piątek, 11 stycznia 2008

Za co?

Jill, fanarcik jest przepiękny!

 

7 listopad

Całą paczką siedzieliśmy w naszym pokoju obradując nad zastosowaniem nowego wystroju i ułatwieniem sobie dzięki temu życia, niestety przy Potterze nie tylko nie można było nic ustalić, co w dodatku tylko przez pierwsze dziesięć minut mogliśmy poruszać dany temat, gdyż po chwili on wyskoczył z zupełnie innym na domiar złego bardzo głupim. Nawet siedzenie na kolanach Syriusza i jego dłonie tulące mnie do siebie nie zdały się na wiele w walce z wielką pustką w głowie okularnika. Mogłem spodziewać się mało racjonalnych decyzji, jednak niektóre przekraczały granice ludzkiego rozumowania.
- Kiedyś obiecaliście mi pomóc, więc teraz się nie wykręcicie! – żałowałem, że kiedykolwiek zgadzałem się na coś, co wiązało się z Jamesem i jego miłostkami – Przebierzecie się za te kupidyny i dacie mu ten list! – mówił poważnie jakby za każdy sprzeciw miał nas karać torturami – Nic wam się nie stanie, jeśli raz, czy dwa razy zrobicie z siebie pośmiewisko!
- Potter, czy do tej małej, tępawej mózgownicy dotrze w końcu sens tego, co mówisz? Ty ośmieszasz się, na co dzień, ale my nie mamy zamiaru! Ba! Nie będę latał po szkole ubrany w kaftan bezpieczeństwa ze jakimiś badylami na plecach tylko, dlatego, że jakiś pierwszak nie leci na twój mierny urok osobisty. – Syri posadził mnie na swoim łóżku podnosząc się i machając mu przed oczyma koszulą nocną, którą Potter ukradł McGonagall. – Zapomnij, że w ogóle wpadłeś na coś takiego. Mogę dać mu list, ale nie jako idiota podobny do ciebie. – J. prychnął na niego urażony krzyżując ręce i patrząc z miną ‘pomóż mi mamusiu’ na Andrew zupełnie pochłoniętego pisaniem listu.
- Ale on już prawie się zgodził – bąknął cicho niemalże płaczliwym tonem.
- Potter... Nawet ja się z tobą umówię, jeśli tylko dasz mi spokój! Czemu nie przebierzesz swojej sowy? Ona się tak nie ośmieszy! – zauważyłem, że na policzkach Jamesa pojawiają się rumieńce.
- Próbowałem – wyszeptał, niczym zawstydzone dziecko – Ale uciekła jej powiedziałem, co zamierzam i do dziś nie wróciła. – miałem ochotę się roześmiać, ale Black załamał się, więc uznałem, że nie byłby to właściwy moment na nadmierną wesołość.
- Sowa dała nogę, a ty oczekujesz, że my się na to porwiemy? Twoja matka to przynajmniej wiedziała, co zrobić. Niby to syna do szkoły wysyła, a tak naprawdę to zapewnia sobie roczne wakacje w spokoju z dala od upierdliwego dziecka! – prychnął. Położył się na pościeli i wtulił głowę w moje uda. J. wydawał się jeszcze bardziej urażony, zaś Black głaskał palcami kolana, które miał tuż przed twarzą, co od czasu do czasu lekko mnie łaskotało.
Imię okularnika wykrzyczane z Pokoju Wspólnego przez jakiegoś starszaka sądząc po barwie głosu było jak wybawienie. Uchroniło nas przed kolejną porcją niezadowolenia, gry psychologicznej i nudzenia chłopaka usilnie chcącego przekonać nas do słuszności, i wysokiego poziomu swojego pomysłu. Cieszyłem się, że Syri zajął się całą tą sprawą, bo ja z pewnością nie potrafiłbym tak odważnie wyrazić swojej niechęci, ale i nie zgodziłbym się na żadne przebieranki. Tylko Potter nie wydawał się szczęśliwy, kiedy wyszedł niespiesznie z pokoju ociągając się jak podczas klasówek, na które się nie przygotował. Syriusz momentalnie zerwał się i na klęczkach znalazł sobie wygodne miejsce. Klapnął z uśmiechem na rogu łóżka przyciągając mnie do siebie. Ostatnio każdą wolną chwilę spędzaliśmy właśnie w taki sposób, a objadający się Pet, czy piszący Sheva nie stanowili żadnej widowni nadto pochłonięci swoimi sprawami. Usiadłem na kolanach ukochanego klęcząc na pościeli i uśmiechnąłem się widząc jego ogólne zadowolenie. Położył dłonie na moich biodrach ściskając je lekko i głaszcząc. Pet, który nie nawykł w dalszym ciągu do naszego związku odwrócił się tyłek kręcąc nosem i zatykając uszy papierkami po czekoladowych żabach. Z jednej strony jakoś go rozumiałem. Z naszej grupy był poniekąd najnormalniejszy i jakoś nie zabiegał o znajomych podobnych do nas, poza naszą grupką. Poniekąd tylko niewielka część szkoły miała inne preferencje seksualne niż ogół uczniów, jednak bezpieczniejszym było obracanie się w kręgach osób, które z pewnością nie miałby najmniejszego zamiaru nas besztać, czy wydać przed resztą.
- Remi, pobawimy się tak. Ja pokażę gdzie chcę buziaka a ty mi go dasz – bezpośrednie stwierdzenia Syriusza były powalające i słodkie, kiedy dodawał do tego minę nie dopieszczonego szczeniaka, któremu mało głaskania. Mogłem oprzeć się jego rozkazom, groźbą, czy najzwyklejszym prośba, jednak nie tym, które pokazywały jak bardzo mu brakuje kontaktu ze mną nawet, jeśli przez pół dnia mogliśmy się tulić i całować. Nie odpowiedziałem mu ni słowem całując tylko w nos. Podobało mu się bez sprzecznie. Wskazał miejsce milimetry nad przed chwilą przeze mnie muśniętym i patrzył uważnie jak pochylam się całując go właśnie tam. Przyłożył palec do czoła, a moje usta naznaczyły tamto miejsce. Policzki, brwi, broda, kąciki warg i w końcu przyłożył opuszek do swoich ust. Specjalnie uchylił je lekko by pocałunek był mocniejszy, ponieważ palcem wskazał obie wargi równocześnie, a ja musiałem postarać się ucałować je w tym samym czasie.
- Potrafisz być okropny – westchnąłem chichocząc i objąłem go za szyję. Przez kilka chwil patrzyłem wyzywająco w jego szare tęczówki, jednak szybko zmiękłem, przymknąłem oczy i złączyłem swoje wargi z jego. Zamruczał, jakby była to jedyna pieszczota, jaką otrzymał po dłuższym czasie. Położył się na łóżku ciągnąc mnie za sobą. Przeturlawszy się to mnie położył samemu znajdując się na górze. Poczułem jak się zawahał i jakimś cudem wiedziałem, dlaczego. Nie zdziwiło mnie, kiedy przerwał wszystko patrząc z żalem na Andrew, który jak gdyby nigdy nic wrócił do pisania. Najwidoczniej musiałem poczekać na większą ilość przyjemności, z czego dzięki takiemu obrotowi spraw miałem okazję odpocząć i uspokoić się po cudownej słodyczy tych kilku minut. Black zsunął się ze mnie z ciężkim westchnieniem. Złapałem go za rękę i wtuliłem się w jego ramię wstając. Wraz z nim podszedłem do jasnowłosego patrząc na dosyć długi list pisany zgrabnym, ładnym pismem.
- Co tam piszesz, że ci patrzenie na nas pomaga, co? – Syri bezceremonialnie wziął kartkę z kolan chłopaka, a ten nie stawiał nawet oporu. – ‘Klęczę przed tobą i nie zwracam uwagi na twoje protesty, ruchy dłońmi, słowa pełne niezadowolenia. Nie wstaję tylko tulę twarz do twoich bioder czując na policzku, że jesteś już twardy.’ – kruczowłosy zaczerwienił się i oddał szybko chłopcu pergamin. Puściłem jego rękę pesząc się podobnie jak i on. Jeśli dalsza część tych wywodów Andrew miała być równie bezpośrednia to nie chciałem znać zakończenia. Rozbrajający, ciepły uśmieszek, jaki posłał Ukrainiec był powalający. Już wiedziałem, że Fabien przeżyje swoje, kiedy otrzyma ładnie zaadresowana kopertę i przeczyta zawartość. Chciałem go o coś zapytać, ale Potter wbiegł do sypialni uniemożliwiając wszystko.
- No i nici z mojej randki! Przyznawać się, kto wygadał, że to ja rozwaliłem gobelin na czwartym piętrze! – krzyknął wściekły piorunując nas wzrokiem. Wspomnienie feralnego ranka było kolejnym, małym załamaniem tego dnia. Nie wiem tylko, dlaczego chłopak czepiał się akurat nas skoro widział to cały korytarz. Jak łatwo było się domyśleć i tym razem Black stawał w naszej obronie opierając ręce na biodrach.
- Panie Potter! – zaczął naśladując McGonagall – Przypominam panu, że gdyby nie pańska najnowsza technika walki, ‘Jameshu’ gobelin byłby cały. Po kij w niego kopałeś, waliłeś i już sam nie pamiętam, co więcej kombinowałeś...
- Walił w niego torbą krzycząc, że go brutal obmacywał po tyłku – przypomniał Andrew kryjąc twarz w poduszce by śmiechem nie przerywać kłótni chłopakom.
- Wątpię, czy McGonagall uwierzy w obronę własną, bo byłbyś jedynym, którego zaatakował ten gobelin na czwartym piętrze między ubikacją chłopców, a schowkiem na szczotki. Z resztą sam jesteś sobie winny. Możesz wmawiać, że to było w obronie własnej, ale prawdopodobieństwo, że to przejdzie...
- Jesteś genialny! Ha, ha! Nawet ona nie oprze się takiej wersji wydarzeń! Dzięki, Syri! – kruczowłosy przetarł twarz dłonią blady, a ja nie wytrzymałem. Zacząłem się śmiać się równie głośno jak i Andrew padając na jego łóżko. Jeśli okularnik inteligencje odziedziczył po ojcu to współczułem jego matce, a sądząc po licznych opowieściach, jakie czasami snuł wychodziło na to, że biedna pani Potter miała do czynienia z dwoma geniuszami w swoim fachu.

 

 

13 komentarzy:

  1. PIERWSZA! hehe! dzięki za słowa uznania.. nieźle się namęczyłam przy tym arcie ale i genialność Pottera mnie dobija XD i stwierdzam ze on potem chyba będzie bi bo homo nie dokońca mu zostało skoro wyszedł za Lil XD

    OdpowiedzUsuń
  2. :) w końcu jakiś miły pozytyw dzisiejszego jakże cudownego(akurat:( ) dnia. ... tylko te literówki, no... trochę ich więcej niż zwykle... ale i tak słodkie... ehhhh idę się powieszę bo właśnie taki mam humor... ale notka milusia^^ ... to do zobaczenia na wskrzeszeniu w niedzielę... chociaż z drugiej strony... oki wracam do czytania( tak, zaczęłam czytać od samego początku jak w zeszłą niedzielę noci nie dałaś:( niedobra Ty... czy to się nazywa uzależnienie? jak tak to trudno:) przynajmniej mam na czym się zawiesić... eee chyba coś mi jest, skoro używać chcę tak banalnych metod... no... acha, ta zabawa w pocałuj-gdzie-wskażę jest kawaii^^ i w ogóle^^, a numer z gobelinem... XD to papa

    OdpowiedzUsuń
  3. A w ogóle to gdzie malinki??? ^-^

    OdpowiedzUsuń
  4. Czysty komizm. Potter mnie rozwala...jest zupelnie jak ktos kogo znam XD Ale nootka miodzio^^

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Takai no Tenshi11 stycznia 2008 20:57

    cyrk na kółkach z tym wariatem w okularach xD tylko go po prostu czasami zakneblować, to nie będzie głupot gadał :Duśmiałam się mocno przy końcówce i ciąglę się cieszę, że Cory był tylko snem... ==A Remik i Syri? tylko ich kochać :*Ciebie również :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Taa... Dziwię się tylko czemu Potter nie poprosił skrzatów domowych o zrobienie gigantycznego tortu-monumentu pochwalnego na cześć tego biednego chłopaka XDXDXD. Notka jak zwykle świetna, ale nie bądż taka i daj coś z Riddlem, niech się na przykład do Shewy dobierze muahahahahahahaha Chuu!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie - Potter to świnia, tak męczyć chłopaków i wbijać wtedy, co nie trzeba! Dlaczego on zawsze przerywa w najlepszym momencie?! A i Jill, gratulacje za śliczny arcik:)

    OdpowiedzUsuń
  8. notka śliczna:) taka sielankowa i milutka, zostawia fajne uczucie w głowie:P słońce jakoś tak jaśniej świeci...(o ile wogóle)...a zastanawiam się tak, jakby Potter zachowywał się z Corem:D:D sądzę, że byłby w siódmym niebie z dominującym, co prawda, ale za to jak doświadczonym partnerem:)p.s.Cor stał się dla mnie mocno interesujący, odkąd nie wtrąca się do mojej stanowczo ukochanej pary:):) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedny Andrew, brakuje mu rozrywki ^^. Nota super (obrazek z resztą też). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. geez! nie pisz takich komentów bo jeszcze Kir-chan to na poważnie weźmie i POtter odjebie taki cyrk XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Zastanawia mnie skąd w jednej osobie takie pokłady humoru, w życiu bym nie wpadła na to, że gobelin może kogoś zaatakować ;) normalnie popłakałam się prawie ze śmiechu przy tej wymianie zdań, genialna jesteś :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    wspaniale, o tak James i te jego pomysły, ale Syriusz świetnie sobie poradził, a ten list Andrew'a, aż chce się zobaczyć reakcje Fabiena na niego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń