środa, 27 czerwca 2007

???

Stojąc na stacji Syriusz był zmuszony pchać Pottera do powozu, jako że ten stojąc na palcach wypatrywał swojej najnowszej zdobyczy i nie interesował się ani trochę tym gdzie idzie. Dopiero, kiedy pierwszoklasista zniknął mu z oczu ocknął się i wyrżnął na stopniach ‘karocy’. Mimo wszystko jedno musiałem przyznać. J. kiedy już się zakochiwał to do szaleństwa i ostatecznego odrzucenia, jak to było w przypadku Andrew. Szczerze wątpiłem w pomyślność jakiegokolwiek miłosnego uniesienia między Jamesem, a jakimś innym chłopakiem, jednak nie potrafiłem sam sprecyzować skąd brało się u mnie to przekonanie. Swoją drogą nie miałem pojęcia, że podróż powozem w towarzystwie rozmarzonego Pottera, jęczącego pod nosem coś na temat nocy sam na sam z niewielkim ‘kurierem’, może być aż tak fascynująca. Bez względu na to, co mówiliśmy, czy też jak dręczyliśmy okularnika on nie odezwał się nawet słowem i zupełnie nie zwracał na nas uwagi. Sheva uznał to za błogosławieństwo i rozkoszował się spokojem, który nie udzielił się jednak Peterowi. Blondynek drżał lekko i nerwowo ocierał o siebie dłońmi mrucząc pod nosem jakieś niezrozumiałe zdania. Gdybym nie miał przy sobie Syriusza., który leżał z głową na moich kolanach mógłbym uznać, że już się nie liczę. Szare oczy Blacka tylko od czasu do czasu skupiały wzrok na krajobrazie za oknem zaś w zamian za to niemal bez przerwy wpatrywały się we mnie. Peszyło mnie to i z trudem potrafiłem powstrzymać się od jakiegoś karcącego komentarza, czy zepchnięcia chłopaka z moich ud. Gdyby nie to, że nie byliśmy sami nie przeszkadzała by mi ani pozycja ani nawet dotyk Syriusza, jednak w tych okolicznościach czułem się jeszcze bardziej zażenowany niż zawsze.

- J., ty wiesz, że ten mały będzie na Ceremonii Przydziału? – Andrew wbił się w siedzenie, kiedy tylko zatrzymaliśmy się przed zamkiem, zaś Potter wybiegł z niej jako pierwszy.

- Szybko, ja muszę go dokładnie widzieć! – wrzasnął obijając się o innych uczniów spokojnie zmierzających w kierunku szkoły. Nie myślałem, że ktoś poza Shevą będzie w stanie tak zadziałać na chłopaka, jednak najwidoczniej okularnik miał całkiem spory rozrzut pod względem miłości, fascynacji, czy też czegokolwiek innego. Kochałem tych wszystkich wariatów, jednak jednego z nich ponad wszystko. Syri jak gdyby zdając sobie sprawę z tego, o czym myślę i czytając z mojej uśmiechniętej twarzy niczym z książki puknął mnie delikatnie w czoło. Kładąc dłonie na moich pośladkach pchnął mnie do przodu i wyszczerzył radośnie zęby. Miałem niesamowitą ochotę pocałować go w tamtej chwili jednak opanowałem się i idąc za przyjaciółmi wszedłem do zamku, który wydawał mi się teraz większy niż we wspomnieniach z pierwszego roku szkoły. Te mury znały naprawdę wiele tajemnic, a część z nich bezsprzecznie wiązała się ze mną. Całe szczęście, iż wszystkie te kamienne głazy nie były w stanie snuć opowieści o tym, co widziały, a przynajmniej nikt nie był w stanie ich zrozumieć. Kruczowłosy, który ocierał się o mnie do czasu do czasu tylko przypominał mi o niekiedy wstydliwych dla mnie chwilach spędzonych z nim w samotności i nie rzadko wypowiadanych wtedy słowach. Nie żałowałem tego, ale i nie chciałem mówić komukolwiek o moich doświadczeniach w związku z Syriuszem.

Zająłem miejsce obok najukochańszego z przyjaciół i pod stołem mocno złapałem jego dłoń. Niesamowicie mi go brakowało przez okres wakacji i teraz chciałem to za wszelką cenę nadrobić. Na pierwszoklasistów nie musieliśmy długo czekać toteż z większą swobodą przybliżyłem się do Blacka i obserwowałem jak spory rój nowych uczniów wchodzi do Wielkiej Sali za profesor McGonagall. Wyglądali zabawnie z przerażonymi oczyma, przygryzionymi wargami, zaciśniętymi dłońmi, czy też uchylonymi ze zdumienia i zachwytu ustami. Mogłem sobie tylko wyobrazić jak musiałem wyglądać ja sam w tamtym roku, kiedy to po raz pierwszy pojawiłem się w szkole urzeczony ogromem i pięknem sklepienia Sali, czy też przerażony wizją przydziału. Zdziwiona mina Blacka, kiedy dostał się do Gryffindoru była jedną z tych części przeszłości, które chociaż zajmowały niewielkie miejsce w pamięci to przyspieszały bicie serca. Wiele już razy nocami wyobrażałem sobie jak inaczej mogłoby potoczyć się to nasze pierwsze spotkanie i cały ten dzień szkoły, mimo to nie pragnąłem cofnąć się do tamtego okresu, ale z pewnością nie chciałem także tracić tak cennych wspomnień. Bez Syriusza nic nie byłoby takie samo.

- Jest, jest, jest... – James nie za bardzo był w stanie usiedzieć na tyłku, kiedy tylko tłum dzieciaków lekko się przerzedził, a jego słodki nieznajomy stał niemal na samym przedzie. – Jaki on piękny... Dajcie mi go jako maskotkę do przytulania w nocy na urodziny, albo najlepiej jeszcze dziś! – ci z uczniów, którzy siedzieli najbliżej nas chichotali pod nosem widząc zachowanie chłopaka i słysząc jego komentarze. Pottera znała z resztą niemal cała szkoła i to za sprawą pewnych jakże ‘pięknych’ zdjęć, z których jedno zdobiło nasz album z czasów szkolnych założony całkiem niedawno.

- Kinn Niholas – J. Aż podskoczył widząc jak jego ukochany podchodzi do nauczycielki i pewnie siada na stołku. Tiara dosyć długo zastanawiała się nad przydzieleniem chłopca, a ciągłe ciche modlitwy Jamesa, powtarzającego w kółko ‘Gryffindor, Gryffindor, Gryffindor...’ tylko podnosiły ciśnienie każdemu przy naszym stole.

- Gryffindor... – kapelusz od niechcenia wybełkotał te słowa, jak gdyby stawiając wszystko na pierwszą lepszą myśl. Chłopiec nie wydawał się zadowolony, jednak z obojętną miną usiadł niedaleko nas i w ciszy obserwował dalsze etapy przydziałów. James w przeciwieństwie do samego zainteresowanego podszedł do tego niesamowicie entuzjastycznie. Pożerał wzrokiem drobnego młodzieńca i wolałem nie myśleć nawet o tym, co chodziło mu po głowie biorąc pod uwagę, iż bez przerwy oblizywał wargi i głośno przełykał ślinę.

Dopiero, kiedy zabrano starą Tiarę i krzesełko cała Sala rozbrzmiała głośnym echem rozmów i zaciętych dyskusji. Gwar, jaki panował był czymś w rodzaju dowodu na to, że mimo początku roku szkolnego nikt nie zwrócił większej uwagi na koniec wakacji. Dyrektor uśmiechał się patrząc na zapełnione pomieszczenie z dumą wypinając pierś.

- Kochani! – krzyknął cicho, a wszyscy umilkli, jak zawsze, kiedy przemawiał, lub miał taki zamiar. – Nie chcę was zanudzić, gdyż większość z was zna panujące zasady, jednak muszę je powtórzyć. Zabrania wam się chodzić do lasu przy błoniach i włóczyć się po korytarzach podczas ciszy nocnej. Wszystko inne wytłumaczą wam prefekci waszych Domów. Ostatnie, o czym chciałem wspomnieć to, iż w tym tygodniu żegnamy profesora Camusa, który chcąc w tym roku zająć się opieką nad dzieckiem nie będzie was uczył. Pożegnajcie go ciepło przez te kilka dni! – na Sali zapadła cisza i nie dziwiłem się temu. Dziewczyny jako pierwsze zaczęły głośno jęczeć zupełnie nie przejmując się tym, że każdy je słyszy. Były zazdrosne i zawiedzione. Ja sam niemal zemdlałem, kiedy dotarły do mnie słowa dyrektora. Jak to możliwe, że Camus ma dziecko skoro od niemal roku jest z Fillipem, a przynajmniej z nim był? Nie wierzyłem, że między nimi mogło się coś zepsuć. To było niemożliwe! Po prostu niemożliwe! Jeśli tak piękne uczucie, jakie łączyło tych dwoje stanowiło domek z kart i teraz rozpadło się zaraz po zakończeniu szkoły to ja nie widziałem sensu by wierzyć w to, że miłość ma jakiekolwiek szanse. Sam profesor błądził opuszkami palców po prawej dłoni i z delikatnym uśmiechem patrzył na swoje ruchy. Nie byłem w stanie dostrzec żadnych szczegółów, jednak czułem się tak jakbym miał płakać. Puściłem szybko dłoń Syriusza i spojrzałem na zastawiony obficie stół. Jeśli Camus miał już dziecko oznaczałoby to, że jeszcze będąc z Fillipem...

- Nigdy... – bąknąłem nie chcąc nawet snuć domysłów na ten temat.

- Remi, co jest? – ciepła dłoń kruczowłosego pogładziła moje udo, a zatroskane spojrzenie przeszywało mnie na wskroś. Nie chciałem mu mówić o tym, co mnie teraz dręczyło, ponieważ nie należało to chyba do normalnych zachowań chłopaka, a prędzej dziewczyny.

- Nic – wymusiłem uśmiech, jednak chłopak nie wydawał się przekonany. Nie mogłem mu przecież powiedzieć, że mężczyzna, którego uważam za ideał właśnie zaprzątał mi głowę i wpływał na moje samopoczucie. Moją chwilową fascynację jego osobą miałem już za sobą, jednak nadal żywiłem do nauczyciela niesamowicie wielką sympatię. Sheva wydawał się tak samo poruszony jak ja. W końcu to on chodził z kuzynem i przyjacielem Camusa, a najwidoczniej o niczym nie miał pojęcia. Ja znałem jedynie Fillipa, z którym rozmawiałem kilka razy i dobrze wiem jak bardzo kochał mężczyznę. To było zapowiedzią ciężkich dla mnie dni i miałem tylko nadzieję, że niepotrzebnie się martwiłem, a wszystko wyjaśni się na pierwszej lekcji Latania.

8 komentarzy:

  1. Notka naprawde super...Jestem w szoku nad sytuacją z Camusem, ale mam nadzieje, że opiszesz wszystko po koleji. Pozdro...

    OdpowiedzUsuń
  2. jak to czytałam moje oczy stopniowo robiły się coraz większe i większe i większe... i o mały włos nie wypadły mi z orbit! rany! to z Camusem jest .... intrygujące! przyłanczam się do nadzieji że to się wkrótce wyjaśni... wkrótce

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! ale szok!!!!!!!!!!! ale to będzie dziecko MArcela i Filipa, prawda? prawda?!! musi być, po prostu musi !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! i już.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Megan Moonlight28 czerwca 2007 16:52

    Filip i Marcel będą mieć dziecko! ^_^ Nareszcie :) Mam nadzieję że szybko wszystko ładnie opiszesz w nastepnej notce... Camus i Filip muszą wszystko wytłumaczyć chłoppakom ^_^ Cudna notka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Notka SUPER!! J. znowu ześwirował... ^^ matte... czy ty przypadkiem nie napisałaś, że Sheva CHODZIŁ z Fabienem?? ^^ Mam nadzieją, że to przejęzyczenie ;p A co do dziecka niech Marcel się tłumaczy XD POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. NIech Marcel i Filip podzielą sie słodko dobrą wieścią z chłopakami ^^ A co się dzieje z Fabienem i Andrew? Dawno tez nie pisałaś o Ryo i Namidzie, Michaelu i Gabrielu, Filipie i Marcelu... może znów zrób krótką serię kartek z pamiętnika? Notka słit :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Evvą :D Camus musi wyjaśnić Remuskowi że z nim i Filipem wszystko wporządku... bo jest z nimi wporządku prawda? Oni nie mogą ze sobą zerwac bo to (poza Remim i Syrim) moja uubiona para...

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    ojć współczuję temu chłopcu, Potter już za niedługo zacznie nagabywać, szkoda, że Camus odchodzi ze szkoły... a co będzie z Filipem?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń