środa, 28 marca 2007

Kartka z pamiętnika XV (Special) - Marcel Camus

- Czy wyście obaj poszaleli?! Odpowiadam za was, a już w szczególności za ciebie! – rzuciłem wściekłe spojrzenie kuzynowi, który stał ze spuszczoną głową i udawał niewinnego. – Chłopak ma jedenaście lat, ale TY?! – zacisnąłem dwa palce u nasady nosa i starałem się uspokoić. – Mogłeś przynajmniej pomyśleć o konsekwencjach!

- To nie moja wina. On prosił, a ja uległem... – jęknął Fabien i lekko rozmarzony spojrzał ukradkiem na Andrew, który starał się zachować powagę.

- Wiesz, co mogłoby się stać, gdyby dowiedziały się o tym niepowołane osoby? – ciągnąłem nadal, jednak pierwszy szok powoli opadał – Kochałeś się z niepełnoletnim czarodziejem, nie oszukujmy się... dzieckiem! A teraz jak gdyby nigdy nic prosisz mnie, żebym w jakiś sposób zaleczył jego rany?! Trzeba było o tym pomyśleć zanim... Nie ważne. – uciąłem woląc nie kończyć rozpoczętego zdania. Ślady krwi na pościeli były dla mnie wystarczającym powodem do wściekłości. Jako nauczyciel nie mogłem pozwolić na coś takiego, a tym razem chodziło o jednego z moich uczniów oraz kuzyna, którego ukrywałem przed Aurorami. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie poranionego ciała chłopca i nawet nie chciałem. W przypadku Fabiena mogłem zrozumieć wiele i jeszcze więcej samemu usprawiedliwić, jednak musiał mieć przecież na tyle rozsądku, by wiedzieć, co się stanie, jeśli to zrobią, co dla mnie wydawało się być oczywiste. A jednak postawili mnie przed faktem dokonanym i teraz obolały chłopak ledwo mógł się ruszyć, z czego o siedzeniu mógł całkowicie zapomnieć.

- Przepraszam? – ciemnowłosy posłał mi błagalne spojrzenie i złożył ręce. Westchnąłem głośno patrząc to na niego, to na Andrew i pokręciłem głową. Cieszyłem się, że są razem i chciałem by było tak już zawsze, jednak musiałem nauczyć ich jako takiej odpowiedzialności, a przede wszystkim zająć się Shevą.

- Andrew, ściągaj spodnie i kładź się na łóżku. – nakazałem woląc nie myśleć o tym jak musiały brzmieć moje słowa i uklęknąłem przy szafce nocnej. Poszperałem w szufladzie szukając niewielkiego naczynia, które powinno tam być, a znajdując je podałem flakonik kuzynowi.

- C... Co? – wyjąkał ze zdezorientowaną miną otwierając szeroko oczy i przenosząc spojrzenie ze mnie na naczynie i z powrotem.

- Powodzenia – rzuciłem i odwracając się ruszyłem w stronę drzwi, jednak dłoń Fabiena mocno zacisnęła się na mojej nie pozwalając spokojnie odejść. Już wiedziałem, że to będzie jeden z mniej przyjemnych obowiązków w mojej karierze.

- Zrób to za mnie... – zakaszlałem słysząc prośbę Trezeguet. Nie miałem zamiaru dotykać chłopca, a już na pewno nie w takim miejscu. Posłałem mężczyźnie ironiczne spojrzenie i zajrzałem głęboko we wpatrzone we mnie zielone ślepka siedzącego na łóżku ucznia.

- Żartujecie sobie, prawda? – zawahałem się, ale najwidoczniej zarówno Fab, jak i Sheva byli w tej chwili całkowicie poważni. – Odpada! – speszyłem się i dotknąłem zimnymi dłońmi czerwonych policzków – To wasza wina, więc sami się tym zajmijcie! – jeszcze nigdy nie było mi tak głupio, jak w tej chwili. Z zażenowania przeczesałem dłońmi włosy i odgarnąłem je z czoła przyglądając się naczyniu, które trzymał Fabien.

- Błagam, asystuj mi przynajmniej! – załkał mężczyzna i zrobił minę zbitego psa. – Powiedz mi, co i jak mam robić... Tylko tyle, proszę!

- Za jakie grzechy... – jęknąłem i zasłoniłem na chwilę oczy. – Niech wam będzie, ale jak słowo daję, ostatni raz pomagam wam w czymkolwiek! – nie do końca wiedząc, co mam robić uśmiechnąłem się lekko do rozbawionego od samego początku pierwszoklasisty. – Zdejmij bieliznę i... Nie każcie mi tego mówić. – czułem się okropnie. Jeśli kiedykolwiek miałbym przeżywać to samo to wolałbym już spędzić kilka dni w mugolskim więzieniu. Sam nie wiem, co mnie aż tak bardzo przerażało w tym wszystkim, czy też krępowało, ale uważałem to za sytuację kryzysową i wyjątkową.

Zamknąłem mocno powieki, po czym otworzyłem je i spojrzałem na stojącego na czworakach Andrew. Zrobiłem kilka głębokich oddechów i uspokoiłem się odrobinę. Jasnowłosy był dla mnie wyłącznie jednym z uczniów. Jaki normalny nauczyciel znalazł by się na moim miejscu uznając, że coś takiego jest normalne? Tylko i wyłącznie Fillip był dla mnie kimś więcej, a jego ciało nigdy mnie nie krępowało, a wręcz intrygowało i podniecało.

- I? – inteligentne pytanie Fabiena utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że trafiłem z deszczu pod rynnę.

- Fillip mnie zabije... – westchnąłem zrezygnowany. – Weź tą maść i rób, co masz robić! – warknąłem patrząc na niezdarne poczynania kuzyna. Teraz jak nigdy wcześniej żałowałem, że nie zaciągałem go do szkoły siłą na każdą pojedynczą lekcję, którą opuszczał beze mnie. Widząc niewielkie zakrzepy krwi wokół odbytu Andrew, które Fab pokrywał cienką warstwą przezroczystej substancji dotarło do mnie jak wielkie spustoszenie w ciele malca uczyniła ta jedna chwila, w której obaj nie byli w stanie powstrzymać własnej żądzy.

Ciche skrzypnięcie sprężyn opuszczanej w dół klamki sprawiło, że serce zamarło mi w piersi, zaś Trezeguet oraz Andrew zadrżeli.

- Hej, wa... am... – Fillip stanął zszokowany z drzwiach i uchylił delikatnie usta. Mięśnie na jego twarz drgnęły układając się w początkowy uśmiech, jednak zaraz potem spoważniał i wyszedł szybko z pokoju.

- Nie zazdroszczę mu tego widoku... – stwierdziłem i kopnąłem lekko kuzyna by sprowadzić go na ziemię. Chwilowo wolałem nie przejmować się moim Aniołem, który prawdopodobnie właśnie zastanawiał się czy powinien się śmiać czy płakać. Chłopak mi ufał i wierzył w moje słowa, czego dowodził za każdym razem, kiedy uśmiechał się lekko powierzając mi samego siebie, swoje problemy i radości. Wiedziałem, że wszystko to, co widział uzna za nieważne i właśnie, dlatego chciałem najpierw dokończyć to, co już się zaczęło.

Przez około dwie minuty zmuszony byłem patrzeć jak rany Andrew goją się powoli, a zaraz potem podałem mu ubranie i wziąłem od ciemnowłosego maść, która była mi potrzebna do pozbycia się głębokiej bruzdy z twarzy. Poczekałem aż Sheva jęcząc upora się z garderobą, jako że specyfik jedynie leczył rany, nie pozbywając się bólu, jaki im towarzyszył.

- A teraz... – uśmiechnąłem się wrednie – Przez najbliższy tydzień macie zakaz spotykania się. Fabien nie wyjdzie z gabinetu ani na chwilę, poza tym, napiszesz mi szczegółowe wypracowanie o współżyciu seksualnym z nieletnimi czarodziejami i uwzględnij kary, jakie za to grożą! Andrew... za kilka dni widzę referat na temat zbyt wczesnego rozpoczęcia współżycia seksualnego i radzę ci się do tego przyłożyć! Możecie się pożegnać, tylko bardzo proszę nie tak namiętnie jak witaliście się w nocy! – szybko opuściłem pokój dostrzegając stojącego zaraz przy drzwiach Fillipa, który opierał się plecami o ścianę. Wyglądał poważnie, jednak jego policzki lśniły od łez.

- W... Wyglądaliście jak dwaj starzy zboczeńcy! W życiu nie widziałem niczego bardziej perwersyjnego! – ryknął i zaczął się głośno śmiać, a słone krople spływały tymi samymi ścieżkami, co wcześniej. – A wasze miny?! – pochylił się i zaczął uderzać pięściami o kolana. – Wyglądałeś jakby cię na śmierć skazali!

- Dzięki! – warknąłem i patrzyłem jak chłopiec zwijał się i chichotał na samo wspomnienie tego, co miało miejsce kilka chwil wcześniej. Ślizgon był wyjątkowy, a teraz znowu mi to udowadniał.

- D...Dobra... – wydyszał i otwarł twarz – To teraz... opowiedz, co się stało... – chłopak z trudem powstrzymywał kolejną salwę śmiechu.

- A jak myślisz, kochanie? Kochali się i dziw, że Andrew był w stanie w ogóle się ruszać – bąknąłem i przytuliłem do siebie drżące jeszcze z rozbawienia ciało Fillipa – Właśnie, dlatego nie miałem zamiaru nawet wspominać ci o moich uczuciach kiedy byłeś młodszy. – zamknąłem oczy i przesunąłem nosem po szyi mojego Anioła.

- Ale wiesz, jakie to byłoby słodkie? – westchnął rozmarzony chłopiec, co sprawiło, że drgnąłem – Wyglądałbyś cudownie w takiej chwili... – spojrzałem głęboko w lśniące lubieżnie, ciemne oczy i roześmiałem się cicho. Niewinna buźka, bynajmniej nie oznaczała, że Ślizgon miał równie czyste myśli, a ja w tym przypadku wiedziałem o tym najlepiej. Zapukałem do własnego gabinetu, a po chwili wyszedł z niego Andrew krzywiąc się z bólu przy każdym kroku.

4 komentarze:

  1. anka_10k@vp.pl28 marca 2007 23:25

    fajne opowiadanie mimo, ze nie przepadam za mangą :) zapraszam do siebie www.niemodelowa-modelka.blog.onet.pl pozdrawiam baaardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Iiijee! Widzisz, jakoś nigdy nie pomyślałam, dlaczego nie powinno sie rozpoczynać współżycia w tak młodym wieku... Swoją drogą dziwne: stara gropa ze mnie, a takich rzeczy nie wiem... To znaczy, teraz juz wiem...^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Mimmi Dennis30 marca 2007 16:41

    Hej! Notka EXSTRA!! XD To już trzeci "special" z rzędu ^^ pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, ci to wymyślili, nie dosyć że sami, że tak powiem ''narozrabiali'' to jeszcze biedak musiał pilnować czy dobrze wsmarowuje no normalnie szok... Ale Marcel znalazł sobie naprawde wyjątkowego chłopaka, każdy inny by pewnie uciekła z płaczem i się obraził, ale nie, ten ufa Marcelowi i o to chodzi! Tak ma być! xDAcha zapraszam do mnie na nową notkę: http://gorillazkaworld.blog.onet.pl liczę na komentarz ;-]

    OdpowiedzUsuń