środa, 19 września 2007

Karty

8 październik

Od dawna nie czułem takiego bólu, jak ten zaraz po powrocie do normalności nad ranem, kiedy moja bestia zasypiała na najbliższy miesiąc. Coraz spokojniejsze i szczęśliwsze chwile w życiu odbijały się na samopoczuciu potwora, w którego się zamieniałem, a znowu to mogło mieć niemiłe skutki przy spotkaniu z Blackiem. Nawet, jeśli uspokoił się odrobinę, to nie wiedziałem jak zareaguje na podrapane ciało, kilka szram na twarzy i bolesne, głębokie rozcięcie prawego ramienia. Miałbym zbyt dobrze, gdyby wszystko w końcu zaczęło się układać po mojej myśli.
Sycząc z bólu podniosłem się powoli zaciskając palce na nosie i walcząc z nadchodzącą migreną. Krwawe ślady na podłodze były wystarczającym dowodem mojego szaleństwa, którego teraz nawet nie pamiętam. Jedynym plusem w tym momencie, było to, że przyjaciele nie widzieli mnie w takich chwilach i nie musieli obawiać się tego, do czego mógłbym być zdolny. Ich roześmiane twarze poprawiały mi humor zawsze, kiedy ubierając się powoli próbowałem uniknąć podrażnień otwartych ran. To było cudowne uczucie, kiedy miałem świadomość, że po powrocie do zamku zapomnę o nieprzyjemnej nocy zagłuszany śmiechem kolegów i rozpieszczany przez Syriusza. Gdyby tylko mieli świadomość tego, z kim się zadają byłbym o wiele spokojniejszy, na co dzień.
Odrzuciłem niepotrzebne myśli na bok i zająłem się zbieraniem swoich rzeczy. Gotowy do wyjścia przecisnąłem się przez korytarz prowadzący na błonia. Młoda lekarka ze Skrzydła Szpitalnego już czekała ze zwykłym dla siebie uśmiechem. Gładząc wierzbę w odpowiednim miejscu szybko podbiegłem do niej krzywiąc się z bólu, co nie umknęło kobiecie. Oberwałem kilka razy po głowie za nadmierne obciążanie organizmu niedługo po przemianie i z trudem powstrzymując śmiech wróciłem do zamku, gdzie siłą zaciągnięto mnie do gabinetu lekarskiego.
- Pamiętaj, Remusie, że od teraz to ja mam obowiązek się tobą zajmować i nie pozwolę sobie na żadne ‘nic mi nie jest, mogę iść’! – pani Pomfrey zaczęła szperać po wszystkich szafkach, najwyraźniej jeszcze nie do końca oswojona z tym miejscem. – No cukiereczku, pokazuj gdzieś to sobie ziaziu zrobił. – zawstydzony zdjąłem sweter pokazując jej zadrapania na piersi i ramieniu. Głupio się czułem rozbierać przy kimkolwiek, więc jak zawsze przemilczałem szramy na nogach. Nie miałem najmniejszego zamiaru ściągać spodni przy kobiecie, nawet, jeśli była lekarką i chciała mi pomóc. To było żenujące i okropnie niezręczne.
- Więc mogę już iść... – jęknąłem, gdy ostatni plasterek wylądował na moim policzku, a ręka została dokładnie obandażowana. Nie zależało mi na śnie, ale na ślicznym obrazku, jaki tworzył śpiący Syriusz wtulony w poduchę i mamroczący cicho moje imię.
- Dobrze, już dobrze... – kobieta dała za wygraną odkładając wacik i zbierając ze stolika powyciągane niedawno specyfiki – Ale jeśli zobaczę, że biegasz z tą szarańczą po korytarzach to przesiedzisz tutaj najbliższe dni! – zastrzegła siląc się na groźną minę, co jak na razie wyglądało tylko komicznie.
Ucieszony powoli wyszedłem z gabinetu, a na korytarzu ignorując wszelki ból zacząłem biec do dormitorium. Przez całą niedzielę mogłem wylegiwać się w łóżku, uczyć na poniedziałek i drażnić z kruczowłosym. Z delikatnym przerażeniem stwierdziłem, że jednak nie miałem całego dnia tylko na beztroskie zajmowanie się sobą. Potter zaplanował na dziś wielkie śledzenie Niholasa, które miało mu pomóc zdobyć więcej informacji na temat pierwszoklasisty. Nawet maniakalne próby dostania się do drużyny nie zajmowały mu tyle czasu, co uganianie się za jego wielkimi miłościami, z czego Kinn zawsze był pod ręką.
Stając przed portretem wysapałem hasło w odpowiedzi dostając krótki wykład na temat nieodpowiedzialnego zachowania młodzieży, po którym w końcu ujrzałem wnętrze Pokoju Wspólnego. Cichcem pokonałem połowę dystansu, jednak widząc poruszający się kokon na sofie podszedłem bliżej niego.
- Zardi? – bąknąłem zdziwiony widząc dziewczynę śpiącą w najlepsze na wypoczynku i po uszy przykrytą kocem. Zerwała się do siadu i nieprzytomnie popatrzyła na mnie. Trochę czasu zajęło jej kojarzenie faktów, ale po minucie oprzytomniała. Rozejrzała się wokoło i padła z powrotem na poduszkę.
- Siadaj kłaczku, przecież nie będziesz nade mną stał – przeciągnęła się ziewając.
- Co ty tutaj robisz? – widziałem nie raz chłopaków nocujących w Pokoju Wspólnym, jednak pierwszy raz trafiłem na dziewczynę. Nie wiedziałem czy powinno mnie to bawić, czy załamywać, jednak z pewnością po krótkowłosej mogłem spodziewać się wszystkiego.
- Drażniłam się z dziewczynami i wywaliły mnie z pokoju. Wiedźmy nawet koca mi nie dały! Musiałam w środku nocy zakradać się po niego na klęczkach! Wiesz, jakie to poniżające? Ja! Wspaniała i lekko głupawa Zardi na czworakach! – udała, że płacze, ale po chwili spoważniała. – No, ale co ode mnie chciałeś, futrzaczku? Mów śmiało, siostrzyczka ci pomoże, a przynajmniej się postara. – ona była czasami całkowicie nieprzewidywalna, za to z pewnością przydatna. Nie miałem do niej żadnej sprawy, jednak po chwili przypomniałem sobie wczorajszy sen. Kto, jak kto, ale ona była jedyną, która mogłaby wiedzieć cokolwiek na ten temat.
- Widziałaś kiedyś karty do wróżenia z barwnymi obrazkami przypominającymi... komiks? – sam nie do końca wiedziałem jak określić, czego w ogóle szukam. O wiele łatwiej byłoby mi po prostu je wskazać.
- Chwilunia, braciszku... – dziewczyna odwiesiła na oparcie koc i robiąc specjalnie jak najwięcej hałasu poszła do swojej sypialni. Słyszałem ciche przekleństwa i klątwy rzucane w jej kierunku przez lokatorki, a po chwili dumna z siebie wróciła siadając przy stoliku i podając mi granatowe pudełeczko. Zbliżyłem się zajmując krzesło obok Gryfonki. Widząc znajome obrazki uśmiechnąłem się. Wyszukałem te, które były mi potrzebne i ułożyłem je tak, jak zrobiła to dziewczyna w moim śnie.
- Wiesz, co to oznacza? – przeniosłem spojrzenie na koleżankę, która cieszyła się jak dziecko, chociaż już sam nie wiedziałem, z czego.
- Oczywiście, że wiem. W końcu nie po to je trzymam, żeby się zakurzyły. – odwróciła karty w swoją stronę i wskazała mi każdą po kolei tłumacząc znaczenie – Przeszłość. Ósemka, przemiana. Oznacza coś nowego, magicznego, co miało miejsce w przeszłości. Coś, co cię zmieniło, zaskoczyło. Chwila obecna. Trójka, przyjaciele. To oni są dla ciebie niesłychanie ważni. Pomagając ci i z każdą chwilą masz ich coraz więcej. Przyszłość. Dwójka, podróż. Kończy się cos starego, ale za progiem czeka już nowe. Postaraj się pożegnać to, co było i cieszyć się tym, co nadejdzie. Dwie karty pomocnicze to, piątka, miłość i jej znaczenia sam możesz się domyślić oraz dwudziestka dwójka, gwiazda. Nie bój się marzyć, gdyż one są tylko dobrymi pomysłami na życie. Jeśli chodzi o ich odzwierciedlenie w rzeczywistości tylko ty sam możesz to dostrzec i pojąć.
- A ta? – wyjąłem z tali kartę, która we śnie wypadła nieznajomej, zaś Zardi westchnęła głośno.
- Jedynka, przygoda. Często oznacza niebezpieczeństwo, ale dzięki niej możesz zdobyć też nowe doświadczenia, doznać rozczarowań. Musisz na siebie uważać, Remi. I pamiętaj, że w razie, czego wystarczy zaklęcie spowalniające i możesz spokojnie dostać się do dormitoriów dziewcząt. Tylko ani słowa o tym nikomu, bo mnie społeczność babska wywali na stałe z pokoju! – odwzajemniłem jej uśmiech, ale równocześnie zadrżałem. Nie wiem, dlaczego, jednak ta nieszczęsna ostatnia z kart kojarzyła mi się teraz z nieznajomym, który zaczepiał mnie ostatnio. Mój chwilowy strach dodatkowo potęgowała trafność właściwej wróżby. Wszystko wskazywało na to, że z każdą chwilą byłem coraz bliżej kolejnych już zmian. Przerastało mnie to, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- D... Dzięki! – krzyknąłem jeszcze za szarooką, która na palcach z kocem przewieszonym przez ramię skradała się w stronę swojej sypialni. Pokazała mi język mrugając porozumiewawczo, a następnie wskoczyła z głośnym ‘ha, ha!’ do środka, a dwie poduszki najwidoczniej omijając ją wypadły na zewnątrz. Jak na wariatkę, potrafiła pomagać i zdobywać zaufanie ludzi. Z resztą czegóż innego mogłem spodziewać się po nastolatce, o której krąży pełno pogłosek, a która bynajmniej nie wyglądała na silną i niebezpieczną wiedźmę. Gdyby była chłopakiem James miałby niemałą konkurencję w zaskakiwaniu głupotą, zaś Syriusz w durnych pomysłach. Bezsprzecznie lepiej było mieć w niej przyjaciela niż wroga, co potwierdzić mogły zbudzone drastycznie z samego rana koleżanki.

 

10 komentarzy:

  1. PIERWSZA!!! Supe, super, super, jak zwykle niesamowicie!!! Inaczej nie da się tego określić, kiedy pojawi się jakaś kartka z pamiętnika? I kiedy Remik powie Syriuszowi, że jest wilkołakiem? No kiedy?

    OdpowiedzUsuń
  2. pierwsza pierwsza! fajniaste! ja chce jeszcze! ja chce Jill! buahahahahahaha >XD

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Takai no Tenshi19 września 2007 19:10

    hmm ciekawe, ciekawe :)ach... ta Zardi to mała pozytywna wariatka ^^ kocham takich ludzi ^^Swoją drogą ciekawa jestem jak Syri zareaguje, gdy się dowie o "małym problemie" Remika... notka superaśna xD

    OdpowiedzUsuń
  4. hohoho interesujace .........okay nie wiem o co kaman>.< ....niekapuje co zardi mu powiedziala a sie z notki ciesze (!!!kir-chan gora!!!) xD

    OdpowiedzUsuń
  5. długo będzie jeszcze to ukrywał to sie robi nudne (remik)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog :))Zgłoś się do konkursu na mpoim blogu :www.only-me6.blog.onet.pl <-----jeżeli uważasz tego komcia za spam to przepraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Takai no Tenshi20 września 2007 16:38

    zmieniłaś szablon :o wow :) aż się normalnie zdziwiłam i zaczęłam zastanawiać co ja wogóle wcisnęłam za link xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Ładny szablon, a Remuś powinien w końcu się przyznać!^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa wróżba ... Ciekawa jestem co dalej z tego wyniknie ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    och ja czekam na moment kiedy powie Syriuszowi, no i Zardi wyjaśniła znaczenie kart...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń