piątek, 23 maja 2008

Odwilż

Ostatnimi czasy miałam pewne problemy osobiste, jednak teraz już się skończuły, więc notki powinny być czasowo XPP

 

1 marzec

Słońce świeciło o wiele intensywniej niż się spodziewałem, przez co wokół zamku pełno było kałuży i błota. Mimo wszystko, kiedy Syriusz zaproponował mu spacer po błoniach zgodziłem się bez zastanowienia. Na niedługo przed pełnią nawet moja wilcza połowa miała ochotę wygrzać się na słońcu i zdobyć kilka przyjemnych pieszczot. Z jakiegoś powodu miałem bardzo dobry humor i możliwość spędzenia czasu z Syrim na nic nie robieniu zapowiadała się obiecująco. Założyłem wiosenną kurtkę i czekałem przy schodach na zewnątrz, aż chłopak upora się z zamkiem swojej. Z tego, co zauważyłem zawsze sprawiała mu jakieś problemy. Starał się naciągać materiał, by nie było fałd, na siłę, delikatnie, szepcząc czułe słówka do suwaka i sam nie wiem, co mógł dodatkowo wymyślić zanim w końcu mu się udało. Noga ześlizgnęła mu się ze stopnia i przerażony stąpnął mocno na kolejny schód. Złapał się za pierś i popatrzył przed siebie.
- Jeśli już zginę to nie w tak głupi sposób... – wydyszał i ostrożniej zszedł na sam dół. Złapał mnie za rękę i pociągnął blisko tak by nikt nie dostrzegł naszych złączonych palców. Zmierzaliśmy w stronę jeziora gdzie nikt się nie kręcił. Powiał wiatr przyjemnie pachnący pierwszymi kwiatami i chociaż nie czułem jeszcze zapachu wiosny to wiedziałem, że jest gdzieś niedaleko. Z pewnością, co do tego mylić się nie mogłem.
Black szedł raźnym krokiem przed siebie i patrzył w niebo. Wydawał się nad czymś zastanawiać. W końcu, kiedy odległość dzieląca nas od innych uczniów wałęsających się po błoniach była wystarczająco duża by nas nie rozpoznali, objął mnie ramieniem i przytulił mocno. Z jakiegoś powodu był dumny z siebie, a uśmiech, jaki pojawił się na jego wargach zdradzał jak bardzo cieszy się z własnego sukcesu. Zachowywał się, jakby, co najmniej zdołał objąć smoka, a nie mnie. Był w tym zabawny. Poczułem jak stąpnął nierówno i zawył odskakując na bok. Patrzyłem na niego zdziwiony, kiedy on zajął się sobą. Z minął zdradzającą obrzydzenie uniósł nogawkę spodni i ukazał obłoconego po kostkę buta. Przeniosłem spojrzenie na miejsce, w którym wcześniej stał. Rzeczywiście nawet błotnista kałuża jasno ukazywała, co zaszło. Black pozostawił po sobie dziurę, której zawartość skapywała z jego półbutów.
- Ja rozumiem, Potter, ale ja?! – krzyknął z żalem do błota, które niewdzięcznie opadało na trawę, jak jakaś dziwna flegma. – On zawsze w coś wlezie, ale to był mój ukochany but! I miał taką ładną sznurówkę z czaszeczkami! Teraz wygląda jak stopa potwora z bagien! Kto postawił tu to błoto?! – zmarszczone żałośnie brwi i jęczący głos były komicznym połączeniem z poważną twarzą i wysokim pochodzeniem kruczowłosego. Sam osobiście nie chciałbym wejść w nic podobnego, ale im dłużej się temu przyglądałem, tym zabawniejsze mi się to wydawało.
- Syriuszu... – westchnąłem nabierając głośno powietrza by przypadkiem nie wybuchnąć. – To nic takiego... Skrzaty na pewno się tym zajmą... – nie zdołałem dodać nic więcej.
- Remi... Wleź w tą kałużę, zamocz w niej całego buta i postaraj się nie przemoczyć ani tego twojego zgrabnego pantofelka, ani skarpety. – spoważniał momentalnie jakby miał się zaraz wściekać – Ja pod palcami czuję jak mi się piaskowa maź rozjeżdża! – syknął – Wyobrażasz sobie, co będzie jak zdejmę but i skarpetkę? Całą stopę będę miał w paskudnym, śmierdzącym błocie... – zadrżał – Obrzydlistwo! – kiedy wyobraziłem sobie Blacka skaczącego na jednej nodze do łazienki z obrzydzeniem i żałosną miną ledwie powstrzymałem się przed śmiechem, co pewnie by go uraziło.
- Ale wiesz, Syriuszu... – podszedłem do niego powoli zagryzając wargę dla opanowania nagłej wesołości – Ja cię uwielbiam, kiedy jesteś czysty i brudny, wesoły i smutny, zdenerwowany i pełen spokoju... Nie wróć... Ja cię kocham! – podkreśliłem – Bez względu na to czy wszedłeś w błoto po kostkę czy kolana, lub nawet, jeśli nie byłoby to błoto...
- Remus! Siedź mi tu cicho! – zapewne wspomnienie o czymkolwiek innym, w co chłopak mógł wejść przeciągnęło szalę mojego zwycięstwa na jego stronę. – Wlazłem w paskudne błoto i tyle! Teraz, kiedy będę szedł mogę się poślizgnąć na tej błotnistej wydzielinie, jaka wypływa mi z buta przy każdym kroku... To okropne! – przewróciłem oczyma. Nie miałem już sił by walczyć z jego dziecinną stanowczością.
- Więc ja też wdepnę w to... coś... – bąknąłem mało entuzjastycznie – Wtedy obaj będziemy na tym jeździć...
- Nie, nie, nie! Moje Remiątko nie może się tak brudzić! – pokręcił szybko głową – W prawdzie perspektywa umycia później tej nóżki jest kusząca, ale protestuję. Już mi przeszło i wcale mi nie zależy na tych cudownych, ciężko zdobytych sznurówkach... – przytuliłem się do niego omijając jego ubrudzony but, by nie wytrzeć go swoim. W gruncie rzeczy łatwo było sterować kruczowłosym, ale czasami trzeba było posiadać matczyną cierpliwość.

Pocałowałem go w policzek i chciałem sięgnąć po więcej jednak, co jakoś mnie nie dziwiło, krzyk Jamesa zburzył cały nastrój chwili. Chłopak przeskakiwał, co większe kałuże i rozentuzjazmowany biegł zawzięcie w naszą stronę. Wyhamował z trudem i pokazał wszystkie zęby w uśmiechu, który w jego przypadku nazywano ‘wyszczerzem’. Obrzucił nas zadowolonym ze świata spojrzeniem i trochę dłużej zatrzymał się przy Syriuszu.
- Black, ty zmieniasz styl na deszczową wiosnę, lub ostatni odwilż? – Syri wyglądał jakby miał się na niego rzucić za tę uwagę. – No już, już. Nie powiem nikomu, że nurkujesz po płytkim błocie... – kruczowłose wyciągał już dłonie by przydusić okularnika, jednak ten w ostatniej chwili pokazał nam małą, złotą piłeczkę ze skrzydełkami. – Znicz... – powiedział dumny.
- A powiedz ty mi, bo chcę uwierzyć, że śnię. A po kij mi znicz?! – podzielałem zdanie szarookiego, jako że sam wiedziałem tyle, co on.
- No, znicz. Nie wiesz, co to jest znicz?
- Wiem, po co jest znicz, ale, po co tobie znicz, szalony rowerzysto?! – Potter prychnął i poprawił okulary na nosie.
- Dostałem się do drużyny quiditcha, ale tacy jak ty nawet tego nie pojmą... – zachlipał teatralnie.
- Nie mogłeś tak od razu? – pokręciłem głową i uśmiechnąłem się do chłopaka – To wspaniale! Rzadziej będziesz nam przeszkadzał, kiedy chcemy pobyć sami... – moje stwierdzenie wywołało uśmiech u obu chłopców. Żartowałem, jednak było w tym wiele prawdy. Zastanawiałem się przez chwilę, czy James urządzi wielka zabawę z tego powodu czy nie, ale sam fakt, iż zapewne woli dzielić ten czas z Kinnem, któremu postara się bardziej zaimponować, całkowicie eliminował jakiekolwiek większe świętowanie.
- Czyli teraz ja muszę wymyślić coś żeby cię pobić i upewnić moje kochanie w przekonaniu, że chodzi z najlepszym? – Syriusz westchnął ciężko patrząc na słodko wyglądającą kuleczkę. – Może zapisze się na balet...
- Byleby nie w tych butach – Potter zakpił i uciekł zanim Syri zdążył się odciąć. Trzeba było przyznać, ze specyfika naszej paczki była taka, że każdy z nas miał swój charakter i jakkolwiek bardzo byśmy się nie starali by cos zmienić wszystko zazwyczaj wyglądało podobnie. Kłótnie, dowcipy, wejścia w niewłaściwym czasie. Uwielbiałem to i szanowałem każde pojedyncze wspomnienie.
Byleby znowu nie stracić możliwości całowanie Syriusza stanąłem na palcach sięgając słodyczy jego warg. Dziś wyjątkowo były słone, jako że na podwieczorek zjadł jakąś galaretkę z kraba zamiast masy słodkości. Kiedy na kilka chwil zabrałem głowę on oparł się o dąb, pod którym staliśmy i zaczął wycierać w niego lekko już zaschłe błoto, a tym samym przyciągnął mnie za kurtkę bliżej. Może i na błoniach pojawiło się już o wiele więcej osób niż poprzednio, jednak ukryci za grubym pniem do woli mogliśmy cieszyć się bliskością. Delikatny podmuch rozwiał włosy Syriusza, który nie miał innego wyjścia jak tylko odgarnąć je za ucho i pocałować mnie zanim nie wysunęły się z powrotem na całą jego twarz. Łaskotały mnie po policzkach i wplatały się w moje i sprawiły tym, że zacząłem wspominać to jak długie były kiedyś. Teraz z pewnością mógłbym zaplatać na nich warkoczyki i robić kruczowłosemu dziewczęce kucyki, a on nie stawiałby większych oporów. Zatęskniłem za tymi długimi pasmami i wsunąłem dłonie w krótszą niż dawniej burzę. Kilka włosów przywarło do kory drzewa, przez co Black zajęczał, kiedy zerwały się ciągnięte moimi palcami. Pierwszy raz od dawna otworzyłem usta podczas pocałunku by Black dostał się do ich środka. On sam był tym także zdziwiony, ale skorzystał z zaproszenia na te kilka chwil.

 

  

11 komentarzy:

  1. I znowu musiałabym powtarzać te wszystkie słowa, które i tak zazwyczaj wszyscy piszą w komentarzu.No, ale zaczynając. Biedny but i skarpetka Syriusza. Cóż, może i biedna, ale mógłby uważać, gdzie idzie. Remus i napad złości? Ech... takie jakieś... dziwne, chociaż jednak to powstrzymał.I oczywiście Potter, który zawsze psuje atmosferę. Świetna nota. Jak każda z resztą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kirhan,jak zwykle cudownie i słodko...jak sobie wyobraże biednego Syriuszka i "szalonego rowerzystę" to od razu mi jakoś cieplej na sercu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super nocia! Nareszcie....biedna noga syriusza....remusik go umyje :P czekam na nastepna nocie,pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. A co to nasz wszechwiedzący kujonek Remi nie umie rzucić prostego zaklęcia czyszczącego?? Żartuję oczywiście (ja też bym nie umiała) Szkoda mi... sznorówek Blacka:P:P:P Ładne musiały być... w czachy:P:P Ciekawe co to dalej będzie... Czekam niecierpliwie na next'a pozderki:*:****** P.S. Jesteś u mnie w linkach na www.sasunaru-forever-love.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. notka jak zwykle boooooska:*biedny but i sznurowki w czaszeczki syriusza.........ale remusim imyje mu nozke;p

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Kunoichi_Chan24 maja 2008 00:10

    Powiem tylko bo na reszte brak mi słów ŚLICZNE !!! :) Buziale:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boska notka, cieszę się że u ciebie wszystko już w porządku. ;]]

    OdpowiedzUsuń
  8. Mhmmmm milusko :) Ten nasz James to wzszczekany jest heh. To moze jakas imprezke skombinuje?Pozdrawiam :)ROZDZIAL SWIETNY

    OdpowiedzUsuń
  9. Bucik jest najbardziej poszkodowany! Jeszcze zamknie się w sobie i co powiedzą sznurówki? Nasz "ukochany" James jak zwykle musi wszystko przerwać! eh... Ale słodko się skończyło i to jest najważniejsze:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Sorki za wpychanie się w komentarze, ale nie patrzyłam gdzie klikam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    o tak Potter dostał się do drużyny, ale dramatyzujacy Syriusz och wyszedł cudownie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń