piątek, 12 października 2007

FF II

Nie miałam pojęcia, jaką notkę napisać, a poza tym X-Japan mają szansę wrócić na scenę (Sasi, mój aniele dobrej nowiny, kocham Cię!). No i oczywiście mały look na moją ukochaną koszulkę Heath’a XD


20 październik

‘„Będziesz mnie tak torturował?” jasnowłosy starał się by jego słowa brzmiały ironicznie, jednak jedyne, co mu wyszło to urażony ton dziecka, któremu rodzice nie pozwolili zatrzymać znalezionego szczeniaka.

Na dobrą sprawę Toshi przypominał małe, czarne szczenię, które trzeba dopieścić by wiedziało, że ktoś je kocha.

Naturalnie taki obraz mężczyzny obijał się wyłącznie o umysł młodego perkusisty, jako że reszta zespołu raczej nie podzielała tych słodkich porównań. W końcu ciężko było dostrzec u niego cokolwiek poza ciemnymi okularami i wyglądem kumicho Yakuzy, a przynajmniej patrząc ich oczyma.

„Hmm... Niech pomyślę. A gdybym tak został przy tej wersji?” mężczyzna udał, iż zastanawia się nad tym głęboko, jednak robił to specjalnie w taki sposób by chłopak widział, jak się z nim drażni.

„Wiesz, że jestem mściwy!” dolna warga Hayashi została wypchnięta do przodu, a głowa odwrócona w bok „Zabronię ci spać w moim łóżku, przestanę cię karmić, zabiorę misia, którego dałem ci na urodziny, nie wejdę więcej do łazienki, gdy będziesz się kapał...”

Deyama uniósł wymownie brew.

„Nigdy więcej nie będę bawił się z tobą w doktora” tym razem na słodkich wargach perkusisty pojawił się iście diabelski uśmieszek.

O dziwo Toshi przypominał urażone dziecko, co bynajmniej nie zdarzało się często i nawet, jeśli tylko ci dwaj wiedzieli, na czym owa ‘zabawa’ polegała to na pewno bardzo zależało na niej wokaliście.

„Zrobiłbyś to?” korzystając z dogodnej pozycji ciemnowłosy szepcząc cicho muskał muszelkę ucha kochanka, przez co ich beztroska konwersacja nabierała bardziej intymnego wyrazu. W głębi mężczyzna z pewnością miał nadzieję, iż drobne pieszczoty zmiękczą przyjaciela, co podobnie jak wiele innych prób z przeszłości nie przyniosło żądanego efektu.

„Dla ciebie wszystko” ta odpowiedź w połączeniu z cudownym, chociaż zarozumiałym uśmiechem i wyzywającym spojrzeniem stanowiła kwintesencję ich związku, czy nawet nieporozumień, kończących się zazwyczaj ciepłym pocałunkiem w ramach przeprosin.

„Then I see you standing here I can't do nothing but run away oikakete kuru genkaku ni” cudownie głęboki, specyficznie zachrypnięty głos o niesamowitej barwie, zmysłowym, podniecającym brzmieniu i tysiącu uczuć zawartych w każdym słowie czule wyśpiewał krótką zwrotkę Blue Blood. Tylko i wyłącznie Toshi był w stanie zrobić to w taki sposób. Jeśli wokal X-Japan działał podobnie na tysiące nastolatków to Yoshiki miał, o co być zazdrosny, a w szczególności, kiedy przez wszystkie te lata zmagał się z rozwrzeszczanymi fankami by teraz musieć oddać kochanka w jego własne ręce.

„Bez ciebie nic już nie będzie miało sensu...” jasnowłosy spuścił wzrok przełykając głośno ślinę by nie rozpłakać się na samą myśl o rozstaniu.

„Cii... Przecież tu jestem.” karcące puknięcie w nos i ciepły uśmiech w mgnieniu oka odpędziły przykre myśli zastępując je tym rozkosznym uczuciem czyjejś bliskości.

Perkusista mrucząc cicho wtulił się w przyjaciela, który wsunął dłoń w jego włosy i opuszkami palców pogładził skórę głowy.

„Jak coś tak słodkiego mogło tak wyrosnąć...” Toshi zsunął rękę na plecy chłopaka i pogładził je lekko. Wyraźnie czuł jak bardzo są ziemne i mokre. Bynajmniej nie było to zapowiedzią niczego dobrego, a przy dosyć niestabilnym zdrowiu Yo, musiało skończyć się wielkim przeziębieniem.

„Na starość będę niższy...” jasnowłosy odchylił lekko głowę i posłał przyjacielowi szeroki uśmiech.

„Nie satysfakcjonuje mnie to, jednak zanim się zestarzejemy chyba musimy dokończyć to, co powoli się zaczęło, prawda?” Deyama przymykając oczy pochylił twarz i skubnął zaczepnie dolną wargę kochanka. Otrzymując w zamian niezadowolone mruknięcie z zadowoleniem, a także niesamowitą przyjemnością przywarł do spragnionych ust, jednak w dalszym ciągu nie dając perkusiście wszystkiego. Spięte mięśnie i mało skoordynowane ruchy wyższego mężczyzny całkowicie upewniały ciemnowłosego w przekonaniu, iż już za kilka chwil wywoła wielką burzę.

W gruncie rzeczy to właśnie było największą wadą wokalisty i swoistą gehenną Yo. Hayashi nie potrafił znieść dłuższego dręczenia, drażnienia się, lub jakichkolwiek tortur, zaś Toshi wprost nie był w stanie powstrzymać się od chociażby chwilowego męczenia kochanka.

W momencie, kiedy wybuch był niemal nieunikniony, zaś na słodkiej twarzy pojawił się ostrzegawczy grymas niedoszły lekarz postanowił załagodzić sytuację. Gwałtownie objął dłońmi buźkę kochanka i mocno wpił się w niego w namiętnym pocałunku. Na kilka chwil rozpłynął się w przyjemnym uczuciu, jakie powodowała bliskość chętnych warg, jednak szybko powrócił do rzeczywistości.
Yoshiki odwrócił się w bok i za wszelką cenę starał ukryć zadowolenie pod miną pełną urazy i złości. Poniekąd było to jego starą opatentowaną metodą, której cel stanowiła troska i delikatność płynące z gestów starszego partnera.
Wokalista znając ukochanego jak nikt inny nigdy nie potrafił oprzeć się tym rozkosznie dziecięcym udawanym emocją. Od tego wszystko się zaczęło i na tym zapewne miało się skończyć. Odszedł od perkusisty zbierając zarówno wilgotne, jak i suche ubrania przyjaciół, i ułożył z nich dosyć zabawną poduchę pod ścianą.
”Heath zabije cię za tą koszulkę” powagę słów zakłóciło ciche rozbawienie „On ja uwielbia...”
Toshi popatrzył na wystający spomiędzy konstrukcji, a muru kawałek czarnego materiału, który jeszcze niedawno widział na jednym z kolegów. Gdzieś tam w głębi piramidki z ubrań była reszta koszulki z dużym emblematem białej mrówki. Cóż... Czasami trzeba było coś poświęcić, by coś innego zdobyć.
”Powiedzmy, że jej nie zauważyłem...” ciemnowłosy wzruszył ramionami, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, jak oberwie za te kawałek przepoconego materiału, który jak to swego czasu określił basista ‘pachniał boskim NIM’.
”Będzie na ciebie.” Yo szturchnął go lekko palcem w pierś.
”Zawsze jest na mnie” trafne spostrzeżenie po raz kolejny przywołało niepotrzebne w tej chwili wspomnienia.
By zapomnieć w końcu o rychłym rozstaniu Deyama skinieniem przywołał do siebie kochanka i pogładził palcem bladą twarz. Przymknął oczy muskając pełne wargi, które odpowiedziały mu niemym przyzwoleniem na agresywniejszą pieszczotę.’
Zmarszczyłem nos dobrze wiedząc, kto po raz kolejny zgubił kilka kartek z tekstem opowiadania, o jednym z zespołów. Na dobrą sprawę Michael był wielkim fantem tej grupy i przez wakacje nasłuchałem się jego jęków za każdym razem, kiedy przez przypadek poruszono ten temat. Czułem, że moje krótkie przejście z klasy transmutacji do sali Obrony Przed Czarną Magią, nie miało być wcale tak krótkim, jak z początku się wydawało. Musiałem znaleźć chłopaka i oddać mu to w miarę szybko zanim zacząłby chodzić na kolanach i froterować kamienną podłogę szatą.
- Ała, ała, ała! – Syriusz i James zostali właśnie przeciągnięci za uszy przez całą długość korytarza, a profesor Sprout wcale nie miała zamiaru odpuścić zbyt łatwo. Cieszyłem się, że nie było mnie z nimi, kiedy starali się podebrać kilka jej kwiatów dla Kinn’a, co było kolejnym pomysłem Pottera. Z pewnością nie mieli by takich kłopotów, gdyby zamiast rwać roślinki oznaczone wstążką, przeznaczone na konkurs ogrodniczy czarownic i czarodziejów, zadowolili się całą masą innych. Niestety chęć zrobienia dobrego wrażenia na pierwszoklasiście została ‘nagrodzona’ w dosyć specyficzny sposób. Nie podobało mi się to, jednak musiałem w miarę możliwości sam znaleźć długowłosego Ślizgona i oddać mu jego wartość. Przeczucie mówiło mi, że nie będzie to udany wypad, ale mając piętnaście minut przerwy, mogłem przynajmniej spróbować.

9 komentarzy:

  1. Pisz tak więcej... więcej... przecież wiesz jak ja uwielbiam twój fanfick

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale i tak noteczka długa ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka cudowna^.^ Uwielbiam gdy piszesz FF z X-Japan. Cudnie ci to wychodzi^^. No tak... Michael jest strasznie roztargniony. Zaczynam się zastanawiać jakim cudem Gabriel z nim wytrzymuje xD. Ale cóż... Miłość przetrwa wszystko xD

    OdpowiedzUsuń
  4. zacznę od tych dwóch szajbusów z kwiatkami xD nie ma to jak wielkie poświęcenie Jamesa dla miłości i prawdziwie przyjacielskie zachowania Syriusza (czyt. pomoc z kwiatkami) ale jak tak dalej pójdzie to Jim nie dożyje tej randki ;)co do reszty tekstu, czyli pięknego FF twórczego Micheala ;) no po prostu słodzik, miodzik, malinki i wszystko co najlepsze ^^ muszę Ci przyznać, że wolałabym kogoś innego zamiast Toshi'ego ale co tam ;)pozdrawiam i życzę Wena ściskając najmocniej jak potrafię ;) dużżżo pozytywnej energii mam po przeczytaniu noty ==

    OdpowiedzUsuń
  5. Och... X Japan..... kochanie, cudowny ff :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bosz...Twoje opka są wyrąbiste xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Heya!! Notka KAWAII!! A J. to musiał Te kwiaty zrywać z najcenniejszej kolekcji Sprout XD ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Nocia jak zwykle bezbłędna. Nie mogę się oderwać od Twoich opków. Superaśne po prostu niom...XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    więcej tych fików proszę, Remus to ma szczęście w ich odnajdowaniu... a James i Syriusz no pięknie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń