środa, 7 listopada 2007

Can't you see me standing right here

31 październik

Dzień jak każdy inny, od kiedy Syriusz mnie zostawił mimo słońca i cieplejszego powietrza nie był dla mnie niczym przyjemnym. Od dawna nie kręciłem się po błoniach, ani nie spędzałem wolnego czasu w Pokoju Wspólnym. Starałem się z daleka omijać każde miejsce, które kojarzyło mi się z Blackiem, przyjaciółmi i wspaniałymi chwilami. W zamian za to coraz częściej włóczyłem się niekoniecznie pustymi korytarzami. Nie spodziewałem się, że tak ciężko będzie mi przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy. Gdybym zaczął wszystko od nowa byłoby mi łatwiej, niestety jak na razie nijak nie potrafiłem się z tym uporać. Wszyscy wokół śmieli się i przygotowywali do obchodów Halloween, a ja po raz pierwszy nie cieszyłem się z tej okazji ani trochę. Nie planowałem nawet pokazywać się na zabawie i nic nie było w stanie tego zmienić.

Minąłem stojących gdzieś z boku znajomych, z czego Michael wieszał się na kochanku rozmawiającym z niezadowoloną dziewczyną, co raz rzucającą wściekłe spojrzenia w stronę Neda, który jak zwykle jakoś się tym nie przejmował. Uśmiechnąłem się lekko, chociaż szybko spochmurniałem na nowo goszcząc w umyśle Syriusza. Spuściłem głowę szurając nogami po ziemi i starałem się nie płakać po raz kolejny tego dnia. Jak na złość nawet gdybym chciał to robić, nie miałbym jak, gdyż mało komfortowy ciężar wieszający się na moich ramionach.
- Witaj, kochanieńki! – Cornel otarł się o mnie lekko i położył głowę na moim ramieniu.
- Hej... – bąknąłem mało wyraźnie i sam nie wiem czy mnie w ogóle zrozumiał, chociaż znając jego podejście do wszystkiego, z pewnością świetnie to do niego dotarło.

- A to, co za mina? – pocałował mnie w policzek zostawiając na nim ślad łaskotania i lekkiej wilgoci. – To przez tego twojego ciemnego? – zapytał niechętnie, jednak nie odpowiedziałem i chyba nawet nie musiałem – A jeśli znajdziesz sobie kogoś innego to o nim zapomnisz? – wątpiłem by było to możliwe, jednak w dalszym ciągu milczałem, by w końcu zakończyć to wszystko.
- O co chodziło? Chciałeś coś ode mnie? – otrzepałem się, jednak on nie puścił, a jedynie ustawił się jeszcze bliżej.
- Chciałbyś ze mną chodzić? – zamurowało mnie, za to on tylko posłał mi szeroki uśmiech ukazując wszystkie zęby i dwa kiełki zabawnie zgrywające się z resztą uzębienia. Prychnąłem cicho przed samym sobą przyznając się, że to pytanie nie tylko mnie zaskoczyło, ale i ogrzało, a policzki mi poczerwieniały. Od dawna już nie czułem się tak skrępowany, ale i od dawna nikt nie zadawał mi tak absurdalnych pytań. O ile dobrze pamiętałem, nie należałem do tych, o których to można było się kłócić, a co dopiero chcieć ze mną być.
- Dlaczego ja? – skrzywiłem się i chociaż nie planowałem odpowiadać nijak, to coś mogłem wydusić z rozgadanego nastolatka.
- Ponieważ jesteś taki, jaki jesteś? Ładnie pachniesz... – przesunął nosem po mojej szyi – Masz słodki smak... – polizał moje ucho, co wcale nie przypadło mi do gustu – Słodko reagujesz i masz bardzo wyczulone na pieszczoty ciałko – przesunął dłonią po mojej piersi naciskając mocniej na sutek, przez co mruknąłem niezadowolony – Właśnie o tym mówię – zachichotał, a moja złość zmieniła się w zażenowanie.
- Przestań! – rzuciłem ostro, a ciepła ręka znowu spoczęła na moim ramieniu ściskając je lekko. Skupiony na upominaniu Krukona nawet nie zauważyłem, że było mi zimno, co uzmysłowiły mi palce łączące się z moimi. Kontrast pomiędzy moją, a jego temperaturą był znaczny, przez co zadrżałem.
- A wiesz, że szyjkę też masz taką? – nastolatek podobnie jak wcześniej potarł nosem skórę na wymienionym miejscu, a korzystając z dogodnej sytuacji pocałował dostępną dla niego część mojego ramienia. Z jakiegoś powodu nie zareagowałem inaczej, jak tylko przechylając głowę w tamtą stronę by uniemożliwić mu dalsze zabiegi. Jak na złość opuszki zaczęły łaskotać mnie z drugiej strony i mimo usilnych starań nie zdołałem się powstrzymać tym razem ocierając brodą o podrażnione miejsca, co dało kolejną sposobność wargą chłopaka. W końcu zacząłem się śmiać z powodu nie tylko łaskotania, ale i mimo wszystko przyjemnej zabawy. Po raz pierwszy od kilku dni poczułem się lepiej. Moje usta, które zapominały już, czym jest uśmiech teraz wyginały się chętnie, chociaż nieśmiało i nie umknęło to uwadze Corneliusa. Jak za pozwoleniem zaczął się ze mną drażnić każdym pojedynczym dotykiem, czy muśnięciem.
- Dosyć! – krzyknąłem cicho unosząc ramiona, które ukryły szyję przed zabawami chłopaka. – Weź ręce – nakazałem czując lekkie rwanie w mięśniach – Zabierz, bo nie stanę prosto! – zastrzegłem, a płomiennowłosy niechętnie zabrał dłonie wkładając je do kieszeni czarnych spodni.

- W końcu się uśmiechnąłeś, wiesz? I to przy mnie. To oznaczało, że się zgadzasz? – przypomniałem sobie o głupim pytaniu sprzed kilku minut.
- Nie. – skwitowałem dumnie – To oznaczało tylko, że zaczynam cię lubić, ale to o niczym nie świadczy! – dodałem szybko, kiedy zaczął oblizywać wargi. W końcu to, że nie był dla mnie już tym samym napaleńcem i natrętem, co jeszcze kilka tygodni wcześniej nie oznaczało, że cokolwiek mógłbym do niego czuć, poza zwykłą sympatia. Już i tak z Andrew łączyło mnie o wiele więcej i wolałem by tak pozostało, chociaż przerażał mnie fakt, tego na tak wiele pozwalam Krukonowi. Obwiniałem się o to, ale i nie mogłem zaprzeczyć, że mogąc w końcu się śmiać zyskiwałem nowe chęci do życia. Nie potrafiłem uświadomić sobie, że miałem do tego prawo. Poniekąd okłamywałem siebie udając, że to nic nie znaczyło, że wolno mi, skoro nawet Syriusz zachowywał się jak zawsze w towarzystwie dziewczyn, które do niego lgnęły. W pierwszej klasie bałem się, że coś takiego nastąpi, a teraz, kiedy już wydawało mi się, że wszystko przetrwa wieki czar prysnął jak bańka mydlana, a z jej wnętrza wypadłem ja opadając na sam dół nicości, która nagle utworzyła iluzję, której się poddawałem. Jeszcze do niedawna wierzyłem w miłość i uczucie, które trwa na wieki nie mogąc zostać zakłóconym, a teraz zaprzeczałem własnym poglądom. Człowiek, czy wilkołak, to nie miało znaczenia. Każda istota potrzebowała czasu by się zmienić, a mi wystarczył ogromny ból, smutek i samotność by porzucić złudne pragnienia pięknego, czystego uczucia.
- W takim razie zapraszam cię na podwieczorek. W prawdzie przyjdzie nam jeść przy osobnych stołach, ale będę sobie wyobrażał, że jesteśmy tam tylko my dwaj. Osobiście chętnie zlizywałbym bitą śmietanę z twoich warg, ale jeśli się nie da to nic na to nie poradzimy. – jakimś cudem wpadł mi do głowy głupkowaty pomysł, że wykorzystam tą wiedzę. Postanowiłem wybrać danie ze śmietaną i za każdym razem, kiedy się nią ubrudzę zetrę jasną maź z twarzy palcem, który później obliżę tak by on mógł to widzieć. Zawsze mogłem znęcać się nad nim w takim sposób, skoro on stosował swoje. Stanąłem na placach uśmiechając się i kładąc ręce na jego piersi.
- A co powiesz na polewę toffi? – powoli oblizałem wargi i pociągnąłem go za włosy by się schylił, co naturalnie zrobił z żałosną miną bólu. – Moja twarz to nie jedyne miejsce, z którego mógłbyś cokolwiek zlizywać... – wyszeptałem mu do ucha i uciekłem szybko, by nie pokazywać swojej czerwonej twarzy.
Zwolniłem kilka korytarzy dalej patrząc w sufit niczym w niebo.
- Przepraszam, Syriuszu – powiedziałem cicho i przygryzłem wargę, jednak to bynajmniej nie pomogło, a słone kropelki skapały na ziemię. – Ja już nic nie rozumiem... Ale kocham cię... Bez przerwy tak samo mocno, a to boli... Rozumiesz? Boli! – syknąłem raz jeszcze zaczynając płakać. Czułem się głupio i dziwnie. Najpierw zachowywałem się, jakbym całkiem o nim zapomniał i flirtował z Cornelem, a teraz ryczałem myśląc o Blacku. Chciałem by był blisko, by mnie obejmował i przytulał, tym czasem zamiast niego robił to niemal obcy mi chłopak. Nie chciałem nawet rozumieć niczego. Wystarczyło mi to, że wszystko wyglądało niemal żałośnie, a to, co powinno mnie cieszyć teraz załamywało. Oddałbym wszystko by wrócić do chwili, kiedy wszystko zaczynało się walić. W tedy niemal po raz ostatni byłem przy Syriuszu i czułem jak bardzo jest mi bliski. Teraz widywałem go wyłącznie w otoczeniu dziewczyn ze stałym uśmiechem na twarzy. Traciłem już kontakt z rzeczywistością i jakoś nie zależało mi na tym by do niej wracać. Na niczym mi nie zależało.

 

  

13 komentarzy:

  1. Powiem szczerze, że powoli zaczynam się przyzwyczajać do faktu że Remus nie jest z Syriuszem i o dziwno nie załamuję się już tak jak podczas pierwszej notki kiedy się rozstali. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, świetne T.T

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, a ja się nigdy nie przyzwyczaję, bo bardzo lubiłam Syriusza... i mi go cholernie brakuje ;(, no ale...Notka mi się podoba ^^.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy Syriusz naprawdę nie widzi jak bardzo rani Remusa? Przecież on na prawdę musi być ślepy. Notka super i nawet się nie poryczałam . Czekam na następną notkę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. obojetnie co sie stanieja nadal bede wierzyc ze wroca do siebie nawet jak remi weznie slub z tym corneliusem czy jak mu tam....bo to chyba moja ulubiona para w yaoi ....natka swietna choc smutno mi ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Pytanko. To twój obrazek? Jest po prosu sweet :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Takai no Tenshi7 listopada 2007 20:03

    OjejQ... nie powiem, że mi się notka nie podobała, bo mi się podobała. I to nawet bardzo :) I nawet się sobie dziwię, czemu mi się podobała skoro nie lubię, ba! ja wręcz nie toleruję tego świrniętego napaleńca... Ale to chyba sQtki uboczne wczesnego wstawania, że dziś mi on nie przeszkadzał ;)Dziwię się tylko Syriuszowi... Skoro tak się zażekał, że będzie z Remim mimo wszystko, że go kocha, to czemu teraz jest z tymi dziewczynami? Czemu w pierwszej klasie totalnie je olewał, a teraz są dla niego całym światem? Ja wiem, że Remi też popełnił błąd, nie powiedział gdzie znika i wogóle, ale to nie jego wina, że systematycznie musi znikać z dormitorium... Czekam na następną notkę :)Weny życzę ^^I co bys się nie pochorowała, bo nie wiem jak u Ciebie, ale w Łodzi znów pada deszcz....

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! notka SUPER! Syri jest BAKA! A do "Natręta" (ciągle zapominam jak on ma na imię ^^") już sie przyzwyczajam ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. ej! niech siestaniecos powaznego remuskowi że siri sie przejmie TT

    OdpowiedzUsuń
  10. Po prostu tekst o toffi mnie powalił na kolana.No cóż. Ja chcę więcej! Ale poczekam grzecznie to piątku :)

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam oglądać swoje arty na nie mojej stronce XD to takie... ach! radujące serduszko w niesprzyjających okolicznościach...Kir-chan chcesz jeszcze jakieś?:>

    OdpowiedzUsuń
  12. Notka jak zwykle powalająca na kolana. Polewa toffi ... oj coś nam się Remi rozbrykał...czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    wspaniale, och Remi nie flirtuj z nim, ja chcę Syriusza....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń