środa, 26 grudnia 2007

FavChara I - Przeszłość (Marcel Camus)

„Wojownik przygląda się życiu z łagodnością i zdecydowaniem.”

Kolejny dzień mijał powoli i niemal ociężale brnął do przodu wyraźnie dając do zrozumienia, że tym razem nie pozwoli na bezowocne obserwowanie świata, czy też szkolnej rzeczywistości. Profesorowie przestawiali wszystkich z miejsca na miejsce chcąc jak najszybciej zacząć zabawę. Ogromna jadalnia wyglądała dziwacznie z tysiącami szczegółów, które zostały dopieszczone, co do milimetra by tylko całość prezentowała się idealnie. Duchy wydawały się czuć wolne pośród dekoracji na Halloween i to właśnie one stanowiły motyw, który przeważał. Stare zbroje w kątach, nietoperze, jeździec bez głowy, każdy symbol miał coś wspólnego z kulturą, jaką poprzez ludzi stworzyła magia.

Nie przeszkadzałoby mi to gdyby nie maleńki kruczek, dla mnie stanowiący ukoronowanie każdego dnia, zaś teraz pogrzebanie ostatnich chwil spokoju i ciszy.

„Stoi bowiem w obliczu tajemnicy, dla której wyjaśnienie pewnego dnia znajdzie.”

Treningi Quidditch’a zostały odwołane, a każdy z uczniów musiał stawić się na uroczystości. Jakby na domiar złego czas płynął powoli i wydawało mi się, iż słyszę jego śmiech, gdy patrzyłem na błonia przez jedno z okien, a na jawie dostrzegałem dwie drużyny gotowe na wszystko byleby tylko zwyciężyć i patrząc w niebo uśmiechać się ze świadomością spełnienia kolejnego z pragnień. Moje niestety musiały poczekać, aż wszystko się skończy i przycichnie, a to jakoś nie brzmiało obiecująco.
Bardziej niż zabawy wolałem spotkania z przyjaciółmi, możliwość pożartowania w gronie dobrze znanych mi osób, nie zaś zwracanie uwagi ogółu, czy też tłoczenie się pośród całej szkoły. Liczyłem jedynie na dobrze spędzony czas, chociaż znając moją tendencję do szybkiego rezygnowania z wszelkich uroczystości, za wyjątkiem tych ściśle powiązanych z pasjami, mogłem zakładać szybki powrót do siebie, kiedy tylko pokażę się nauczycielom i znajdę sposobność pominięcie całonocnej hulanki.

„Stawiając każdy krok mówi sobie w duchu: ‘Ludzkie życie to istne szaleństwo!’”

Niemal wyczułem obecność kuzyna i odwróciłem się w stronę korytarza dokładnie w chwili, kiedy zaczynał mnie wołać.
- Niech cię, znowu to zrobiłeś! – rzucił uradowany, chociaż nie miałem pojęcia, co tak bardzo mogło go cieszyć – Nie wmówisz mi, że to więzy krwi. Dobrze wiesz, kiedy jestem w pobliżu, a przecież nic nie robię. – przewróciłem oczyma posyłając mu niecierpliwe spojrzenie, które sprawiało, że zaczynał niemal podskakiwać z radości. Nie rozumiałem go, ale był najlepszym przyjacielem, jakiego mogłem sobie wymarzyć. Jako dzieci o wiele częściej się zgadzaliśmy i we dwójkę stanowiliśmy serce wszelakich problemów. Teraz za każdym razem coraz dokładniej widziałem różnice między nami, lecz mimo wszystko był mi bliższy niż inni.
- Radzę ci się pospieszyć, bo twoja ulubiona ‘pani profesor’ właśnie się nam uważnie przygląda, a podejrzewam, że nie masz czystego sumienia. – rzeczywiście niedaleko od nas stała kobieta w średnim wieku, a ostre spojrzenie zimnych, niebieskich oczu jeżyło mi włosy na karku. Od samego początku nie przepadała za Fabienem, który pierwszego dnia szkoły ogolił jej połowę głowy źle wypowiedzianym zaklęciem. Później cała wściekłość podzieliła się na pół i mi przypadła w udziale ta kolejna część za to, że poślizgnąłem się na świeżo umytej posadzce wpadając na popisującego się przed kumplami Trezeguet.
- Więc tak... – chłopak objął mnie ramieniem i niepostrzeżenie wcisnął w dłoń coś okrągłego – W tej kulce jest mały motylek. Ja mam drugą identyczną. Podczas losowania udaj, że to właśnie tą wyciągnąłeś, a będziesz ze mną w parze. Zakręciłem się w koło jednej piątoklasistki i podobno mają być jakieś głupie konkurencje, a każdy ma brać w tym udział. Mi obojętne, z kim będę, ale dla ciebie jestem mniejszym złem. – to, co mówił miało sens, chociaż on nigdy nie robił nic bezinteresownie – Ja z tobą mam większe szanse na wygraną w czymkolwiek, więc obaj na tym skorzystamy. – nie musiałem być geniuszem, by się tego domyślać. Złapałem go za palec, którym stukał w moje ramię i ściągnąłem z siebie dosyć ciężką rękę kuzyna.
- Niech będzie tylko klej się teraz do kogoś innego, bo ona naprawdę zacznie coś podejrzewać. – uśmiechnąłem się przymilnie do kobiety myśląc o tym, że farbowane na bordowo włosy niesamowicie pasują do jej wiecznie wściekłej miny i prostokątnych okularów, dzięki czemu przypominała mi przebraną za człowieka Meduzę.
”I ma rację.”

Ratunkiem przed jeszcze większym gniewem nauczycielki zielarstwa była dyrektorka, która podniosła się przywołując do porządku całą gromadę nastolatków. Wystarczyło, że uniosła ręce, a zapanowała idealna cisza. Kobieta miała posłuch większy niż nie jeden z ostrych profesorów. Nie mogłem uwierzyć, że przez pierwsze trzy lata uczyła mnie zaklęć jako normalna pracownica, a później zajęła się szkołą zostawiając cały nasz rocznik obcemu nam mężczyźnie, na dobrą sprawę całkiem miłemu.
- Dobrze znacie tradycję, która od wieków przewija się przez mury naszej szkoły. – odgarnęła za ucho pasma siwych włosów, które wyrwały się z koka i uśmiechnęła ciepło – Dziś postanowiliśmy lekko zmienić coroczne obchody Halloween i zamiast zwyczajnej zabawy mamy dla was kilka konkurencji, które pomogą wam się wykazać. Ze względu na różnice wieku uznałam, iż łatwiej będzie wam się porozumiewać w parach tej samej płci. Tak, więc chłopcy wylosują kogoś z koszyka profesor Villan, zaś dziewczynki profesor Arcas. No, już, już. Nie ociągać się moi drodzy. Czas nagli z zabawa czeka! – szurając nogami podszedłem do powoli zwiększającej się kolejki widząc jak Fab wraz z gromadą kolegów wygłupia się zwracając całą uwagę na siebie, a mimo wszystko sprawnie oszukał wzrok ogółu pokazując nauczycielce niebieską kulkę z motylem, co zostało skrupulatnie odnotowane.
Bez entuzjazmu poczekałem na swoją kolej. Ze sceptyczną miną włożyłem dłoń do koszyka i szybko ją wyciągałem. Kobieta zachichotała wpisując moje nazwisko zaraz obok Fabiena i mrugnęła do mnie z ciepłym „Dasz sobie radę”. Odpowiedziałem uśmiechem i marszcząc czoło obserwowałem krzątających się profesorów, którzy powoli ustawiali przygotowane wcześniej akcesoria. Modliłem się niemal o coś mało interesującego i flegmatycznego.
- Trezeguet, Camus! – obudziłem się patrząc niepewnie na kuzyna i szybko odwróciłem się do niego tyłem widząc ogromny uśmiech, jakim mnie obdarzył. – Chłopcy wasza konkurencja to ‘Jabłka’. – Villan jakoś mnie tym nie pocieszyła. Na stoliku, który wskazała leżał owoc i dwie chusty. Bardzo szybko dołączyli do nas inni, co oznaczało koniec swobody. Dyrektorka podeszła do nas wzruszając ramionami.
- No cóż moi kochani... Słuchajcie uważnie. Zasady są następujące. Jedno z was trzyma w ustach ogonek jabłka, zaś drugie ma za zadanie objedzenie go. Po czterech kęsach ściągacie opaski i wtedy już w dowolny sposób możecie wykonać zadanie. Zabrania się wam używania rąk, a jabłko ma pozostawać w powietrzu. Zrozumiano? – każdy kiwnął głową, zaś Fab uklęknął przygotowując się do startu. Sam nie wiedziałem skąd w nim tyle energii do tych zabaw, jednak tylko dzięki niemu można było liczyć na jakąś rozrywkę.
„Pochylony nad cudem codzienności, dostrzega, że nie zawsze potrafi przewidzieć skutki swoich poczynań.”

Na jedną komendę dziesięć osób klęczało w parach naprzeciwko siebie, zaś profesor wiązał nam oczy. Skupiłem się na odgłosach świata zewnętrznego. Fabien kręcił się przez chwilę gdzieś przede mną.
Kolejna komenda i ogonek jabłka z całą pewnością znalazł się w ustach chłopaka. Odetchnąłem głęboko usiłując wykorzystać to, czego nauczyli mnie rodzice o działaniu niezależnie od wzroku.
Krótkie ‘Start’ i pochylając się zahaczyłem nosem o jabłko orientując się w sytuacji. Rozchyliłem szeroko usta i wgryzłem w owoc połykając szybko to, co zdołałem skubnąć. Teraz wszystko miało już być łatwiejsze. Obgryzłem kolejne kęsy dolnymi zębami brodząc we wcześnie oderwanym miejscu. Bardzo szybko byliśmy w stanie zdjąć przepaski zasłaniające oczy. Przytrzymałem w ustach jabłko, dzięki czemu Fab mógł spokojnie ugryźć ze swojej strony. Sok lał mi się po brodzie i spływał na koszulkę. Od dawna nie byłem tak ubrudzony i nawet Quidditch nie dostarczał takich emocji zmysłom rejestrującym lepką substancję pokrywającą moją twarz i pierś. Fabien wyglądał tak samo, więc to jedno mogło mnie pocieszać, chociaż dobijał mnie fakt, jego rozpiętej koszuli, co sprawiło, że wszystko zamiast wsiąkać w materiał zlewało się po jego piersi. Przymrużyłem oczy starając się jak najdokładniej zjadać słodki miąższ, a tym samym nie wyrwać owocu spomiędzy zębów kuzyna. Zajęty tym wszystkim nie czułem na sobie niczyjego wzroku ani też nie słyszałem rozmów, śmiechów, komentarzy.
„Czasami działa nie wiedząc nawet, że działa; ratuje nie wiedząc, że ratuje; cierpi nie wiedząc, dlaczego jest smutny.”

Ogryzek upadł na podłogę, a ucieszony jak zawsze Fab złapał mnie za rękę unosząc ją do góry wraz ze swoją. Nagrodziły nas oklaski, a jakaś dziewczyna przyniosła miskę z wodą i dwa ręczniki. Byłem wdzięczny za możliwość pozbycia się z twarzy słodkiego, lepiącego się soku. Gdzieś przez ogólny gwar przeciskały się westchnienia zachwytu, rozmarzenia, czy podniecenia. Nie czułem się jak siedemnastolatek, ale jak dorosły mężczyzna bawiący się z dziećmi w piaskownicy i zdobywający w ten sposób uznanie wyposzczonych matek, które niedoceniają mężów.
Tym bardziej cieszyłem się, kiedy wszystko przeniosło się dalej do kolejnej konkurencji, a ja miałem okazję by spokojnie przecisnąć się przez tłum w stronę wyjścia. Odłożyłem wszystko na stolik patrząc na mokre ubranie.
„Tak, nasze życie jest szaleństwem.”

- Mogłeś się rozebrać – dobra rada ciemnowłosego jakoś nie wydawała mi się atrakcyjna i cieszyłem się, że dopiero teraz postanowił mi jej udzielić. – Wyglądałbyś obłędnie! Kiedy widziałem cię z przymkniętymi oczkami i rozwartą buźką to poruszyło się dzieciątko w mym łonie – wyszczerzył się szeroko załamując mnie niemal kompletnie. Nie planowałem odpowiadać na jego zaczepki, więc tylko popatrzyłem z politowaniem na nastolatka głaszcząc go po ciemnej czuprynie, która w totalnym nieładnie wyglądała lepiej niż starannie ułożona.
- A kto jest tatusiem? – zapytałem spokojnie, a widząc jego niepewny wyraz twarzy wytłumaczyłem z westchnieniem – Skoro rodzisz to jesteś matką...
- Wróć! Bez dzieciątka! Nic mi się nie poruszyło! – zacząłem się śmiać ze strachu, jaki ogarnął chłopaka. Fab uwielbiał dowodzić i z całą pewnością wizja uległej pozycji w związku była dla niego przerażająca.
- Uciekam stąd i może pogram...
- Jest ciemno pragnę zauważyć. Zostań ze mną pobawimy się razem... – mimo trafnego spostrzeżenia końcówka była prawdziwie w stylu Trezeguet. Pogładziłem go po dłoni i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Pochlebiasz mi, ale chyba miałeś podrywać dziewczyny nie mnie. – chłopak puścił mnie natychmiast wracając do normalności, o ile można było mówić o tym w jego przypadku.
- Tez prawda! Zapomniałem! Z resztą nie jesteś w moim typie. Wolę ładne dziewczęta o dużym biuście i szerszych biodrach. Ach, kobiece kształty... Uwielbiam je! – wyciągając przed siebie dłonie Fabien zarysował obraz tego, co właśnie miał przed oczyma. Załamywał mnie, a jako jego sumienie miałem obowiązek przypominania mu o składanych obietnicach.
- Nie szalej i uważaj na siebie – odwróciłem się powoli przedzierając przez tłumik ku drzwiom wyjściowym.
- Nie ma sprawy, ale i tak założę się, że ty jako pierwszy się ożenisz i będziesz miał gromadkę dzieci – pokazałem mu język na odchodnym i po chwili obaj znikliśmy sobie z oczu. Jakoś nie myślałem o miłostkach ani niczym takim. Liczył się dla mnie Quidditch, a cała reszta miała przyjść wraz z pierwszym impulsem. Nie wyznawałem tej samej zasady, co przyjaciel, który wolał poznać kilkanaście dziewczyn i w ostateczności wszystkie odprawić z kwitkiem, gdyż żadna mu nie pasowała. Dla mnie najważniejsza była pierwsza reakcja ciała i tylko temu ufałem. Miałem czas na wszystko poza ukochanym sportem, który był lepszą kochanką niż każda inna i co najważniejsze nie zdradzał, nie zmieniał zdania zawsze pozostając wiernym. Tylko dla niego mogłem się poświęcać, jednak mimo to nie traciłem z oczu świata, w jakim musiałem żyć i na którym zapewne żyła gdzieś moja druga połowa, jedyna potrafiąca zastąpić mi wszystko, co ceniłem, jednak jak do tej pory niedostępna, nieznana, ukryta.
„Jednak największa mądrość wojownika światła polega na właściwym wyborze własnego szaleństwa.”

 

  

11 komentarzy:

  1. Ja chcę dalszą część poprzedniej notki. Nie bądź okrutna plis

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam się właśnie pytać kiedy Fav Chara będzie, ale kurcze musiałaś to napisać teraz? Ja chcę Remuska i Cor'a!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż... Z pewnością masz zamiar nas wygłodzić, żebyśmy potem z wielkim apetytem zajęli się kontynuacją poprzedniej notki ;P Hyhy czekam na dalszy ciąg tamtej... no i tej ;Ppozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś okrutna! Opowiadanie naprawdę cudowne, ale dobrze wiesz na co wszyscy czekają^^ Ahh... Ja chcę ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  5. nie czytaj komenta pod ostatnim(tego drugiego), tak jest gdy czytasz trzy blogi na raz, obmyślasz z drużyną na którego bossa idziemy jutro i znosisz niepomierną chęć rozszarpania całej populacji ludzkiej, za samo istnienie^-^") a ogółem to NAWET NIE WIESZ JAK CUDOWNIE SIĘ CZYTAŁO!!!!!!!!! jak za "dawnych czasów"...chlip... ja tak tęsknię za poprzednim tonem twojej kochanej twórczości, że się zaraz rozkleję... nie ... nie mogę... chlip... assassin nie może płakać.... chlip! chlip.... ja Cię po prostu uwielbiam i mimo że mnie nie znasz i w ogóle to wiedz, że dla mnie jesteś Najwspanialsza, Najukochańsza i wiele innych naj Kirhan-chan na świecie nr1 no po prostu jesteś i tyle(patrzcie państwo: chęć mordu mi mineła) i proszę jak przyjaciółkę od serca, wróć do światła, bo ostatnie(czyt. odkąd Cor się dorwał do Remuska) notki aż rażą mnie tym cieniem i wręcz narkotycznym otumanieniem(nic personalnego)... błagam...

    OdpowiedzUsuń
  6. chlip... Kirhan-chan... wiem, że histeryzuję, ale to silniejsze ode mnie... proszę kopnij z półobrotu Syriusza aby się naprostował, bo już patrzeć nie mogę jak Remi zostaje zrównany do poziomu jakiejś prostytutki... nawet jeśli zaplanowałaś cudowną reunię na trzecią klasę to i tak nie zmniejsza mojej tęsknoty za "starymi śmieciami" i czekać będę wytrwale na dalsze części(mój chory umysł już nawet wymyślił scenkę jak to w czasie pełni Syriusz nie chciał puścić Remusa i gadał mu jakieś głupoty a Remi uciekł szybko do lasu, Syri za nim, a za nimi Cor, po przemianie Remus rzucił się na wystraszonego Syriego, którego Cor uratował, ale sam został śmiertelnie ranny, Wilkołaczek ucieka,

    OdpowiedzUsuń
  7. ... ... ... 8o RANY KOGUTA to ja tyle Ci tu napisałam!?!?!?!? Przepraszam!!! Nie obrażaj się tylko, błagam... ja niechcący... chlip! to papa i miłej nocki życzę i duuuuuuuuuuuuuuuuuużo razy n weny i czekam do piątku z duszą na ramieniu... nie, ja wracam do lochów torturować jeńców, bo tylko tak zapomnę co przyszłe nocie mogą przynieść i skupię się na czymś pożytecznym... to serio papa i 3m się ciepło bo zimno mimo, że śniegu za oknem u mnie ani ani... chlip! (bo brak śniegu) ;P sorki że tak rozbiłam ale inaczej się nie chciało dać wkleić....:(

    OdpowiedzUsuń
  8. zakochana_w_yaoi@vp.pl27 grudnia 2007 10:07

    podobało mi się... i to bardzo... tylko czemu zamieściłaś ten rozdział w takim momencie??!! *wali głową w ścianę* ja tu z wypiekami na twarzy zasiadłam do czytania o dalszych igraszkach Cora i Remiego, a tu.....TO!! nie żeby mi się ten pomysł nie podobał, jest naprawdę rewelacyjny. Tak odskocznia od pierwszotorowej akcji działa bardzo rozluźniająco... ^^ ale nie w TAKICH momentach!!!! Ja Cię normalnie błagam nie rób tak więcej!!! Bo mi serduszko stanie!!!!! xDWeny, weny i jeszcze raz weny życzę!! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ZUUOOO ==* Kir ty paskudny paskudny zwierzaku XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie było mnie bo miałam szlaban ale udało mi się dorwać do kompa... śliczna notka ^^... I mam pytanko... Skąd ty bierzesz te rysuneczki takie jak pod tą notką? Napisz na początku którejś z notek albo wyślij mi mail'a neko32@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    cudowny rozdział, fantastycznie było przeczytać coś z przeszłości Marcela i Filipa...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń