niedziela, 4 listopada 2007

I'm calling you, dear

30 październik

Słońce, które przebijało się przez chmury sprawiało, że wszystko wydawało się weselsze i piękniejsze, chociaż dla mnie dalekie było to od pozytywów. Patrząc z okien zamku z całą pewnością mogłem zachwycać się pogodą, złotem, czerwienią czy też najróżniejszymi odcieniami brązu liści, tworzących ogromny dywan pokrywający całe błonia po obrzeża Zakazanego Lasu i niknący pośród gęstych drzew. Problemem był fakt, iż zamiast otaczającego mnie świata dostrzegałem wyłącznie roześmianego Syriusza i uradowane dziewczyny, z którymi rzucał się liśćmi naprędce zbieranymi z ziemi. Z całych sił starałem się nie pozwalać samemu sobie na płacz, lub chociażby głębszy smutek. Pragnąłem być chłodnym i opanowanym, by nie odczuwać tego potwornego bólu. Nie wiedziałem czy zrezygnować z Blacka, czy walczyć o niego, jednak nie miałem pojęcia jak to zrobić nie wyjawiając przy tym tajemnicy, która mogła pozbawić mnie wszystkiego, włącznie z możliwością uczenia się w Hogwarcie. Syriusz w otoczeniu dziewczyn z każdego domu wydawał się tym brakującym elementem wszystkiego. Widać właśnie tak miało być, a on zamiast zajmować się mną od początku powinien skupić się na znajomości z koleżankami z różnych Domów. Ładne, zgrabne, dobrze wychowane i inteligentne, stanowiły z pewnością przewagę nade mną tym bardziej, kiedy ukrywałem przed innymi największe ze swoich przekleństw. To właśnie z jego powodu traciłem to, co najcenniejsze, a piękno, które z taka łatwością dostrzegałem, teraz uciekało ode mnie, bądź blaknęło przyćmione ogromnym smutkiem i samotnością. 

Słysząc głos do złudzenia przypominający mi brzmienie, jakie nadawał mojemu imieniu Syriusz szybko odwróciłem się do tyłu. Niestety moje chwilowa nadzieja rozpłynęła się wraz z lubieżnym uśmiechem Corneliusa. Zamknąłem oczy wracając do rzeczywistości i powstrzymując płacz.
- Mieliśmy spotkać się po kolacji – bąknąłem mało entuzjastycznie, a jak zawsze niezrażony niczym chłopak wyszczerzył się głupio.
- Stęskniłem się – rzucił podchodząc – Ty z pewnością także. Może wprowadzisz się do mojego pokoju? Możemy spać razem na moim wyrku. – poruszał brwiami, co tym bardziej zrobiło z niego wielkiego zboczeńca. Zapewne musiałem do tego przywyknąć skoro teraz nie miałem już nikogo, kto wybawiłby mnie z opresji. Zostawało mi radzenie sobie samemu i znoszenie towarzystwa płomiennowłosego.
- Znasz się na zaklęciach ofensywnych i pomocniczych trzeciego stopnia? – patrząc prosto w oczy natręta zadałem proste pytanie dotyczące mniej prostego tematu. Z tego, co mówił nauczyciel niewielu potrafiło pojąć ich zasady, dlatego uznał, iż będzie to zadanie na najwyższą ocenę, którą planowałem dobyć dla własnej satysfakcji. Tak jak przypuszczałem chłopak nie miał na ten temat pojęcia, co stanowiło dla mnie wybawienie. Marszcząc czoło patrzył to na mnie to gdzieś na boki zapewne starając się odnaleźć w pamięci cokolwiek. W końcu poddał się kręcąc głową.
- Nie przypominam sobie tego tematu. – westchnął – Ale co to ma do rzeczy?
- W takim razie nie możesz mi pomóc i muszę skorzystać z książek w bibliotece, a ty zawracasz mi głowę. – chociaż liczyłem na jakąś wściekłość z jego strony otrzymałem tylko cichy śmiech. Cornel popatrzył przez okno, które chwile wcześniej stanowiło dla mnie bramę do katuszy i zarazem nieba. Tym razem jego wargi wygięły się lekko ironicznie.

- Obserwujesz byłego? To nie pomaga tylko pogarsza wszystko. - jakoś mnie to chwilowo nie interesowało. – Zapomnij o nim i olej go tak jak on ciebie. Po co ma wiedzieć, że tęsknisz skoro sam sobie odszedł? – świadomość prawdy, jaka kryła się w tamtych słowach pogarszała moje samopoczucie. Nic nie miało już być takie jak wcześniej.
Ponownie usłyszałem ciche wołanie Blacka, a zamiast niego słodki szczeniak przebiegł przez korytarz wpadając w nogi Lowitt’a i przeciskając się między jego łydkami chciał biec dalej. Krukon wziął go na ręce i obejrzał dokładnie. Poznałem zwierzaka dopiero po kilku chwilach. Bez wątpienia był to psiak, który uganiał się za kolorowym stworzonkiem dwóch Ślizgonów. Zastanawiało mnie tylko, co robił sam w takim miejscu, a odpowiedź na to pytanie przyszła wraz z kolejnym ruchem za moimi plecami.
- Oddaj psa! – Lair rzucił ostrzegawcze spojrzenie najwidoczniej nie lubianemu chłopakowi i wyciągnął przed siebie dłoń.
- A jeśli nie? – z jakiegoś powodu nie dziwiła mnie ta chęć dogryzania blondynowi. – Rozpłaczesz się, zaoferujesz mi cos w zamian, a może poskarżysz się profesorom, że zabrałem ci zwierze, a przecież prefekt łamiący przepisy szkoły to hańba dla Domu. – wredny chichot dopełniał wszystkiego, za to dłonie Eric’a spoczęły na moich bokach przysuwając mnie do ciała starszego chłopca.
- Prefekt molestujący na korytarzach młodszych kolegów, również nie należy do chluby szkoły.
- Oddaj Remusa! – teraz poczułem, że trafiłem między młot a kowadło, a biedna psina tkwiła w tym wraz ze mną. Nie chcąc mieszać się w sprawy nie wyrywałem się Puchonowi czekając, aż samo dojdą do porozumienia, jednak jakoś się na to nie zanosiło. Z jakiegoś powodu to właśnie ja byłem tym pechowcem, który nie tyle pakował się w kłopoty, co one same do mnie przychodziły i ciągnęły za rękę w sam środek kabały. Gdyby z takich rzeczy można było wyrosnąć oddałbym wiele by być już starszym o kilka, bądź kilkanaście lat.
- Dasz mi szczeniaka dostaniesz chłopca!
- Daj chłopca dostaniesz szczeniaka! – jeśli właśnie w taki sposób miałem spędzić najbliższe godziny to mogłem serdecznie podziękować za taką łaskawość. Może brakowało mi niedawno czyjejś bliskości, ale tulenie mnie jako karty przetargowej dla wymiany było lekką przesadą.
- Moje zadania czekają... – bez przeszkód odsunąłem się od zdenerwowanego jasnowłosego i wziąłem psa z rąk Cora wręczając go właścicielowi. – Trafiłem do piekła... – westchnąłem ciężko zostawiając w dalszym ciągu mordujących się wzrokiem nastolatków. Gdyby mogli coś tym zdziałać z pewnością Sheva ubolewałby nad stratą obiektu westchnień z nudy, zaś zakład psychiatryczny w Świętym Mungu straciłby jednego z najczęściej przebywających tam pacjentów.
Zaledwie po chwili ponownie przypomniałem sobie o Syriuszu i tym, że wracając do sypialni nie zastanę go, bądź minę zajętego rozmową z jakąś kokietką. Jak na złość oczy mi się załzawiły, a odbijające się od nich zachodzące słońce sprawiło, że maleńka iskierka, przypominająca mi świetlika, zaczęła kreślić przede mną niewielki napis. Rozpoznałem w tym niezdarne pismo Blacka, który nigdy nie miał czasu na dłuższe skupienie się na czymkolwiek. Aż nadto dobrze pamiętałem takie szczegóły i pielęgnowałem je nie chcąc tracić czegoś, co trzymało mnie przy zdrowych zmysłach, które stawały się coraz bardziej nadszarpnięte.
”I'm calling you, dear” przeczytałem w myślach i rozpłakałem się klękając na ziemi. Słyszałem ten urojony szept i słodki głos wypowiadający moje imię, jakby z nadzieją, że zaraz zobaczę to, czego dotąd nie mogłem dostrzec. Gdzieś tak, wewnątrz mojego zagłuszanego bólem umysłu ciągle słyszałem Blacka, który z miłością i uczuciem nawoływał mnie. Bezustannie i niestrudzenie, jakby miało to coś zmienić. Tym czasem musiałbym wydłubać sobie oczy by móc uwierzyć w to, iż nie są to tylko wymysły. Syriusz zapomniał o mnie tak jak ja miałem wymazać z pamięci jego. Zamiast niezdecydowanego dzieciaka znalazł sobie masę koleżanek w każdym wieku, a nie jedna z nich nawet nie zważała na to, że jest od niej młodszy. Moja dotychczasowa niechęć do dziewcząt teraz wzrastała. Brak zaufania stawał się bardziej dokuczliwy i powoli dobijał.
Męski, dziwnie niesamowity głos wyśpiewał w mojej głowie te kilka słów, jakby były częścią piosenki. Jeśli popadałem w paranoję to nie mogłem się temu dziwić i gdybym tylko mógł wolałbym pozbyć się wszystkich przykrości z pamięci, jednak jakkolwiek bolesne nie było to, co przechodziłem teraz to właśnie to chciałem pamiętać. Syriusza, magię każdej spędzonej razem chwili i przeszłość, na którą składał się ostatni rok.

14 komentarzy:

  1. ~Takai no Tenshi4 listopada 2007 18:34

    new nocia :D:D: jupi :D zabieram się za czytanie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. MSutne :'( mam nadzieje ze wymyślisz jakieś dobre rozwiązanie. Ale mnie ten zboczeniec C. wkurza :... W notce duzo się nie działo, ale w koncu uczucia Remusa jakoś pozwalają się wczuć w klimat no i wiadomo, że bez Syriego moze być nudniej. Mam nadzieje ze nastepna notka bedzie szybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Takai no Tenshi4 listopada 2007 18:45

    zabijasz mnie pisząc takie notki... niezależnie od tego, jak smutna by ona nie była, piszesz tak pięknie, że nie mogę napisać niczego pozytywnego...tak strasznie bym chciała, by ta dwójka się pogodziła, ale wiem, że nie nastąpi to szybko... miałam nawet taką nadzieję, że może pogodzą się do moich urodzin, ale w tym tempie to nawet do listopada 2008 im się nie uda :(pisz dalej, a może zdarzy się cud i Syriusz oleje te dziewczyny i zrozumie jaki błąd popełnił zostawiając Remusatrzymaj się cieplutko ==

    OdpowiedzUsuń
  4. wszystko super, fajnie i wogóle, tylko tego zboczeńca to ja zdzierżyć nie mogę!;/ jeśli już muszą się pokłócić, żeby się potem pogodzić (a może tylko taką mam wielką nadzieję), to niech tak będzie, ale bez tego zboka, bo mnie doprowadza do szału:P pozdrawiam i gratuluje:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupi Syriusz! Mam ochotę go walnąć! A rudzielca to już spalić! Biedny Remi, otoczony przez idiotów! Kiedy dalszy ciąg?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej no!!! Ja rozumie ze wprowadzasz dramature ale koncz z tym i niech Siri i Remi sie pogodza i beda razem.To najlepsza para w tym opowiadaniu jak ich rozdzielisz to zniszysz poziom tekstu a tego niechcesz prawda? Pozatym nie rob z remiego latwego bo Syriemu nie dal sie dobrac a rudzielcowi da? Przestan to zle...odbije sie na psychice twoich fanow :(:(:(:(:(:(:(:(:(

    OdpowiedzUsuń
  7. A i chcialam jeszcze dodac :P ze niechce mi sie wierzyc ze Syri by go olal w taki sposob i niechcial by sie dowiedziec prawdy to poprostu nie w jego stylu. Musisz to naprawic...oczywiscie na korzysc zwiazku Syriego z Remikiem^^ Pozatym nie rozumie czego Remik sie boi? Niech stawia wszystko na jedna karte puki ma taka szanse. ODWAGI REMIIIIIIIIIIIIIIIIIII :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Eh...Remi samotny, Syri porzucający, a ja zagubiona. Myślę, że w trojkę moglibyśmy stworzyć niesamowicie ciekawy klub.W zasadzie to czekam na happy end, albo jakąś rozmowę Remiego z Andrew, bo one są podnoszące na duchu.PS. Czy można sobie złamać moralność?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kartkęęęę z paaaamiętnika Syriusza ;>>.Nie mogłam się skupić na tej notce za bardzo.Cor denerwuje, smutny Remi w sumie też.Nie da się zrobić czegoś żeby Remi z Syrim się pogodzili? ;_;

    OdpowiedzUsuń
  10. hm.. cuudow, niech sie coś refusiowi stanie TT?

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie ;pOstatnie kilka notek to głównie opisy uczuć Remiego, co bardzo mi się podoba.Życzę dużo wolnego czasu na pisanie i jeszcze więcej weny.

    OdpowiedzUsuń
  12. gothic1_angel2@buziaczek.pl5 listopada 2007 19:05

    Jak to jest, że jak czytam tą lub poprzednią notkę, to po prostu płaczę. Nienawidzę tego...tego...IDIOTY, DEBILA, GBURA, EGOISTY, DU***, PÓŁGŁÓWKA, ZJEBA GENETYCZNEGO....Napisz coś bardziej optymistycznego, co?

    OdpowiedzUsuń
  13. gothic1_angel2@buziaczek.pl5 listopada 2007 19:06

    New note na www.remus-syriusz.blog.onet.pl Zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    czyli nawet Potter się odsunął, a Sheva, co teraz z Remusem tak bardzo cierpi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń