niedziela, 2 grudnia 2007

Hit's broom

14 listopad

Po moim mało przemyślanym wyznaniu oczekiwań dotyczących Cornela chłopak nie odzywał się przez kolejne dni i chyba unikał mnie, jak ognia. Na przerwach,  czy chociażby podczas posiłków nie pokazywał się w moim pobliżu i prawdę mówiąc w ogóle go nie widywałem. Nudziło mi się i jakoś zaczynałem za nim tęsknić, co tylko podkreślało moje zaniepokojenie, gdyż uzależnienie od tego wariata było jednym z najgorszych przekleństw, na jakie mógłbym trafić. Nigdy nie przyznałbym się do tego, że zaczynało mi na nim zależeć, a tym bardziej, iż brakuje mi jego towarzystwa, porywczości i pełnego perwersji zachowania. Ciekawiło mnie, dlaczego jednak zdecydował się na nasze spotkanie, mimo urażonej dumy z piątku. Zaskakujący był także jego sposób poinformowania mnie o planowanej randce, jak zwykł nazywać wspólne wypady korytarzami. Spodziewałbym się sowy, jakiegoś liściku, ale raczej nie kumpla z załamaną miną, który po krótkim wstępie nawiązującym to brutalności Cora i metodach zmuszania, gdzie na dowód pokazał kilka sinych śladów, jakie zostawiły mocno zaciśnięte na jego ramieniu place, wygłosił kolejny monolog, tym razem cytując płomiennowłosego Krukona. Miałem dziwną ochotę rzucić się na Lowitt’a, kiedy tylko podszedłby wystarczająco daleko, jednak postanowiłem udawać obojętnego, co z całą pewnością nie do końca miało możliwość się udać. Czasami byłem chyba bardzij niedopieszczony niż on, a winowajcą w tym wypadku był nikt inny, jak tylko, Cornelius. Nic by mu się nie stało, gdyby czasami tylko mnie przytulił nie pakując rąk gdzie nie trzeba, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że piękne czasy słodyczy z Blackiem minęły równie szybko, jak szybko zaczęły się pojawiać.
Klapnąłem na parapecie zamykając oczy. Przez ostatnie dni nudziłem się tak bardzo, że zaczynałem czuć się zmęczony, co zapewne miało towarzyszyć mi przez najbliższy tydzień. Dla zabicia czasu liczyłem cegły w fundamencie szkoły, który miałem przed oczyma. Od czasu spotkań z chłopakiem zacząłem już nadawać imiona niektórym szparą w murze i rozpoznawałem je po samym towarzystwie innych. Z jakiegoś powodu Cor upodobał sobie miejsce z oknami wychodzącymi na jezioro na błoniach.
Stukot obcasów w wysokich butach nastolatka wydał mi się zbawienny. Zeskoczyłem z parapetu patrząc na niego chłodnym, chociaż i tak widocznie pełnym radości, wzrokiem. Krukon stanął kilka kroków ode mnie i odpowiedział mi całkowicie chłodnym spojrzeniem. Był w tym o wiele lepszy niż ja.
- Zanim zaczniemy się kłócić bądź tak miły i przywitaj mnie ładnie. – rzucił oschle, więc prychnąłem pogardliwie. Cornel powoli i dokładnie oblizał wargi, po czym starł drobinki śliny z kącików warg. Zdjął szatę i rozpiął całkowicie koszulę, a na jego piersi dostrzegłem ślad po przypaleniu papierosem. Zabrał się za pasek zostawiając go rozpiętym i to samo zrobił z guzikiem spodni. Zupełnie nie wiedziałem, o co chodzi, a tylko z wypiekami na twarzy patrzyłem na to, co robi i jak niesamowicie wyzywająco się poruszał.
- C... Co ty...? – wydusiłem zakrywając twarz dłońmi, gdy dostrzegłem samcze zadowolenie w jego oczach.
- Skoro ty mnie nie przywitasz to jak to zrobię – znowu usłyszałem odgłos jego kroków, a po chwili dłonie dosyć mocno zaciskające się na moich biodrach. Nie wiedząc, czego się spodziewać zacząłem drżeć, jednak zaledwie po chwili znalazłem się przy oknie siedząc z plecami przy szybie, a on stał między moimi nogami. Jego ubrania leżały obok zwinięte byle jak, a on jakby przepraszająco złapał mnie za brodę i pociągnął bliżej swojej twarzy. By nie spaść z parapetu położyłem dłonie na jego piersi, wyczuwając nie tylko ciepło skóry, czy bicie serca, ale i niemal nieprzyjemną bliznę. Dłoń mi zadrżała, gdy palce potarły przypalone ciało. Z całą pewnością była to pozostałość po Bractwie, o którym wspomniał ostatnio, jednak wolałem nie znać szczegółów scenerii, w jakiej powstała. Z jakiegoś powodu obstawiałem, że miało to wiele wspólnego z upodobaniami łóżkowymi chłopaka, jakimś starszym przedstawicielem sekty i kto wie, co więcej kryło się w tym niewielkim mimo wszystko śladzie.
- Co do włosów, mały... – szepnął w moje usta i polizał je czubkiem języka – Nie mam zamiaru ich ścinać. Zapuszczam je, od kiedy trafiłem tutaj. Nie zmienisz mnie, a tym bardziej nie przekabacisz na grzecznego chłopca, który będzie cię całował na dobranoc. – szybko przygryzłem liżący wargi mięsień i przytrzymałem w zębach, puszczając dopiero, kiedy dłoń chłopaka z mojej brody przesunęła się na kark.
- Zetniesz je, jeśli chcesz w końcu posunąć się odrobinę dalej. – powiedziałem szczerze – Jesteś ze mną, więc zaczynasz nowe życie. Nie dam się dopasować do innych, którzy cię otaczają. – gdyby Cor zdecydował się stracić kłaczki miałbym większą pewność, że traktuje mnie, chociaż odrobinę poważniej. Wątpiłem by odważył się na coś takiego i chyba, dlatego postawiłem taki, a nie inny warunek.
- Dalej? Czyli dasz mi, co zechcę? Wszystko? – oczy mu rozbłysły, więc sprowadziłem go do poziomu jednym:
- Nie. Dalej, czyli pozwolę na coś więcej, jednak nie na wszystko. Jesteś zbyt zachłanny.
- Z daleka wydawałeś się słodszy. Nic dziwnego, że twój ex w końcu nie wytrzymał. Masz wymagania, jakbyś miał mi dziecko urodzić, a o ile wiem to nie posiadasz takich zdolności. – speszyłem się, ale nie pozwoliłem sobie na milczenie.
- Twojego z pewnością nie urodzę, bo najpierw musiałbyś spróbować je zrobić, a nie zasługujesz na to. Zapomnij, że zrobisz pożytek z zawartości spodni posługując się mną! – uniosłem brew. Komiks spod łóżka Blacka przydał mi się teraz jak nigdy. Byłoby mi głupio, nie wiedząc, co nastolatek miał w głowie, a tak, to nie tylko nadążałem za tym zboczonych Krukonem, ale i jakimś cudem zdołałem mu dopiec. Nie był zachwycony, ale najwyraźniej podobały mu się moje słowa. Przyciągnął moją głowę bliżej i pocałował mnie mocno. Nie pozwoliłem sobie na jęk, chociaż jego wargi miażdżyły moje. Niespokojna dłoń zsunęła mi szatę planując zapewne coś więcej.
Wszystko skończyło się w mgnieniu oka. Usłyszałem krzyk i przekleństwa Corneliusa, który odskoczył w tył. Zszokowany patrzyłem na czerwoną czuprynę, nie należącą tym razem do chłopaka. Miotła  i bojowe nastawienie wyjaśniły to, o co z pewnością każdy zacząłby pytać. Woźna, od której uwolnić się najwyraźniej czasami nie byłem w stanie z miną, Wojowniczego Żółwia Ninja, którego widziałem gdzieś w mugolskim kiosku przyłożyła nastolatkowi szczotką.
- Co ty robisz, głupia babo?! – Lowitt porwał ciuchy i zarzucił na siebie szatę osłaniając się przed kolejnymi ciosami w głowę, czy też każde inne miejsce, w które wycelowała kobieta. – Zostaw mnie homofobie pokręcony! – wściekły Krukon złapał za kij, jednak widząc niemal plującą pianą woźną zrezygnował. – Innym razem dokończę! – krzyknął na szybkiego i ostatni raz rzucił pogardliwe spojrzenie nie poddającej się kobiecie, która jak opętana obkładała go miotłą. Nie słyszałem, co krzyczała dopóki Cor nie uciekł, a ona zaczynając go gonić skupiła się bardziej na biegu, niż sile, z jaką uderzała o jego głowę.
- Dzieci ci się zachciewa?! Zaraz wsadzę ci ten kij w... – całe szczęście nie dosłyszałem zakończenia, gdyż przerwało to ‘zjeżdżaj mały!’ Cornela, który zapewne natknął się na jakiegoś uczniaka. – Zakręcę nim tak, że odechce ci się wywijania... – kolejna przerwa tym razem na ‘chora babo!’ i – na wszystkie strony, pederasto jeden!
Lekko wybity z rytmu dnia codziennego patrzyłem zszokowany na miejsce, gdzie jeszcze niedawno woźna goniła mojego chłopaka wytykając mi wszystko, włącznie z pociągająca budową ciała, co pominąłem w przemyśleniach na jej temat. Syriusz z całą pewnością miał szczęście, że nie dorwała go ani w pokrzywach, ani w komórce. Nie obeszłoby się bez licznych zadrapań i siniaków, co na pewno ostudziło na przykład Corneliusa. Jak na pogodzenie się z nim, miałem niewiele czasu by chociażby wyrazić swoją niechęć do jego dominacji, ale w gruncie rzeczy ktoś zrobił to już za mnie.
- I tak będziesz całował mnie na dobranoc. – powiedziałem do siebie, chociaż słowa powinny być skierowane do wariata uciekającego przed wariatką z miotłą w dłoniach. Jakby na to nie patrzeć wynosiłem nieco dobrego z całej tej sytuacji. Lowitt przez najbliższy czas nie będzie tak pewny siebie, a rany po licznych uderzeniach przyjdzie lizać do mnie, co z powodzeniem mogłem i planowałem wykorzystać.

 

  

14 komentarzy:

  1. OMG jestem pierwsza ?! :D:D:D:D:D O lol XD a ja i tak bede sie trzymac przy swoim ze Cor nie dorasta Blackowi do piet :] chrzaniony pederasta - popieram pania sprzataczke;] a notka urocza i komiczna zwlaszcza ze dostal po glowie oooooooooooo TAK XDXDXD

    OdpowiedzUsuń
  2. *tarza się po ziemi ze śmiechu* Ja nie wiem Kirhan, skąd ty bierzesz te wszystkie świetne pomysły XD... Tak czy siak Nota pierwsza klasa! XD Pozazdrościć, pozazdrościć... Tylko nie Cor'owi oczywiście XD Ja bym nie chciała mieć tych wszystkich siniaków, które on z całą pewnością nazbiera od tej wariatki. No, ale... Jakby nie patrzeć to jako wariaci, ta czerwonowłosa dwójka pasuje do siebie ^^"

    OdpowiedzUsuń
  3. super! od dziś woźna jest moim idolem:D chętnie bym wzięłą swoją miotełkę i jej pomogła miotając niecenzuralne wyrazy:P przydał się bardzo ten akcent komiczny. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. jak ja siem cieszę że wszystkim się podoba moja Jill XD i pomyśleć że gdyby nie ja nie byłoby aż tak wielkiego komizku w tym opku! hahahah! KOCHAM CIę KIR-CHAN!!!!!!! >xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie mogę... Kiri, ty to masz pomysły! Kłaniam się i dziękuję pięknie za poprawienie mi humoru! *lol*

    OdpowiedzUsuń
  6. zakochana_w_yaoi@vp.pl2 grudnia 2007 20:46

    notka jak zwykle rewelacja!!! głównym bohaterem rozdziału została woźna przez którą prawie popłakałam sie ze śmiechu!! ;D ale i tak szkoda mi było biednego Cora.... jestem ciekawa czy on zatnie te kłaczki dla Remiego... *zaduma*poza tym Remi coraz bardziej zaczyna się rozkręcać względem Cora co mi sie bardzooooo podoba.... *zbereźne myśli* ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnieeeee. Ale zlituj sie nad biednymi ślepcami nie mam jeszcze okularów choć mam wade wzroku i ciężko nie sie doczytać ja są tak małe litery.

    OdpowiedzUsuń
  8. *rotfl* Hahahahahaha... Prawie pękłam. Kirhan najlepsza na poprawę humoru :D Zdecydowanie rządzisz. Nocia super. Prawie z krzesła spadłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Woźna jest debeściara. Co prawda powinnam się zaczytywać w mojej lekturze, którą zaliczam w środę, a nie w twojej twórczości, ale co poradzić, że Remi jest trochę bardziej pociągający niż historia pierwszych Chrześcijan...

    OdpowiedzUsuń
  10. hahahahahahahahahah xD No nieźle się Corowi oberwało ;) Ta woźna mnie rozbraja xD Czekam na nowości i mam nadzieję, że jakoś się wszystko wyjaśni... A będzie kartka z pamiętnika Syriego? Chce wiedzieć co on czuje! Przecież tak kochał Remusa a tu nagle... pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. No nieźle. Czyli jednak Cor na prawdę kocha Remusa, hehe :D Cieszę się, że już nowa nota jest i czekam na następną w środę. Papa :*

    OdpowiedzUsuń
  12. *sniff* Chlip, chlip! Cały czas się łudziłam, że jeszcze "odkręcisz" wszystko... że Remi będzie z Syriuszem... Bu! Powoli boję się czytać Twoje notki... No bo jak Remi może umawiać się z kimś kto próbował go zgwałcić w parku... T.TProtestuję! Ja chcę Syriusza! ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. XD Atak wściekłej sprzątaczki ^^ Jak tak dalej pójdzie Lowitt wyląduje w Skrzydle Szpitalnym XD POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej,
    bardzo komiczne, Syriusz miał wielkie szczęście, że woźna go nie dorwała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń