niedziela, 30 września 2007

Orzechy laskowe ^^"

Od jutra zaczynają mi się studia, więc notki w miarę możliwości będę dodawać na bieżąco ^^" POMOCY, JA NIE CHCĘ!!

 

 

16 październik

Nie mam pojęcia, dlaczego zazwyczaj, kiedy przyjaciele zostawali wyciągnięci przez Pottera na jego ‘Wielki Podryw’ ja musiałem zostawać z Blackiem, który na dobrą sprawę teraz kazał mi na siebie czekać i nie ruszać się z miejsca. Z wielką chęcią kręciłbym się po zamku w trakcie przerwy śmiejąc się głośno z innymi, a zamiast tego towarzystwa dotrzymywał mi jakiś czarodziej z obrazu, który bynajmniej nie był przyjaźnie nastawiony. Mruczał coś o rozwrzeszczanej młodzieży i zrzędził jak większość staruszków. Jego pies raczej także nie wyglądał na zadowolonego z mojej obecności. Gdyby mogli coś zrobić już dawno wylądowałbym tyłkiem na schodach. Tęskniłem trochę za czasami, kiedy mogłem robić, co mi się podobało, a teraz musiałem brać pod uwagę Syriusza. Nie miałem pojęcia, co dziewczyny widzą w tym ciągłym uganianiu się za chłopakiem, z którym były, z czego gdybym zapytał Pottera, on z pewnością udzieliłby mi na to wyczerpującej odpowiedzi. Może nie do końca mi to przeszkadzało, lub nawet w ogóle, ale niezadowolony bełkot za uszami był wystarczająco uciążliwy by zamienić te kilkanaście minut w małe piekło. Gdyby mój dziadek był tak sam, chyba nie widziałbym sensu powrotu do domu na Święta, całe szczęście ojciec mojego taty był wspaniałym człowiekiem, który chociaż nie miał pojęcia o tym, że moja matka to czarownica z pewnością zaakceptowałby wszystko z uśmiechem.

Powoli wychodziłem z siebie czekając na powrót Blacka. Kilka razy planowałem znaleźć resztę kolegów, a później rzucić Syriuszowi wykład na temat ‘ile to ja muszę na niego czekać i jak się poświęcam’, ale widząc głupie zadowolenie na twarzy w końcu wracającego chłopaka podarowałem sobie wszelkie uwagi.

- Tylko mi nie mów, że musiałeś pomóc kobiecie w ciąży, bo jakkolwiek dobrym kłamcą byś nie był i tak ci nie uwierzę! – ostrzegłem od razu przypominając sobie wymówkę Jamesa, którą posłużył się, kiedy spóźnił się na Eliksiry na szybkiego pisząc zadanie w ubikacji.

- Nie, nie... Drzwi łazienki się zacięły i musiałem kombinować jak stamtąd wyjść – to również było mało oryginalne, za to w stu procentach bardziej wiarygodne. – Ale mam za to coś na przeprosiny! Patrz! – kruczowłosy wyciągnął zza siebie kilka orzechów laskowych.

- Komu je ukradłeś? – rzuciłem mu poważne spojrzenie. Jakoś nie chciałem odpowiadać za współudział w porwaniu, a to było chyba najlepszym określeniem w tej chwili. Biorąc pod uwagę, że włóczenie się po krzakach i zbieranie czegokolwiek nie było w stylu Syriusza, to mógł tylko, i wyłącznie podebrać je komuś.

- Leżały na parapecie koło schowka na miotły. Nie było nikogo w pobliżu więc je zabrałem. – urażona mina chłopaka wydawała się szczera, chociaż musiał być w tym jakiś kruczek.

- Drzwi schowka zamknąłeś, prawda? – już słyszałem tą odpowiedź ‘Oczywiście, na kluczyk!’ i stało się, chociaż za proroka bynajmniej się nie miałem.

-Oczywiście, na kluczyk! – nie zdziwiłbym się gdyby słyszał przy tym jakiś krzyk z pomieszczenia i po prostu dał nogę, jednak wolałem oszczędzić sobie szczegółów i nerwów. Także Syriusz uznał rozmowę za zakończoną. Położył na podłodze jeden owoc i nadepnął na niego lekko by skorupka ustąpiła. Włożył łupiny do kieszeni, a orzechem pogładził moje usta. Domyślałem się, czego chciał, więc grzecznie uchyliłem wargi, a jego palce wsunęły się między nie i położyły na moim języku małą kuleczkę. Zamknąłem usta nie czekając na to aż zabierze ręką i zamruczałem. Ta zabawa musiała mu się spodobać, ponieważ z jeszcze większym entuzjazmem zajął się kolejnym orzechem, karmiąc mnie nim podobnie jak poprzednio. Wraz z ostatnią słodką kulką przejechał wilgotnymi palcami po moich wargach zostawiając na nich mokry ślad. Z zawadiackim uśmiechem przysunął się i zlizał swoje dzieło, a wyraz ogromnej dumy był jeszcze większy niż na początku. Gdyby dłonie Blacka nie spoczywały w tamtej chwili na moich biodrach nie zdziwiłyby mnie te na brzuchu. Niestety fakt faktem ktoś objął mnie od tyłu i pociągnął do siebie, a koci pomruk znowu wskazywał na natręta, którego ostatnio nijak nie mogłem się pozbyć. Syriusz był raczej zaskoczony, za to ja wręcz przeciwnie. Szarpnąłem się i chcąc go odepchnąć zawędrowałem rękoma do tyłu. Wyczułem w tylnej kieszeni spodni chłopaka różdżkę i jeszcze jakiś przedmiot. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że dotykam go tam gdzie nie powinienem.

- Nie po flecie... – rozbawiony chichot nieznajomego tylko mnie dobił. Rzuciłem się mocniej i odsunąłem, ponieważ jego ręce ustąpiły. Kiedy przytulając się do Syriusza zobaczyłem niezadowoloną minę płomiennowłosego wiedziałem też, dlaczego pozwolił mi odejść.

- Lowitt, dziesięć punktów mniej dla Ravenclaw za molestowanie młodszych kolegów! – niedawno poznany blondyn trzymał natręta za szyję i odciągnął na kilka kroków. Krukon nie wyglądał za szczęśliwego z powodu wcześnie zakończonej zabawy za to ironiczny i jakże usatysfakcjonowany uśmiech Erica wskazywał na to, że już od dawna chciał odegrać się na długowłosym. Zaledwie minutę później jakaś młoda kobieta o czerwonych włosach upiętych w wysoki kucyk przeszła koło nas wściekła klnąc głośno. Na głowie miała pozostałości po mopie, więc nie musiałem nawet pytać, kim mogła być i co się jej przytrafiło. Nie miałem okazji przyjrzeć się jej dokładniej i jakoś nie uśmiechało mi się próbowanie.

- Czego?! – warknęła, kiedy wyczuła dziwne spojrzenia dwóch prefektów i nasze. – Woźnej nie widzieli?! Jeśli złapię tego, który zasunął mi orzechy i zamknął te francowate drzwi to obiecuję, że... – nie słyszałem dalszej części, ponieważ zniknęła za zakrętem, a ja wolałem nawet nie znać zakończenia. Teraz nie było wątpliwości skąd i jakim cudem Black zdobył owoce leszczyny, a woźna z pewnością nie miała do niego szczęścia. Kiedyś z pewnością musiała dowiedzieć się, kto wpakował ją w pokrzywy i brudny schowek na miotły, ale im później miało to nastąpić tym lepiej byłoby nie tylko dla Syriego, ale i całej naszej paczki.

Dwaj starsi chłopcy wzruszyli tylko ramionami i popatrzyli na siebie. Jak gdyby nic się nie stało odeszli rozmawiając głośno na temat jakiejś kartkówki, co już całkowicie wybiło mnie z rytmu dnia. Teraz przynajmniej wiedziałem, że nie tylko młodsze roczniki są dziwne, ale i starsze mają swój dziwaczny styl.

- Po tym jakże zróżnicowanym przerywniku możemy wrócić do tego, na czym skończyliśmy... – kruczowłosy wrócił do pozycji sprzed chwili i przymknął oczy. Z rozkoszą zrobiłem to samo tym bardziej, że smak orzechów laskowych nadal rozchodził się po moich ustach i dziwnie zachęcał do tego, by podzielić się nim z chłopakiem. Jego oddech smagał moja twarz, kiedy dzieliły nas dwa centymetry, które z łatwością mogliśmy pokonać.

- Ja mam plan! – Black zaklął odsuwając się i patrząc wściekle na Pottera, który podbiegł do nas rozradowany. – Wiem, jak sprawić by się ze mną umówił i gdzie!

- A zaraz nie będzie miał, z kim, bo rozszarpię cię na kawałeczki i każdy z nich wyśle w inne odległe miejsce żebyś przypadkiem nie mógł się posklejać! – Syriusz zagryzając zęby wyciągnął dłonie przed siebie zatrzymując je na wysokości szyi okularnika.

- Przeszkodziłem wam? – J. z całą świadomością tego, co robi zadał pytanie z niewinną minką, a sam nie wiedziałem, że potrafi się na tyle postarać. – Oj, jaka szkoda... Następnym razem wyślę kogoś innego, żeby sprawdził czy się przypadkiem nie kotłujecie gdzieś w kącie.

- Zadbam o to, żeby twój kochany Niholas prędzej umówił się z gajowym niż z tobą! – Syri wiedział gdzie uderzyć, by bolało najmocniej, a sądząc po nagłej zmianie w zachowaniu Jamesa trafił w sam środek tarczy opisany dziesiątką. Psie oczka zaszkliły się, chociaż było to udawane załamanie i nawet okulary zsunęły się z nosa chłopaka, kiedy spuścił głowę. Czułem się jakbym oglądał jakąś beznadziejną operę i sądząc po ziewającym Andrew nie tylko ja. Całe szczęście Black przewrócił w końcu oczyma i westchnął głośno. Potter zamrugał szybko kilka razy i wypchnął dolną wargę robiąc z siebie jeszcze większą ofiarę losu.

- Dobra! Daj mi już spokój i mów coś wymyślił! Zaraz mnie krew przy tobie zaleje... – kruczowłosy złapał mnie za rękę i patrzył wyczekująco na ponownie rozradowanego przyjaciela. Chyba tylko on jeden potrafił mięknąć pod wpływem czegoś tak żałosnego, ale sama świadomość natręctwa, jakim odznaczał się J. mogła pchać człowieka do załamania nerwowego. Nie byłbym nawet zdziwiony gdyby nauczyciele postawili kiedyś warunek ‘albo oni, albo Potter’. Coś mówiło mi, że największe problemy z nim dopiero się zaczynały, a moje przeczucia miały dziwną właściwość sprawdzana się. Zapewne moje drugie ‘ja’ wyczuwało niebezpieczeństwo, a sądząc po coraz bardziej szalonych uśmieszkach okularnika była to obawa uzasadniona.

- Dowiecie się w swoim czasie!

12 komentarzy:

  1. ~Takai no Tenshi30 września 2007 19:03

    w całości jestem za, by usunąć Pottera ze szkoły ^^ ech... gdyby przyszedł 2 minutki później.... mrr :) a tak? to guzik =( i kto tu ma teraz zaszklone oczka?? TnT :(notka jest superaśna, juz od rana sprawdzałam czy nic nie ma ;)pozdrawiam Cię i już czakam na next notke :)aaaa.... i pamiętaj, Ty dopiero zaczniesz naukę, ja i inni uczniowie, a nie studenci uczymy się już miesiąc :P nie będziemy Ci współczuć xD joke :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się boję, co takiego wymyślił James... znając go, to może być całkiem ciekawie....Q

    OdpowiedzUsuń
  3. Nocia super aż mam ochotę na te orzechy laskowe:)Ciekawe co takiego wymyslił James:)Mówicie, że trzeba go usunąć, ale przynajmniej dzieki niemu coś się dzieje!Ja jestem za usunięciem Petera, bo jakoś tak nie pasuje do chłopaków:)Pozdrawiam i czekam na kolejną notke:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Notka SUPER!!! Ten puchon wydaje się całkiem interesujący ^^ A co do Natręta... BAKA! ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się rozpłynęłam i trzeba było mnie mopem z podłogi wycierać. Do tego te studia. Ale nie ma przecież takich rzeczy, które by nas pokonały (no chyba, że mówimy o systemie wyboru przedmiotów, z którym długo walczyłam, bo nikt nie dał informacji ile mam wybrać. Ale Evangeline dzielna i mądra jest, więc radę dała i wszystko znalazła. Tu sie należą owacje na stojąco)Pozdrawiam Serdecznie i czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Takai no Tenshi30 września 2007 21:45

    no Peter nic nie wnosi, ale przynajmniej też nie przeszkadza ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Powodzenia na studiach xP.Notkę się przyjemnie czyta, poprzednie również ^^.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten czerwonowłosy mnie już wkurza >.<. Co on se myśli??? Wrrr. A c oto za genialny pomysł Jamesa? Czekam na następną notkę i zapraszam do siebie na www.remus-syriusz.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Obecnie jestem chora na anginę, ale nic nie powstrzyma mnie od skomentowania tej notki! Jak zwykle udana, nie ma co. To zaczyna być nudne - ciągle się powtarzam. Chciałabym kiedyś napisać, że było dennie, głupio i beznadziejnie, tak dla odmiany. Ale niestety, nie dasz mi tej radochy - piszesz dalej na poziomie^^ Trzymaj się ciepło. Pozdrowienia - Ayu

    OdpowiedzUsuń
  10. Notka cudo, tylko dlaczego Potter musiał przerwać in w TAKIM momęcie? Tylko go popieścić szczotką drucianą, no wiesz taką do mycia butelek ^-^, wredna jestem nie? Ogólnie notka super. Życzę weny...

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmm ... ten krukon potrafi być drażniący i chyba wszystkiego można się po nim spodziewać. A Pottera lepiej wykastrować aby się uspokoił xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    biedna woźna nie ma zupełnie szczęścia do Syriusza, teraz zwinął orzechy i zamknął w schowku...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń