niedziela, 8 lipca 2007

Oko cyklonu - Zardi

Ok... Więc... Pomijam Dariusa w kościele i Moje kolejne plany na studia (chwilowe). Dziękuję Jill za fanarty do mojego ff. Tak, tak... Art pod tą nocią został stworzony właśnie przez nią. Poza tym mam wspaniałą wiadomość dla wszystkich fanek (fanów?) Fillipa i Marcela! Oto powstał pierwszy fanart z tą parą! Ai, moja kochana narysowała go specjalnie dla mnie *^^* Ahh... Zamieszczam link do niego i zakładam, że oszalejecie na jego puknkcie podobnie jak ja XD

http://www.deviantart.com/deviation/59289378/

 

7 września

Rok szkolny zaczął się niecały tydzień temu, a Syri wraz z Potterem i Pettigrew już dziś siedzieli u McGonagall i spowiadali się z nieodrobionych zadań. Nauczycielka i tak była dla nich wystarczająco wyrozumiała, a zamiast jakiejś kary, czy też szlabanu po prostu postanowiła z nimi porozmawiać. Znając jej podejście do sprawy miał być to najdłuższy i najnudniejszy wykład, jaki ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Kiedy w grę wchodzili ci dwaj Gryfoni, zanudzenie ich było najlepszą metodą wychowawczą. Zdziwiłbym się gdyby zaryzykowali kolejne godziny pogawędki z profesorką za głupią niechęć do odrobienia zadania. Sam dziękowałem Bogu, że zamiast od razu położyć się spać nabazgrałem referat na transmutację. W prawdzie urażona twarz Blacka na wiadomość o moim ‘przekręcie’ mogła mi nocami spędzać sen z powiek i wywoływać wyrzuty sumienia, jednak to dało się załagodzić, czego nie mógłbym powiedzieć o wściekłej opiekunce. Sheva, który przez ostatnie dni chodził z głową w chmurach udał chorego wymigując się całkowicie od odpowiedzialności. To był niezapomniany moment. Andrew rozłożony na ławce z ręką w górze, bełkocze coś pod nosem i wygląda jakby mu było niedobrze, a lekko wystraszona McGonagall osobiście odprowadza go do Skrzydła Szpitalnego. Na jego nieszczęście, lub i szczęście, jak wynikało z zadowolonej miny chłopaka, pielęgniarka uznała, że naprawdę coś mu jest i kazała zostać na noc. Ja ucierpiałem na tym najbardziej. Sam jak palec musiałem czekać na powrót chłopaków i zupełnie nie wiedziałem, za co się zabrać. Cisza, spokój, pełno wolnego miejsca, odwykłem już od takiej scenerii pokoju. Zazwyczaj ktoś się tu kręcił i wydzierał, a teraz panował niewyobrażalny ład. Tylko książka wystająca spod poduszki Syriusza wskazywała na to, iż oprócz mnie ktoś jeszcze być tu powinien.

Usiadłem na pościeli Blacka krzyżując nogi i kładąc na kolanach nie gruby tomik. Na okładce ładna kreską namalowanych było dwóch obejmujących się mężczyzn. Nie musiałem być genialnym by domyśleć się, iż jest to jeden ze skarbów pożyczonych od Zardi. Nie za bardzo chciałem wiedzieć, co jest w środku, jednak niesamowicie korciła mnie treść woluminu. Z resztą interesowało mnie, co Syriusz czytuje wieczorami. Czując jak drżą mi dłonie i powoli stają się wilgotne otworzyłem tomik. Odetchnąłem głęboko trafiając na czarno-białą ilustrację przedstawiającą niemal całujących się chłopców i całkiem spory tytuł „Hensachi Suuiito”. Bez przeszkód przerzuciłem kilka stron. Komiks naprawdę przedstawiał się ciekawie, zaś delikatne, staranne klatki całkowicie oddawały to, co zapewne powinny. Otrzepałem się, kiedy tylko natrafiłem na pierwsze bardziej ‘tematyczne’ sceny. Marszcząc czoło obróciłem kartkę i odetchnąłem z ulgą zdając sobie sprawę z tego, iż jak na razie niewiele się wydarzyło. Moje policzki już teraz były czerwone, a ciśnienie podniosło się zapewne niesamowicie. Na kolejnych stronach rozrysowane były podobne sceny, jednak, kiedy dotarłem do czegoś bardziej konkretnego nie wytrzymałem. Zamknąłem wolumin i odłożyłem go szybko na swoje miejsce. Nie spodziewałem się czegoś takiego, a już na pewno nie na tyle dokładnego. Sama myśl o tym, że ja i Syriusz mielibyśmy robić podobne rzeczy była nie tylko przerażająca, ale i obrzydliwa. Czytałem w prawdzie pamiętnik Fillipa, jednak zupełnie różniło się to od patrzenia na obrazki przedstawiające wszystko ze szczegółami. Żałowałem, iż pozwoliłem zatryumfować swojej ciekawości. Teraz czułem się dziwnie i nie wiedziałem jak spojrzę w oczy kruczowłosemu mając świadomość, że on liczy na zrealizowanie treści mangi. Teraz już idealnie zdałem sobie sprawę z tego, iż minie sporo czasu zanim się przełamię i zdecyduję chociażby na przeczytanie jednego z tytułów, które Black studiował tonami.

- Merlinie... – nie będąc w stanie zapomnieć o tym, co widziałem wybiegłem z sypialni i ciężko usiadłem na sofie w Pokoju Wspólnym. Całkiem spory tłum uczniów oraz ich ciągłe rozmowy mogły pozwolić mu się uspokoić i pozbyć wypieków. Gdybym zdołał dodatkowo zapomnieć o wszystkim, bez przeszkód mógłbym zachowywać się jak gdyby nigdy nic, tym czasem zaczynałem w to wątpić. Niezależnie od moich chęci podświadomość raz po raz podrzucała obrazy, których nie chciałem widzieć. Nie myślałem, że to może być aż tak trudne.

- Remi! – dziewczęcy krzyk zdziwił mnie i wystraszył zarazem. Jasnobrązowa czupryna mignęła mi przed oczyma, zaś wypoczynek podskoczył lekko, kiedy Gryfonka rzuciła się na niego i kładąc położyła głowę na moich kolanach. Powoli opadające zażenowanie ponownie sięgnęło zenitu, a i tak czerwone policzki przybrały intensywniejszy kolor.

- Z... Zardi... – wydukałem patrząc na roześmianą dziewczynę układającą się wygodniej.

- Spokojnie, to tylko przyjacielska poducha! – roześmiała się i wyszczerzyła dumnie. – Opowiadaj, co cię dręczy. Wyglądałeś jak obłąkany, kiedy tu przyszedłeś. Oj, gdybyś się tylko widział.

- Nie... To nic takiego... – popatrzyłem przed siebie zastanawiając czy krótkowłosa miałaby mi za złe, gdybym poprosił ją o zabranie głowy. Mimo wszystko nie chciałem jej urazić, więc wolałem milczeć.

- Nie bądź taki. Powiedz siostrzyczce. Chodzi o Syriusza? – jej uważne spojrzenie mogłem wyczuć od razu, a na sam dźwięk imienia chłopaka przypominałem dojrzałą malinę. – Ha, ha! Wiedziałam, ale sądząc po tej czerwieni to macie się dobrze – jej palce przesunęły się po mojej twarzy a chichot sprawiał, że czułem się prawdziwie bezbronny. – Mi możesz ufać, pamiętaj! Poza tym muszę się trochę połasić. Camus wyjeżdża i nie będę miała, do kogo wzdychać. Potrzebuję nowej ofiary. Nie znasz kogoś odpowiedniego? Oczywiście biorąc pod uwagę, że ja nieśmiała i spokojna jestem, to najlepiej żeby to był jakiś nauczyciel. Przy nich nie muszę się martwić, że ktoś odkryje moje prawdziwe intencje.

- Nieśmiała i spokojna? – powtórzyłem rozbawiony zapominając o moich problemach sprzed chwili. Dziewczyna z pewnością potrafiła poprawić humor i wzbudzić zaufanie.

- Oczywiście, a jeśli nie wierzysz to znaczy, że niezła ze mnie aktorka – w jej oczach podobnie jak kiedyś zalśnił smutek – Trzeba sobie czasami radzić. – podniosła ręce i zaczęła bawić się jakąś nicią przy oparciu sofy. – A tak swoją drogą, jak tam wakacje? Opowiadaj! Gdzie byłeś, co robiłeś, jak tam Syriuszzzzzz? – Zardi marszcząc czoło pociągnęła za nitkę by ją wyrwać, jednak cichy odgłos prucia sprawił, że gwałtownie się podniosła, co zaś pociągnęło za sobą zgrzyt łamanego drewna i głośne uderzenie wersalki o podłogę. Dotąd niezniszczalna sofa przekrzywiła się tracąc jedną z nóżek, zaś dziewczyna pobladła otwierając szeroko usta. Patrzyła w ciszy jak na wpół siedzę i klęczę, zaś zgromadzeni w Pokoju Gryfoni śmiali się głośno. Sam po chwili chichotałem i tylko samej ‘winowajczyni’ nie było do śmiechu.

- Gusiaczek! – wydarła się przekrzykując głośny rechot i nerwowo poruszając palcami.

- Coś znowu zepsuła?! – wychodząca z dormitorium dziewcząt ciemnowłosa dziewczyna tylko spotęgowała ogólne rozbawienie, a patrząc na zepsuty mebel przewróciła oczyma. Sądząc po jej reakcji to tego typu rzeczy zdarzały się dosyć często. Agnes szybko machnęła różdżką wypowiadając zaklęcie, a wszystko w mgnieniu oka wróciło do normy. Gdybym w tej chwili miał martwić się Blackiem i jego fantazjami musiałbym być zdesperowany, a za takiego bynajmniej się nie uważałem. Ponownie opadłem na wersalkę, która całe szczęście wytrzymała i tylko sprężyny cicho odpowiedziały reagując na ciężar mojego ciała.

- Ja już sobie postoję... – krótkowłosa z wyrzutem popatrzyła na mebel, jak gdyby to on był powodem wszystkich jej zmartwień. – Z moim szczęściem dziw, że zamek stoi... – bąknęła do siebie, po czym z westchnieniem przekierowała swoje zainteresowanie na mnie. – Pamiętaj, to nie była moja wina! Ja tylko lekko pociągnęłam za notkę! A teraz wróćmy do spowiedzi. Więc, o co chodziło z Syriuszem? – pokręciłem szybko głową nie mając zamiaru mówić jej p czymkolwiek. Nie byłbym w stanie rozmawiać na takie tematy z kolegami, a co dopiero mówić o rozmowie z dziewczyną. Nawet, jeśli Zardi nie należała do tych najnormalniejszych to ciężko byłoby mi, chociaż słowem wspomnieć o moich aktualnych przemyśleniach i doświadczeniach. Syriusz miał dar do rozmowy z innymi, ja wolałem radzić sobie ze wszystkim sam metodą prób i błędów. Mimo to w każdej chwili mogłem liczyć na koleżankę i chcąc nie chcąc czułem, iż pomoże mi bez względu na wszystko. Ze wszystkich Gryfonów ona jedna jako ‘niewtajemniczona’ wiedziała o moim związku z Syrim i nie potępiała nas, a wręcz przeciwnie. Mogło się wydawać, że to sprawiało jej dziwną przyjemność.

- Nigdy więcej! – wściekły głos Syriusza oświadczył uroczyście, że wielkie kazanie McGonagall zostało zakończone, a ja w jakiś sposób musiałem przemóc się i udawać, iż pomoce naukowe kruczowłosego nie są mi jak na razie znane.

 

  

6 komentarzy:

  1. Jeah, znów pierwsza. Jak zawsze cudne! Tylko nie mogę się doczekać czegoś więcej między Syriuszem a Remusem. Kiedy to będzie??

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Mimmi Dennis9 lipca 2007 13:14

    Hej! Notka SUPER ^^ Sorki, że nie skomentowałam ostatniej (Tamta też była SPOKO :*) ale przyjechali moi kuzyni, no i lekko dojścia do kompa nie miałam ^^" Zardi to serio ma "szczęście" ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ej! mnie się podoba na 103! XD a na arta z Camusem i Fillem też się przymierzam! może kiedyś go skończę >P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale czemu Remus taki jakiś... niedotykalski? Mi na miejscu Zardi chyba by ręce popuchły od ciągłego głaskania i temu podobnych czułości, bo przecież Remus jest jak misiek - nie można nie przytulic! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu nie myślałam że Remi jest aż tak cnotliwy że nawet na obrazki nie może patrzeć, swoją drogą ma dopiero 12 lat co i tak jest dziwne w porównaniu z innymi chłopcami w jego wieku którzy myślą tylko o jednym np.James. ale uśmiechnięta buźka musi być:) notka genialna jak prawie wszystkie poprzednie;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    co Andrev taki w chmurach? No cóż ledwo co zaczął się rok, a oni już mają pogadankę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń