środa, 19 grudnia 2007

Nurse

20 listopad

Tak jak przypuszczałem Cornel nie wyszedł cało z naszej pierwszej randki, o czym zaświadczyli jeszcze przed lekcjami jego koledzy, którzy z mało przyjaznymi minami przyszli do mnie i zagrozili, że jeśli do niego nie pójdę to oni zaciągną mnie tam siłą. Jeśli mogłem się domyślać skąd w nich tyle desperacji to zakładałem, iż Cor nie pozwala ze sobą wytrzymać, a jego jęki słychać na cały Pokój Wspólny. Mając na uwadze własne bezpieczeństwo i święty spokój starszych chłopaków zaraz po zajęciach doczołgałem się niechętnie pod wejście do dormitorium Krukonów i wymamrotałem mało entuzjastycznie hasło, które nie mówiło mi wiele.

- Tysiąc siedemset osiemnaście – młodsi byli zdziwieni widząc jak jakiś Gryfon wchodzi do ich dormitorium, jednak starsi wzdychali ucieszeni uśmiechając się z wdzięcznością. To wystarczało mi w zupełności za dowód uciążliwości Lowitta.

Zapukałem do jego pokoju, na co momentalnie odpowiedział mi ucieszony głos chłopaka. Robiąc kilka głębokich oddechów wszedłem do środka, a rozradowana twarz nastolatka była pierwszym, co rzucało się w oczy. Paczka chusteczek i mały stos leków ścielił szafkę nocną, zaś błyszczące oczy Cora były lekko przymknięte zapewne z niewyspania. Nie chciałem zarazić się od niego żadnym bakcylem, więc zaufałem wilczym genom, które miały uchronić mnie przed wielkim przeziębieniem.
- Martwiłeś się o mnie! – Cornelius odkrył się wyciągając ramiona, jednak szybko ponownie się nakrył i otarł nos.

- Dla sprostowania musiałem przyjść, bo mogłem stracić życie, gdybym tego nie zrobił. Zachowujesz się jak wielkie dziecko, które nie potrafi dać sobie rady ze zwykłym katarem – w tym podsumowaniu nie było wiele prawdy, poza samym faktem kataru, co z resztą i tak dobrze wiedziałem. – O co znowu wymęczyłeś połowę Domu? – usiadłem z boku patrząc na górkę materiału koło poduszki chłopaka.
- Brakowało mi ciebie – Cornel pogładził dół moich pleców i po chwili wziął zwitek różu z łóżka wciskając mi go do rąk. – A teraz grzecznie to ubierz i wylecz mnie samym widokiem. – zakaszlałem i odchrząknąłem. Podniosłem do góry obcisłe, cukierkowo różowe spodenki patrząc na nie z obrzydzeniem.
- Żartujesz sobie? – skrzywiłem się przełykając z trudem ślinę na samą myśl o tym jak ciężko będzie mi to przetrwać. Znając upór i bezwzględność Cora było niemal pewne, że skończę w tym dziwnym ciuszku, niewiadomego pochodzenia. Skoro chłopak potrafił załatwić sobie afrodyzjaki dla umilenia pieszczot, to i jego maniakalna chęć ubrania mnie w strój męskiej pielęgniarki rodem z filmu dla dorosłych nie stanowiła przeszkody.
- Tylko ja cię zobaczę. No dalej. Chcę mojego chłopca jako cosplay’ową pielęgniareczkę. – oblizał wargi zrzucając z siebie kołdrę – Na samą myśl mi gorąco.
- Przykryj się, bo nigdy nie wyzdrowiejesz! – bąknąłem zaczerwieniony, ale i drżący z zimna na samo wyobrażenie tego, co mnie mogło czekać. Niestety Cornel nie był tak głupi, jak mogłoby się wydawać. Rozłożył się całkowicie uśmiechając wrednie.
- Zakładaj, albo będziesz zmuszony do opieki nad moim zapaleniem płuc. Zastanów się, co wolisz. Jeśli uciekniesz nie odpowiadam za rodzaj kary, jaki przyjdzie mi do głowy. – jego ruch biodrami i ciche mruczenie nie zapowiadało niczego przyjemnego.
- Ale obiecaj, że to ostatni i jedyny taki wymysł! – uznałem to za mniejsze zło z lekkim strachem przyglądając się dziwnym ubraniom. Lowitt narysował kciukiem krzyżyk na piersi i usiadł wygodnie na łóżku. Wyszedłem do łazienki i usiadłem pod drzwiami zastanawiając się nad własnym szczęściem w doborze partnerów. Gdybym nie był aż tak uległy, z całą pewnością nie ośmieszałbym się przed samym sobą. Niestety tak być miało.
Zdjąłem ubrania i z przerażeniem założyłem różowy strój niemal wszystko odsłaniający. Spodenki miały plastikowy zamek z przodu, zaś bluzka, o ile mogłem tak to nazwać, osłaniała minimalną część piersi mając na szyi niewielki kołnierzyk, podtrzymujący całą konstrukcję górnej części garderoby. Małe, osobne mankiety dopełniały wszystkiego wraz z ciemną spinką w kształcie krzyża, różowym czepkiem i białymi zakolanówkami. Czułem się idiotycznie i zapewne równie świetnie wyglądałem. Mało zadowolony wyszedłem z łazienki, nie patrząc na Cornela, co jakoś nie przypadło mu do gustu.
- Patrz na mnie, poruszaj się wyzywająco i uśmiechaj zalotnie, ale niewinnie – wydał kilka pleceń, przez co rzuciłem go pierwszą lepszą poduchą porwaną z łóżka jednego z lokatorów Krukona. Usiadłem na jego udach w rozkroku czekając aż łaskawie się napatrzy i pozwoli mi wrócić do normalnych ubrań. Zamiast tego nastolatek dotknął moich policzków gładząc kciukiem usta i powoli przesuwał dłońmi w dół poprzez moją szyję, ramiona, pierś, brzuch, biodra i uda do kolan, łydek, a na końcu stóp, które ścisnął i podniósł sprawiając, że niemal się na nim położyłem.

- Wystarczy? – zapytałem cicho, jakbym nie chciał by ktokolwiek to słyszał, jednak on pokręcił głową.
- Chcę buziaka i dużo pieszczot. – jego palec potrącił specjalnie mój członek. Przymknąłem oczy uchylając usta tak jak lubił. Po chwili zasłoniłem dłońmi jego wargi i wyprostowałem się gwałtownie.
- Jesteś chory! Zarazisz mnie! – krzyknąłem uświadamiając sobie dosyć oczywisty fakt. – Nie będzie buzi, nie będzie całowania, ani nic w tym rodzaju. Wyzdrowiejesz to wrócimy do tej rozmowy! – zajęczał jakbym go dźgnął nożem i ścisnął moje pośladki.
- Powiedziałem, że chcę – syknął – Jeśli nie mogę całować ciebie to ty całuj mnie. Chcę łapki i usta na piersi, a jeśli już nie pasują ci wargi, to możesz zastąpić je języczkiem. Zrób to, a skończę z głupimi pomysłami na stałe. – byłem wściekły na tego terrorystę i zboczeńca, ale kiedy stawiał sprawy w taki, a nie inny sposób musiałem się zgodzić. Biorąc pod uwagę jego wredne i czasami skrajne fantazje nie ryzykowałem wiele. Nie zadowolony i urażony podciągnąłem jego podkoszulek. Nieśmiało dotknąłem gorącej skóry, pod którą mięśnie spięły się wyczuwalnie. Korzystając z dotychczasowych doświadczeń dotykałem go delikatniej lub mocniej w odpowiednich punktach, co sprawiało, że uśmiechał się i wzdychał. Schyliłem głowę dmuchając na jego sutek i pocałowałem skórę obok niego specjalnie drocząc się z Krukonem. Bez wątpienia miał ochotę na coś ostrzejszego, a ja nie planowałem spełnić tej z jego zachcianek. Zatoczyłem muśnięciami kółko wokół ciemnego punkciku na torsie Corneliusa, a palcami powędrowałem od obojczyków powolutku ku pępkowi. Chłopak pode mną niemalże szalał z podniety, więc wsunąłem usta w dołeczek pępka i dmuchnąłem w niego. Moje opuszki droczyły się z jego delikatnym, wrażliwym podbrzuszem.
- Gdybym chciał żebyś miał tu tatuaż zrobiłbyś go? – pytając o to narysowałem zygzak w miejscu gdzie przed moimi oczyma malował się obraz winorośli oplatającej węża.
- A chcesz? – pokręciłem przecząco głową, nie chcąc później żałować swojej decyzji, a po tym, jak Cor ściął włosy mogłem spodziewać się wszystkiego.
- Chcę byś nauczył się tańca brzucha i kiedyś postarał się tym mnie zachęcić do czegokolwiek.
- Ja i taniec brzucha? Jeszcze, czego. Prędzej przekuję sobie penisa, niż zatańczę. – warknął otrzepując się – A może właśnie o to ci chodzi? Chcesz żebym tam jakiegoś miał? – zaczerwieniłem się i nakryłem go kołdrą. Ukryłem twarz w pierzynie na jego piersi i starałem się nie wyobrażać sobie tego, o czym mówił chłopak. Po krótkim śmiechu Lowitt wysunął głowę spod materiału i pogłaskał mnie pieszczotliwie.
- Wyobraź sobie jakby to wyglądała gdybyś mnie lizał. Sam chętniej działałbym ustami widząc coś takiego. – uderzyłem go w brzuch i zwinąłem się w kłębek. Jego perwersyjne myśli nie tylko mnie peszyły, ale i czasami mdliło mnie na samą myśl o czymś.
Uspokoiłem się bardzo powoli i zsunąłem na podłogę. Doczłapałem do drzwi łazienki nie zwracając większej uwagi na Krukona proszącego bym został dłużej. Dobił mnie i musiałem teraz odpocząć po jego nadmiernych fantazjach. Za każdym razem był coraz bardziej śmiały i miał głupsze pomysły, a ich realizacja była jednym z najgorszych punktów przyszłości, jakie mogłem sobie wymyślić. Poniekąd nadal byłem dzieckiem, które wstydziło się rozmawiać na tematy dotyczące seksualności i samego ciała.

 

  

9 komentarzy:

  1. Ja tam mam nadzieję, że Remi w końcu zbrzydzi się ten zboczeniec(gdyby to był Syri... to co innego)^^. Ogólnie notka fajna i czekam niecierpliwie na następną. ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu Remi nadal jest z tym gwałcicielem.... T.TSyri! :* (Proszę, nie przemieniaj słodziutkiego Syriuszka w przebrzydłego heteryka...) ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. zakochana_w_yaoi@vp.pl19 grudnia 2007 20:01

    yyyy.... zabiłaś mnie tym rozdziałem!!! naprawdę!! xD w pozytywnym sensie oczywiście!! ^^ aż nie mam pomysłu co napisać... hehe... to było powalające!!!!! Remi na pewno musiał ciekawie wyglądać w tym stroju... *bujna wyobraźnia zaczyna działać* a pomysły Cornela mnie po prostu rozbrajają ^^ ciekawe co następnym razem wymyśli.... już się nie mogę doczekać!!!! xDdużo weny życzę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cor na prawdę jest zboczony i niewyżyty seksualnie xD Mam nadzieję jednak, że Remi po pewnym czasie wróci do Syriusza . Pozdrawiam. papapa :*

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystko jest 'hot' i wogóle, ale brakuje mi dawnego stylu...czyli głównie miłości:D no bo przecież Remi z Syrim się kochali- wszystko było takie romantyczne i piękne, a teraz...to takie fajne opakowanko bez zawartości:/ nadal czekam na gorące sceny oczywiście:) tylko, że z Syrim w roli głównej. to tylko taka pokorna prośba:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda że Remi nie kocha Cora a Cor nie jest bardziej... Uczuciowy. Chociaż... ;P Super, super ^^ czekam na więcej i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. jakby nie patrzeć Remus też jest niewyżytym zboczeńcem XD gdyby tak nie było już dawno wróciłby do Syriusza >=D

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany... Z tego Cora robi się coraz większy perwert o_oCałkowicie zgadzam się z dwoma komentarzami nade mną!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    no i co, no i co? przeziębił się, także z działał tak, że Remus przegrał się w strój pielęgniarki, och Cornelius uprzykrzał życie, aż byli wdzięczni że Remusik przyszedł... ;]
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń