piątek, 28 września 2007

Paskuda!

Notka okropna XD

 

13 październik

Transmutacja, jedyny przedmiot, na którym nie można było się nudzić i który nieodparcie wiązał się ze wzlotami i upadkami chłopaków, chociaż tych drugich było znacznie więcej. Nawet podczas beznadziejnych tematów nikt nie mógł pozwolić sobie na nieuwagę, poza wielką trójką, do której nie miał sił żaden profesor. Z jakiś powodów lubiłem ich wygłupy i tłumaczenia się, kiedy wychodziło na jaw, że nie mają zadań, lub nie umieją zupełnie nic podczas odpytywania. O ile Potter stawiał na dobre serca nauczycieli, o tyle Black zawsze wolał być indywidualistą i stosował chwyt udawanej dyplomacji, z której każdy rozumiał, co najwyżej trzy słowa, a reszta przypominała bełkot. Zdarzały się chwile, kiedy któryś z chłopaków cos tam zdołał zapamiętać, ale zazwyczaj tylko wtedy, gdy było to coś głupiego, lub potrzebnego, sam nie wiem, do czego. Największym zdziwieniem dla większości grupy był za to Syriusz studiujący zaciekle jakąś książkę i chyba tylko cudem nie zwracał na siebie uwagi McGonagall, za to J. reagował od razu.
- Animagia? Po kij ci Animagia w drugiej klasie?! – James starał się mówić cicho, chociaż nie wychodziło mu to najlepiej. Sam nie wiem jak udało mi się zrozumieć cokolwiek z jego bełkotu za plecami, gdy minimalnie otwierał usta mówiąc przez zęby i wargi. Nie zdziwiłbym się gdyby na starość przednie uzębienie odstawało mu do przodu nie pozwalając nawet zamknąć ust. Swoją drogą całkiem ciekawa wizja, którą można było podzielić się z przyjaciółmi.
- Przymknij się, J.! – Black podskoczył na krześle rozglądając się, czy nikt ich nie słucha. Poza mną i Andrew, który został oderwany od swoich mazideł raczej mało, kogo obchodziły głupie pomysły chłopaków.
- Więc, po co ci to? Tylko mi nie mów, że zacząłeś się interesować Transmutacją, bo zabij mnie, ale nie uwierzę.
- Chcesz poderwać Kinn’a? – typowe pytanie w stylu Blacka i energiczna odpowiedź opierająca się na przytakiwaniu oraz stróżce śliny, która zaczęła ściekać po brodze okularnika – Więc daj mi pracować. Jestem geniuszem zbrodni. Potrzebuję ciszy. – nie wnikałem w szczegóły jego planu ‘zagłady świata’, więc nic nie mówiąc wróciłem do robienia notatek, które bynajmniej mnie nie interesowały. Kątem oka popatrzyłem na bazgroły Andrew. Mogłem zrozumieć znudzoną do reszty Lily, ale Sheva był lekkim zaskoczeniem. Chyba tylko obiekt, dla którego były przeznaczone nie stanowił tajemnicy. Z pewnością Fabien miał do nich daleko, za to niedawno poznany Puchon wręcz przeciwnie. Niedopieszczony jasnowłosy miał teraz okazję zająć się czymś innym niż nauka, ale i tego nie byłem pewny. Andrew najwyraźniej poczuł, że przypatruje się jego serduszkom, gdyż z nieśmiałym uśmiechem, co w jego przypadku było dziwne, odwrócił się w moją stronę.
- Czy ja wiem skąd to, to? – dzióbnąłem palcem w pergamin, co zarumieniło jasne policzki chłopaka. Tym razem już zupełnie nie wiedziałem, co o tym myśleć.
- Nie mogę doczekać się Świąt... – zaczął cicho uderzając piórem o stolik – Ten Puchon jest słodki... i taki w moim stylu, ale to takie zabujanie się z nudy. To jest on – wskazał serducha – A to Fabien – pokazał mi jedną z kartek ukrytych pomiędzy innymi gdzie zaczynały się niemoralne rysunki. To już na pewno było całkowicie ‘Shevowate’ i wyróżniało chłopaka z tłumu nawet, jeśli ogół nie wiedział o jego fantazjach. Teraz przynajmniej wiedziałem co musiał przeżywać Francuz, kiedy to Andrew miał swoje pięć minut na wymęczenie mężczyzny na swój sposób.

- Remusie, o co chodzi? Dlaczego rozmawiacie? – głos profesorki może i miał brzmieć łagodniej, ale i tak mroził krew w żyłach. Myślałem intensywnie nad jakimś odpowiednim wytłumaczeniem, tym bardziej, kiedy notatki z lekcji Szamana przypominały prędzej list miłosny, niż Transmutację.
- Andrew zgubił się w połowie zdania sprzed kilku chwil i właśnie tłumaczyłem, co ma źle napisane – wymówka była beznadziejna za to w moim przypadku potrafiła się sprawdzić. Czasami uchodzenie za mądrego i spokojnego przydawało się bardziej niż dobre kłamstwa, w które i tak nikt nie wierzył, o ile takie kłamstwo można było nazwać ‘dobrym’.
- Skąd masz jego zdjęcie?! – J. znowu był trochę zbyt głośno, ale tym razem jego nowe znalezisko interesowało mnie bardziej, niż wszystko inne. Odwracając się do nich zobaczyłem jak Black chce zabrać Potterowi oglądaną właśnie fotkę. Nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby nie to, że przedstawiał mnie sprzed kilku lat, kiedy wglądałem jak pączek z kończynami. Babcia założyła mi jakąś dziwaczną bluzeczkę i kazała pozować do zdjęcia dla wszystkich cioć. To były jedne z gorszych chwil, biorąc pod uwagę wymęczone tłamszeniem policzki i moje ogólne niezadowolenie. Wydawało mi się, że zdołałem zniszczyć wszystkie kopie, jakie rozesłała.
- Skąd je masz?! – całe szczęście, lekcja właśnie się skończyła, bo tym razem nie uniknąłbym skrupulatnych wyjaśnień, co do swojego zachowania. Nie musząc obawiać się o reakcję nauczycielki wstałem szybko i zabrałem Jamesowi fotografię, krzywiąc się na sam jej widok.
- Twoja mama mi dała – Black jakoś nie wydawał się szczególnie przejęty moja reakcją, a jego słowa tylko wzbudziły moją obawę o jego kombinatorstwo i późniejsze konsekwencje. Jakim cudem mogła mu je dać skoro nawet się z nią nie spotkał poza peronem? Najgorsze była chyba w tym to, że kruczowłosy miał już dobrą możliwość obejrzenia zdjęcia z każdej strony, co potwierdzał nabazgrany z boku podpis. Najwidoczniej musiałem pozbyć się tylko większości zdjęć, a byłem przekonany, że nie ma już żadnego z moją podobizną. Takie pamiątki były zmorą, a przynajmniej moją. Wychodziłem zawsze paskudnie, a świadomość, że mój chłopak ma coś takiego przy sobie, była już ostatnią rzeczą, jakiej chciałem.
- Spowiadaj się, Black! Skąd wziąłeś ta paskudę?!
- Nie, paskudę! Tylko nie, paskudę! Wyglądasz tutaj słodko! Moje kochane Remiątko... – zaczął ocierać się o swoje dłonie – Takie do tulenia i całowania!
- Lecz się – prychnąłem, ale nadal nie dowiedziałem się tego, czego chciałem.
- Dobra, niech będzie. Napisałem do niej i skłamałem, że zakładamy album naszej paczki z dzieciństwa...
- Coś jej napisał?! – uderzyłem głową w blat ławki. Całe szczęście, że w sali nie było niemal nikogo, bo z pewnością nasz krzyki rozniosłyby się po całej szkole i wszystkich Domach.
- A dałbyś mi zdjęcie, gdybym cię poprosił? – Syriusz uniósł brew. Reszta chłopaków tylko się przysłuchiwała i chichotała, a jedyny mądry Peter odsypiał długą walkę o słodycze z Potterem wyłożony na swoim miejscu.
- Ile jeszcze tego masz? – byłem wściekły i nawet nie musiałem udawać obrażonego.
- No... Jakby to powiedzieć... Dwa albumy, twój ząb mleczny, sznurówkę z pierwszych wiązanych bucików... – przeszedł mnie dreszcz na samą myśl o tym. Chłopak zawsze był walnięty, ale to przebijało zarówno Pottera, jak i Pettigrew razem wziętych i związanych złotą wstążką, jako urodzinowy prezent dla opiekunki Gryffindoru. Jeśli moja mama trzymała to wszystko i wysłała Syriuszowi to także jej inteligencję mogłem negować. Miałem tylko nadzieję, że ojciec nie brał udziału w tej farsie.
- Nie odzywaj się do mnie... – wycedziłem przez zęby – Jesteś zboczonym maniakiem! Nie rozmawiam z tobą! – klapnąłem na swoim krześle i odwróciłem się w stronę biurka krzyżując ręce. Tylko tak potrafiłem ukryć zażenowanie, o którym nie chciałem pamiętać i jakoś opanować nerwy. Żaden normalny człowiek nie kolekcjonuje takich rzeczy, a kiedy dotarła do mnie powaga tego, że nawet matce ufać nie można, czułem się jakbym miał zaraz wykreślić samego siebie z testamentu rodziców. To był istny obłęd.
- Ale kiedy jesteś taki słodziutki i śliczniutki... – kruczowłosy chciał wziąć mnie podstępem, mogłem usłyszeć to w jego aż nadto przymilnym głosie. Uklęknął przed moją ławką i zaczął robić minę bezdomnego szczeniaka, która wychodziła mu aż za dobrze.
- Wyrzucisz to wszystko – złapałem go za twarz i ścisnąłem lekko policzki – Po co ci takie śmieci, skoro masz mnie przy sobie? Jestem o nie zazdrosny, dlatego masz się ich pozbyć! – improwizowałem, nie mając pomysłu na szybkie wybicie mu z głowy takich rzeczy i niestety jakoś wątpiłem, w to czy naprawdę je wyrzuci.

 

 

  

8 komentarzy:

  1. Co tu można o tym napisać? Najtrafniejszym słowem jest chyba boskie. Pisz tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuper bardzo mi sie podoba:) Syriusz juz sie domysla tajemnicy Remusika:) Jaka ładniutka z nich para:)Nocia super nie moge sie juz nastepnej doczekac:)

    OdpowiedzUsuń
  3. eeeeeeeeeee...>.< zamalo, zamalo!! ja chce wiecej ;P jak zwykle super m/(>.<)m/ oby tak dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Improwizacja Remiego świetna.Nie wiem jak ty to robisz, ale już nie mogę się doczekać nowej notki.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Takai no Tenshi28 września 2007 20:54

    wiesz co? w BlacQ chyba najbardziej kocham to, że raz jest jak małe dziecko, a innym razem całkiem poważny ^^ Qrcze.... jaki on słodki :) może z tymi pamiątkami to tyćko przesadził, ale.... ale i tak jest słodki i kochany ;) czekam aż w końcu wyjdzie na jaw tajemnica Remiego =)notka jest cudo i wogóle xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, coś mi się wydaje, że albo mama Remusa powiedziała syriuszowi o jego "futerkowym" problemie, albo sam się domyślił. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo, super, obrażony Remik to jest to, a jeszcze Black zaczyna się czegoś domyślać. Ekstra. Kurcze ty to masz talęt. Czemu ja tak nie potrafię pisac? Niech Wen będzie z tobą ^-~ I mam nadzieję że szybko się pogodzą. Syriusz wydaje się niedopieszczony ^-^...

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    och Syriuszu tak bardzo zawstydziłeś Remusa...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń