piątek, 28 grudnia 2007

FavChara I - Teraźniejszość (Marcel Camus)

Rysunki biorę z mang XD Jeśli to jakoś Wam pomaga ^^"

 

„Wojownik skupia się na maleńkich cudach codzienności.”

Od kiedy opuściłem drużynę wydawało mi się, że jedyną rzeczą, jaka pozwalała mi się rozerwać i odnaleźć sens było nauczanie w szkole. Dzięki pracy nie nudziłem się, nie marnowałem cennego czasu i zawsze byłem otaczany ludźmi, których mogłem uważać za przyjaciół. Gdy pojawił się Fillip moje dotychczasowe priorytety przeżywały swój rozkwit i równocześnie załamanie. Nie żyłem już dla szkoły, Quidditcha, czy czegokolwiek innego. W prawdzie nadal sądziłem, że będzie mi brakować pracy, jednak nie wziąłem pod uwagę tego ile zajęć pojawia się wraz z założeniem rodziny. Nie miałem czasu na myślenie o Hogwarcie, uczniach, dawnych obowiązkach. Zamiast tego musiałem podzielić dnie i noce między dom, sklep, Nathaniela i Fillipa. Nie mogłem zaprzeczyć, że czasami padałem ze zmęczenia, jednak każda taka chwila była czymś pięknym i niezastąpionym. Śmiech, czy też płacz syna zamiast drażnić tylko mnie uspokajały i sprawiały, że moje usta układały się w uśmiechu. Kołyszący malca chłopiec wyglądał rozkosznie i koił zmęczenie każdym delikatnym ruchem, bądź melodią śpiewaną cicho Nathanielowi. Sklep zaczynał tętnić życiem i sam chyba do tej pory nie zauważałem jak wiele osób interesuje się Quidditchem. Codziennie coraz to nowe twarze witały mnie uśmiechem i dziękowały za pracę, jaką wykonywałem. Tłumy dzieci wyciągały rodziców pod okno wystawowe, a otwarte buźki i pełne zachwytu oczęta sprawiały, że byłem naprawdę szczęśliwy. Sen ograniczał się do minimum, zaś doba zawsze była zbyt krótka i właśnie to było dla mnie małą przyjemnością.
„Jeśli potrafi w nich dojrzeć to, co piękne, znaczy to, że i on nosi w sobie piękno, bowiem świat jest zwierciadłem, w którym odbija się twarz każdego człowieka.”

- Bardzo panu dziękuję, do widzenia.
- To ja ci dziękuję, Marcelu – starszy mężczyzna, którego znałem już od dosyć dawna wyszedł ze sklepu z małym zapasem ozdób do mioteł, dla wnuka. Patrzyłem jak uśmiechnięty bawi się niewielkim pudełeczkiem podśpiewując coś pod nosem. Zbliżało się południe, więc liczyłem na chwilę spokoju i możliwość poukładania powyjmowanych rzeczy na swoich miejscach.
Słysząc cichutkie kroki za plecami odwróciłem się do cudnego Anioła z maleńkim robaczkiem w ramionach.
- Fillipie – westchnąłem ucieszony, kiedy chłopiec obdarzył mnie delikatnym, przepięknym uśmiechem.
- Mały się za tobą stęsknił. – wytłumaczył podchodząc bliżej i pokazując mi zaciekawionego wszystkim niemowlaka. Maleństwo rozchyliło dzióbek chichocząc, kiedy tylko jasne oczka przeniosły się z wnętrza sklepu na mnie. Wyciągnął drobne rączki i zaczął machać nimi w powietrzu chcąc zwrócić na siebie większą uwagę. Z rozkoszą objąłem delikatnie dłońmi małe, miękkie łapki całując je niemal z takim samym namaszczeniem, jak kiedyś robiłem to w przypadku Fillipa. Chłopczyk przymrużył oczęta i znowu zaczął się słodko uśmiechać.
- Nathanielu, bądź teraz grzeczny przez chwileczkę, dobrze? – powiedziałem cicho głaszcząc opuszkiem ciepluteńki policzek synka, który przestał się kręcić na boki – Jest tu chyba ktoś jeszcze bardziej stęskniony – roześmiałem się patrząc w lśniące oczy ukochanego. Pogładziłem już zarumieniony policzek i przyciągnąłem jego buźkę bliżej swojej twarzy. Przymykając oczy pocałowałem subtelnie byłego Ślizgona, a czując ciepło jego warg ponowiłem muśnięcie. Chłopak zmarszczył czoło, jakby każdy pocałunek był jednym z ostatnich i oddawał je niemalże z bólem płynącym z rozkoszy naszej bliskości. Odsunąłem się od niego nieznacznie i objąłem uważając na dzieciątko wtulone w opiekuńcze ramiona Fillipa.
- Kocham cię, Aniele – wyszeptałem muskając kącik jego delikatnych warg, który uniósł się w uśmiechu.
- Ja ciebie również. – zachichotał opierając głowę o moją pierś i patrząc na rozradowanego Nathaniela. Pogładziłem jego plecy i ułożyłem policzek na ciemnych włosach osiemnastolatka.
Usłyszałem ciche chrząknięcie od strony drzwi i w miarę szybko przeniosłem uwagę na przybysza.
„I choć wojownik dobrze zna swoje wady i ograniczenia, robi co w jego mocy, by zachować pogodę ducha w trudnych sytuacjach.”

Byłem zdezorientowany i lekko wystraszony, kiedy w drzwiach stał wysoki mężczyzna, którego twarz, chociaż ostrzejsza aż nadto przypominała mi mojego ukochanego Fillipa. Ten sam nos, oczy, włosy, tylko skóra wydawała się mniej delikatna, a rysy wyraźniejsze. Chociaż nigdy nie widziałem ojca chłopaka zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie mam okazję go poznać. Stał przede mną poważny i niemal niebezpieczny, podczas kiedy ja tuliłem jego jedynego syna.
Zabrałem rękę z pleców Anioła, jednak chłopiec zacisnął palce ma mojej dłoni dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru niczego udawać, bądź kryć. Pewnie patrzył na ojca, a po chwili uśmiechnął się radośnie.
- Co tutaj robisz, tato? – zapytał tuląc się do mojego ramienia. Kłaniając się mężczyźnie spuściłem głowę starając się w jakiś sposób podołać temu dość niespodziewanemu spotkaniu.
- Kiedy jedyny syn opuszcza dom bez dłuższych wyjaśnień, a później nie ma czasu na odwiedzenie rodziców człowiek zaczyna się martwić. – starszy Ballack rozejrzał się po sklepie i wszedł do środka pewnym krokiem – Poprosiłem przyjaciół o kilka przysług i dowiaduje się, że wychodzisz za mąż za nauczyciela z Hogwartu, a na dodatek otrzymujecie prawo do opieki nad dzieckiem. Na moim miejscu raczej chciałbyś się przyjrzeć wszystkiemu z bliska, czyż nie? A, co do pana – serce mi zamarło w piersi, kiedy zwracał się właśnie do mnie – To pan dał mu schronienie, kiedy uciekł z domu, prawda?
- Tak, jednak zapewniam, że... – śmiech mężczyzny przerwał zaczęte zdanie, a poważna twarz złagodniała odrobinę.
- Wiem, że nic mu pan nie zrobił podobnie, jak teraz nie martwię się o jego przyszłość. To co widziałem wystarczy mi w zupełności. Fillip jest z panem szczęśliwy, a mój wnuk ma się wspaniale. – Ballack popatrzył na dzidziusia, który zmarszczył maleńki nosek, a po chwili wyciągnął łapki w stronę dziadka. – Moje maleństwo, babcia będzie zachwycona, kiedy się zobaczy! – stwierdził pewnie i wziął malca na ręce.
- Tato, wydaje mi się, że nie powinieneś mówić tak oficjalnie do Marcela... – mój wzrok spotkał się z lekko zaskoczonym spojrzeniem ojca, który skinął głową.
- Mam na imię Johnathan i bardzo miło mi cię poznać. Miałem syna, teraz mam dwóch i przepięknego wnuka.
- Mama wie? – Fillip odetchnął spokojniej poprawiając Nathanielowi śpioszki. Teraz byłem już w zupełności spokojny o wszystko. Jeśli poważny urzędnik Ministerstwa i Czarodziej czystej krwi powierzył mi swojego synka z czystym sumieniem, nic nie mogło już stanowić dla nas przeszkody.
„Ostatecznie, świat zawsze stara się przyjść mu z pomocą, nawet jeżeli wszystko wokół wydaje się temu przeczyć.”

- Jeszcze nie, właśnie staram się opracować jakąś delikatną metodę by jej o tym powiedzieć. Znasz ją niemal tak dobrze jak ja, więc sam wiesz jak ciężko będzie jej w to uwierzyć. Ale powiedz mi, jak to możliwe, że to słodziutkie maleństwo ma jego oczy, jednak o kształcie twoich, twój nos, jego rysy i wygląda jak maleńkie połączenie waszych genów? – roześmiałem się, zaś mój rozkoszny Anioł z trudem utrzymywał powagę. Pytanie nie mogłem zaprzeczyć, iż było bardzo trafne, ale i niesamowicie zabawne. Wbrew temu, co sądzono o Johnathanie mężczyzna był pogodny i spokojny, lecz mimo to nie chciałem mieć z nim do czynienia jako przeciwnik. Pocałowałem Fillipa w skroń i przytuliłem mocno.
- Jakby nie patrzeć to nasze dziecko – powiedziałem niewinnie, zaś mój ukochany uderzył mnie lekko palcem w nos. Łapiąc go za dłoń pocałowałem palce i przytuliłem jego łapkę do piersi.
- Kiedy się denerwuje ma na czole taką samą zmarszczkę jak ty – chłopak ukrył twarz w mojej koszuli śmiejąc się z ojca, który zaczął uważniej przyglądać się Nathanielowi, jakby szukał dowodów na potwierdzenie słów syna. Byłem pewien, że tego dnia już nie tylko dotychczasowe obowiązki miały mnie wykończyć, ale i masa pytań, jakie z pewnością chciał zadać Ballack, kiedy tylko sklep zostanie zamknięty, a my zaprosimy go na obiad i pozwolimy by mógł dłużej pobyć z wnukiem.

12 komentarzy:

  1. Piękne ^^ Po prostu. Nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Słooodkie"? Cudowne, urocze, prześliczne, wspaniałe, tylko Ty możesz pisać tak normalnie romantycznie (ach ta wazelina);P a będzie przyszłość? bo moment, na którym skończyłaś pamiętnik Remiego jest nijak do tych czarownych notek jakie serwujesz nam przy tej parze... ... ... a w ogóle to mam nadzieję, że nocia będzie w niedzielę, proooooszę... chyba, że chcesz odpocząć od naszego(mojego?) stękania, to poczekam do środy... jakoś... może się uda... a może nie... grrrrrrrrrr, muszę wytrzymać... w końcu warto!^^

    OdpowiedzUsuń
  3. A właśnie, zapomniałabym ^^". Jeszcze dzisiaj powinna się u mnie pojawić notka. Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  4. To ma byc trzymanie w napieciu tak...wciskasz te bzdury i myslisz ze sie to podoba? Ten blog jest beznadziejny. Kiedys byl jednym z lepszych owszem. Teraz to jakas tandetna parodia. Stanowczo nie podoba mi sie to co tu robisz i jest coraz gorzej...pograzasz sie Kirhan- san idziesz na dno razem z ta smieszna namiastka bloga. Teraz bedzie salwa broniaca cie zapewne. Tak tak maglujcie ze sie podoba i ze niby jest ok...ale wy wiecie ze robi zle i ze sie pograza a tymi komentarzami ze jaka jest swietna tylko pomagacie jej isc na dno. Poprostu boicie sie do tego przyznac. Zmyslone postacie? Zniose. Dorabianie idiotycznych dodatkow? Prosze bardzo ale to co tu jest pokazane to dno. Porzadne postacie przerabiasz na zniewiescialych, latwych chloptasi ktorzy sami niewiedza czego chca.Slowo kocham nie znaczy nic bo tu sie mozna przespac z karzdym tak to ukazujesz puki co. A sex zdaje sie jest potwierdzeniem milosci prawda? a tu jej niema za to jest wolny sex...to moze jeszcze przyjacielski sex u huncwotow?. To jak dom publiczny tyle ze jest mily i nie placi za to. Taka jest prawda...smutna prawda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm..., to co ci teraz napiszę, to jest SZCZERA PRAWDA. Masz prawo napisać swoją opinię, ale nie wciskaj kitu, że my wszystkie myślimy tak samo, ok? Jakbym coś do tego bloga miała, to bym to napisała (dodam tylko, że w trochę delikatniejszy sposób, no ale cóż, każdy ma swó styl bycia). Ja tam nie mówię, że super piszę, ale ciekawe czy ty umiałabyś pisać coś lepszego od opowiadania Kirhan-san. Wrr.... Koniec mojego wywodu

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie new note na www.remus-syriusz.blogonet.pl . Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. skoro się tobie nie podoba to po jaką cholerę to czytasz?

    OdpowiedzUsuń
  8. zakochana_w_yaoi@vp.pl29 grudnia 2007 17:11

    nie będę ukrywać, że bardzo mi się to podobało!! :D było takie.... przesłodkie!! ^^ jednak już tęsknię za Remim i Cornelem... mam nadzieję, że w następnej notce dasz ciąg dalszy taj "sympatycznej" sytuacja jak między nimi zaszła... xDpozdrawiam gorąco i dużo weny życzę!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. jaka batralia między paniami... Dlatego właśnie żadko kiedy komentuję... Uważam, że Kirhan pisze bardzo dobrze w porównaniu z większością blogowiczek. Nie robi prawie błędów, text jest przejrzysty, zrozumiały. A to jest najważniejsze. Fabuła się rozkręca, nareszcie. Bo robiło się nudno:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dużo nie pomogło bo mang jest dość dużo ale dzienx... Notka śliczna ale napisz w reszcie o Remim i Scorpionku bo przerwałaś w takim momencie :]

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    uuuu jak słodko, są bardzo szczęśliwi, ojciec Filipa bardzo dobrze to przyjął i z tego bardzo się cieszę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń