niedziela, 9 września 2007

Jill

Chciałabym podziękować Jill za wszystkie te śliczne arty, które dla mnie narysowała. Wiem, że nie ma tu zbyt wiele twojej postaci, jednak jeszcze się pokaże, kiedy tylko wpadnę na jakiś pomysł ^^" Dziękuję, jeszcze raz ^^

 

26 wrzesień
Po tygodniowych ulewach, deszczach i deszczykach w końcu wyszło słońce. Na dworze w dalszym ciągu było chłodnawo, jednak o wiele przyjemniej niż na początku . Zmienno cieplny Potter nie zwracał uwagi ani na wiatr ani też nic innego, a jego szata leżała zwinięta na schodach do zamku, a rozchełstana koszula prawdopodobnie miała zapraszać Niholasa, który nawet nie zwracał na chłopaka uwagi. Swoją drogą nasza ekipa ze wszystkich w szkole wyróżniała się przede wszystkim siłą rażenia śmiechu, zajmowanym miejscem, kiedy zaczynaliśmy się wygłupiać i swoistym stylem, który tworzyli chłopcy. Brak zainteresowania ze strony pierwszoklasisty był niemal podejrzany i zapewne gdybym powiedział o tym Jamesowi nie zaznalibyśmy spokoju wysłuchując jak na wpół krzycząc stara się wybić z tłumu wypytując przy tym o Kinn’a. Wbrew pozorom lubiłem, kiedy okularnik robił z siebie ofiarę. Był swoistą wizytówką Gryffindoru, którą dopełniał Syriusz.
- Koniec siedzenia – Black otrzepał się z trawy i pomógł mi wstać – Wasz guru, główny kapłan zakonu...
- Matka przełożona... – Sheva wystawiając kruczowłosemu język schował się za Peterem unikając piorunującego złością spojrzenia.
- Młody bóg Hogwartu i coś tam jeszcze... – Syri syknął na Andrew, który chciał dodać kolejną kąśliwą uwagę – Wpadł na genialny pomysł! – tylko mina Pottera nie wyrażała całkowitego zwątpienia, co do genialności planu, który chociaż jeszcze nam nie znany to z pewnością musiał mieć w sobie coś głupiego. – Ścigamy się pod jezioro. Kto wyrżnie musi pocałować... hmm... jakąś dziewczynę, a ten, kto przybiegnie ostatni osobę wskazaną przez tego, kto był pierwszy.
- Cóż za geniusz, nie ma to tamto – Andrew otarł się biodrem o chłopaka – Czy mi się wydaje, czy planujesz legalnie dobrać się do Remusa? Musisz być bardzo pewny siebie.
- Drażnisz się! –Syriusz uwiesił się mi na szyi i mocno przytulił. Nie wiedziałem, co kombinuje, jednak on nie należał do tych, którzy podejmują ryzyko bez wcześniej przygotowanego wyjścia awaryjnego. W tej sytuacji raczej nie miał wielu możliwości wymigania się, jednak chcąc, nie chcąc miałem do czynienia z Blackiem, którego nie można było niedoceniać.
- Ja się nie ścigam – J. prychnął cicho, a jego twarz wyglądała na całkowicie niewzruszoną – Nie będę całował dziewczyny! Oszalałeś? To obrzydliwe... – jego szczerość rozbrajała – Myślisz, że moje cenne wargi zetknął się z czymś tak paskudnym? Odpada, protestuję, stanę na czele rewolucji i związków zawodowych! – nie wiele rozumiałem z jego słów, jednak wzruszyłem ramionami nie odzywając się słowem. – Nie, nie, nie!
- Jak chcesz. Ale zawsze mógłbyś sobie wyobrazić, że przed tobą nie stoi jakaś tam baba, tylko przebrany za kobietę Kinn... W obcisłych majteczkach, krótkiej sukience, chętnie rozchyla usta... – zadławiłbym się, gdyby nie to, że w tamtej chwili nie połykałem śliny, ani nic nie piłem. – Pomyśl nad tym, James. Tylko ty będziesz wiedział, jak ma to wyglądać... Wyciąga zalotnie języczek chcąc byś go possał...
- Syri! – Sheva skończył dalszy opis możliwych zachęt dla okularnika – Jeśli dostanie krwotoku, to ty pójdziesz z nim do Skrzydła Szpitalnego, więc albo się przymknij, albo od razu bierz go pod rękę i w drogę.
- Bez przesady! Nie będzie tak źle. Ja, co dzień myślę o Remusie i jakoś jeszcze nigdy nie miałem problemów z ciśnieniem. Remi w stroju pokojówki i miotełką do kurzu, Remi w samym fartuszku oblizujący łyżkę z miodu, Remi jako pielęgniarka z termometrem w łapce...
- Black! – cały czerwony na twarzy uciszyłem chłopaka i odwróciłem się tyłem, by nie pokazywać twarzy. Nie mogłem spokojnie słuchać jego lekko perwersyjnych przykładów z sobą samym w roli głównej. To było chyba najbardziej krępującym nawykiem kruczowłosego. Przez chwilę przed oczyma stanął mi Syriusz w lekarskim fartuchu, co tylko bardziej mnie dobiło. Na samą myśl o tym, że chłopak patrząc na mnie mógł fantazjować w taki sposób robiło mi się gorąco i zaczynałem lekko płonąć nie tylko na twarzy, ale i od środka. Chyba tylko Pet miał z tego największą uciechę, gdyż jakimś cudem jako jedyny pozostawał spokojny i wyluzowany, jak gdyby nigdy nic.
- Proponuję wziąć się w garść i biegniemy – kruczowłosy ustawił się w pełnej gotowości do startu, a koło niego już zajmował miejsce przekonany, co do tego Potter. Nie mając większego wyboru sam stanąłem jako ostatni chcąc mieć to już za sobą.
Równocześnie z głośnym ‘JUŻ!’ Blacka, wszyscy pobiegliśmy w kierunku jeziora. Nie uśmiechało mi się bycie ostatnim, ani tym bardziej wywrotka. Ostatecznie jedno z miejsc po środku wydawało się idealne, więc starając się usilnie nie korzystać z nadto z wilczych umiejętności utrzymywałem druga pozycję zaraz za Syriuszem. Peter nie nadążając potykał się, co chwila, jednak nie przewrócił się ni razu. Minęliśmy wielki dąb, który na chwilę przysłonił nam połowę świata i właśnie wtedy wszystko potoczyło się niesamowicie szybko, by zwolnić dopiero po fakcie.
Głośny pisk zdziwienia rozniósł się chyba po większej części błoni brnąc dalej z wiatrem. Dostrzegłem tylko czerwoną czuprynę, która znikała szybko w krzakach. Kruczowłosy zszokowany siedział na ziemi i roztasowywał krzyże, podczas kiedy J. starał się nie śmiać zbyt głośno. Czyjaś tenisówka i kawałek nogi wystawały z zarośli, a głośne przekleństwa zdradzały, że poszkodowany był rodzaju żeńskiego. Jakoś nie interesował mnie specjalnie właściciel wściekle rzucanych obelg, a tym bardziej to, co nas czekało, jeśli zaraz wyłoni się z krzaków.
- Proponuję dać dyla... – Andrew zrobił wielki krok w tył i odwrócił się w stronę zamku. – Jeśli ten gigantyczny robal nas zobaczy skończymy główne danie mięsne na jutrzejszym obiedzie. – w tym jednym momencie zgadzałem się z nim całkowicie. Nie wypadało uciekać po tym, jak wypakowało się kogoś w wielką mieszankę najróżniejszych krzewów i kilkadziesiąt nie wyrwanych dotąd pokrzyw, ale wizja spotkania z przeznaczeniem zaczynała mnie przerażać. Syriusz zerwał się na nogi i łapiąc za ręce mnie i Shevę, jako pierwszy biegiem zaczął wracać pod zamek. J. i Pet z głośnymi jękami trzymali się blisko nas. Z pewnością wszyscy mieliśmy ochotę roześmiać się głośno, niestety ciągły bieg utrudniał to, a dodatkowo podnosząca się adrenalina przekreślała całkowicie.
Dopiero opierając się o drzwi szkoły znalazłem czas na uśmiech. Black, który puścił już Szamana, w dalszym ciągu trzymał moją rękę i nie wydawał się chętny do poluzowania uścisku palców. Kruczowłosy czując najwyraźniej, jak staram się uwolnić podniósł moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- To w ramach przeprosin za kłopot i tego, że przyjdzie mi całować dziewczynę – skrzywiłem się i spochmurniałem na myśl, że on naprawdę miał zamiar to zrobić. Widok Blacka całującego, czy chociażby dotykającego jakiejś dziewczyny był dla mnie w samych wyobrażeniach bardzo przykrym doświadczeniem, a co dopiero, kiedy wszystko to miałoby wydarzyć się naprawdę. Nie chciałem o tym myśleć i raczej nawet Zardi nie wydawałaby mi się właściwą osobą, jeśli chodziło o sprawę tak wielkiej wagi. Jeśli koleżanka, której ufałem ponad wszystko stanowiła dla mnie pewne zagrożenie to, co dopiero ta, o której teraz musiał myśleć chłopak. Mimo wszystko jego spokój, opanowanie i zachowanie w ogóle nie wskazywały na to, że czymś się przejmował, czy też martwił. Uśmiechał się jak gdyby była to najnormalniejsza w wiecie kara, którą sam wymyślił. Nie pytałem o szczegóły by nie rozdrapywać starych wątpliwości i dodatkowo nie uśmiechało mi się posądzanie mnie o zazdrość, lub chciwość w przypadku chęci zatrzymania kruczowłosego tylko dla siebie. Nie zaprzeczalnie miał być tylko i wyłącznie mój, ale i to trochę mnie krępowało.
-Spokojnie, Remi. Jest ktoś, kto zajmie się wszystkim jak należy i nie będzie oczekiwał zapłaty za pomoc – pierwszą osobą, o której pomyślałem była właśnie krótkowłosa dziewczyna o wariackim podejściu do życia. Wątpiłem by Black utrzymywał z nią aż tak zażyły kontakt, chociaż była z nami w jednej klasie, więc jak najbardziej mogłem się mylić. Ciarki chodziły mi po plecach na samą myśl o jakiejś jego nieznanej dotąd nikomu koleżance, która nagle pojawia się w naszym życiu i zmienia je diametralnie. Okropna wizja.
- Swoja drogą, czyja to noga z krzaczorów wystawała? – okularnik wzdrygnął się na samo wspomnienie, a ja doznałem nagłego olśnienia.
- Dyrektor mówił o nowej woźnej, bo Filch musiał gdzieś wyjechać... – bąknąłem mało wyraźnie – Chyba właśnie mieliśmy okazję się z nią spotkać...

 

  

12 komentarzy:

  1. Pierrwsza!x)Notka ciekawa.Intrygująca:DGeneralnie świetna. Pisz dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. na wszystkich bogów wszechświata! wyszło ci to genialnie! ja chce jeszce ja chce jeszcze! :D *^^* moja kochana Jill XD dzięki żeś uwzględniła jej ordynarstwo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka, Cud Miód i Orzeszki! *rozpływa się na samą myśl* Z początku myślałam, że Syriusz wpadł na Evans, a fakt tego, że była to nowa woźna, porządnie mnie zdziwił. Nie wiesz jak czuje się zaszczycona tym, że mój blog znajduje się w twoich linkach! Prawdopodobnie przez to, że twoje opowiadanie było moją inspiracją ^_^ Bardzo dziękuje ci za powiadomienie! Notka Cudowna i nie będę ci pisać, że czekam na następną notkę, bo to chyba oczywiste! I bardzo przepraszam, że wcześniej nie powiedziałam ci, że istnieje taki blog, ale tak sobie myślałam, że ja ci tu spamować nie będe, ale ostatnio zapomniałam tu zajrzeć, więc wolałam byś mnie powiadamiała ^^"Pozdrawiam i wenki życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uroczo ^_^Nowa woźna...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowa woźna... Ładne pierwsze wrażenie:) Swoją drogą, czemu Syri tak się śpieszył, skoro wiedział, co go za to czeka?^^ Pzdr:)

    OdpowiedzUsuń
  6. niezbyt przyjemne spotkanie szczególnie dla tej dziewczyny

    OdpowiedzUsuń
  7. Mmmmmiodzio, fajnie i wogule, ale kiedy będzie jakaś akcja Remi-Syri? Proszę, proszę, proszę dodaj coś takiego!!!A i dzięki za notkę na Ai no Tenshi była świetna!

    OdpowiedzUsuń
  8. Auć... To musiało nieźle wyglądać, hehe. A tak z ciekawości, kto dobiegł pierwszy? Ach czekam na następną notkę i zapraszam do mnie na www.remus-syriusz.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Super blog. Bardzo mi się podoba. Cieszę się, ze trafiłam na ten blog :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Proszę dodaj jakąś kartkę z pamiętnika. PLIS!!!!!!!!!!!! A wogule Twoje blogi są NAJFAJNIEJSZE!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgłoś sie do konkuru na najladniejszego bloga października. Masz duże szanse. Do rozdania duzo komentow. www-hp-i-magia-zmyslow.blog.onet.pl Zapraszam ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    świetnie, ciekawe czy im się za to oberwie, a moim zdaniem Peter chyba powinien specjalnie chcieć wyrżnąć aby pocałować Narcyzę ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń