc go do siebie. Usiadłem, a moje plecy zetknęły się z rzeźbionym oparciem łóżka. Chłopiec uklęknął w lekkim rozkroku i przywarł piersią do mojego torsu wypinając pośladki do tyłu. Obejmując moją dłoń włożył do ust trzy moje palce i kiedy uznał, że są wystarczająco wilgotne sam nakierował je na własne wejście. Byłem całkowicie zdziwiony, ale i cieszyłem się, że Andrew chciał by nasz związek przeszedł do kolejnej fazy, która jak dla mnie mogła poczekać aż Gryfon będzie starszy.

- Proszę... – wyjąkał i zamykając oczka odsunął się minimalnie nabijając przy tym samemu na jeden z moich palców.

- Ale tylko to! – zastrzegłem i powstrzymałem chłopca przed kolejnym ruchem. Najdelikatniej jak potrafiłem wsunąłem się w Andrew i pocałowałem go delikatnie w skroń. Uśmiechnąłem się za wszelką cenę chcąc udawać, że nie odczuwa większej różnicy, jednak drżał już na całym ciele, a kolejne kropelki potu na nowo spływały po jasnej buzi.

- J... Jeszcze... – namiętny jęk i prośby o więcej sprawiały, że i ja czułem jak wyraźnie oddziałuje na mnie Sheva i jak bardzo go pragnę. Powoli wyciągnąłem z niego palec i włożyłem dwa, które wywołały cichy krzyk przyjemności. Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się delikatnymi spięciami mięśni odbytu chłopca, który zaczął lizać moje ucho mnąc mi dodatkowo koszulę na plecach, co ani trochę mi nie przeszkadzało. Chłopiec po raz kolejny powoli zaczynał dochodzić, jednak nie chciał się przyznać.

- Wystarczy – szepnąłem drżącym i lekko zachrypniętym głosem, jednak usłyszałem głośny i wyraźny przeciw ze strony malca, który nadal chciał coś jeszcze.

- P... Proszę! J... Ja chcę! Wszystko! – w jego oczkach zalśniły łzy, których nie mogłem znieść.

- Dobrze... – westchnąłem przeklinając się w duchu. Ostrożnie zacząłem pieścić ciało jedenastolatka trzema palcami chcąc jakoś przygotować go na przyjęcie mnie samego. Wolną dłonią sięgnąłem szafki nocnej i wymacałem w niej olejek, który za pewne Marcel kupił z myślą o Fillipie. Uśmiechnąłem się i wylałem specyfik na własną męskość rozprowadzając go dokładnie. Wysunąłem z jasnowłosego palce, a Andrew sam zaczął powoli siadać. Zamknął mocno powieki i sprawił, że zagłębiłem się w nim na kilka centymetrów. Zagryzł mocno wargi by nie krzyknąć, jednak liznąłem maltretowane usta, wraz z zagłębieniem się w ciepłe, delikatne ciało do połowy chwilową ciszę przerwał krzyk. Czułem jak coś ciepłego spływa po moim członku, jednak wolałem chwilowo nie wiedzieć czym może to być. Andrew z całych sił objął mnie ramionami i przytulił się starając uspokoić. Pogładziłem jasne pasma jego włosów, co zawsze go relaksowało i uspakajało.

Niedługo potem zielone oczka wyschły, a na delikatnej twarzy poza bólem pojawiła się przyjemność. Chłopiec oddychał głośno ustami, a stróżka śliny spływała mu po brodzie. Z rozkoszą regulował szybkość i głębokość, z jaką się w niego wchodzić. Jego ciało było całkowicie mokre. Zlizałem ślinę z buzi Andrew i jęknąłem, a wdany przeze mnie odgłos zlał się z głośnymi jękami i westchnieniami Gryfona.

- Kocham cię... – wydusiłem, a malec objął mnie i uśmiechnął się słodko. Opuszkiem palca podrażniłem koniuszek penisa Andrew, który doszedł momentalnie. Mając przed oczyma niesamowity widok, pięknie dochodzącego chłopca sam nie byłem w stanie powstrzymać siebie przed spełnieniem. Zadrżałem i wylałem się w cieplutkie, delikatne wnętrze. Pomogłem podnieść się obolałemu Szamanowi i ułożyłem go starannie obok siebie. Jego dłonie spoczęły na moich plecach, a czerwony, gorący policzek przywarł do mojej piersi.

6 komentarzy:

  1. Pierwsza! U-u-u! Nie przepadam co prawda za rorkonami, ale musze przyznać... Mrr... ]:->

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Aranel Inglorion26 marca 2007 15:57

    *wdech* *wydech* KAWAII!! XD śliczne, słodkie i w ogóle (czy mnie się zdaje, czy ja pierwszy raz to komentuję? 0_o). Po prostu miodne ^_^. Ten konwent chyba dodał ci weny XD uwielbiam to twoje opo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ułaaa, to było piekne !!! Kyaaaa, poprostu słodkie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Mimmi Dennis28 marca 2007 18:15

    Hej! Notka SUPER!! Kurcze... anbdrew jakiś taki niewyżyty jest XD POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie znalazlam blog , jaki chcialam znalezc! Inni przerywaja najwazniejsze momenty w polowie albo pisza w nawiasie "sami sie domyslcie co bylo potem" Gratuluje ci wielkiej odwagi i mam nadzieje ze kiedys napiszesz ksiazke....A nawiasem ja moze nie mam 17 tylko 15 lat ale jestem fanka Yaoi i czytam :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Yyyy ... przepraszam ale chyba z dekka mózg mi się zawiesił i nie mogę pozbierać myśli ^^ Może napiszę tylko, że to było bardzo gorące xD

    OdpowiedzUsuń