piątek, 7 grudnia 2007

The Final

17 listopad

Kolejny dzień szkoły zaczął się podejrzanie miło. Po wczorajszym zajściu wydawało mi się, że wszystko legnie w gruzach, a tym czasem zamiast tego zostałem wyrwany z łóżka niemal siłą. Chłopcy jak zahipnotyzowani biegali po pokoju rzucając się, czym popadnie i dysząc opracowywali plan spędzenia najbliższych dni w jakiś znośny sposób. Zaczęło mi się to podobać, a kiedy spodnie Syriusza wylądowały na mojej twarzy uznałem za konieczność odreagowanie wszystkiego. Wojna, śmiech i krzyki były wskazane, a już z pewnością w naszym przypadku. Dopiero po kilkunastu minutach, kiedy to Pet odważył się popatrzeć na zegarek okazało się, że mamy jedynie piętnaście minut do śniadania, a później zaczną się zajęcia, na które żaden z nas nie planował przyjść z pustym żołądkiem. Od dawna nie bawiłem się tak dobrze z kolegami i nie byłem na tyle blisko Blacka. Podobnie jak dawniej siedział na moim brzuchu okładając mnie poduchą, a uwieszony na jego ramionach Sheva starał się mnie uwolnić. Nie zdziwiłbym się gdyby kilka siniaków wyskoczyło mi na ramionach i kolanach, z czego James najprawdopodobniej będzie musiał uporać się z podbitym okiem, kiedy nadział się na pięść kruczowłosego. W najlepszym stanie i tak był Pet i nie można było się temu dziwić. Kilka razy, gdy coś leciało w jego stronę, on potykał się i lądował na ziemi unikając ciosu. Gdy wizja braku posiłku przybliżyła się o pięć minut zdecydowaliśmy się w końcu pozbierać. W pięć minut ogarnęliśmy siebie i w miarę pokój, z czego trzeba było nam dotrzeć na sam dół do Wielkiej Sali. Na jedno hasło, ‘Kto pierwszy’ zaczęliśmy przeciskać się w drzwiach biegiem chcąc dostać się do jadalni. Największym wyzwaniem były schody, jednak o dziwo nie spadliśmy z nich mimo wielkich przepychanek. Wpadając do sali szybko zajęliśmy miejsca przy stole akurat, kiedy pojawił się posiłek. Znowu konkurowaliśmy, jednak tym razem o jedzenie nakładając jajecznice na szybkiego, z czego koniec końców wątpiłem by którykolwiek z nas poza Peterem zjadł wszystko, co znalazło się na talerzu.
- Kto sypnął mi cukrem do jajka? – Andrew krzywiąc się odsunął od siebie jedzenie biorąc sobie jakiejś sałatki i chleba. – To było niesprawiedliwe!
- Sam sobie sypnąłeś, ale nie chciałem mówić, że to nie sól... – Black udał niewinnego, chociaż w rzeczywistości dobrze wiedział, co się święci i milczał specjalnie. Wrodzona chęć dokuczania czasami odzywała się w nim w całej swojej mało przyjemnej okazałości, o czym Sheva wiedział bardzo dobrze. Popatrzył z niesmakiem na wciskającego jedzenie do ust blondynka i odchrząknął pijąc herbatę. Nie dziwiłem się biorąc pod uwagę jego przygodę z jajecznicą sprzed chwili. Sam straciłem na nią ochotę, kiedy tylko pomyślałem, jak wstrętne musiało to być w smaku. Zacząłem mało entuzjastycznie bawić się w swoim jedzeniu, którego było dwa razy więcej niż zdołałbym w sobie zmieścić.
- Namówmy Dumbledora na kulig! Sanki, śnieg i dużo śmiechu. I tak sobotę mamy nudną, więc można by się jutro rozerwać. Popytam innych i napiszemy na szybkiego petycję, jeśli będzie trzeba.
- Masz głupie i genialne pomysły, a ten jest z tych drugich! – ucieszyłem się na samą myśl o czymś takim.
- Ha! Jeśli to wypali będę miał całą kolejkę chętnych do spotykania się! Będzie słodko! – diabelski chichot Pottera zwrócił uwagę kilku osób przy stole, jednak wiedząc, że okularnik nie jest do końca normalny wrócili do swoich zajęć.
- Remi, dojadasz to? – Black wskazał mój pełny talerz, na którym jedzenie przypominało już papkę jajeczną. Pokręciłem głową i zdziwiłem się, kiedy także zawartość innych talerzy wylądowała na moim. Nie wiedziałem, po co Syriusz przesypał jajecznice chłopaków właśnie tutaj i chyba wiedzieć nie chciałem. Za to kruczowłosy wręcz przeciwnie. Z pewną siebie miną wstał od stołu z widelcem w słoni. Pochylił się nade mną niemal kładąc na moich plecach i zaczął coś lepić z jajka. Jego ramiona wydawały się mnie otulać, kiedy to robił. Czułem jego zapach, chociaż teraz znałem także zupełnie inny i o dziwo przyjemniejszy. Ciepło ukochanego ciała, przestało być tak komfortowe, a ja pamiętałem dobrze o wiele cieplejsze ciało, które przez ostatnie tygodnie było zawsze blisko mnie. Uśmiechnąłem się tylko lekko patrząc od dołu na Blacka pochłoniętego swoim tym razem już głupim pomysłem.
- Co? – rzucił przelotem opuszczając głowę. Wzruszyłem ramionami wskazując mu tylko kupkę posiłku. – To będzie wieża wartownicza, ale musicie mi pomóc! – powstrzymałem się od śmiechu podobnie jak reszta przyjaciół. Bez obiekcji porwaliśmy widelce i staraliśmy się by jajeczna budowla była jak najbardziej stabilna. Mimowolnie oparłem się o Syriusza wydłubując okna w białku. Najbliżej siedzący Gryfoni uciekli o kilka krzeseł w bok by trzymać się z daleka od nas i powoli powstającego monstrum. Z jakiegoś powodu ta zabawa była całkiem znośna i ciekawa, jeśli brało się pod uwagę pięć widelczyków i wielkie jajko pnące się w górę to więcej było w tym idiotyzmu niż zajęcia, ale jak dla nas lepsze było to, niż nic.
- Andrew, lepisz wartownika, Peter zajmie się wałami obronnymi wokoło, a ty Remi, spróbuj zrobić balkony. – prychnąłem cicho z dezaprobatą.
- jak mam zrobić balkon z jajka? Może mi powiesz? To jest jajecznica, Syri. Zwykła niedojedzona jajecznica! Nie oczekuj niemożliwego, chociaż coś tam skombinować mogę – umocniłem mury pogrubiając je i zacząłem wydłubywać swoją część. Okularnik i kruczowłosy nadal powiększali wieżę, która stawała się coraz bardziej niestabilna. W mgnieniu oka zabrałem ręce, a całość runęła w dół. J. w odruchu normalnym dla każdego, kto w domu odpowiadał za stłuczenie połowy cennych rzeczy złapał jajecznicę w locie. Dopiero, kiedy rozeszła się po jego dłoniach i stole dotarło do niego, co właściwie robi.
- Blach! – wrzasnął wycierając się w obrus i wyglądając tak, jakby zaraz miał zwrócić to, co zjadł. Tym razem już cała Wielka Sala zainteresowana tym wybuchła śmiechem, co sprawiło, że urażony Potter zignorował wszystko całkowicie. Musiałem otrzeć oczy z łez, które ze śmiechu nabiegły mi do oczu. Dawno nie ubawiłem się tak jak tym razem, a dawniej było to czymś całkowicie normalnym. Uspokajając się z trudem znowu patrzyłem na Syriusza, który w dalszym ciągu nie odsunął się, a tylko oparł o moje ramiona. Był niemal tak samo blisko jak kiedyś. Roześmiane oczy popatrzyły na mnie, a ogólny chichot zamienił się w delikatny uśmiech.
- Co? – zapytał podobnie jak na początku tej właśnie zabawy, a ja zareagowałem tak samo. Wzruszając ramionami  odetchnąłem głęboko.
- Zastanawiam się, dlaczego ty nie łapałeś jajka – uniosłem brew.
- Ja jestem Black! Ja nawet, kiedy coś niszczę to się nie przyznam, więc i nie ratuję. Daję nogę i udaję zaskoczonego. – wyszczerzył zęby z dumą na twarzy. Pochylił się delikatnie nade mną, a mi serce zamarło. Nie myślałem i nawet nie reagowałem na żadne bodźce. Dopiero poruszenie przy stole Krukonów zwróciło moją uwagę tak, że bez niczego odwróciłem twarz od Syriusza patrząc z początku na kadrę starszych uczniów, a po chwili na drzwi. Black przestał się chwilowo liczyć, chociaż nie rozumiałem wielu aspektów tego wszystkiego. Zszokowany patrzyłem na drzwi Wielkiej Sali, w których stał Cornel. Niesforne pasemka krótkich włosów wpadały do jego oczu, które wyglądały równie szalenie i przerażająco, co wcześniej. Nie wierzyłem w to. Przez chwilę myślałem, iż chłopak tylko je związał, jednak, kiedy koło mnie przeszedł i mrugnął porozumiewawczo widziałem, że naprawdę to zrobił. Obciął zapuszczane przez pięć lat włosy, tylko, dlatego, że ja tego chciałem. Nie wiedziałem jak wytrzymam wszystkie lekcje by spotkać się z nim w umówionym miejscu. Poprzedni dzień przestał się liczyć, jako źródło wstydu i upokorzenia, na które się zgodziłem. Wbrew moim domysłom po tym wszystkim Cor naprawdę pozbył się długaśnych kudełków zastępując je dobrze przyciętymi kłaczkami. Teraz wyglądał zupełnie inaczej niż zaledwie wczoraj. Byłem zaskoczony i nie potrafiłem nic powiedzieć, a nawet nie wiedziałem, co. Jajko na dłoniach Jamesa straciło swój urok, a ja potrafiłem myśleć jedynie o Krukonie, który zrobił to, co chciałem, nawet, jeśli nie do końca przemyślałem swoje warunki. Ciężko było powiedzieć czy się z tego cieszyłem. Miałem pustkę w głowie, ale mimo to niesamowicie chciałem spotkać się już z Corneliusem i porozmawiać, o ile byłbym w stanie to robić.

 

  

http://fc01.deviantart.com/fs23/i/2007/337/1/c/Cornelius_____new_hair_by_untruth_lie.jpg

 

15 komentarzy:

  1. A ja wciąż wierzę w Syriusza! ^^To się nie może t a k skończyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Takai no Tenshi7 grudnia 2007 15:22

    postanowiłam, że nie będę komentować Twoich notek, dopóki Syri i Remi do siebie nie wrócą. a co! ale oczywiście już się nie mogłam powstrzymać, by nie zabrać głosu ;)zabawa w dormitoriu, pomysły chłopaków i akcja z jajecznicą były na prawdę ekstra :) ale wcale mi się nie podoba, że Cor ściął włosy... :(a i mam pytanko :) kiedy ukarzą się te notki z życia Marcela (o ile dobrze pamiętam to on wygrał w sondzie i miały być 3 noteczki o nim). fajno byłoby na chwilkę zostawić akcję i dowiedzieć się czegoś więcej o naszym nauczycielu ==

    OdpowiedzUsuń
  3. zakochana_w_yaoi@vp.pl7 grudnia 2007 15:32

    aaaaaa....!!!! obciął kłaczki!! ja nie wierze..... ja go coraz bardziej uwielbiam (jeżeli to w ogóle możliwe ^^) i ciekawe co teraz zrobi Remi skoro Cornel spełnił jego życzenie..... hihihi... będzie ciekawie *zaciera rączki*co do samej notki to jak zwykle napisana rewelacyjnie!!! oby tak dalej!!!standardowo weny, weny i jeszcze raz weny!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super;)czekam na kolejne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm... poprzednio mówiłam o ogóle Twojego cudownego bloga, jakby co. Ponad tydzień zajęło mi przeczytanie wszystkich notek i doszłam do wniosku, że niech Remi będzie z Corneliusem, ale po jakimś czasie(1-3miesiące) niech wróci do Syriusza... dobrze? Ale ja się nie mieszam, moje zdanie się nie liczy, bo po co?;) Jesteś naprawdę świetną pisarką i ze spokojem (o ile to możliwe, bo wciągnęło mnie bardziej niż orginał, a dwie pierwsze księgi przeczytałam w 1dzień^^) pozostawiam tą perełkę w Twoich rączkach. Ciekawi mnie tylko kiedy będą następne kartki z kalendarza, szczególnie Syriusza i Corneliusa? Pozdrawiam serdecznie (ściskam i całuję) i dalej sławię Twe imię jako geniusza yaoi, jakby nie patrzeć nim jesteś^^

    OdpowiedzUsuń
  6. No... Cor mnie załatwił...O_O takie gały mam. Ściął włosy, no... *zwija język z dywanu* i to po pięciu latach zapuszczania...*dalej zwija, bo jej z wrażenia wypadł* Kirhan jesteś mistrzynią w tym co robisz, a zaskoczenie to Twoja bron numer 1. Gratuluje notki.

    OdpowiedzUsuń
  7. LOL co za daremny blog. Spadasz na dno Kirhan-san.

    OdpowiedzUsuń
  8. No przecież to widać, że Syriusz chce z nim być, no!!! Czemu im męki przedłużasz??? Ale szczerze mówiąc nie wierzyłam, że Cor sobie te włosy zetnie, hihi. Dla miłości trzeba cierpieć ;D Czekam niecierpliwie na następną notkę, papa (machu, machu)

    OdpowiedzUsuń
  9. No ja też nie wierzyłam ^^ Ale co mi tu kurde za dwuznaczne scenki Syriusz odstawia, no???

    OdpowiedzUsuń
  10. nie wim, czy mi się to podoba;/nie cała scena, tylko myśli remusa. jestem strasznie skołowana i zaczyna mnie już to męczyć...ale napisane, jak zawsze, po mistrzowsku:)gratuluję

    OdpowiedzUsuń
  11. Cor ściął włosy?? ^^ To chyba znaczy, że albo bardzo mu zależy na Remiku, albo chce go jak najszybciej przelecieć... Nie mogę się doczekać następnej notki ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. buahahaah! czyż Cor nie wygląda uroczo? moje dzieło! >XD buahahah!

    OdpowiedzUsuń
  13. Cor chce go przeleciec a Remi glupi sie da. Kirhan zrobila z niego tania prostytutke. to zalosne.

    OdpowiedzUsuń
  14. UUU to pojechał po bandzie xD ściął włoski dla Remusa xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej,
    wspaniały rozdział, trochę śmiechu trochę zabawy... to z jajecznicą super i Cor  sciął włosy... a Syriusz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń