___ -- ___
'=_ (",)/_='
(')..(') Hmm... Jakim cudem Kirhan idąc dziś do komunii (i wydało się, że ja do komunii chodzę XP) zamiast patrzeć na miłość swojego życia – Raphaela, patrzyła na Metatrona – lecę na sutanny, czy jak? = =, nie wiem... Ale chyba musze iść na terapię, bo mój Remiś zaczyna przeżywać wewnętrzne rozterki całkiem podobne do moich kiedyś... (tylko, że ja z nikim nie byłam XP) Aha... No i nota kiepska, ale nie wiem czemu tak mi się ją napisało -.-
Śnieg był wszędzie, a ja nie miałem zamiaru przedzierać się przez jego zaspy na błoniach, tym bardziej tylko, dlatego, że Cor musiał w jakiś sposób ugłaskać mnie za swój wyczyn sprzed kilkunastu chwil. Zastanawiałem się tylko, dlaczego godzę się na to wszystko skoro, aż tak bardzo nie lubiłem przebywać na dworze. Wątpiłem by była to ciekawość związana z jakimiś pomysłami nastolatka, ale i tego nie mogłem wykluczyć. Od samego patrzenia na tą biel robiło mi się słabo. Postawiłem jedna stopę na chłodnej pierzynie krzywiąc się, nawet, jeśli przez but nie odczuwałem jeszcze nadto wyraźnie zimna, czy niewygody.
- Rozleniwiłeś się, mój słodki – Cornel wyręczył mnie w kolejnych krokach biorąc na ręce i znosząc ze schodów. Starał się zrobić to ostrożnie i uważnie, by nie stawać na oblodzonych partiach stopni. Nie było to spełnieniem moich oczekiwań, więc ze sceptycyzmem na twarzy skrzyżowałem dłonie, co z jakiegoś powodu niesamowicie bawiło chłopaka. Brnął przez zaspy sprawnie i szybko zmierzając w stronę niewidocznej z okien dormitoriów części polany. Nudziło mi się i miałem dziwną ochotę w jakiś sposób, chociaż trochę mu dopiec.
- Daleko jeszcze? – specjalnie zajęczałem, by tylko go zdenerwować, co odebrał prawdopodobnie jako element zabawy.
- Zamknij oczka to za kilka sekund – popatrzyłem z niedowierzaniem na jego uśmiechniętą twarz – No zamknij... – zachęcił, a ja dla świętego spokoju przymknąłem powieki. Jego gorące usta sięgnęły moich i musiałem przygryźć wewnętrzną część dolnej wargi, by nie uśmiechać się, czy tym bardziej nie odpowiedzieć na pieszczotę. Przekonany, że był to tylko żart, lub zachęta do przebaczenia pokazałem mu język, gdy się odsunął i rozejrzałem dookoła. Zdębiałem, kiedy pośród ogólnej bieli śniegu i znajomych mi obrazów dostrzegłem całkiem spory, może dwumetrowy zamek wykonany ze spadających na ziemię śnieżynek. Krzyknąłem cicho i stanąłem na własnych nogach wpatrując się w okazałą i prześliczną budowlę. Dosłownie nie mogłem wykrzesać z siebie głosu przez dobre kilkanaście minut. Powoli zaczynałem marznąć, kiedy o dziwo wydukałem mało inteligentne:
- Piękny! – Cornelius objął mnie mocno gładząc dłońmi boki i tuląc się do moich pleców. O ile dla niego mogło to nie stanowić, aż takiej atrakcji, ja byłem zachwycony.
- Jeśli ci się podoba to opłacało się spędzić nad nim całą noc. – uniosłem głowę patrząc od dołu na chłopaka, który w odpowiedzi pochylił się całując moje czoło – Mam jeszcze to... – jedno ramię odsunęło się od mojego brzucha, a w zamian za to przede mną pojawiła się jeszcze piękniejsza, niż sam pałacyk lodowa róża. Dopracowane najmniejsze szczegóły zachwycały i zapierały dech. Sprawna dłoń, która ją wykonała z pewnością nie użyła do tego czarów, a to tylko potęgowało mój zachwyt. Obejrzałem misterny kwiat ze wszystkich stron i po raz kolejny przeniosłem wzrok na śnieżny zamek.
- Sam to zrobiłeś? – Krukon przytaknął bez większych emocji – Planowałeś to od dawna, prawda? – chociaż chciałem by zagościła tu, chociaż odrobina ironii nie byłem w stanie się na to zdobyć. Byłem w zbyt wielkim szoku.
- Planowałem się dobierać, a biblioteka była przypadkowa. – ponownie ramiona Lowitta ścisnęły okolice moich żeber. Ze śmiechem dmuchnął w moje ucho i potrącił je nosem. Otrzepałem się reagująca na jego zachowanie.
- Reagujesz jak piesek, kiedy cię tu pieszczę – ciepły język przywarł do tylnej części muszelki liżąc ją, łaskocząc i pieszcząc, co już samo w sobie sprawiało mi wielka przyjemność. Zebrałem się do kupy na te kilkanaście sekund i zdołałem wymruczeć ciche:
- Wierz mi, że do psa mi daleko. – poddałem się chłopakowi, choć dobrze wiedziałem, że wiele mogło się zmienić gdyby znał prawdę i powód, dla którego zdementowałem jego porównanie. Gdy drażniące mnie czynności stały się już dosyć gnębiące dla mojego organizmu ukryłem szyję wraz z uszami w szaliku zabierając jego dłonie z kurtki i przyłożyłem je do policzka. Ciemne rękawice były zupełnie przemoczone, a to nie wróżyło dobrze. Okręciłem się wkładając lodowy prezent do jednej z jego kieszeni, po czym zdjąłem mokry, skórzany materiał z lekko czerwonych rąk chłopaka. Rękawice wylądowały po drugiej stronie jego płaszcza, a ja znowu wróciłem do pozycji wyjściowej opierając się o pierś Cornela i wkładając jego dłonie do swoich kieszeni. Zacisnąłem swoje palce na jego chcąc, chociaż odrobinę je rozgrzać, ale martwiłem się, że nie da to wiele.
- A jednak się o mnie martwisz – szalony uśmieszek rozpromienił zdziwiona przez chwilą twarz – Coś do mnie czujesz, wiem to. Gdyby tak nie było nie zajmowałbyś się mną. – prychnąłem nie wiedząc, czy w tych słowach była, chociaż odrobina prawdy i nie myślałem nad tym w obawie o odkrycie prawdy, której nie akceptowałem. Z jakiegoś powodu wtuliłem się w nastolatka z większą przyjemnością czując, jak gładzi moje palce opuszkami, chociaż pierwotnie było odwrotnie. Nie mogłem powiedzieć, czy byłem szczęśliwy, czy też nie. Po prostu wszystko miało swoje miejsce, a temu już nie mogłem się sprzeciwiać. Popatrzyłem na ciemny kształt kilka metrów od nas. Był to już kolejny raz, kiedy zamierałem ze zdziwienia, szoku i aktualnie nagłego strachu, zupełnie nieuzasadnionego. Syriusz przyglądał się nam z daleka niewzruszenie. Nie zareagował nawet, kiedy wpatrywałem się w jego postać. Nie chciałem jęczeć, ale targnął mną nagły dreszcz. Cornelius zauważywszy to przekrzywił głowę, a jego dłonie wyrwały się z uścisku moich. Przytulił się niemalże desperacko, jakby obawiał się, że zaraz odejdę zostawiając go tu samego, chociaż nie miałem takiego zamiaru. Krew zaczynała szybciej przepływać przez mój organizm i zrobiło mi się gorąco. Przełknąłem ślinę czując ścisk w gardle.
- Nie oddam cię – w głosie nastolatka zabrzmiała twardsza nuta groźby i ostrzeżenia – On już miał swoją szansę i jej nie wykorzystał. Nie zrezygnuję z ciebie. Zostawił cię i teraz jesteś mój. Nie oddam cię! – przez moje myśli przebiegały tysiące, lub nawet miliony różnych obrazów. Nie planowałem nic robić. Działałem spontanicznie i pod wpływem chwili. Zrobiłem pół piruetu uśmiechając się lekko do pewnego siebie Krukona. Dziwny żal i wściekłość podniosły mi ciśnienie. Nie miałem powodu, dla którego miałbym obwiniać Blacka o cokolwiek, a jednak, mimo że nadal kochałem go całym sercem przestałem reagować na głos rozsądku i serca. Ból wydawał się przeradzać w nienawiść, a jednak nie nienawidziłem go i tego, co się stało. Nie potrafiłem ukryć także tego, że byłem z jakiegoś powodu wściekły.
- Wiem – wydusiłem z trudem łapiąc chłopaka za ręce i wkładając je do kieszeni, by nadal je ogrzewać. – Wracamy do zamku. Będziesz chory i tak się to wszystko skończy. Ja nie mam zamiaru się tobą zajmować, a tym bardziej, jeśli zasmarkany nawet z łóżka się nie ruszysz.
- Martwisz się o mnie, misiaczku, ale wiesz... Ja nie miałbym nic przeciwko, gdybyś w skąpym, różowym stroju pielęgniareczki przynosił mi leki, sprawdzał temperaturę i zapewniał mi rozrywkę...
- Niedoczekanie! – syknąłem rumieniąc się na samą myśl o czymś takim i z całych sił ścisnąłem palce chłopaka, który zajęczał cicho.
- Chyba się nie obraziłeś? – tym razem starał się być przymilny i milutki, co jak najbardziej mu się udawało. Zastanawiałem się przez chwile czy i jak mu odpowiedzieć. Po tym, jak starał się mi przypodobać, nie miałem nawet sił na dręczenie go.
- Nie... – westchnąłem kładąc różyczkę z boku schodów przed drzwiami do zamku, by nie stopniała, a inni mogli ją podziwiać – Nie chcę tylko żebyś miał takie zboczone pomysły. Kto wie, co chodzi po tej zbereźnej łepetynce, kiedy na mnie patrzysz... To krępujące. – otworzyłem drzwi i odepchnąłem od siebie Cornela – Idziesz się zagrzać do pokoju! – rozkazałem dumnym tonem, a nie mogąc się powstrzymać stanąłem na palcach nadstawiając usta, co zaskoczyło chłopaka obracając się na moją korzyść – Buzi na pożegnanie. Chyba nie chcesz mnie ot tak sobie zostawić na korytarzu? – trochę machinalnie dostałem to, o co prosiłem, jednak zwykły buziak zmienił się w głęboki pocałunek.
- I tak przebierzesz się za pielęgniarkę... – Lowitt wyszeptał to między moimi wargami, a uchem sprawiając, że serce podskoczyło mi w piersi z jakiegoś powodu, a mogła to być tylko reakcja na specyficzne brzmienie, jakie nadał tym zapewnieniom. – Jesteś kochany, maleńki. I pamiętaj, że tylko ja mogę cię mieć. Zabrałem, podpisałem, przywłaszczyłem. Mój, mój, mój. Jesteś całym moim światem.
- Głupek... – puknąłem go w policzek, zaś on pocałował czule mój i mrugnął biegnąc do swojego dormitorium, tak jak mu kazałem.
kukukukuku czuje ze cos sie szykuje !!(hell,yeah....moj syri wrescie przybyl ^ ^)yeah cos czuje ze znowu beda razem(ta jasne -_-''te moje "przeczucia" zawsze sa zle>.<")nocia super ohhh ja tez chce taka roze >.<, ale to nie powod zeby plakas*wyciera lze z koncika oka*"chlip"
OdpowiedzUsuńA jednak^^ Nikt nie potrafiłby aż tak dobrze udawać, że coś go nie rusza, żeby wszyscy w to uwierzyli x]
OdpowiedzUsuńSyriusz mógłby zacząć wreszcie walczyć o swoje.
OdpowiedzUsuńO_o... Zaczynasz mnie przekonywać do Corneliusa...
OdpowiedzUsuńTiaaaa cos sie dzieje a Syriusz jak totalny łoś tylko sie patrzy T.T'. Dzialaj chlopie dzialaj !!! :) A notka obleci ;P z remikiem i syrim sa lepsze a takie jak ta obecna...wymierne i coraz slabsze ;]
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Ale co z Syriuszem?? Zacznie on walczyć o Remiego??
OdpowiedzUsuńCzyli jednak ^^ ^^ ^^ Czyżby Syriusz się stęsknił? A może myślał, że Remi będzie się o niego starał? Niedoczekanie jego, hahaha . Cudny aniołek :D
OdpowiedzUsuńByło mi tak cieplutko na serduszku jak czytałam tą notkę, że nawet zimny wiatr nie mógłby mnie ochłodzić ^^Wpis rewelacyjny i pełen słodyczy... Ale czy ten chłopak musi być aż tak pewny siebie?? Nie to żeby miał traktować Remika oschle, ale przecież on go nie może kochać... Znaczy nie, teoretycznie to może, ale Remi miał być z Syrim :( a nie są razem... buuuuTrzymaj się cieplutko ==
OdpowiedzUsuńSyriuuuuusz ;__;
OdpowiedzUsuńA ja mimo wszystko wole Syriusza, ale... zawsze jest jakieś ale:))... ta notka bardzo mi się podobała! Życzę dużo weny i żeby Remi wkońcu się pogodził z Syrim!!!
OdpowiedzUsuńI was so romantic! ^^ Nocia piękna. Choć bardzo lubię Syriusza to Cornelius bardzo mi do gustu przypadł :D Jednak kompletnie nie umiem go sobie wyobrazić... Cóż, gratuluję pomysłów.
OdpowiedzUsuńA ja Cornela nie umiem rozgryźć. Niby taki porywczy i niepokorny, a jednocześnie taki romantyk i przylepek. Oj, żeby tacy po świecie chodzili...No i mi się jego podejście podoba "mój" i "nikomu Cię nie oddam". W sumie, to zaczęłam zgadzać się z jego myśleniem, że Syriusz już raz miał swoją szansę i ją (troszeczkę) zaprzepaścił. Jednak z drugiaj strony Remi i Syri to taka parka, że aż miło. [Brawo Kirhan teraz mam dylemat, i nie wiem kogo popierać T3T ]
OdpowiedzUsuń*Gdzieś tam słychać odgłosy kłótni, a po chwili Kaede zostaje wypchnięta z pokoju.*Kaede:Eee... *patrzy na rozwścieczony tłum przed nią i przełyka głośna ślinę*Remi: EJ! *zostaje wypchnięty zaraz po Kaede* Parszywe ślimaki owłosionoskóre... *Zgadnijcie do kogo to XD*Syri: *Do siebie, ale i tak wszyscy usłyszeli XD* Nie podaruje, nie podaruje nie podaruje nie podaruje... *i tak jeszcze z setka będzie...* Oj już ja mu pokaże....Remi: *przeciera twarz dłonią*CDN! *reszta na www.hidden-true.blog.onet.pl*
OdpowiedzUsuńNo widzę, że Cornel poważnie traktuje Remusa. I podziwiam go, że z taką zawziętością próbuje Remusa rozkochać w sobie ^^
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniała niespodzianka, a Remus i jego reakcja, a co z Syriuszem? Ciekaw mnie bo też szykowała jakąś niespodziankę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia