piątek, 14 grudnia 2007

FF III

Nie mam pomysłu na notkę, więc zamieszczam to XP W niedzielę, już wszystko powinno być ok. A tak poza tym, to w dalszym ciągu zapraszam na blog z FF X-Japan Yaoi ^^



'By zapomnieć w końcu o rychłym rozstaniu Deyama skinieniem przywołał do siebie kochanka i pogładził palcem bladą twarz. Przymknął oczy muskając pełne wargi, które odpowiedziały mu niemym przyzwoleniem na agresywniejszą pieszczotę, którą w rzeczy samej otrzymały.
Spragniony przyjaciela wokalista sprawnie pchnął wyższego mężczyznę na górę ubrań, która właśnie teraz miała stać się ich miłosnym posłaniem. Niebezpiecznym, biorąc pod uwagę wartość wspomnianej przez Yo koszulki i możliwy wachlarz kar, który zrodzi się w, niby to, sceptycznym umyśle najmłodszego członka grupy.
Zaglądając w głąb najbliższych chwili obecnej wspomnień Toshi’ego można było dostrzec te, które sprawnie ukryte za grubą warstwą teraźniejszości wskazywały od jak dawna ciemnooki czekał na zbliżenie się do kochanka. Chyba ostatkiem silnej woli powstrzymywał się przed rzuceniem na perkusistę przed kilkudziesięciotysięczną publiką, a miejscami Hayashi wydawał się go ku temu prowokować.
Wspaniałe przedstawienie dla wygłodniałych fanek nie tylko zespołu, ale i mocnych doznań spod znaku ‘yaoi’. Ach, ileż to serc podskoczyłoby z radości gdyby tylko Deyama nie był na tyle uparty i miejscami opanowany...

Yoshiki nie wydawał się być zmartwiony tym faktem. Wręcz przeciwnie. Z chęcią odpowiadał teraz na upragnione pieszczoty. Skubał wargi przyjaciela, przygryzał je i ssał, byleby tylko wyzwać go na ten swego rodzaju pojedynek zmysłów. Desperacko łapał powietrze i dzielił się nim w pocałunku, który ze względu na chwilowe i małe odstępy między ich ustami wydawał się nie mieć końca.

Dłoń Toshimitsu bardzo powoli przesunęła się po biodrze kochanka przez udo, do kolana. Ciepło jego ciała można było wyczuć nawet mimo skórzanych spodni, które i tak nie były przeszkodą.
Zupełnie niczym w wieku dwudziestu-kilku lat dwaj muzycy zapomnieli o otaczającym ich świecie skupiając się wyłącznie na sobie i tak długo utrzymywanych na wodzy pragnieniach. Stęsknieni za wzajemną bliskością i ciałem partnera nie zareagowali nawet na ciche uchylenie się drzwi oraz ciekawską, różową głowę, która wcisnęła się między futrynę, a drewniane wejście, by zaraz potem zniknąć wraz z uradowanym uśmieszkiem.

Kiedy tylko dane było im odrobinę ochłonąć Yoshiki rozbawiony oblizał wargi pozbywając się z nich śliny.
”Widział nas” zachichotał nie martwiąc się niczym.
”Niech się nacieszy. Dobrze wiesz, że to uwielbia. Typowy dzieciak.” czy można było się dziwić obojętności wokalisty? Hmm... W końcu, kiedy przez tak wiele lat spędza się czas z hide można nawyknąć nie tylko do jego podglądania, ale i napadów śmiechu, ogólnej wesołości, przyjaznego nastawienia, głupich pomysłów, chęci zabawy, a nawet specyficznych zachcianek dotyczących posiłków, często niejadalnych dla reszty społeczeństwa.

„W takim razie kontynuuj” rozkaz brzmiał zabawnie, jednak nie absurdalnie, to też doczekał się odpowiedzi, w formie krótkiego:

„Co tylko rozkażesz...”

Nie trudno było się domyślić, iż kolejnym krokiem był ponowny pocałunek, chociaż o połowę mniej głęboki, co poprzedni, a język Deyamy nie sięgał już daleko w głąb ust kochanka, zajmując się łatwiej dostępnymi miejscami. Palce znalazły sobie miejsce pośród rozsypanych na ubraniach włosów, podczas kiedy chłodne opuszki perkusisty z miłością zajmowały się mięśniami karku partnera.
Gdy paznokcie młodszego mężczyzny narysowały cienką linię biegnącą po plecach przyjaciela przez wszystkie kręgi namiętność pomiędzy nimi osiągnęła pełne stadium i rozpoczęła się na dobre. Jakimś cudem właśnie w taki sposób Yo pokazywał, że jest gotowy i zgadzał się na kolejne zabiegi, które nieuniknione nadchodziły powoli, miarowo, w odpowiednim dla siebie czasie.
Poniekąd było to nie tyle dziwne, co zaskakujące. W większości przypadków kochankowie rzucaliby się na siebie łapczywie biorąc wszystko, co tylko mieliby w zasięgu. Ci dwaj muzycy różnili się od tych znanych, lub nie, stereotypów. Jak najbardziej opanowanie kosztowało ich wiele wysiłku, jednak później owocowało czymś cudownym i jedynym w swoim rodzaju. Bez wątpienia każda sekunda zwłoki była warta swojej ceny i otrzymanych w zamian rozkoszy.
Ciepłe wargi wokalisty, niczym kropla wody spłynęły z ust na brodę oraz szczuplutką szyję, lekko słonawą od potu i wysiłku na scenie. W połączeniu z idealnym smakiem skóry Yo mieszanka działała niczym najlepszy afrodyzjak rozpalający Deyamę do granic wytrzymałości. Dłoń mężczyzny delikatnie spoczęła na gładkiej piersi wywołując drżenie mimo jej ciepła.
Hayashi wygiął się lekko i otworzył oczy. Zdjął rękę przyjaciela z siebie i zaczął zsuwać sygnet z jego palca.
”Przeszkadza mi” bąknął z wyrzutem „Chcę cię czuć całego” ozdoba wylądowała na podłodze obok nich, jednak mimo wszystko w dalszym ciągu rozpraszała młodego muzyka. Niby to niechcący pchnął ją jak najdalej, przez co zniknęła im całkowicie z oczu.
Na lekko niezadowolony wzrok Toshi’ego odpowiedzią był przymilny uśmieszek. Jak zawsze zadziałał idealnie, biorąc pod uwagę niemożliwą słodycz, jaka wypływała z tego i tak już mającego swoje lata chłopaka.
”Czasami potrafisz być okropny” mimo lekko ostrego porównania ciemnowłosy pochylił się nad kochankiem muskając jego czoło i odgarniając z niego mokre kosmyki. Naznaczył taką samą pieszczotą nos perkusisty, a gdy roześmiane oczka zamknęły się usta spoczęły na wymalowanych powiekach, z których makijaż nie miał prawa zejść przez wiele godzin, bez względu na to, co planowali robić.
”Naprawdę jestem aż taki zły?” Yo wydął delikatnie wargi, które zostały subtelnie nakryte przez spragnione usta przyjaciela.
”Jesteś taki, jakim być powinieneś” Toshi zachichotał i skupił się na samym lekkim pocałunku, jakby zapomniał, że jeszcze przed chwilą rozkoszował się kochankiem na wysokości obojczyków. Położył dłoń podobnie jak wcześniej na piersi pianisty, który tym razem mimo drżenia przycisnął ją mocniej do swojego ciała.
Deyama mógł żądać i dawać. Wystarczyłoby słowo, aby jasnowłosy zrobił dla niego wszystko, ale i na jedno jego słodkie wezwanie sam wokalista padałby na kolana prosząc, a nawet błagając, o rozkaz.
W przypadku tej dwójki miłość niedaleka była od prawdziwej obsesji i niemalże choroby. Właśnie to zjednało im wielu przyjaciół, wiernych fanów i grono wyznawców, którzy uważali ich za japońskich bogów, którzy wskazali im drogę, którą mają kroczyć i cel, dla którego powinni żyć.
”Kocham cię, Yoshiki” zmysłowy szept dotarł prosto do uszu wyższego mężczyzny. Dziecięcy uśmiech ozdobił śliczne oblicze, a dłoń nerwowo założyła za ucho kilkanaście pasm, na nowo klejących się do jasnego policzka. Przesłodki gest, który idealnie odzwierciedlał kobiecą część natury Yo, był także cudownym prezentem dla oczu starszego z muzyków.
Toshi podniósł palcem twarz przyjaciela, by błyszczące lekkim zakłopotaniem tęczówki patrzyły prosto na niego.
”Rumienisz się” zauważył, przez co jasnowłosy nabrał jeszcze intensywniejszego kolorku.
Hayashi nie wiedział nawet, co odpowiedzieć. Patrzył zahipnotyzowany tak dobrze znaną mu już twarzą, uśmiechem i pełnymi miłości gestami. Nie opierał się, nie ukrywał już subtelnego zażenowania. Przez tak wiele lat obaj zdołali przywyknąć do wszystkiego, co wiązało się z partnerem, tym bardziej, gdy wokalista stawiał się na każde wezwanie, zawsze był blisko i otaczał opieką upartego, niesfornego lidera.
”Ja ciebie także” wyszeptał w odpowiedzi unosząc dłoń i gładząc opuszkami palców policzek kochanka „Ale ta koszulka nadal nie daje mi spokoju.”
”Skończ z tą koszulką!” problemem nie było to, że Deyama nie chciał w takiej chwili rozmawiać o ubraniach Heath’a, ale to, iż aż nadto zdawał sobie sprawę z tego jak oberwie za zbezczeszczenie tej jednej części garderoby. Zanim straci głowę chciał jeszcze przynajmniej nacieszyć się kochankiem, a później już Hiroshi-wie-co się z nim stanie.
Nie chcąc słuchać kolejnych wywodów na mało konkretne tematy zamknął pełne, rozkosznie słodkie usta swoimi i od nowa zaczynał całą zabawę. Oparł się dłońmi o chłodną podłogę, by utrzymać równowagę, zaś kolano Yo, na złość zgięło się naciskając na wrażliwy, a w obecnej sytuacji, najwrażliwszy, punkt ciała, podczas gdy wredny uśmieszek zakłócił spokój buziaka. '



 

4 komentarze:

  1. no. może być. ;)) pozdrawiam i czekam na więcej... ;P ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, liczyłam na ciąg dalszy randki Remiego i Cora, ale miło czytać te opowiadanka. Są po prostu urocze i nawiązują do uczucia jakie pojawiło się między Remusem i Syriuszem( rozwój, a raczej reinkarnacja jego wypatrywana jest w przyszłości)^^. Zgadzam się z Zakochaną_w_yaoi, Cor za bardzo przypominać zaczyna Syriego, a w tym już zaczynam się doszukiwać podstępu( 1 możliwość-chce go przelecieć jak najszybciej; 2 możliwość-wszystko to ma na celu uświadomienie Remiemu jak bardzo kocha Syriusza i Łapie jak kocha Lunatyka, a co za tym idzie: zapewnić nam szczęśliwe pełne łez i emocji ponowne zejście się tej pary-tylko na to czekam^^) To do niedzieli. P.S. Kirhan-san jesteś najlepsza, guru moje kochane^.^ udanego weekendu:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kawaii!!! Szkoda tylko, że nie o Remusie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    naprawdę świetnie się czytało,  slodko i uroczo było...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń