niedziela, 29 lipca 2007

Armagedon - Syriusz

Uwaga! Jeśli 11/12 sierpnia ktos wybiera się na Dojicon do Krakowa, to bardzo proszę o informację na gg (6211700). Zbieram ekipę XDD

 

Po mało delikatnym poranku miałem nadzieję na spokojne popołudnie i cichy wieczór. Remus nie przejawiał już takich zapędów do maltretowania mnie, więc byłem za to wdzięczny Merlinowi i każdemu wielkiemu czarodziejowi. Mój słodki, niewinny, spokojny, delikatny, czuły i cichy Remi w roli seme był niemal okropny. Nawet ja nie molestowałem go do tego stopnia, chociaż czasami miałem niesamowitą ochotę. Nie podobał mi się fakt uległego poddawania złotookiemu, a tym bardziej pozwalanie mu na cokolwiek. Nawet dotąd subtelne i cudownie słodkie pocałunki Lupina stały się agresywniejsze i bardziej pewne siebie. Dziewczęca buźka nawet, jeśli się nie zmieniła, to przestała być tak rozkoszna, kiedy oczy chłopca lśniły ironicznie za każdym razem, gdy na mnie patrzył. Najwidoczniej to miał być najgorszy tydzień w moim życiu i chociaż zaczął się kilka godzin temu wolałbym by już dobiegał końca. Ta chwila spokoju, jaką otrzymałem była zbawienna i pozwalała mi pozbierać myśli. Nawet nie chciałem o niej myśleć jako o ciszy przed burzą. Ileż to ja bym oddał żeby teraz Remus oświadczył, że znudziła mu się ta zabawa i woli bym to ja dominował. Z rozkoszą przyjąłbym moje ukochane stanowisko z powrotem, niestety nie zapowiadało się na to nawet w nikłej części gestów brązowowłosego.

Patrzyłem tępo na jego plecki i walczyłem z ochotą by się do nich nie przytulić całując jasną szyję chłopaka. Nie wiem czy robił to specjalnie, jednak jego włosy spływały po ramieniu na pierś i odsłaniały w ten sposób cienką powłokę jego ciała do granic możliwości kuszącą mnie samym delikatnym kolorem. Mogłem przysiąc, że czuję lekki zapach brzoskwiń, których ekstrakt znajdował się w żelu do mycia ciała, który mama kupiła Remiemu. Powinienem chyba podziękować kobiecie za to, że tak dba o moje Kochanie.

Nie wytrzymałem i pochyliłem się nad ławką piórem przesuwając po szyi Remusa. Zadrżał i poruszył się nerwowo, co cudownie do niego pasowało, a przynajmniej w moich fantazjach. Niestety spojrzenie, którym mnie obdarzył chwilę później nie było pełne wyrzutu i wstydu jak dawniej, a zalotne i lekko ostre. Już wiedziałem, że nigdy nie polubię takiego stylu bycia Lupina. Może czasami zastanawiałem się nocami, jaki byłby gdyby nie ta jego nieśmiałość, ale przenigdy nie zachodziłem na tyle daleko, by stawiać go w roli dominującego partnera, który zamiast odbierać liczne pieszczoty, zapewnia je i dawkuje.

- Panie Black, mogę zobaczyć pańskie notatki? – skrzywiłem się i odwracając głowę w bok uśmiechnąłem głupio do Flitwick’a. Mój pergamin był zupełnie pusty, a raczej rozmyślanie o koledze z klasy nie było najlepszym wytłumaczeniem mojej gafy.

- No... Ja... – „Myśl szybciej, Syriuszu!” fuknąłem w podświadomości. – Uczę się zapamiętywać jak najwięcej z lekcji nie robiąc notatek. – rzuciłem pewnym tonem, chociaż w głębi duszy wyłem niczym niemowlak, by uszło mi to na sucho – Remus to potrafi, więc ja też chciałem się nauczyć. – wściekłe spojrzenie chłopaka, bynajmniej nie zapowiadało nic dobrego, za to zawsze wolałem powołać się na niego, niż samemu obrywać za własną głupotę.

- W takim razie, proszę streścić mi ostatnie dziesięć minut lekcji – profesor złączył ręce za plecami, a biorąc pod uwagę moją panikę wydawał się mi się o wiele wyższy niż w rzeczywistości. Tylko jak u licha mogłem streścić mu coś, o czym nie miałem zielonego pojęcia? Patrzenie przez ramię na notatki Jamesa także nic nie dawało. W końcu z tych hieroglifów tylko McGonagall mogła spokojnie się wyczytać, a i tak na początku odszyfrowanie tych krzaczków zajmowało jej grubo ponad trzy dni.

- Zapomniałem – wzruszyłem w końcu ramionami – Wybił mnie profesor z rytmu i wszystko mi uciekło. – to z pewnością nie była najmądrzejsza rzecz, jaką powiedziałem w życiu. Gdyby zamiast profesora od Zaklęć stała przy mnie opiekunka mojego Domu mógłbym pożegnać się z codziennym przesiadywaniem w towarzystwie chłopaków i mojego kochanego Remiego.

- W takim razie zamiast pojawić się na obiedzie będziesz uzupełniał notatki. Remusie, proszę byś go przypilnował. – no i nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Lupin nie wydawał się tym nadzwyczajnie zadowolony, jednak po chwili uśmiechnął się ciepło do Flitwick’a i skinął głową. Kiedy jasne oczka popatrzyły na mnie, bez problemu mogłem z nich wyczytać, że kolejny szatański pomysł błądzi po główce tego aniołka. Zazwyczaj to James miał dar do pakowanie się w kłopoty, jednak najwidoczniej było to zaraźliwe, a ja jako wielkie dziecko szczęścia, wojny i niedoli musiałem to podłapać.

Dzwonek, na który zawsze z utęsknieniem czekałem tym razem był zwiastunem mojej klęski. Wszyscy jakoś nadzwyczajnie szybko opuścili klasę, a nawet nauczyciel nie oglądał się na mnie zostawiając sam na sam z otworzoną książką i uśmiechniętym Remusem. Chłopiec odwrócił swoje krzesło w moją stronę i podparł się na łokciu. Ta niewinna minka doprowadzała mnie do szaleństwa, ale chcąc zdążyć na obiad musiałem się sprężać. Przeczytałem kilka zdań i w miarę możliwości streściłem je na kartce. Litery były niesamowicie koślawe i niestaranne, jednak nie miałem czasu na użalanie się nad nimi. Sam nie wiedziałem, czy później się z tego wyczytam. Spojrzałem na Lupina, który starał się wyznać z moich bazgrołów. O dziwo chyba jakoś mu to szło, lub po prostu do góry nogami było łatwiej. Wróciłem do studiowania podręcznika i dalszego uzupełniania zaległości, kiedy niewielka dłoń wyjęła pióro z mojej ręki odkładając je na bok. Zdziwiony i nie wiedzieć, czemu przestraszony popatrzyłem na rozradowanego Remusa. Jego palce lekko przesunęły się po mojej dłoni. Poderwałem się i chciałem odejść trochę dalej, jednak szybko chwycił mnie za nadgarstek. Zamarłem, a on wdrapał się na ławkę i przechodząc po niej zbliżył się niebezpiecznie. Nie wiem, jakim cudem to zrobił, ale po zaledwie kilku sekundach leżałem na ziemi z rękoma unieruchomionymi tuż przy twarzy, a na moich biodrach siedział złotooki. Krzesło leżało przewrócone na podłodze, zaś my niedaleko niego. Spłonąłem rumieńcem i chciałem się jakoś podnieść, niestety ciało chłopca mocniej naparło na moje. Czułem się idiotycznie tym bardziej, że Remi był ode mnie wątlejszy.

- C... co ty... – wydukałem i odwróciłem twarz w bok nie chcąc patrzeć na dumnego z siebie przyjaciela. Skompromitowany na całej linii wolałem mieć wszystko za sobą i udawać, że nic się nie stało.

- Nic ci nie jest? Wybacz, ale inaczej nie miałbym z tobą szans. Nie martw się, nikomu nie powiem – brązowowłosy zachichotał cicho i przejechał nosem po moim policzku – Daj buziaka, tylko jednego... – zamruczał robiąc błagalną minkę. Jego dłonie uwolniły moje i delikatnie objęły twarz. Zamknąłem oczy woląc nawet nie widzieć tego, jaką minę ma Lupin. Jego ciepłe wargi połączyły się delikatnie z moimi, ale momentalnie przylgnęły mocniej, a język wsunął się do środka. Mimowolnie zajęczałem i oddałem pocałunek. Nie tego oczekiwałem, ale nawet w takiej sytuacji pragnąłem bliskości przyjaciela. Chłopak odsunął się oblizując wargi. Palcem poluzował mój krawat i odpiął dwa guziki koszuli. Musnął moją szyję i zaczął ją lekko ssać. Chyba w końcu zaczynałem rozumień dlaczego nigdy nie lubił, kiedy ja mu to robiłem. W tym geście kryło się coś intymnego, aż nadto intymnego. Nie wiem, jakim cudem nie zauważyłem tego wcześniej.

- R... Remi! – wydusiłem, a jasne tęczówki zalśniły, kiedy odbił się od nich lekki promień słońca.

- P.. Przepraszam... – chłopak sam się zarumienił i wstał szybko. Podchodząc do biurka klapnął na nim i poprawił włosy. Zaczynał działać na mnie coraz bardziej, a w szczególności, kiedy wydawało mi się, że na mnie czeka. Popatrzyłem na zmaltretowany pergamin i zwaloną na ziemię książkę. Na chwilę przestało mnie to interesować, więc zbliżyłem się do Remusa, który odchylił głowę i przymknął ślepka. Pierwszy raz bez szemrania pozwolił mi zostawić na jego szyi czerwony punkcik w miejscu dobrze widocznym dla każdego. Zaczynał mnie przerażać, dlatego po raz kolejny powtórzyłem sobie w myślach, że to ma być tylko tydzień. Niechętnie odsunąłem się od przyjaciela, kiedy popchnął mnie w tył. Milcząc wskazał mi miejsce. Ponownie zacząłem się czerwienić, więc szybko doskoczyłem do ławki i podniosłem krzesło. Teraz wolałem jeszcze szybciej skończyć pisanie notatki i znaleźć się między znajomymi. Przebywanie sam na sam z Remim kończyło się dla mnie mało przyjemnie. Nawet, jeśli dawniej wszystko to byłoby niemałą rozkoszą, to biorąc pod uwagę, iż ja miałem być tym ‘na dole’ wolałem odczekać te siedem dni zanim zacznę ponownie łasić się do Lupina.

 

  

6 komentarzy:

  1. Nareszcie! Badzo dziękuję^^ Jak ja lubię Syriego w takich momentach... Jak słodkie, urocze, niewinne, wystraszone dziecko... mmm^^ Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. buah! i dobrze mu tak! "kto mieczem wojuje od miecza ginie" jakby to Jill powiedziała :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Mimmi Dennis29 lipca 2007 22:55

    Hej! Notka SUPER!!! XD Teraz Syri przynajmniej wie jak się Remi musi czyć (choć Luniek chyba przerzywa to mniej ...sztrasznie ^^ Syrek po prostu panikuje XD XD XD POZDRAWIAM :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ohayo.. przeczytałam wszystkie twoje notki i przyznam sie, że zajeło mi to trzy dni.. ale moga powiedzieć, że było warto^^... notki sa po prostu piekne... nic dodac nic ująć.. piszesz płynnie, bez błędów czy literówek, dzieki czemu czytelnik sie nie gubi... a wrecz przeciwnie przeżywa przygody z bohaterami.. przynajmniej takie są moje odczucia... widać, że lubisz to co robisz i wychodzi ci to świetnie... a również w każda notke wkładasz całą siebie^^... naprawde bardzo podobają mi sie twoje notki^^... ja równiez mam własnego bloa yaoi, choć nie uważam, by było on choć w małym stopniu tak dobry jak twój...ale cuż nie każdy rodzi się z talentem^^...po przeczytaniu notke doszłam do wniosku, że J. jest napalony na wszystko co jest kawaii xD...Remus i Syriusz są sobie przeznaczeni^^notka z perspektywy 'ofiary' Lupina?? cikawe.. jeszcze nigdy nie czytałam takiej notki.. pomysł cikawy i notka również... Syri musiał wyglądać tak słodko kiedy był przerażony... Remusek dobrze gra rolę seme^^... ale jednak wole keidy jest sobą, czyli KAWAII *wzdycha* Remuskiem... jesli masz ochote to wpadnij na mojego bloga i wypowiedz sie http://story-yaoi.blog.onet.pl/przy najbliżeszej okazji dodam cię do linków u siebie^^... pozdrawiam i życze duuuużo weny..

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu pojawila się żywsza akcja czego od pewnego czasu trochę mi brakowało. Nie rozumiem do końca zachowania Syriusza, te jego bojaźń, zakłopotanie i strach wydają lekko przesadzone ale za to Remi w roli seme bardzo mi się podoba xDD Za dużo było tej jego "słodyczy" i nieśmiałości. I choć czekałam z niecierpliwością na kartkę z pamiętnika Syriusza to muszę przyznać, że jak dla mnie lepiej sprawdzasz się w roli Remusa i dobrze, że to pod jego postacią jest większość notek.Na razie tyle.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    podoba mi się bardzo taki Remus, haha Syriusz nagle to uciekasz...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń