piątek, 9 listopada 2007

Life is bleeding from fear

Arty pod notkami (poprzednią i tą) wykonała Jill, której bardzo za to dziękuję!

 

2 listopad

Po nietypowej propozycji Corneliusa i tym, co mu powiedziałem starałem się unikać go jak ognia, niestety nie miałem ku temu okazji. Widywałem go z towarzystwie kolegów, na przerwach i podczas posiłków, gdzie każdym spojrzeniem dawał mi do zrozumienia, że chętnie użyłby języka w taki sposób, jaki określił dwa dni temu. Właśnie, dlatego starałem się wychodzić z Wielkiej Sali wraz z największą ilością uczniów i trzymałem się z daleka od miejsc, gdzie będąc sam mógłbym się na niego natknąć. Nie było to łatwe, ale i nie wydawało się niemożliwe skoro jak do tej pory, jakoś mi się udawało. Coś mi mówiło, że długo nie pocieszę się takim obrotem spraw i znając moje szczęście nie dziwiłem się tym. Prawdę mówiąc nie byłem pewny, czy chcę by tak to wyglądało. Black w dalszym ciągu nie uraczył mnie nawet nikłym spojrzeniem, nie odezwał się i w ogóle nie zwracał uwagi na to, że żyję. Z jednej strony mnie to cieszyło, ponieważ zachowując się w taki sposób musiał w dalszym ciągu mieć do mnie o coś żal, a to wskazywało na jego zainteresowanie moim istnieniem. Reszta przyjaciół była bez reszty pochłonięta swoimi sprawami, przez co cała nasza grupa rozsypała się na te kilka dni. Bez wątpienia nie mogłem nazwać tego kolejnym etapem znajomości, a wręcz jej powolnym rozpadem. Było to mało przyjemne doświadczenie, jednak nie chciałem być patetyczny i pokazywać, że jest mi z tego powodu smutno wychodząc na samotnego chłopca bez przyjaciół. Akceptowałem to, choć nie podobało mi się, że tak właśnie jest.
Korytarz prowadzący do dormitorium szybko opustoszał i nawet nie zauważyłem, w jakim tempie większość uczniów zniknęła mi z oczu. Między pozostałymi ‘niedobitkami’ kręciło się sporo osób z innych Domów, zapewne czekających na znajomych, czy też umówione spotkania. Także widok ucieszonego Cornela nie zdziwił mnie zbytnio, gdy zostawił kumpli i podszedł do mnie, zamiast wraz z roześmianą grupką poznęcać się nad dziewczynami, które obładowane książkami starały się utrzymać równowagę. Z jakiegoś powodu było mi przyjemnie wiedząc, iż płomiennowłosy wolał pobyć trochę ze mną, nawet, gdy nie okazywałem mu zbytniej sympatii, poza chwilami słabości. Jego klejenie się zaczynało być nie tylko miłe, ale i podnosiło mnie na duchu. Powoli przestawałem mieć mu za złe niechciane towarzystwo, czy też ciągłe dotykanie mnie, tulenie się i cokolwiek tam jeszcze wymyślał. Z całą pewnością potrzebowałem czyjegoś ciepła, a on zapewniał mi je z nadwyżką., jak dotąd nie oczekując w zamian niczego w zamian, poza zwykłą obecnością i godzeniem się na jego dziwne zachowanie.
Wystawiłem mu język w ramach powitania i tak jak myślałem niesamowicie go to ucieszyło. Był powalający i nie sposób było tego nie dostrzec, czy też nie obdarzyć chłopaka chociażby odrobiną sympatii.
- Wiedziałem, że kiedyś w końcu będziesz mnie pragnął. – rzucił entuzjastycznie, przytulił się i liznął na powitanie mój policzek. – Jeszcze trochę, a sam będziesz do mnie przychodził. Pochwalę się kumplom, jaki to lukrzyk mi się trafił, a później powoli, małymi kroczkami uczynię cię tylko swoim. – zarumieniłem się słuchając jego słów wypowiadanych z tak wielką nadzieją i chęcią.
- Niedoczekanie twoje – bąknąłem odwracając się w drugą stronę, by ukryć delikatny uśmieszek i nabrałem gwałtownie powietrza. Syriusz tulił się do jednej ze Ślizgonek, a jego dłoń spoczywała na jej biodrze, co nie przeszkadzało ani jej, ani tym bardziej chłopakowi. Wydawał się nie zauważać ani mnie, ani innych ludzi na korytarzu i tylko rozmawiał w najlepsze z rozanieloną, rozchichotaną dziewczyną. Z jednej strony ciężko było nazwać to rozmową, jak nie wyłącznie jawnym flirtem, w którym jak widać Black był niesamowicie dobry. Zdziwiłbym się gdyby, jakaś dziewczyna nie dałaby się złapać na ten milutki ton i czułe słówka, które sprawiały, że znowu czułem się paskudnie. Jak głupi patrzyłem na nich nie mogąc znieść tego widoku, ale i nie będąc w stanie odwrócić wzroku. Teraz powoli zaczynałem rozumieć, dlaczego tak łatwo było mu się ze mną rozstać i zapomnieć o tym, co nas łączyło w zaledwie kilka chwil. Z pewnością byłem dla niego tylko przeszkodą i teraz całkowicie straciłem nadzieję na powrót do niego. Łzy zebrały mi się pod powiekami, a oni po prostu przeszli obok, zaś dłoń Syriusza z biodra przesunęła się odrobinę, kiedy włożył ją do kieszeni na pośladkach dziewczyny. Krople same zaczęły płynąć, a właśnie teraz jak nigdy wcześniej chciałem by w ogóle się nie pojawiały. Musiałem o nim w końcu zapomnieć, a właśnie to, co widziałem upewniło mnie w przekonaniu, iż tak będzie najlepiej. Rozpłakałem się na dobre stojąc bez ruchu ze spuszczoną głową. Ciepłe ramiona objęły mnie od tyłu opiekuńczo tuląc do szerokiej piersi. Chętne wargi, które zawsze zachłannie szukały moich teraz składały pocieszające pocałunki na moim policzku i szyi.

- Nie płacz, maleńki. Masz mnie, a on niech sobie chodzi z jakimiś lafiryndami. No, już dobrze, mój płaczku. Jestem tutaj, chociaż mnie nie chcesz i nie zostawię cię tak jak on. – chociaż te słowa tylko bardziej potęgowały mój parszywy humor, miały w sobie coś kojącego. – Przestań płakać. Dobrze wiem, że codziennie to robisz. – miał rację. Odwróciłem się szybko i stając na palcach zacisnąłem dłonie na jego szacie. Był zaskoczony i nie reagował, kiedy zamykając mocno oczy pocałowałem go na tyle mocno, na ile pozwalała mi mało wygodna pozycja. Po chwili wraz z oprzytomnieniem, Cor odsunął mnie i otarł policzki z wilgoci.
- Otwórz dzióbek – nakazał, a jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Nie myśląc o tym, czego może chcieć zrobiłem to, czego oczekiwał ufnie patrząc mu w oczy. Usłyszałem cichy szelest, a po chwili w moich ustach znalazł się słodki lizak o pomarańczowym smaku. Zmarszczyłem nos nie do końca rozumiejąc, po co to wszystko, co wywołało cichy chichot nastolatka.
- Łzy są słone, a twoje usta powinny być zawsze słodkie, bym po każdym pocałunku pragnął więcej. – jego palce przesunęły się po moich wargach gładząc je delikatnie. W mgnieniu oka zabrał mi łakocia i ze spragnionym jękiem zaczął mnie całować. Pozwoliłem na to, a kiedy włożył lizaka do mojej ręki nie powstrzymałem się przed uśmiechem. Poczułem jak mnie bierze na ręce, a zaraz potem stawia pod ścianą, o która oparłem się plecami. Przez cały ten czas moje usta stykały się z jego, a język Lowitt’a pobudzał mnie drażniąc wargi. Chłopak uklęknął, przez co teraz to ja pochylałem się całując go. Jego ramiona objęły moje kolana i zmusiły do tego bym i ja klęczał. Starając się nie przykleić lepkiego łakocia do włosów Krukona objąłem go za szyję tylko przyciągając bliżej. W przeciwieństwie do innych pocałunków, których nie chciałem, ten wydawał się zupełnie inny. Chociaż jego wargi mocno przywierały do moich, to było w tym wszystkim sporo delikatności i uczucia, których dotąd nie znałem. W pamięci nadal miałem smak Blacka, jednak słodki lizak w połączeniu z niesamowicie namiętnym całusem tłumił wspomnienia tamtych chwil. Cornel sam przerwał tę chwilę oddychając szybko i ciężko. Widziałem, jak jego szalone oczy teraz zwęziły się, a wewnątrz jego ciała musiały ścierać się dwa różne bieguny.
- Chętnie bym cię wziął tu i teraz na klęczkach... – wysapał potrząsając głową, jakby planował w ten sposób pozbyć się dziwnych myśli. – To było już ‘tak’? – kiwnąłem głową zajmując się lizakiem, jakby nic się nie stało, ale moje policzki płonęły, a serce biło mocno. Czułem się tak, jakbym właśnie zdradzał Blacka, z którym na dobrą sprawę nie byłem. Moje początkowe trzymanie się pewnych zasad i wrodzony dystans w dalszym ciągu pojawiały się gdzieś wgłębi, ale nie przeszkadzały mi w niczym.
- Tylko wiesz, że w razie, czego mogę z tobą zerwać? – zastrzegłem nie chcąc później ranić go, gdyby jednak Syriusz oprzytomniał i przypomniał sobie o mnie. – I masz mnie słuchać, rozpieszczać, dawać prezenty, traktować jak królewicza i... i... i pytać o zdanie! – jakoś nie wierzyłem w to, co się działo i zapewne tylko, dlatego z taką ufnością wymieniałem swoje zachcianki.
- Niech będzie.. Oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci? – popatrzył na mnie lekko ironicznie.

- Nie... – pokręciłem głową zastanawiając się – Są rzeczy, o których nie wiesz, więc ciężko byłoby ot tak sobie to obiecywać. Wystarczy, że spełnisz tamte warunki i nie będziesz nachalny... Przestaniesz mnie molestować i będziesz jak wierny piesek. – rozstanie z Syriusze na pewno coś we mnie zmieniło, a teraz wszystko to powoli wychodziło na zewnątrz.
- Dobrze, mój książę, tylko liczę na obróżkę i kaganiec, bo odpowiadam za siebie, a nie moje usta, które chętnie zajmą się każdym miejscem na twoim ciele. – zaczerwieniłem się i walnąłem nastolatka lekko w głowę, dla odreagowania, co o dziwo przyjął bardzo entuzjastycznie.

 

  

12 komentarzy:

  1. O.o... *dostała zawału* JEZU KIRHAN! Przez ciebie na intensywną terapie będą musieli mnie wysłać! Czy ja przypadkiem nie mówiłam ci, że Syriusz ma się nie zbliżać do żadnej z tych paskudnych Harpii?!!! Osz ty >.<! Jeśli ich ze sobą nie pogodzisz to... to... *bulwers* lepiej nie mówić co! Ale tak w ogóle... To przyznam, że Remi i Corni jakoś teraz do siebie pasują ^^". Nie wiem czemu, ale...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tak można? To nie sprawiedliwe!!! Remi MA BYĆ tylko z Syrim (i na odwrót)!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie sie podobało. Chociaż i tak w dalszym ciągu liczę na wielki powrót z muzyką w tle i fajerwerkami :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale przecież Syriuszowi miały nie podobać się dziewczyny! Kirhan-sama...

    OdpowiedzUsuń
  5. hia hia hia XD chyba nikomu sie nie podoba ze remi sest z tym zbolem :D ja tez nie jestem happy, muuu ! odmiana, odmiana ale ze juz sa razem?? oj cos sie swieci! tylko co ? XD mi sie wydaje ze syri bedzie troche zazdrosny(?) oj taaaak XD jam chciec zeby syri byl zaaazdrosnyy yay XD

    OdpowiedzUsuń
  6. naprawdę super! ale... [tak wiem dziwna jestem] coś lupinowi siestać moze? T_T? bo ja lubie sad sytuacje XDD

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Takai no Tenshi9 listopada 2007 21:56

    wiesz... po prostu brakuje mi słów... jak czytałam ten fragment o Syriuszu i tej Ślizgonce, to nie wiedziałam kogo rozszarpałabym najpierw...a potem ten pocałunek... i lizak... słodycze jak z Blackiem...i mimo, że to nie Syriusz i tak napiszę: mrrrrau ==

    OdpowiedzUsuń
  8. Obrazki cudne, a Syriusz to *****, *****, ******, ******, ***** i ***** *****(censored;P). Ja tego Lowitta zaczynam lubić (ja wiem ,że mi odbija :D). I ogólnie notka cudna. Czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kir, ja wiem, że ty coś planujesz! I chyba jako jedyna nie zgodzę się z tymi nade mną... Syr za mało dostawiał się do Remuśka! Ja lubię normalnie tego Cornela... za każdym razem, jak o nim czytam, to mi się gorąco robi ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedyne słowa jakie mi przychodzą po przeczytaniu tej notki - O W MORDĘ. W życiu takiego nachalnego przylidupka jak Cornell nie widziałam - ale go lubię. Ale i tak Remus jakoś tak za łatwo dał się ponieść. Nie wiem, nastrój, okazja, ale jednak za szybko rzucił mu się w ramiona. E tam, niech robią co chcą (ale to nasuwa pewne myśli, nie?^^), ale Syriusz niech też się otrząśnie i niech coś zrobi. Pozdrawiam gorącoAyu (ognista-wisky.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kirhan, słoneczko, błagam - nie rób nie tego! Dlaczego jesteś taka brutalna? Oni będą znowu ze sobą ja wiem, ale jakoś tak mnie bolą te ostatnie notki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    o nie Syriusz naprawdę tak szybko zapomniał o Remusie, to by znaczyło, że jego słowa były puste... ciekawe co z tego wyniknie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń