niedziela, 24 czerwca 2007

Nauka...

Mój kochany Zinedin Yazid Zidane miał wczoraj 35 urodzinki ^^ Więc z tej okazji spóźnione życzonka! Wszystkiego naj, naj! Kocham Cię Zizou! A tak poza tym to postaram się notki dodawać także w piątki, jako że są wakacje, więc szukajcie nowości 3 razy w tygodniu ^^

 

  

 

Sam nie wiem, dlaczego, ale denerwowałem się. Dłonie mi lekko drżały i czułem się tak, jakby tysiące mróweczek chodziło po moim ciele drażniąc wszystkie nerwy jednocześnie. Nie podobało mi się to, ale nie miałem wpływu na reakcje swojego ciała. Moja świadomość żyła własnym życiem, zaś ciało kierowało swoim. Chociaż połączone nie chciały działać razem i chyba właśnie, dlatego tak ciężko było mi się opanować. Miałem przy sobie Syriusza i innych kolegów, jednak świadomość kolejnego roku i poniekąd nowego życia odrobinę mnie przerażała. Chłopcy martwili się szkołą i nawałem nauki, a ja ich pomysłami na nadchodzące miesiące i dalszym związkiem z Blackiem.

Potter nie wytrzymał zbyt długo bezczynności w przedziale i jak nam oznajmił zamierzał odnaleźć chłopca, który przyniósł mu list i trochę się w koło niego zakręcić. Nie wiem, komu współczułem bardziej, Jamesowi, który prawdopodobnie ponownie dostanie kosza, czy też małemu nieznajomemu od teraz mającemu na karku napalonego okularnika. Jedną dobrą w tym wszystkim rzeczą było to, że Potter zabrał ze sobą Pettigrew. Peter nie stawiał oporu, ponieważ szlajanie się po pociągu było równoznaczne z natknięciem się na Narcyzę. Tylko Sheva został zmuszony do wyjścia i to, dlatego, iż J. uznał go za ‘jedynego rozgarniętego, który wybawi go w razie, czego z kłopotów’. Dzięki temu zostałem sam z Syriuszem, co biorąc pod uwagę dalsze złudzenia Pottera, przekonanego, iż ja i kruczowłosy już nic do siebie nie czujemy zdarzało się całkiem często.

Syri podniósł się z siedzenia z niesamowicie szerokim uśmiechem. Spokojnie mogłem się go obawiać, tym bardziej widząc jak oblizuje wargi podchodząc do mnie coraz bliżej. Już nie wiem czy był słodki, czy też przerażający, za to z pewnością niesamowicie pociągający. Stanął tuż przede mną i przechylił głowę w bok. Nic dziwnego, że uległem pod wpływem jego uroku, a z pewnością nie tylko ja padłem jego ofiarą, chociaż chciałem wierzyć, iż wyłącznie mnie zwabił do siebie świadomie.

- Korzystajmy z okazji, póki się nadarza... – chłopak usiadł okrakiem na moich kolanach, a jego pośladki wbiły się w moje uda.

- Jesteś ciężki! – syknąłem odpychając Blacka, co na niewiele się zdało.

- W takim razie to ty chodź do mnie. – na jego twarzy zagościł jeszcze szerszy uśmiech. Klapnął na miejsce obok i wyciągnął zapraszająco ręce. Kiedyś z pewnością będę się tego wstydzić, ale teraz nie sprawiało mi to większego kłopotu. Usiadłem na nogach Syriusza podobnie jak chwilę przedtem on maltretował moje i specjalnie poruszyłem się by było mu niewygodnie. Lubiłem go drażnić, a jeszcze bardziej, kiedy w takich chwilach zaczynał narzekać.

- I co teraz? – zapytałem z niewinną miną, jak gdybym nie zdawał sobie sprawy z tego, co chłopak zamierza. Splotłem palce na karku Blacka i przyglądałem się w spokoju jego roześmianej buzi, która już nie wydawała mi się tak dziecinna, jak w tamtym roku. Wątpiłem w to, że chłopak zdołał już wydorośleć, ale ilość zboczonych myśli chodzących mu po głowie z pewnością robiła swoje. Włosy rzeczywiście odrastały mu szybko i teraz delikatnie muskały jego szyję, chociaż dzięki temu z łatwością dało się zauważyć także niewprawną rękę fryzjera, czy też próby naprawienia wcześniejszego nieładu, co było bliższe prawdy. Marszcząc nos założyłem ciemne pasma za ucho kruczowłosego.

- To przez was są takie – niezadowolony pomruk był rozkoszny, ale poprzedzał namiętny pocałunek. Nie mogłem ani zaprotestować przytłoczony oskarżeniami chłopaka, który sam sobie był wszystkiemu winien, ani też wyrazić swojego zdania na temat krzywo ściętych włosów. Mimo to ciepłe i jak zawsze słodkie wargi całkowicie wyperswadowały mi jakiekolwiek konwersacje. Z zadowoleniem poddałem się Blackowi co najwidoczniej go cieszyło, o czym świadczył cichy pomruk. Dłonie kruczowłosego na pośladkach również mi nie przeszkadzały, co poniekąd dziwiło mnie samego. Dotyk rąk chłopaka był coraz milszy i pragnąłem tej bliskości, chociaż z pewnością nie pozwoliłbym mu się posunąć dalej. Po raz kolejny wracało do mnie pytanie o to jak długo zdołam trzymać się w bezpiecznej odległości od Syriusza, jednak nadal nie chciałem zawracać sobie tym głowy. Jego pocałunki i pieszczota dłoni w zupełności wystarczały mi na najbliższy czas, chociaż nie mogłem tego samego powiedzieć o Blacku.

- Mówiłem, że ich również to czeka? – przestraszony odsunąłem się gwałtownie od Syriego i upadłem na podłogę. W drzwiach przedziału stali bracia Mares i naśmiewali się cicho. Z westchnieniem odniosłem się lekko obolały i usiadłem na kolanach przyjaciela, jednak tym razem w bardziej oficjalny sposób. Od dawna nie miałem okazji zobaczyć się z bliźniakami, którzy na dobrą sprawę zapewne tylko, dlatego zjawili się tutaj. Nie zmienili się ani odrobinę od naszego ostatniego, dość niefortunnego spotkania.

- Thomas, wystraszyłeś ich. Remus nadal wygląda jak gdyby miał nam zemdleć – Karel pchnął brata do środka i zamykając drzwi usiadł na jego udach – Miło widzieć, że już zaczynacie przechodzić do konkretów... – speszyłem się bezpośredniością Puchona, a moje policzki z pewnością przypominały dojrzałe poziomki.

- Spokojnie, pokażę wam, co jeszcze możecie robić – Thom wyszczerzył się objął rękoma brata. Jedną dłoń wsunął pod jego koszulę, zaś drugą poluzował pasek w spodniach. Przełknąłem głośno ślinę mając mieszane uczucia, co do ich pozycji, podobnie jak do zadowolonej miny młodszego z chłopaków, który z jękiem poddał się pieszczocie. Thomas odgarnął związane pukle włosów z szyi kochanka i przywarł do niej ustami. W tym samym czasie jedna z dłoń zatrzymała się na wysokości sutków Karela, zaś druga powoli wsunęła w spodnie. Jęk Puchona był dla mnie wystarczającym bodźcem bym szybko zszedł z kolan Syriusza i zasłonił oczy. Nie chciałem więcej patrzeć na to, co robią, a tym bardziej wyobrażać sobie zakończenie tego wszystkiego. Niezadowolony protest młodszego z bliźniąt sprawił, że zabrałem dłonie z twarzy.

- Skoro już się napatrzyliście, to my pójdziemy sobie dokończyć... Do zobaczenia w szkole! – zanim Thom zdołał cokolwiek powiedzieć brat wyciągnął go szybko z przedziału. Byli specyficzni, jednak sądząc z miny Syriusza idealnie nadawali się na jego erotycznych przewodników duchowych.

- Remi, a kiedy ja będę mógł cię tak dotykać? – zachłysnąłem się powietrzem, kiedy dotarł do mnie sens słów chłopaka. Otworzyłem szeroko oczy i poruszyłem ustami, jednak nawet mamrotanie niemiło zamiaru się z nich wydobyć. Było mi głupio, a czerwony kolor na policzkach stał się o kilka tonów ciemniejszy. Chciałem, żeby ktoś teraz przyszedł i wybawił mnie od odpowiedzi, jednak jak to zazwyczaj bywało nic się nie działo wtedy, kiedy powinno.

- Nie... – jęknąłem w końcu, chociaż nie wiele miało to wspólnego z przed chwilą zadanym pytaniem.

- No, już dobrze. Powiedzmy, że nie było tej rozmowy – Syri ukląkł przede mną i usiadł na stopach. Zamknął oczy kładąc głowę na moich kolanach i otarł się o nie delikatnie. Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi, czy też, co zamierza, ale z pewnością wyglądał niesamowicie. Mogłem się czuć jak władca jednego z całkiem sprawnych niewolników, z czego mój był nad wyraz nieposłuszny i napalony.

- Wyglądasz jak niedopieszczony szczeniak – roześmiałem się, a zażenowanie sprzed chwili rozpłynęło się pod wpływam tego cudownego widoku. Black przekręcił się, a jego broda wylądowała między moimi ściśniętymi udami. Szare oczy lustrowały moje lśniąc radośnie.

- Ty mnie dopieścisz, w końcu jesteś moim panem, prawda? – wzrok chłopaka zszedł niżej na miejsce, które było niemal na wysokości jego twarzy. Ponownie poczułem się skrępowany i rozchyliłem nogi, przez co kruczowłosy uderzył brodą o trochę twarde siedzenie. Skrzywiłem się słysząc ciche uderzenie dolnej szczęki o górną. Miałem tylko nadzieję, że przeze mnie chłopak nie wybił sobie zębów. To sprawiło, że moje czerwone policzki pobladły.

- Nic ci nie jest? – jęknąłem i pochyliłem się nad Blackiem.

- Ty mi kiedyś zrobisz krzywdę... – Syri rozmasował sobie zaczerwieniony podbródek i dość teatralnie upewnił się, że jest w całości. – Ile powinienem mieć zębów? Wolę przeliczyć i upewnić się, że żadnego nie połknąłem.

- Ja naprawdę przepraszam... Ale to i tak twoja wina! – krzyżując ręce udałem tym razem obojętność. Całe szczęście, że powoli dojeżdżaliśmy do zamku, bo z pewnością kruczowłosy zażyczyłby sobie niesamowite wynagrodzenie za poniesione szkody.

 

   

7 komentarzy:

  1. Ja też się zaczerwieniłam... :#)Mmm... No i podpinam się do pytania Syriusza. Może jakies małe macanko chociaż? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na miejscu Remusa uciekłabym od Syriusza. On na każdym kroku myśli tylko o jednym, hehe;D.Notka jak zwykle fajna.Czekam na następną(mam nadzieję, że będzie choć troszkę ostrzejsza).Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Megan Moonlight25 czerwca 2007 09:05

    Słodko :) notka super :) I ja też proszę o coś ostrzejszego... może ni koniecznie w wykonaniu Syriego i Remiego (bo Remi napewno by się nie zgodził xD) ale może Filip i Marcel? Moja druga ulubiona parka ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Och... Notka EXTRA!!! ^^ Syri jest strasznie napalony ^^ a tak w ogóle to kiedy R&S będą robić tak jak bliźniaki POZDRAWIAM ^^ :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne to... Nie mogę się doczekać kiedy przejdą do konkretów. ach..... Co do Filipa i Marcela to ich opowiadanko też nie jest jeszcze na tym poziomie. A szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  6. jejku.... jak zwyle bosssssskie *_* jachcęjeszczejachcęjeszczejachcęjeszcze!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    ech James znów się napalił, a może cos z tym Woronikiem coś dłuższego będzie... a bracia, och Rermsu spłoszony...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń