czwartek, 21 lutego 2008

Błociaro!

5 grudnia
Zima w przeciwieństwie do letniej pogody wróciła po raz kolejny. Śnieg na błoniach miejscami sięgał kolan, a Zielarstwo stało się jedną z uciążliwszych lekcji. Zajęcia same w sobie były niesamowicie przyjemne, niestety problem stanowiło to, że by dostać się do cieplarni trzeba było przedzierać się przez wielkie zaspy białego puchu lepiącego się i wsiąkającego w ubrania, czy nawet buty. Każde takie przejście kończyło się mało przyjemnym zimnem, które jak woda wnikało w każdy materiał. Najgorsze jednak było to, że z każdym dniem robiło się coraz mroźniej, a Święta zapowiadały się pod znakiem lodowatego wiatru i śnieżycy. Jedno tylko mogło nam to wynagrodzić. Dyrektor zorganizował kulig, który miał odbyć się w niedzielę popołudniu. Ja sam czułem się jak dziecko ucieszone jednym, ślicznym płatkiem, za to Black planował już gdzie będzie ze mną siedział i na których sankach. Nikt już nie mówił o niczym innym, jak tylko o wielkiej zabawie, jaka będzie z tym związana i cudownych przeżyciach.
Dziś wyjątkowo Syriusz nie potrafił się z niczym uporać. Założył płaszcz na jedną rękę i kręcił się w kółko, jak pies za swoim ogonem, nie potrafiąc znaleźć drugiego rękawa. Marszczył przy tym czoło mrucząc coś pod nosem samemu do siebie. Wił się i uginał na wszelkie możliwe sposoby, a jednak nic nie zdziałał. Mogłem patrzeć na niego przez wiele godzin. W takich chwilach przypominał nieporadne dziecko, a przecież to on zawsze dbał o mnie. W końcu poddałem się, kiedy po dziesięciu minutach nadal niewiele się zmieniło, a chłopak niemalże podskakiwał ze złości.
- Pokaż to – westchnąłem podchodząc do niego i pomagając mu odnaleźć brakujący rękaw. Syri uśmiechnął się radośnie stając prosto. Powoli zaczynałem zapinać mu guziki, na co zareagował jeszcze szerzej rozciągniętymi ustami. Podobało mi się to. Rola opiekuna miała swoje dobre strony. Możliwość opieki nad Blackiem sprawiała, że czułem się jeszcze lepiej. Nie powstrzymywałem nawet uśmiechu docierając już niemal pod szyję. Syriusz pochylił się przekręcając głowę. Widziałem to niewyraźnie zajęty jego płaszczem. Niespodziewanie jego twarz zasłoniła mi pole widoku, a usta ucałowały mój nos. Zarumieniłem się lekko opuszczając głowę tak, by tego nie powtórzył.
- Co ty robisz? – wydukałem siląc się na w miarę spokojny ton, dzięki czemu przynajmniej się nie jąkałem.
- Jak to, co? Całuję. Uwielbiam, kiedy jesteś opiekuńczy. Czuję się wtedy, jakbyś był już moją żoną i wyprawiał mnie do pracy – szczerość kruczowłosego pogłębiła tylko kolor na moich policzkach. Skończyłem zapinać jego ubranie i wyszedłem z pokoju słysząc jak chichocze idąc zaraz za mną.
Przy drzwiach wyjściowych czekała już na nas większa część klasy. Reszta grupy doszła kilka minut później. Krukoni dawno już stali przed cieplarnią. Szybko znaleźliśmy się przy nich, a Syriusz był podejrzanie spokojny, jak na jego pomysły i trudności, jakie sprawiało mu siedzenie w miejscu. Wcisnęliśmy się do środka większego, ocieplonego budynku, gdzie profesor Sprout pieczołowicie przesadzała kolejne ze swoich mało przyjemnych roślinek. Posłała nam przyjemny uśmiech i śpiewnym głosem zaprosiła bliżej.
- Moi kochani. – zaczęła podejrzanie wesoło – Dziś zajmiemy się czymś bardzo interesującym, a mianowicie Zielonymi-prążkowanymi Dzwonnikami. Są bardzo przydatne. Rosną zazwyczaj w miejscach odludnych, koło zbiorników wodnych. Wskazują wędrowcom drogę w nocy i ostrzegają przed niebezpieczeństwem. Maja także wiele zastosowań w lecznictwie. Kto mi wymieni najważniejsze? – miałem zamiar się zgłosić, ale palce Syriusza zamykające się na mojej dłoni nie pozwoliły mi podnieść ręki. Zamiast tego Lily Evans wystrzeliła ramieniem w górę. Koleżanki patrzyły na nią z podziwem, a niektórzy Krukoni wyraźnie się ożywili.
jakiś dziwny, głośny skrzek w innej części cieplarni sprawił, że rudowłosa nie miała nawet jak pochwalić się swoją wiedzą. Nauczycielka odetchnęła kilka razy spokojnie, najwyraźniej z początku przestraszone niespodziewanym odgłosem.
- Przepraszam was na chwilę. Przesadźcie Dzwonniki, a ja zaraz do was wrócę i dokończymy – zdążyłem tylko dostrzec jak pulchna czarownica odchodzi szybkim krokiem ściskając w ręku łopatkę. Mogłem się domyślać, że jedna z jej roślinek właśnie zaczęła podjadać jakąś inną, ponieważ zaledwie tydzień wcześniej mijaliśmy na zajęciach całe grono niebezpiecznych ziół i kwiatów, które Sprout hodowała dla różnych celów.
Powróciłem na ziemię wraz z mocniejszym uściskiem na palcach dłoni. Z przerażeniem dostrzegłem wielką kulkę błota w dłoni Blacka. Nie zdążyłem zaprotestować, ani mu tego udaremnić. Chlusnęło, a ciemna maź rozwaliła się na tyle głowy Pottera oderwanego od bezwiednego wypatrywania Kinna na zewnątrz. Cała gromada drugoklasistów zamarła w czymś w rodzaju przerażenia. Patrzyli jak wściekły chłopak odwraca się ze swoją porcją ziemi w ręce i celuje w Syriusza, który właśnie wycierał dłonie w szatę Petera z zarozumiałym uśmiechem na twarzy. Ponowny odgłos rozbryzgującego się błota i głośno chichoczący Black, który zrobił sprawny unik w ostatniej chwili. Kolejna kula przeleciała mu przed oczyma godząc w Andrew, zaś Ryo z wielką plamą na plecach zrobił przepraszającą minę. Dla mnie wyglądało to jak katastrofa za to Syri bawił się wybornie. Kiedy tylko większość uczniów obkładała się mokrą ziemią kruczowłosy pochylił się bardzo nisko by unikać pocisków i pociągnął mnie w dół osłaniając sobą. Otulił ramieniem moje plecy i popchnął powoli do przodu. Wyszliśmy spod wielkiej wojny na brudną maź. Syri usiadł z westchnieniem za wielką donicą, w której to jedne obok drugich tkwiły Dzwonniki, więc nie mając zamiaru wracać na swoje miejsce klapnąłem obok.
- Stracimy za to punkty, a Sprout będzie wściekła! – rzuciłem zdenerwowany przekrzykując wrzeszczących nastolatków.
- Nie szkodzi! – Syriusz nagle wydał mi się z siebie dumny – Teraz przynajmniej są zajęci. – poczerwieniałem, kiedy mnie pocałował. W każdej chwili ktoś mógł nas zobaczyć, a jemu zebrało się na czułości. Mimo to pozwalałem na wszystko i zmieniłem pozycję by było mi wygodniej. Kruczowłosy znowu to zrobił. Najadł się słodkości bym nie potrafił protestować. Smak, jaki jego wargi miały tego dnia był inny niż zawsze. Wydawało mi się, że zupełnie niedawno pochłoną jogurt pomarańczowy i to w dodatku jeden z najlepszych. Zajęczałem, chociaż nikt z pewnością tego nie słyszał. Mocniej przywarłem do chłopaka chcąc wyraźniej czuć słodki smak. Miałem za złe chłopakowi, że w taki sposób mnie usidla, ale i łakomy na słodycze sam mu na to pozwalałem. Wsunąłem dłoń w jego aksamitne, czarne jak noc włosy by był najbliżej jak się da. Językiem zacząłem zlizywać cudowny smak z dostępnych dla mnie fragmentów jego ust. Już nawet nie było mu głupio, jako że mózg przestawił się na konsumpcję zapominając o rozsądku.
Dopiero zszokowany głos profesor Sprout zmusił mnie do niechętnego, leniwego oderwania się od Blacka. Oblizałem wargi z namaszczeniem rozkoszując się ostatkami tamtych łakoci.
- Co tu się u licha dzieje?! – głośny gwar ucichł i zastąpiła go całkowita cisza. – Potter?! Zostaw tą ziemię! – plusk oznaczał, że okularnik posłuchał. – Wszyscy natychmiast wracać mi do zamku i umyć się! Jeszcze dziś wysprzątacie wszystko to, co tu zrujnowaliście! Marsz do siebie i to już! – dosłyszałem jęk Jamesa i głośny tupot butów. Sprout trzymając Pottera za szatę pchała go przed sobą. Chłopak z pewnością nie widział nic zza zabłoconych okularów. Podniósł je, a to stanowczo musiało ograniczyć jego pole widzenia. Wstałem szybko i wraz z Syrim powlekłem się za całą ubrudzoną do granic możliwości grupą. Miałem ochotę chichotać na ich widok. Zabłocone ubrania, twarze i dłonie wyglądały jak gruby kaftan, bądź maska teatralna. Bawiący się na zewnątrz uczniowie patrzyli na nas zaskoczeni. Nawet Kinn wydawał się zaskoczony jednym, wielkim sunącym przez błonia błotem. J. z uśmiechem pomachał do niego brudną ręką i wyprostował się nadal prowadzony przez nauczycielkę. Nie wiedziałem jak rozpoznał swoją pasję w tłumie gapiów, ale wyglądał zabawnie brnąc niby to dumnie wpadając, w co większe dziury śniegu. Chłopak nie wiedząc, co ma zrobić niepewnie mu odmachał. Z całej tej gromady brudnych drugoklasistów ja i Syriusz wyróżnialiśmy się jak nikt inny. Jedyni czyści i spokojnie idący. Gehenna z całą pewnością miała nas czekać na czyszczeniu cieplarni.
- Syriuszu, Remusie – wstrzymałem powietrze, kiedy wchodząc po schodach profesorka odwróciła się do nas na chwilę. – Wy jesteście zwolnieni ze szlabanu. Co za młodzież! – tym razem mówiła już tylko do siebie – Zostawić ich samych i dostają szaleju. Jakim cudem mogą poradzić sobie w przyszłości, skoro teraz są tacy nieodpowiedzialni? Dobrze, że chociaż dwójka uchroniła się przed tą paranoją!

13 komentarzy:

  1. "Marszczył przy tym czoło i mruczał coś pod nosem samemu do siebie."'Sam do siebie' ;) błąd językowy.Hihi, oprócz tego... xDTa buźka najlepiej oddaje moje uczucia. Genialna notka! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I oto najlepszy dowód,że Hogwart to szkoła dla nie do końca normalnych xDSuper notka xD

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Kunoichi_Chan21 lutego 2008 23:34

    Nie no notka wybitna ...Do tego niedopieszczonych dzieci... Super śmieszna i słodka notka...

    OdpowiedzUsuń
  4. no i znowu boki zrywam XD Świetna notka. Już widzę ten kordon błotny sunacy przez błonia. Miodzio. Ciekawe tylko jak sie Syriemu oberwie od Pottera w odpowiedzi? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Remus niby taki nieśmiały, a nigdy nie odmawia Syriuszowi. Notka świetna jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. A winnym sie nie oberwalo to mi sie podoba XDP.S. Syriusz nie przytyje jak ciagle lakocie wcina? :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietne po prostu swietne ....... cholernie mi sie spodobalo ... ;D Czekam na jakes gorace szczegoly dotyczace Remiego i Syriusza .... ;D (Ja wcale nie jestem zboczona) ani ciut ciut ...... ^^* Pozdrowienia dla alll .....

    OdpowiedzUsuń
  8. XD ,a co Syri i Remi będą robić, gdy reszta grupy będzie zajęta sprzątaniem w szklarni...hmmm?

    OdpowiedzUsuń
  9. No.... Black zaczął a inni oberwali :D Bosko, czy to znaczy, że jak wszyscy pójdą odrabiać szlaban, to oni zostaną sami w dormitorium?? Tak, tak, tak nie zostanął i niech będzie słodko :D Notka cuuudo, jak zwykle zresztą, pozdrawiam ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jogurtowy całus... Nie koniecznie lubie jogurt, ale reszta była BOOOOOOOSKA!!! odwiedź mojego bloga http://www.naruto-in-hogwart-yaoi-story.blog.onet.pl Chuu! ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. hmmm hmmm...ciekawe co to będzie, jak wszyscy pójdą zaliczyć szlaban:):) świetna notka- taka dziecinna. słodziutko:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. hehe.. niezła mieli zabawę, nie ma co :D mam nadzieję, że kulig przyniesie jakieś ciekawe wydarzenie ;D pozdro

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    wspaniały rozdział, haha Syriusz wywołał wojnę na błoto ;) a sam zwiał aby mieć chwilkę z Remusem sam na sam i odrobinkę przyjemności ;) no i szlaban teraz ich ominie... haha
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń