poniedziałek, 30 kwietnia 2007

Dzień pierwszy vol.2

Ai no Tensshi = Anioł Miłości ^^'

 

Koniec końców nie przewidziałem jednego, napalony Potter i wściekły Sheva to najbardziej kłótliwa mieszanka, jaka kiedykolwiek mogła powstać. Z jednej strony Andrew miał dużo racji, ciężko spokojnie przyglądać się koledze, który ślini się na samą myśl o twoim ojcu, a tego, co będzie działo się w domu, wolałem nawet sobie nie wyobrażać.

- Pomijając to, że J. musi być wiązany na noc – jasnowłosy podsumował dziwne zapędy okularnika do prawdopodobnego rzucania się na jego ojca – Co z Peterem?

- Cytuję... – James odchrząknął i uśmiechnął się głupkowato – ‘Petuś jest jeszcze za mały żeby samemu jeździć na jakieś Mistrzostwa. Mamusia zrobi mu piękny torcik w kształcie znicza i będzie dobrze’.

- Chyba żartujesz – Syri skrzywił się na samą myśl – A co na to PETUŚ? – wyszczerzył się wrednie, co świadczyło o tym, iż chłopak nie odczepi się wcześnie od matczynego zdrobnienia.

- Cytuję po raz kolejny... ‘A będzie w środku duuużo masy czekoladowej?!’ – tym razem wszyscy wyglądaliśmy tak samo dziwnie. Zastąpić mecz ciastem? Do tego był zdolny tylko i wyłącznie Pettigrew. Ja mógłbym zawalić rok nauki w Hogwarcie byleby tylko znaleźć się na Mistrzostwach, ale jak widać w przypadku Petera dzielnie rocznych zapasów słodyczy na kumpli dawało o sobie znać.

- A właśnie! – Black oprzytomniał po dłuższej chwili ciszy – Lu obiecał, że w podzięce za zaproszenie go, nie będzie nas gnębił w tym roku, jednak niestety nie mógł przyjechać. Ojciec mu zmarł i musi teraz się matką zająć. Nie powinno wam być przykro – kruczowłosy wyprzedził jakiekolwiek z naszych słów – Tylko moja matka i ciotka go opłakują, reszta świętuje. Ja osobiście też się cieszę, że go szlag trafił. Zbyt wiele o nim wiedziałem bym miał go teraz żałować – wymowne spojrzenie rzucone Potterowi świadczyło o tym, że i okularnik wiedział, co nieco na temat Malfoya. – A żeby przejść do weselszego tematu to ja wam mówię, jak się Lucjusz postarał żeby moją mamuśkę ugłaskać! No, mistrzostwo po prostu! Gdyby nie to nigdy nie puściłaby mnie tutaj bez obstawy. Przez to, że jestem w Gryffindorze nie odstępuje mnie na krok! Okropność!

- CHOLERA! – połowa mugoli na ulicy popatrzyła na nas dziwnie, zaś J. stanął w miejscu trzymając się za głowę z miną męczennika – Ten koleś! Ten, który mi spodnie suszył! To... To był... Rotan Woronin?! – Sheva z wrednym uśmiechem przytaknął patrząc na umęczonego okularnika – Skompromitowałem się! Nie, mało! Ja narobiłem obciachu! – jakaś matka wzięła dziecko na ręce i szybko ominęła nas wielkim łukiem – Nieee...! To strasznee...!

- Przypomnijcie mi następnym razem, że z NIM to ja się więcej nie pokazuję – Black odsunął się na bezpieczną odległość udając, że w ogóle nas nie zna. Prawdopodobnie zrobiłbym tak samo, gdyby nie to, że J. uwiesił się na mnie ‘wypłakując’ w ramię. Nie wiem, co przerażało go bardziej fakt ośmieszenia się, czy to, że po meczu z Holandią ma po raz kolejny stanąć twarzą w twarz z własnym wybawcą, którego początkowo nie poznał. Teraz oczywistym było, dlaczego tak bardzo tęskniłem za całą tą sielanką wspólnych chwil. Ze wszystkich znajomych, jakich miałem tylko nasza wielka piątka dawała popalić bez względu na miejsce, w jakim się znajdowaliśmy. Teraz stojąc przed jednym z Ukraińskich supermarketów stanowiliśmy główną atrakcję biegających wkoło dzieciaków. Przez chwilę myślałem nawet o tym ażeby zarobić kilka mugolskich gruszy na tym przedstawieniu. W końcu nie zawsze trafia się nam Potter ubolewający nad własną głupotą i opóźnioną spostrzegawczością.

- Drama Quinn... – westchnąłem słysząc jak ciemnowłosy ostentacyjnie pociąga nosem. Zawsze mógł tłumaczyć się chęcią poderwania jednego z bardziej znanych graczy quidditcha, a że spodnie miał pod ręką to cóż... Wykorzystał swój wrodzony talent improwizatorski.

Żółty, sportowy samochód zatrzymał się w naszym pobliżu, a szyba od strony kierowcy opadła na dół pozwalając mi dokładniej przyjrzeć się siedzącemu za kierownicą mężczyźnie. Jasnoniebieskie oczy świeciły wesoło, zaś blond włosy opadały niezdarnie na przystojną twarz. Zarost lekko postarzał trzydziestosześciolatka, co niewątpliwie wychodziło mu na dobre. Nawet nie wiedząc, kim jest zauważyłbym niesamowite podobieństwo do Shevy wypływające z delikatnych, może i nadal dziecięcych rysów. Mężczyzna wysiadł z samochodu zamykając drzwi leciutkim trzaśnięciem. Pchnąłem Jamesa, który urażony warknął coś niezrozumianego, a dostrzegając zbliżającą się postać stanął wyprostowany i poprawił się szybko obwąchując przy okazji.

- Serhij... – jęknął i posłał niebieskookiemu zniewalający uśmiech, który wprost przerażał słodyczą i naiwnością – Kocham cię... – za te słowa okularnik dostał po głowie od Andrew i nie zdziwiłbym się gdyby na noc naprawdę został związany.

- Witam! – twarz mężczyzny wyrażała szczerą radość i nie było na niej ani śladu powagi dorosłych. – Zabieracie się ze mną? – jego angielski był rewelacyjny i nie miałem się, czemu dziwić.

- Czy ja mogę spać z panem w jednym pokoju, na jednym łóżku? – zahipnotyzowany James nawet nie poczuł, jak oberwał od zielonookiego. – Nie będę stawiał oporu, o niczym nie powiem pańskiej żonie...

- Zakneblujcie go! – Sheva wyciągając z kieszeni jakąś chustkę wręczył ją Syriuszowi, a ten bez obiekcji owinął nią usta Pottera, który dopiero po chwili uzmysłowił sobie, że jego dalsze słowa to tylko bełkot. Serhij roześmiał się ciepło i odwrócił się wracając do samochodu, co tylko wywołało głośny jęk Jamesa, który chyba cudem nie zemdlał trzęsąc się z podniecenia.

- Tato! – J. uspokoił się tracąc z oczu tył ciała mężczyzny – Błagam, niech ten idiota chodzi przed tobą! – Andrew pchnął okularnika w stronę auta i pokierował nim tak, aby nie oglądał jego ojca ze wszystkich stron. Jeśli J. miałby się w przyszłości uspokoić to ja chciałem to widzieć jak najszybciej. Tydzień w jego towarzystwie to stanowczo zbyt wiele, jeśli trzeba było znosić jego głupawe napady. Dobrze pamiętałem jego reakcję na Andrew, kiedy dopiero, co go poznał, jednak, jeśli chodziło o dorosłą wersję przyjaciela to była to już przesada. Jeśli jego miłość do quidditcha wynikała z zamiłowania do graczy to ja stanowczo nie chciałem mieć z tym nic wspólnego.

Sheva odciągnął Pottera od przedniego siedzenia pasażera i wepchnął go do tyłu chcąc za wszelką cenę odizolować okularnika od mężczyzny, któremu najwidoczniej zachowanie Jamesa nie przeszkadzało. Może był do tego przyzwyczajony, a może po prostu bawił się świetnie widząc chorego psychicznie Gryfona, który zapewne rozebrałby się na jego oczach i zaczął składać najróżniejsze propozycje, biorąc pod uwagę jego aktualny stan emocjonalny. Syriusz o dziwo był spokojny i milczący, co nawet, jeśli do niego nie pasowało to wprowadzało niepowtarzalny klimat. Przyjemny zapach pomarańczy wewnątrz auta, przyjemna muzyka i ciepła dłoń Blacka na mojej były wspaniałą zapowiedzią romantycznych chwil, jakie mogliśmy razem spędzić, niestety jęczący obok nas J. umiejętnie sprowadzał na ziemię i nie pozwalał na snucie większych planów. Dziewczyna, która się w nim zakochała powinna widzieć go w tym momencie, wątpię żeby nadal miała zamiar wysyłać mu listy z wyznaniami, jednak kimkolwiek była miała dużo oleju w głowie nie zdradzając swojej tożsamości. Aktualnie J. przechodził ciężkie chwile dla przemęczonego szkołą mózgu, więc najrozsądniej było trzymać się od niego z daleka.

- Zamknijcie go, jak was błagam... – Andrew odwrócił się do nas i przewrócił oczyma słysząc cichy chichot ojca – Właśnie zaczynam żałować, że go zaprosiłem. Powinienem mu zafundować wakacje w ośrodku specjalistycznym dla nieuleczalnie chorych, a nie Mistrzostwa. – Serhij zmierzwił włosy chłopakowi, na co znowu odezwał się podniecony pisk Jamesa. Zapowiadały się nie tylko niezapomniane, ale i najbardziej męczące wakacje w życiu.

- Jak dla mnie można by go związać i wyrzucić gdzieś w lesie, lub chociażby w rowie – Syri wyjrzał za okno – Deszcz spadnie to go przykryje, a jeśli będą pytać powiemy, że uciekł z jakimś młodym obcokrajowcem już pierwszego dnia po przyjeździe. – ciekawe wizje chłopaka niemal mnie przerażały w połączeniu z grobowo poważną miną i całkiem sprawnym planem działania. Nie chciałbym mieć w nim wroga i miałem szczerą nadzieję, iż nigdy do tego nie dojdzie. W końcu nasze plany na przyszłość stanowczo inaczej określały relacje między nami i chciałem by tak właśnie pozostało.

 

  

6 komentarzy:

  1. Zaje****e!!!!!!!!!!!!!!!!Super!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Extra!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. J. przesadza. I to powaznie. Być może to urażona, wrodzona kobieca perfidia nakazuje mi sę oburzać na tę jego... hmm... nie wiem, ja kto nazwać... No, ale z drugiej strony, nie wiem, jak JA by zareagowała, gdyby w odległosci wyciągniętej reki (na przykład w samochodzie) siedziasoie Tony Kakko albo..ja wiem... Tony Kakko? ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. A, i odnoście obrazka... Dlaczego J. ma ładniejsze paznokcie ode mnie? T,T

    OdpowiedzUsuń
  4. A, i odnośne obrazka... Dlaczego J. ma ładniejsze paznokcie ode mnie? T,T

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest genialne ^^ Na Potter'a wiezłay i łańcuchy nie wystarcza !!

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Mimmi Dennis1 maja 2007 16:42

    Hej! Notka... XD SUPER!! J. jest jakiś niezrównowarzony XD a co do pomysłu Syrka... genialnt ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń