wtorek, 25 marca 2008

Bomba!

Mój kochany Kotani-kun ma dziś urodzinki! Wszystkiego naj, naj kochanie! =*


  



5 styczeń
Ze względu na przemianę nie wróciłem do szkoły razem z innymi. W domu miałem lepsze warunki, ze względu na brak ciekawskich kolegów i całej gromady innych uczniów Hogwartu. Napisałem do Syriusza, że mama źle się czuła po Świętach i zostałem z nią dłużej. Znowu go okłamywałem, jednak nie miałem innego wyjścia. Przychodziło mi to z coraz większym trudem, jednak zawsze jakoś dawałem sobie radę i nadal musiałem. Cieszyłem się, że koszmar minął, przynajmniej na miesiąc, aja mogłem spokojnie wrócić do beztroskiej nauki. Padałem po nocnej podróży pociągiem, chociaż było mi o wiele lepiej, gdy powóz czekał na stacji i zabrał mnie do zamku. Najgorsze miałem przed sobą. Nadrobienie zaległości z tygodnia nie było żadnym problemem, za to rozwijanie kłamstw przed Blackiem i resztą, wręcz przeciwnie. Musiałem przejść kawałek zanim stanąłem na schodach przy wejściu do szkoły. Ścisnąłem mocniej rączkę kufra i otworzyłem ciężkie, masywne drzwi. Wgramoliłem się do środka przeciskając pomiędzy framugą, a samym wejściem. Nie odzyskałem jeszcze całkowicie sił po pełni, ale radziłem sobie nieźle.Męczyłem się właśnie z zamknięciem drzwi i uniedostępnieniem wnętrza budynku dla padającego śniegu, kiedy usłyszałem tupot na schodach i głośne:
- Remus! – Syriusz zbiegł po schodach i rzucił się na mnie tuląc,jakby nie widział mnie od co najmniej pół roku – Jak tam mama?Tęskniłem i martwiłem się o ciebie! Chodź, chodź! – otarł się kilka razy policzkiem o mój i uporał się bez przeszkód z drzwiami, wziął do ręki mój kufer, zaś drugą złapał moją. Chciałem ostrzec, że moje rzeczy odrobinę ważą, ale nie zdążyłem. Kruczowłosy z entuzjazmem szarpnął za uchwyt i jęknął głośno. Posłałem mu niepewny uśmiech, co lekko złagodziło ironię jego spojrzenia.
- Co ty tam nosisz?! – warknął powoli przyzwyczajając się do ciężaru.
- Książki – rzuciłem lekko rozbawiony pozwalając się ciągnąć po schodach na górę do samej wierzy. – I nie musiałeś się martwić. Nie jestem już dzieckiem i potrafię sam trafić do szkoły. – nawiązałem do jego stwierdzeń z początku. Nie był zachwycony, jednak nie odezwał się więcej przez czas, który potrzebował do zataszczenia kufra. Ja przywykłem do noszenia swoich rzeczy, ale on z pewnością nie. Wydawał się aż zabawnie obolały i umęczony powoli brnąc przed siebie. Jego dłoń była za to cudownie ciepła i ubrudzona na palcach atramentem. To przypomniało mi o zajęciach, które przecież powinien mieć.
Uśmiechałem się do siebie będąc w końcu w naszym pokoju.Wysprzątany, wyglądał jakby chłopcy wrócili tu wraz ze mną. Szczerze mówiąc byłem tym zdziwiony. Usiadłem na łóżku pchnięty przez Blacka.Chłopak patrzył poważnie to na mnie to na kufer.
- Odpocznij, bo na pewno padasz po podróży. – jakoś nie odczuwałem już zmęczenia, kiedy tylko znalazłem się w ukochanej szkole. Pokręciłem głową, na co Syri usiadł na podłodze i położył głowę na moich kolanach.Przypominał szczenię. Gładziłem opuszkami jego włosy bawiąc się nimi na wszystkie możliwe sposoby.
- Nie powinieneś być teraz na zajęciach? – zapytałem w końcu o to,co najbardziej w tej chwili mnie intrygowało. Syri przechylił głowę opierając ją brodą na moich udach i patrzył zalotnie szarością swoich tęczówek w moje.
- Widziałem cię przez okno, więc wypełzłem na czworakach z klasy i Binns nawet mnie nie zauważył – był dumny z siebie i ciężko byłoby tego nie dostrzec – Tęskniłem, więc codziennie cię wypatrywałem. Ominęły cię niezłe kawałki. James porwał Kinna już w pociągu i do wieczora go nie widzieliśmy, a Peter pokazał, co potrafi. Zarył twarzą w podłogę przed wejściem do sali na Zaklęcia. Tuż przed Narcyzą! Przeszła po nim, jak po dywanie, co Pet podsumował, że go kocha. Gdybyś ty to widział! Nie było nikogo, kto przetrwałby to bez bólu brzucha! I jeszcze raz tęskniłem! – uśmiechnąłem się. Zebrałem palcami kilka pasemek włosów Blacka i przyszło mi coś do głowy, kiedy tak na niego patrzyłem. Trochę żałowałem, że nie było mnie z chłopakami od początku, ale teraz miałem zamiar to sobie odbić.
- Zrobisz coś dla mnie? – starałem się być niewinny i delikatny,co chyba doprowadzało chłopaka do żywej gorączki. Wzdychał, pojękiwał i tulił się mocniej do moich nóg.
- Dosłownie wszystko! Co zechcesz! – przytakiwał żwawo. Spodobało mi się to. Wyjąłem z kuferka dwie gumki do włosów i sięgnąłem po różdżkę. Black nie wiedział, o co chodzi i wiedzieć nie musiał.Wyszeptałem jedno z zaklęć, o których McGonagall wspominała na zajęciach, a dwie proste gumki zamieniły się w typowo dziewczęce z małymi, okrągłymi dzwoneczkami. Z jakąś dziwną radością zawiązałem jena włosach Syriusza robiąc tym samym dwa sterczące kucyki wystające z małej burzy ciemnych włosów. Wyglądał na swój sposób słodko i chociaż zaskoczony to nie zdjął ich, ani też nie protestował. Wstał i pozwolił tym samym na to bym i ja się podniósł. Na tym jego łaskawość się skończyła. Objął mnie i tulił się mocno. Słodki, wyposzczony i ciepły kociak, który uciekł z zajęć żeby się połasić. Sam byłem nie mniej stęskniony. Objąłem go przyciskając się mocno. Miałem ochotę na słodkiego buziaka, który był specjalnością Syriusza, ale najpierw musiałbym się odsunąć, a to już mi nie pasowało.
- Remus! – krzyk dwóch kolegów, którzy właśnie wrócili z zajęć był kojący. Poczułem ssanie w żołądku i dostrzegłem jak podbiegają.Później już tylko uderzyłem plecami o materac przygnieciony przez przyjaciół. Syriusz z prawej, Sheva z lewej, zaś Potter jakimś cudem leżał rozwalony po środku szczerząc się szeroko. Było mi ciężko, ale przyjemnie. Tulili się i specjalnie poruszali by mnie zgniatać jeszcze bardziej. Roześmialiśmy się, kiedy już przewracałem oczyma czując jak się we mnie wgniatają. Przekręciłem minimalnie głowę, słysząc otwierane drzwi. Peter otrzepywał się i ścierał z twarzy kremówkę. Musiał upaść na schodach i zaryć twarzą w kremowym ciastku. Widząc naszą piramidkę ina jego pulchnej twarzy pojawiła się radość.
- Remus?! – jakimś cudem wszyscy reagowali na mnie tak samo –Bomba! – krzyknął głośno, wszedł na łóżko i zwalił się na Jamesa.Zajęczałem, kiedy dodatkowy ciężar przygwoździł mnie do materaca.Wątpiłem w to, że przypominałem hamak, jednak im nie robiło to raczej większej różnicy. Znowu zaczęliśmy się histerycznie chichotać, co u mnie było dosyć mocno utrudnione. Czterech kumpli leżało na mnie ucieszonych jak nigdy.
- Uwielbiam was. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi, jakich mam –stwierdziłem, kiedy Syriusz z czułością gładził mój policzek i uśmiechał się delikatnie, zaś Sheva robił to samo by tylko dokuczyć kruczowłosemu – Ale mimo wszystko... Zgniatacie mnie! – zawyłem. Nie mogłem się ruszyć. Teraz nawet z trudem mówiłem. Byłem szczęśliwy, alei obolały.
- Peter, weź ze mnie brzuch, bo się po moich plecach rozlewa! –okularnik miał na ustach szatański uśmieszek i minę pełną dumy z żartu.Pettigrew wręcz przeciwnie. Wstał podpierając się o boki i patrzył tona Pottera to na siebie.
- Chcesz mi powiedzieć, że mam duży brzuch?! – warknął urażony –Nie prawda! Popatrz! Jest płaski! Nawet kości dostrzeżesz, jak podniosę sweter! – mimo, że chłopcy zeszli we mnie nadal czułem lekki ciężar i równocześnie lekkość, co sprawnie uniemożliwiało mi normalny śmiech.
- Jeśli trzy centymetry różnicy między linią ud, a brzucha, na rzecz tego drugiego to płaski, wtedy ja mam wklęsły nie? – James niewiele widział zginając się w pół i chichocząc za to na pewno poczuł,jak poduszka uderza go w samą głowę, a Peter ukrył się za łóżkiem tworząc tym samym małą fortecę. Patrzyłem na tę wojnę ze spokojem. Nie dotyczyła mnie, więc mogłem sobie na to pozwolić. Wszystko zmieniło się jednak, kiedy ja uniknąłem pocisku cudem, przez co Sheva dostał w samą twarz. Wtedy bitwa rozpoczęła się na dobre, a poduchy traciły swój ładny kształt. Latały z jednego końca pokoju na drugi i godziły we wszystko. Mój kufer został wywrócony przez uciekającego za swoje posłanie okularnika, Syriusz starał się mnie bronić i samemu nie oberwać, zaś Andrew z wściekłością celował w Pottera, od którego to obrywał najczęściej. Czułem, że naprawdę wróciłem do szkoły i do przyjaciół. Chociaż zmęczenie dawało o sobie znać jakoś trzymałem się na nogach. Nie uniknąłem kilku poduszek, przez co mogłem przysiąc, że w końcu padnę ze zmęczenia. Zgnieciony przez chłopaków, pobity przez nich i w dodatku nadal bez pocałunku starałem się jak najlepiej bawić i nie stracić głowy. Byliśmy tak głośno, że w Pokoju Wspólnym na pewno było słychać nasze wrzaski i odgłos przewracanych rzeczy. Chyba tylko my potrafiliśmy narobić tyle hałasu o nic.


  

9 komentarzy:

  1. Fajna notka ale jakoś w niej mało treści. Ogólnie Kirhan-san to JEST jeden z najlepszych fanfic'ów jakie znam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Ai-no Tenshi Fan25 marca 2008 18:28

    Eee.tam ^^ Przywitanie sie chłopaków,to też jest treść ^^ Przecież przyjaźń jest najpotężniejszą rzeczą,zaraz po miłości ^^ i jakos nei wierzę,żeby Peter miał płaski brzuch :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Taak, nie ma to jak kłócić się kto ma wklęsły, a kto płaski brzuch ^^. Nota super :). Zaskakujesz mnie częstotliwością ukazywania się notek, bo ja sama tak nie potrafiłam ^^.

    OdpowiedzUsuń
  4. Troche pusta tresciowo ta notka O.O takie mam wrazenie...no co? Zdarza sie ^^ Remus i Syrik sa slodcy <@.@>

    OdpowiedzUsuń
  5. hej! Super nota! Nie umie cie doczekac namietniejszego przywitania remiego przez syriusza,pozdro

    OdpowiedzUsuń
  6. To znowu ja^^ mam pytanie z innej beczki...tj z innego bloga^^' Kirhaneczko moja kochana kiedy bedzie nowa notka na Ai no Tenshi <@.@> proooooooooosze <@.@> bo tam tez zagladam^^ ale niemam juz cio czytac buuuuuuu :<.

    OdpowiedzUsuń
  7. dawno mnie tu nie było :) na szczęście wszystko nadrobiłam! super super i jeszcze raz super! czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubię twoje opowiadanie. Podoba mi się wymieszanie łagodności związku Syriusza i Remiego z ostrością innych par. Już nie mogę doczekać się następnej części. Mam nadzieję, że Syriusz pokaże jak bardzo tęsknił.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniale, przynajmniej to nie musiał się ukrywać... ale tak zatajanie coraz trudniej przychodzi i ta radosc z jego powrtotu, biedny Peter...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń