piątek, 14 września 2007

Love or Sex

6 październik

Ostatni dzień szkolnego tygodnia musiał kończyć się wieloma zadaniami i dużą porcją nauki na nadchodzące weekend. Black, który siedząc w Wielkiej Sali nadal pochłaniając niesamowite ilości podwieczorku obiecał dołączyć do mnie, kiedy tylko olbrzymi tort z dyni skończy w jego żołądku. Z dnia na dzień jego apetyt był coraz większy, co nie umykając Jamesowi zostało podsumowane ciążą i moim przyszłym dzieckiem z Syriuszem. Nie chcąc wysłuchiwać kąśliwych uwag wolałem zaszyć się w bibliotece czekając na kolegów. Tam nie mogli już tak dosadnie podkreślać tego, co łączyło mnie z kruczowłosym, a przynajmniej Potter, który zapewne byłby zajęty podziwianiem Kinn’a. Znając jego zapędy, przez najbliższy rok nie będzie nam dane usłyszeć inne imiona jak tylko Niholas i Severus, za którymi aktualnie się uganiał.
Początek jesieni był dosyć ponury, przez co wnętrze zamku także nie wyglądało zachęcająco. W prawdzie słońce dzielnie przebijało się przez gęste chmury i większość promieni wpadała właśnie do sal lekcyjnych i korytarzy, dzięki czemu było o wiele cieplej oraz o niebo przyjemniej, jednak jak dla mnie nadal było tego trochę zbyt mało. Ostatnimi czasy rozleniwiłem się i wolałem siedzieć w cieple Pokoju Wspólnego, gdzie dodatkowo przytulony do Blacka mogłem przeleżeć długie godziny nic nie robiąc, bądź tylko mrucząc z przyjemności. Nie przeszkadzało mi to, chociaż matka z pewnością uznałaby, że jestem chory. Raczej nie przywykła do obrazu spokojnego synka, który nagle z małego inteligentnego chłopca staje się jednym z bardziej znaczących tornad, które przechodzą czasami przez szkołę. Nawet tego nie chcąc sam mimowolnie wpadałem w intrygi przyjaciół lub ich czasami mało odpowiedzialne zachowania.
- Mmm... Czy ja przypadkiem nie widziałem już gdzieś tej dupci? – zignorowałem czyjś dziwnie znajomy głos za plecami i nie odwróciłem się nawet by sprawdzić, o co chodzi. Jakoś nie interesowały mnie szczegóły, które chodziły po głowie idącej za mną postaci, a tym bardziej obiekt, o którym mówił. Do biblioteki zostały mi jeszcze tylko dwa zakręty, więc nie widziałem potrzeby zajmowania się nie swoimi sprawami.
- Nie wierzę! Nasz ‘nie święty’ aniołek? Hej, maleńki, zaczekaj! – zanim cokolwiek do mnie dotarło chłodna dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku i przyciągnęła mnie do nieznajomego. Po raz kolejny stanąłem twarzą w twarz z koszmarem sprzed miesiąca. Ta sama twarz, włosy, głupi uśmieszek. Wyłącznie oczy zmieniły kolor z fioletu na naturalny brąz. Zamiast gotyckiego stroju chłopak miał na sobie szkolną szatę, odznakę prefekta na piersi i godło Ravenclawu. Moje początkowe przerażenie złagodniało odrobinę, a chłopak nie sprawiał wrażenia tego samego wariata, którym był wcześniej. Niestety styl mówienia i gesty pozostały niezmienione. Jego ramiona podobnie jak przy pierwszym spotkaniu przysunęły mnie niesamowicie blisko, a dłonie zacisnęły się dosyć szybko na moich pośladkach.
- Tak, to z pewnością na sama dupcia! – zawył uradowany. – Takie spotkanie to przeznaczenie! Pokaż szyjkę... – odgarnął moje włosy i pogładził skórę pod uchem. Poniekąd dziękowałem Merlinowi za to, że zaledwie wczoraj Syriusz naznaczył mnie ‘malinką’. W przeciwieństwie do zdarzeń z przeszłości teraz byłem mniej spięty i mogłem szybciej reagować. Kiedy chłopak zajął się oglądaniem mojej szyi, szybko wyrwałem się z uścisku, niestety niewiele tym osiągnąłem. Czerwonowłosy ponownie mnie pochwycił i objął od tyłu unieruchamiając mnie. Teraz już zupełnie nie miałem najmniejszych szans, ale nie miałem zamiaru się poddać. Zaledwie kilka chwil później dłoń chłopaka przesunęła się z moich rąk na brzuch. Podciągnął moją szatę, co tym razem zdołało mnie przerazić bardziej niż się spodziewałem. Palce nieznajomego wślizgnęły się pod koszulkę i zaznaczyły spodnie. Zacząłem się dziko rzucać na wszystkie możliwe sposób, co tyko wywołało u niego rozbawiony śmiech. Wsunął kilka palców pod moją odzież dotykając krawędzi bielizny. Zdębiałem by znowu zaczął się wyrywać i krzyczeć by mnie puścił. Nie uśmiechała mi się ani wizja bycia molestowanym, ani obmacywanym, a już na pewno nie wykorzystanym przez kogoś takiego. Natręt niestety nie dawał za wygraną i mógłbym przysiąc, że z większym zainteresowaniem zajął się pokonywaniem bariery tworzonej przez ubrania. W innej sytuacji na pewno zacząłbym płakać, jednak teraz byłem nazbyt wystraszony by o tym pomyśleć, czy chociażby pamiętać. Modliłem się o szybkie przyjście Syriusza, który mógł w końcu oderwać się od tego cholernego ciasta.
- Więc twój pan, zwierzaczku, też się tutaj uczy, tak? – wyszeptał mi do ucha gryząc je lekko. – Wierzgasz jak młody źrebak, nie mów mi tylko, że twój kochaś nie dotarł jeszcze do tej części małego, słodkiego ciałka...
- Gdzie z łapami! – serce podskoczyło mi do gardła, a po chwili uspokoiło się. Zdziwiony chłopak zabrał ręce dając mi możliwość poprawienia się i ucieczki. Black mógł się w prawdzie bardziej postarać z czasem, ale mogłem mu to wybaczyć. Schowałem się za nim, kiedy podszedł bliżej i starałem całkowicie ochłonąć.
- Czyli to jest twój właściciel, tak? – Krukon poprawił włosy i posłał Syriuszowi przyjacielski uśmiech – Miło mi poznać tego, który tak dobrze zajął się moim króliczkiem. – albo to ja czegoś nie pojmowałem albo naprawdę intruz przywłaszczył sobie mnie i wszystko, co się ze mną wiązało.
- Odwal się od niego! Remi, jest mój! Mój i tylko mój! Nawet cię nie znam! – szarooki drżał lekko ze złości i z pewnością rozumiał teraz mniej niż ja, lub ktokolwiek inny. Zastanawiałem się tylko jak wytłumaczę mu wszystko i w jaki sposób usprawiedliwię to, że nie wspomniałem o incydencie z wakacji ani słowem.
- Twoje maleństwo z pewnością wszystko ci wytłumaczy. Znamy się już nie od dziś prawda, maleńki? – ciemne tęczówki rozbłysły, kiedy chłopak oblizał powoli zęby. Nie uśmiechało mi się przebywanie w jego towarzystwie dłużej niż to konieczne. Łapiąc Syriusza za dłoń odciągnąłem go mijając natręta i zmierzając tak, gdzie wcześniej mieliśmy się spotkać. Tłumaczenie się przed Gryfonem było łatwiejszą częścią tego wszystkiego. Powiedzenie prawdy i wysłuchanie kazania zatroskanego Blacka nie było niebezpieczne tak jak pakowanie się w kłopoty, lub łapy jakiegoś walniętego nastolatka. I tak mogłem siarczyście przeklinać swoje parszywe szczęście. Nigdy nie przypuszczałem, że mogę spotkać po raz kolejny chłopaka z parku, a już z pewnością, nie myślałem o tym, że będzie się do mnie dobierał. Bynajmniej nie uważałem się za kogoś specjalnego lub atrakcyjnego chyba, że miałbym pierwszy fakt potwierdzić wilkołactwem. To raczej wrodzony talent do problemów przemawiał za każdorazowym nieszczęściem, które mnie spotykało.
Stanąłem dopiero, w kiedy znaleźliśmy się w najspokojniejszej części biblioteki. Tutaj mogłem spowiadać się bez obaw, że ktoś niepowołany usłyszy chociażby słowo. Spuściłem głowę widząc niezadowolony wyraz twarzy Syriusza i jego poważny wzrok. Nie zdziwiłbym się gdyby uznał to wszystko za kolejne z moich kłamstw i chciał wyciągnąć z tego konsekwencje. W gruncie rzeczy bałem się jego reakcji i tego jak postąpi.

- Więc? – zadrżałem słysząc ostry ton jego głosu. Nie wiedziałem, co i jak powinienem powiedzieć.
- On... – zacząłem niemrawo urywając, co jakiś czas by nabrać powietrza. – Zaczepił mnie kiedyś w wakacje, tylko tyle... – przełknąłem głośno ślinę – Widział, że ktoś mnie naznaczył i dał spokój, a później się wyrwałem i uciekłem. – moje tłumaczenie nie było zbyt dokładne i obszerne, ale nic innego nie mogłem przecisnąć przez gardło.
- I dlaczego ja o niczym nie wiem? – warknął.
- Nie chciałem cię denerwować i... wstydziłem się... – wyznałem czując, że zaraz mógłbym się za chwilę rozpłakać.
- Jakiś ty głupi! Naprawdę, mały, głupiutki miś. – w kilka sekund złagodniał całkowicie. Objął mnie mocno i pocałował w czoło. Już któryś raz byłem prawdziwie zaskoczony, jednak to było najmilszym ze zdziwień. Tym razem już nie powstrzymałem łez. Czułość, z jaką obchodził się względem mnie Syriusz była czymś pięknym i byłem naprawdę szczęśliwy. Bałem się niesamowicie, a on najwyraźniej specjalnie chciał mnie dobić, by później podnieść z uśmiechem i pełnym miłości pocałunkiem, którym mnie obdarzył, gdy przestałem płakać.
- Ale żeby mi to było ostatni raz! – pogroził palcem. Roześmiałem się i obejmując go przytuliłem do jego piersi.
- Nie ci będzie. – westchnąłem, chociaż w rzeczywistości obiecywałem, że już zawsze będę pod tym względem szczery, a już z pewnością względem niego.

16 komentarzy:

  1. Noo mnie sie podoba

    OdpowiedzUsuń
  2. kukuku suuuuuuuuper notka ....tylko 3 slowa =wiecej wiecej wiecej !!! =3

    OdpowiedzUsuń
  3. Muhahahahahaa wrszcie sie pojawił i mam nadzieję, że nie ostatni raz >:D uuuuuuu nawet nie wiesz jak sie ciesze... Poprostu suuuper notaaa!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. mikogrlui12@onet.eu14 września 2007 20:40

    No wieszzzzzzz~! Czytając nazwę zaczynałam sobie wyobrażać nie wiadomo co...Syri:To się dopiero nazywa chore podejście, wiesz Kaede?Kaede:Jak ja cię zaraz *Chwyta za pierwszą rzecz jaka jej wpada w ręce, a na nieszczęście chłopaka jest to nóż (nie pytajcie skąd ona ma w pokoju nóż) i rzuca nim w chłopaka*Syri:Aaaaaaaaaaaaaaaaaa*wybiega z pokoju unikając kolejnych latających w jego stronę przedmiotów**~Transmisja przerwana~*Remi:Ekhem*odchrząkuje* Bardzo przepraszamy za przerwę, ale muszę ogłosić przykrą wiadomość. Syriusz wylądował w skrzydle szpitalnym, po tym jak dostał w głowę stołem i drzewkiem Bonsai ==". Natomiast Kaede wydziera się na Max'a i Chrisa za to, że nie pozwolili jej dokończyć tego, jakże (dla niej) cudnego dzieła, czyli wymordowanie Syri'ego *wyciera łezkę z oka* Mamy nadzieje, że nie będą państwo źli na nas, ale sprawa jest chyba jasna. Kaede prosiła jeszcze by dodać to o notce: "Notka cudna! A ten wredny kolo z fryzem dziwaka i napalonym umysłem *w tym momencie właśnie Syri dostał stołem w łeb* powinien odczepić się od mojego Remusiątka! Syri:Ale Remi jest mój! *oburzenie* *dostaje drzewkiem Bonsai w łeb* Nie mogę doczekać się następnej notki! Pozdrawiam i wenki życzę!"Tak więc dziękuje za uwagę! Pozdrawiam również ja, Remus!

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże. Dobre.Ile perwersji posiada ten młody ravenclowczyk^^ Gdzie z łapami! Ale dobrze, że jest ten zbok, bo dzięki temu możemy zobaczyć piękną postawę Syriusza. Gdyby tak mnie kotś tak bronił... I need a hero! PS. Dzięki za wklejenie mnie do linek. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.PozdrawiamAyu

    OdpowiedzUsuń
  6. KAWAIII! (kocha twoje opowiadanko) Powtarzam się :P

    OdpowiedzUsuń
  7. To było super!!! Kocham Twój styl pisania:) Biedny Remi! Być molestowanym przez takiego pedofilka, brr. Czekam na następną notkę :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero wczorajtrafiłam na Twoją stronkę. Zdążyłam przeczytać dopiero kilka rozdziałów, ale bardzo mi się podoba jak piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tfu! Niedobry Krukon! I pomyśleć, że prefekt! Tak się bezczelnie dobierać do Remiego... Ale Syriusz ma wyczucie! I dobrze. Pozdr:*

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Takai no Tenshi15 września 2007 13:32

    ej.... aż się pod koniec wzruszyłam ^^ Syri jest po prostu Boski!!a ten kurkon jest beeee :| !!jedny słowem nota jest: KAWAII !! =*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej! Notka SUPER!!! Znowu ten idiota przyczepił się do Remika?! I co to miało znaczyć, że niby jego... Heh... ^^ Szczęście, że Syri nie przyszedł za późno ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Kawaiiiiiiiiiiiiiiii!!! To było super, swietne i niesamowite. Biedny Remik, uwielbiam to twoje opowiadanie. Mio-dzio. Nic dodać nic ująć! Najlepsze cudo w sieci!!! A to jedna z najlepszych notek!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kya! Lubię go! Lubię tego Krukona. xDAczkolwiek nadal zastanawiam się, co za człowiek wybiera prefektów w Hogwarcie. Bo chyba nie trafia ten zaszczyt tych spokojniejszych, przestrzegających zasad. Tylko jakieś "cuda", którym się to przyda w "cudowaniu", gdzie będą wykorzystywali swoje funkcje. Cóż, z czego by wynikało, że pewnie też takowym prefektem bym została. Ale to nie o mnie tutaj. xDI nadal zastanawiam się, jak to słoneczko się nazywa. Bo lubię go. Bardzo. Ale, jak wiesz, i tak James pozostane moim ulubieńcem. Muszę sobie takiego walniętego znaleźć. ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. no, wreszcie.. jak zniknął w tym parku to myślałam,że to koniec... Ale nie :D HURRA!!! i Syri jak zwykle z doskonałym wyczuciem czasu, Remi to ma fart :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Syriusz co raz bardziej mnie zadziwia xD Ale nie spodziewałam się, że jeszcze raz się pokaże chłopak z parku...

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam,
    no co za pech, ten chłopak z parku jest w Hogwarcie, ale Syriusz w samą porę się zjawił...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń