sobota, 6 października 2007

Wszystko czego chcę...

Net mi nawala ==

 

18 październik

To był już kolejny dzień, który miałem spędzić na nauce po lekcjach, a zamiast tego zostałem zmuszony do odłożenia książki i wysłuchania Jamesa. Chłopak od wczoraj chodził głupio uśmiechnięty, a na korytarzu podniósł książkę, która upadła McGonagall i życzył jej miłego dnia. Zdziwienie moje i kolegów było niczym w porównaniu do samej nauczycielki. Kobieta przez kilka minut nie mogła wyjść z szoku, jako że takie zagrania u Pottera kończyły się zazwyczaj słowami ‘A co do ostatniego sprawdzianu...’. Wiedziałem, że miłość zmienia ludzi, ale nie, że działa to także na Jamesa. Zastanawiałem się tylko, jak długo wytrzyma jako grzeczny chłopiec, którym na dobrą sprawę nigdy nie był. Ze wszystkich przymiotników, jakie znałem najlepiej opisywały go ‘niezrównoważony, leniwy, bezproblemowy’, ale i ‘wygadany, nazbyt odprężony, nieodpowiedzialny, do przesady wesoły’ i z pewnością znalazłbym wiele innych.

Niechętnie przerywałem naukę w połowie tylko po to, by po raz kolejny zostać wciągniętym w wielkie planowanie okularnika. Sheva piszący list do Fabiena, również na zadowolonego z życia nie wyglądał i tylko objadający się fistaszkami Peter nie miał nic przeciwko, póki usta były zapchane, tak więc J. zawsze musiał mieć jakiegoś sprzymierzeńca, którym teraz był także Black. Syriusz musiał wyczuć w tym jakiś pożytek dla siebie gdyż był on pierwszą osobą na liście, tych, które nigdy nie robią nic bezinteresownie. Moja szkolna rodzinka dzieląca się najczęściej na dwa obozy teraz składała się z mniejszości po mojej stronie, chociaż to i tak było wiele, jak na pięcioosobową paczkę.

- Więc tak... Zebraliśmy się tutaj... – James zaczął w wyuczony sposób, który nijak nie kojarzył mi się z naszą pozycją, a tylko bardziej dobijał – aby odnaleźć coś interesującego, co przyda mi się na randkę z Niholasem. – nie była to bynajmniej głęboka myśl, ale nie miałem zamiaru utrudniać sobie życia komentarzami – Podzielimy się na dwie grupy i rozpoczniemy poszukiwania. Jeśli ktoś na coś wpadnie zawiadamia mnie, jeśli ja trafię to zawiadomię was, bo nie chcę zginąć na pierwszej lepszej pułapce, jeśli jakieś będą. – wyobraźnie go ponosiła, jak zawsze, gdy cokolwiek planował.
- Ja jestem za. Idę z Remusem i Shevą! – Syriusz posłał mu sztucznie szarmancki uśmiech, który sprawiał, że kruczowłosy przypominał duże dziecko.
- Nie ma szans! Będziesz się myział z Remim, zamiast szukać! Nie! – no i nie obyło się bez protestów ze strony samego ‘przewodniczącego’ naszej grupki, jednak zostało to sparowane krótkim:

- Dobra, Sheva idzie z wami! – podłamałem się widząc zamyślonego Pottera, który nie zrozumiał widocznie sensu zdania
- Spotykamy się za dwie godziny. Remus z Syriuszem, a ja z Andrew i Peterem. – inteligencja okularnika była czasami zaskakująco niska. Black jedynie przytaknął i złapał mnie za koszulkę wyprowadzając z pokoju, by zdążyć zanim do Jamesa dotrze, na co się zgodził. Wątpiłem by kruczowłosy miał zamiar w większym stopniu wysilać się na szukaniu czegoś, czego mogło nie być, a tym bardziej, kiedy nie miał pojęcia, czego szuka. Sam czułem się z tym dziwnie, ale zaakceptowałem beznadziejną misję daną mi przez przyjaciela.

Byliśmy już jedną nogą za portretem Grubej Damy, kiedy J. nas zawołał. Zostałem na szybkiego wciągnięty na korytarz, a obraz zamknął się zostawiając nas w miarę bezpiecznych. Na wszelki wypadek Syri zaczął ciągnąć mnie za sobą, chcąc oddalić się od dormitoriów i wszelkich uczniaków. Ciężko było mi sprecyzować na ile mi to przeszkadzało, a na ile nie. Ostatnio niemal w ogóle nie mogłem spędzać dłuższych chwil w samotności, lub przynajmniej tylko z ukochanym. Za każdym razem, kiedy rozumiałem coraz więcej w temacie związku, musiałem natrafić na jakieś przeszkody uniemożliwiające mi praktyczne uzasadnienie nowych teorii. Jeśli problemem nie był James to stanowił go nadmiar nauki, lub brak czasu. Miałem nadzieję, że przynajmniej teraz nacieszę się chłopakiem, z którym przecież chodziłem już od dłuższego czasu.
Nie wiem nawet, po co Syriusz wyciągnął mnie na trzecie piętro, gdzie teraz nie było zupełnie nikogo. Tylko posąg rycerza w średnim wieku z mieczem przyciśniętym do piersi sprawiał wrażenie żywego człowieka. O ile na schodach mijaliśmy jeszcze uczniów, o tyle tutaj nikt się nie zapuszczał i nie można było się temu dziwić. Korytarz był najnudniejszym ze wszystkich. Żadnego obrazu na ścianie, klasy o surowo wyglądających drzwiach i mała ilość okien, przez które o wcześniejszych godzinach z pewnością wpadało dużo światła, lecz teraz wszystko ograniczało się do niemalże minimum.
Black usiadł obok posągu rozkładając nogi i odetchnął głęboko, jak po długim marszu przez pustkowia. Jego figlarny uśmieszek, który starał się ukryć mówił mi, że nie ma zamiaru szukać w tej chwili czegokolwiek, za to myśli o czymś przyjemniejszym i ciekawszym.
- James nie będzie zachwycony – bąknąłem, lecz nie robiłem sobie nic z własnych słów klękając między udami przyjaciela. Przysunąłem się blisko niego powoli odczuwając ciepło, którego tak bardzo brakowało mi przez ostatni tydzień. Kruczowłosy objął dłońmi moją twarz i zbliżył ją do swojej. Pocałował moje czoło i zaczął składać na nim więcej muśnięć, które zeszły na skroń i policzek. Zawędrował do ust i polizał je skubiąc moją dolną wargę. Tęskniłem za tymi pewniejszymi pieszczotami, a pomruk sam wyrwał się z mojej krtani. Wydawało mi się, że już zapomniałem jak przyjemne jest to wszystko i jak cudownie może być w ramionach Gryfona. Niezaprzeczalnie pragnąłem więcej i sam poprosiłem o pocałunek łącząc nasze usta, z czego Syri dopiero po chwili sam odpowiedział na pocałunek, chcąc w jakiś sposób pokazać mi jak bardzo jest niezastąpiony, a także udowodnić, że jest mi potrzebny. Odrywając się wstałem i kiedy Black złączył nogi ja uklęknąłem w rozkroku napierając na jego ciało i siadając lekko na udach ukochanego. Uśmiechnąłem się patrząc w jego wesołe oczy i widząc jak porusza bezgłośnie wargami. Tym razem nie musiałem na nic czekać. Syriusz sam zaczął mnie całować dłońmi gładząc moje plecy i pieszcząc czułe kręgi u dołu kręgosłupa. Zajęczałem, kiedy włożył rękę pod moją koszulkę, a jego ciepłe palce zakreśliły na skórze kilkanaście wzorków pobudzając moje zmysły. Byłem rozanielony i przymykając oczy sam nie wiedziałem, co robię. Upragnione wargi pieściły moją szyję tylko głębiej wciągając mnie w wir niewinnej jeszcze namiętności.
- Dissendium... – szepnąłem zupełnie nie zdając sobie sprawy ze znaczenia tych słów. Coś pstryknęło, a po chwili posąg zaczął się odsuwać. Wyrwany z rąk cudownej rozkoszy zamarłem czekając aż myśli powrócą na swoje miejsce i właśnie wtedy zaczęło do mnie wszystko docierać. Z boku rycerza na dole maleńkimi literkami zapisany był magiczny zwrot. Nie przewidziałem tylko, że równie zaskoczony, co ja Black straci ścianę za plecami, a ja wyląduję na nim. Mała wnęka opatrzona była nieco nad ziemią dziurą, jak dla mnie całkiem sporej wielkości, chociaż nie każdy zapewne by się w nią zmieścił.
- Remi, następnym razem zamknij oczka i nie czytaj wszystkiego, co widzisz... – Syriusz odwrócił moją głowę do siebie, przez co nie miałem już możliwości dalszego oglądania przejścia. Przytaknąłem mu, jednak zaskoczenie w dalszym ciągu brało górę nad wszystkim innym. Mocny pocałunek kruczowłosego sprowadził mnie na nowo do świata pieszczot, ale tym razem mogłem wyczuć drżenie warg chłopaka, który zapewne podobnie jak ja zastanawiał się, co tak właściwie znaleźliśmy.
- Musimy zawołać Jamesa. – westchnąłem nie chcąc schodzić z przyjaciela i tylko przytulając się do jego piersi.
- Sami sprawdźmy, przecież nie oddamy mu naszego gniazdka, jeśli to jakieś przytulne miejsce. – nie byłem zadowolony z jego pomysłu i on świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Zrobił szczenięce oczy i układając usta w delikatnego dzióbka uśmiechnął się niewinnie. Mało, że miałem słabość do chłopaka, to tym bardziej do tej jego słodkiej strony, której używał by coś wyprosić. Nie potrafiłem się oprzeć tym maślanym oczętom, słodkiemu wyrazowi twarzy i dziecięcym gestom. Kręcąc głową zmarszczyłem czoło.
- Niech będzie... – niemal wyjęczałem.
- I właśnie o to mi chodziło! – kruczowłosy wyślizgnął się spode mnie i pomógł mi wstać – Tylko tego chciałem, chodź zwołamy grupę specjalną.

11 komentarzy:

  1. bogini yaoi *3* tak czesto noteczki dajesz ze az sie rozplywam xD (ujjjjjjjjjjjjjjjjjjj ciekawe dokad to wejscie prowadzi xD?)[number.#1?]xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnia nocia:) Ciekawe co takiego znalezli chlopcy:) Moze zeczywiscie znalezli cos przytulnego:) Ale zawsze w razie czego moga zawolac jamesa i powiedziec ze cos znalezli ale nie sprawdzali co to jest i james nie bedzie mial pretensji ze nie szukali:) Pozdrawiam i czekam na kolejna nocie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. och.... tak zakręcić J. by wysłał Remika z Syrim ^^ hehe nie ma to jak zakochanie i niewiedza =)PS. fajne gwiozdeczki

    OdpowiedzUsuń
  4. lepiej nie pokazywać tego j. bo stwierdzi że to będzie miejsce na tejny klub czy coś w tym stylu

    OdpowiedzUsuń
  5. c€do:D . Ciekawe dokąd prowadzi to tajemne przejście. Pozdrs :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mrauuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu ^_^Mimo, że nie są to najlepsze słowa na jakie mnie stać, to właśnie było to pierwsze co pomyślałam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Notka SUPER!! Syri tak J. skołował, że ten już nie wiedział co robi ^^ No i ciekawe co jest w tym tunelu... ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj to Remus znalazł sobie moment na czytanie napisów na ścianie xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, tak... James miał dobrą wymówkę, żeby zostać z Andrew.^.^
    Och, bo będą się miziać... A on to co?! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    o tak pięknie James zdał sobie sprawę , że dał im szansę na migdalenie się, no i cudownie znaleźli przejśćźie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    już to widzę, raj dla Petera jak i Jamesa...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń