niedziela, 30 grudnia 2007

FavChara I - Przyszłość (Marcel Camus)

„Wojownik światła nosi w sobie iskierkę Boga.”
Wyobrażałem sobie, że przechodząc na emeryturę będę miał okołopięćdziesiątki i wrócę do pustego domu, w którym jedynie książkidotrzymywałyby mi towarzystwa, a spotkania z Fabienem ograniczałyby siędo śmiechu i wspomnień przeszłości. Teraz Nathaniel zaczął naukę wHogwarcie trafiając do Slytherinu, podobnie jak kiedyś Fillip, a jawracałem do domu mając u boku wtulonego we mnie Anioła. Jeden dzień wszkole wystarczył by rozbudzić we mnie chęć dalszej pracy, jednakzupełnie gdzie indziej czekało na mnie najsłodsze stworzonko, któregonie mogłem zostawić sam na sam ze wszystkim. Świadomość obecnościchłopaka, a raczej młodego mężczyzny, u mojego boku była dla mnierozkoszą i pomagała uporać się z faktem całkowitej zmiany stylu życia.Od teraz już zawsze miałem budzić się i zasypiać przy słodkim,ciemnookim malcu, który jak dla mnie nigdy nie dorastał.
Otworzyłem drzwi i tuląc Fillipa wszedłem do cichego, spokojnegomieszkania, do którego musiałem się na nowo przyzwyczaić. Nie było wnim rozbieganego dziecka, śmiejącego się głośno. Tylko ja i Anioł,który uśmiechnął się odsuwając. Byłem lekko zdziwiony, kiedy złożyłręce za plecami patrząc niepewnie w moim kierunku. Równieniespodziewanie z delikatnymi wypiekami przygryzł wargę i otworzyłusta.
- Witaj w domu, kochanie – powiedział nieśmiało, a stając naplacach obdarzył mnie leciutkim, słodkim pocałunkiem. – Rozpakuj się iumyj ręce, a ja zaraz podam ci obiad – speszony pobiegł do kuchnizostawiając mnie samego z moim zaskoczeniem i rozpierającym szczęściem.Bez obiekcji wspiąłem się na górę po dębowych, solidnych schodachrozglądając się uważniej po sypialni. Miejsce, gdzie jak dotądspędzałem tylko święta i wakacje kojarzyło mi się wyłącznie zbliskością ukochanego, zaś teraz miało być także małym sanktuariumnaszego związku.
Opróżniłem torbę chowając ją w szafie, a zapach podgrzewanegoposiłku zaczynał wypełniać cały dom. Dokładnie czułem, jak bardzozdążyłem zgłodnieć od śniadania na zamku. Myjąc dłonie zastanawiałemsię nad tym jak zacznę spędzać weekendy z moim kochanym Aniołem i kilkapomysłów powoli zaczynało mi się coraz bardziej podobać. Niespieszniezszedłem po schodach rozsiadając się w fotelu. Przechylając głowęstarałem się zajrzeć do kuchni by widzieć jak Anioł się w niej krząta,niestety był poza moim zasięgiem. Już zaczynałem tęsknić za jegośliczną buzią, kiedy w końcu pojawiła się w drzwiach. Chłopiec trochęniepewnie trzymał w łapkach talerze, a kiedy wylądowały na stolewiedziałem już, o co chodziło. Ryż ułożony misternie na kształt serca wśrodku miał mniejsze serduszko z sosu i mięsa, a wszystko to zostałootoczone sałatką tak by kompozycja całości aż prosiła się o to by jejnawet nie tykać, a jedynie zachwycać się starannością i uczuciem w towszystko włożonym. Roześmiałem się nie mogąc nic powiedzieć. Mimo wiekuFillip był słodki i właśnie to mi wystarczało. Z każdym dniem wydawałmi się być piękniejszy, chociaż Anioły były na tyle doskonałe, że niemogły już tego zmienić, a ja nawet mogąc cofnąć czas chociażby o dzieńzawsze zachwycałbym się tym samym i powtarzał te same słowa.
Zafascynowany patrzyłem jak chłopak jadł powoli, a jego buźkaporuszała się, kiedy gryzł, bądź szyjka podczas połykania. Przezwszystkie te lata niezmiennie podziwiałem go tak samo.
Widząc jak chłopiec wstaje szybko go wyprzedziłem i zabrałemtalerze. Uśmiechnąłem się do niego wchodząc do kuchni, by pozmywać.Każda prosta, codzienna czynność była dla mnie czymś cudownym. Starałemsię używać jak najmniej magii, co sprawiało, że czułem się normalnym,szczęśliwy człowiekiem, a co najważniejsze kochającym i kochanym.Ciepła woda spływała po moich dłoniach ogrzewając je mocniej isprawiając tym przyjemność. Zamruczałem, kiedy kolejne gorąco wtuliłosię w moje plecy obejmując mnie łapkami.
- Marcel... – powiedział cicho stłumionym głosem. Uwielbiałem tojak wypowiadał moje imię. Nie musiał mieć ku temu powodów. W każdymjego cichutkim westchnieniu zawierało się wszystko. Wytarłem dłonie wręcznik obracając się do Fillipa. Uśmiechał się przez cały czas patrzącmi w oczy i wiedziałem już, co chce powiedzieć. Tak wiele razymusieliśmy wymawiać te słowa w ciszy bądź się ich wystrzegać, że terazza każdym razem wyznanie łączyło nas niewidzialną wstęgą jawnych,nieskrywanych więcej uczuć.
- Kocham cię – westchnął niewinnie. Kładąc dłonie na szczuplutkich biodrach oparłem swoje czoło o jego.
- Ja też cię kocham Fillipie. – wziąłem go na ręce, a kiedy wtuliłsię we mnie ufnie, jak zawsze pocałowałem jasne czoło przykrytewłosami. W zamian za to on ucałował mnie w nos i roześmiał się.
Zanosząc chłopca do sypialni posadziłem go na łóżku i sam usiadłemnaprzeciwko niego. Przysunął się i uniósł prosząco dzióbek. Nakryłemmiękkie wargi w delikatnym muśnięciu powoli rozpinając jasną koszulę.Kiedy aksamitna skóra wyłoniła się spod materiałowej powłokipogłaskałem opuszkiem jednego palca jej skrawek z lewej strony. Zarazpotem z największym namaszczeniem pocałowałem tamto miejsce patrząc naukochanego.
- W tym miejscu pod cieniutką skórą, drobną piersią, w środkutego kochanego ciałka bije teraz małe, cieplutkie serduszko, które takbardzo kocham – szept wydawał się zgrywać z wolnym tykaniem zegara iodgłosami świata za oknami pomieszczenia. W dużych, ciemnych oczętachpojawiły się lśniące łzy.
- A co jest tutaj? – jego pytanie było z trudem wypowiedzianeprzez gardziołko, które musiało go bolec od chęci płaczu, z którawalczył, a dłoń spoczęła na mojej piersi. Zacisnąłem palce na ciepłejręce Fillipa.
- Moje własne serce, które od zawsze należało i do końca będzienależeć tylko do najjaśniejszego ze słońc, najpiękniejszego zksiężyców, najwspanialszej z gwiazd i najczystszego ze wszystkichAniołów, do ciebie, Fillipie. Tylko do ciebie.
- Marcel! – wraz z głośnym jękiem ręce chłopca oplotły mnieciasno, a jego ciało przylgnęło do mojego. Zamknąłem oczy poddając siętemu wszystkiemu i sam objąłem Anioła starając się szczelnie okryć goramionami, jakby świat miał mi go zaraz odebrać. Mieliśmy czas. Nawszystko i nic. Mogłem tulić go godzinami nie mówiąc nic, ani nic nierobiąc. Zawsze było mi go mało i sekundy wystarczały bym tęsknił. Odponad dziesięciu lat byliśmy małżeństwem, a ja bez przerwy pragnąłemjego ciepła tak, jakby dopiero dzień wcześniej malec wyznał mi swojeuczucia. Jakby dopiero, co zachorował oddając się w moje ręce i wlekkiej gorączce reagował na moja obecność.
- Jesteś dla mnie wszystkim – muskałem delikatną chrząstkę jegoucha wraz z każdym szeptanym słowem – Jesteś moim powietrzem, wodą,ziemią i ogniem. Pozwalasz mi oddychać, żyć, chodzić, ogrzewać się bymnie zamarzł. Jesteś każdym uderzeniem serca i wypowiadanym z miłościąsłowem. Muzyką przyrody, najpiękniejszą poezją, wszystkim tym, cozapiera dech. Jesteś sobą i dlatego tak bardzo cię kocham – jego pięścijeszcze mocniej zacisnęły się na moich plecach. Milczeliśmy terazrazem, ciepłe łezki wnikały w moją koszulę na ramieniu, by stawać sięzimnymi, kiedy przestawały stykać się z cieplutką buźką Anioła.
- Maleńki... – westchnąłem, a Fillip odsunął się z zamkniętymimocno oczyma przyciągając mnie do pocałunku. Z uśmiechem spełniłemniemą prośbę. Jego ślina była lekko lepka od płaczu, a wilgotnepoliczki chłodne. Otarłem je momentalnie, a twarz chłopaka ogrzałemdłońmi. Rozkoszowałem się tą chwilą, podobnie jak każdą inną. Chciałempamiętać każdy szczegół, by zawsze wspominając to wszystko czuć ciepłow piersi, w której szalało teraz moje serce. Sam nie wiedziałem czymocne, szybkie uderzenia były krzykiem rozkoszy mojego, czy też jegoserduszka. Nie chciałem się odsuwać i także on tego nie zrobił. Nieinteresowało mnie czy wystarczy nam powietrza. Mogłem udusić się czującmiękkość jego warg na swoich i jego języczek poruszający się błagalniepo ustach chcący by także i on dotykał mnie tak samo intensywnie, jakcała reszta ciała. Mogły mijać godziny, a nawet dni. Nie przejąłbym siętym w najmniejszym stopniu. Czułem, że otacza mnie Raj. Że świat, któryniektórzy uważali za Piekło, w rzeczywistości był Niebem, do któregobramą był dla mnie Fillip. Nie otwierałem oczu, ale wiedziałem, żegdybym to zrobił leżałbym teraz na soczyście zielonej polanie, pełnejkwiatów, motyli i pszczół, a sam Bóg śmiałby się ciepło widząc mojeszczęście, a po chwili odszedł na palcach nie chcąc przerywać nam tegopiękna.

16 komentarzy:

  1. ~Takai no Tenshi30 grudnia 2007 20:39

    nie chciałam komentować każdej z tych trzech note z osobna :) wydaje się, że mają tworzyć pewną całość, choć zostają białe miejsca, które tak bardzo lubię xDnapisałaś to przepięknie i aż nie wiem jak Ci dziękować == to cudownie oderwać się od świata Twojego Remika i jego problemów, przyjemnie jest czytać, że komuś się życie tak pięknie układa ^^i mam takie małe pytanko: czy Remi nadal uważa Syriusza za swoją miłość, jak to widać pod zdjęciem na prawo?Wszystkiego Najlepszego :*dużo Wena w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Takai no Tenshi30 grudnia 2007 20:39

    nie chciałam komentować każdej z tych trzech notek z osobna :) wydaje się, że mają tworzyć pewną całość, choć zostają białe miejsca, które tak bardzo lubię xDnapisałaś to przepięknie i aż nie wiem jak Ci dziękować == to cudownie oderwać się od świata Twojego Remika i jego problemów, przyjemnie jest czytać, że komuś się życie tak pięknie układa ^^i mam takie małe pytanko: czy Remi nadal uważa Syriusza za swoją miłość, jak to widać pod zdjęciem na prawo?Wszystkiego Najlepszego :*dużo Wena w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No po prostu nic dodać, nic ująć ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękne, cudowne... Pozatym masz cudowny styl... Kocham! =^*^=

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiri, nie wiem, jak ty to robisz, ale nawet mnie wzięło, jak przeczytałam te trzy...^-^

    OdpowiedzUsuń
  6. zakochana_w_yaoi@vp.pl31 grudnia 2007 10:36

    choć nie byłam przekonana do tych trzech rozdziałów, to muszę szczerze przyznać, że gdy całość przeczytałam jeszcze raz.... tak mi sie jakoś ciepło na serduszku zrobiło... ^^ ogromnie mi się to podobało!!!!!! taka bardzo miła odskocznia!! ^^pozdrawiam gorąco i dużo weny życzę!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tutaj nasuwa mi się tylko jedna rzecz. Piękno i ciepło, które bije od tej notki. Zabrało mnie z w niezapomnianą podróż do świata, który chyba jest znaczni piękniejszy od rzeczywistości, która swoją szarością zabija. Mam nadzieje, że kolejne notki tak samo będą wyciągnięta z krainy dobroci i cudownych kwiatów, które swoim zapachem oczarowywują. Życzę weny i to, by pisanie każdej notki z osobna było przyjemnością. Na koniec może jeszcze szczęśliwego Nowego Roku i chwil, które zapamiętasz do końca życia, jako te najszczęśliwsze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. i tak cię kocham c(;

    OdpowiedzUsuń
  9. cudne:) kocham tę parę...i jednak nie oszalałam:P mnóstwo weny w nowym roku życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Notka śliczna, chciałabym umieć tak pięknie pisać o miłości...:) Co do tych "kilku spraw" to nie podałaś sadystów^^' za co jestem wdzięczna(chyba) ale w całości się z Tobą zgadzam. Komenty są po to aby chwalić i w razie czego wytknąć delikatnie błędy, a nie aby obrzucać kogoś zmutowanymi flakami czernobylskiego zombi. I przepraszam jeśli Cię lub kogokolwiek uraziłam, piszę co myślę, a że ja nie czepiam się innych to tego samego oczekuję od nich^^" więc postaram się jakoś uspokoić, ale gwarancji nie daję:] udanego sylwka i bezkacowego poranka(popołudnia?) Uwielbiam Twoje wypociny i będę ich bronić po wsze czasy, a jak komuś się nie podoba to niech wyznaczy miejsce, czas i broń też, a co! zwykła łyżeczka od herbaty w moich rąsiach staje się narzędziem kaźni:D (chwalić się nie ma czym, wiem, ale za to jaki mam posłuch wśród znajomych w realu^^) to już nie nudzę i no tak miałam się uspokoić, więc idę medytować...

    OdpowiedzUsuń
  11. Po prostu- sama słodycz! Lecz to wygląda jakby już miało ich nie być! T.TMam nadzieje, że Remusek tez będzie pisany w tym stylu. Bardziej go lubię.

    OdpowiedzUsuń
  12. miłość = słodycz = randki = kolacje przy swiecach = zboczeńcy = gwałty = pierwszy raz = co jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże to było poprostu piękne! Jeszcze nigdy się tak nie wzruszyłam czytając czyjeś wyznanie. Tyle pięknych słów i tak dużo uczucia w nie włożone... nic dodać, nic ująć poprostu wspaniałe dzieło! Mam nadzieję, że będzie takich jeszcze więcej w przyszłości. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. *chlipie w chusteczkę* piękneee.!;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam,
    wspaniały rozdzialik, Filip to postarał się z tym jedzonkiem, uroczo...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń