niedziela, 25 maja 2008

Yogurette

3 marzec

Sobotni odpoczynek bez Pottera nie był tym samym, co zawsze. Powoli docierało do mnie, jak ważny w naszej grupie był okularnik. Dobijał nas i rozbawiał, a sam starał się być poważny, co nijak mu nie wychodziło. Podczas kiedy Peter był żałosną ciamajdą, James miał po prostu pecha. Nie wyobrażałem sobie jak może on pisać swoją część książki z Kinnem, a jednak wyciągnął gdzieś chłopaka pod tym pretekstem. Przeczuwałem kolejną katastrofę, ale w głębi miałem nadzieję, że się mylę.
Trzymając głowę na ramieniu Syriusza patrzyłem w ogień, którego płomienie zdobywały coraz nowsze pokłady drewna jak najeźdźcy skrzydła pałacu. Niemal widziałem jak ciepłe ogniki przybierały postać maleńkich rycerzy. Black wiercił się przez chwilę. Zainteresowałem się nim, kiedy wyjął właśnie z tylnej kieszeni lekko skrzywione, różowe pudełko. Widząc obrazek truskawek, jogurtu i batonika na nim, nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Chłopak nie przepadałem za takim smakiem, więc musiało to być coś naprawdę szczególnego. Wyciągnął jeden batonik i podał go mnie, zaś następny Andrew i sam wziął kolejny. Różowy papierek z białą nazwą wyglądał zabawnie. Nie podejrzewałbym, że Black zainteresuje się czymś o takiej barwie, a jednak.
- Może i truskawkowe, ale pychota! – zapewnił pakując do ust jeden. Nie zdążył jeszcze dobrze połknąć patrząc lekko tępo w przejście za portretem. Odwróciłem głowę i sam zapewne zrobiłem minę nie lepszą niż kruczowłosy. Już z daleka można było zobaczyć zmienione oblicze Pottera. Zbliżał się powoli i niechętnie obdarzał zainteresowaniem innych, siedzących w pokoju, Gryfonów. Kiedy stanął przy nas wszystko stało się zaskakująco jasne i dobrze dostrzegalne. Prawe oko Jamesa okrążyła wielka, sina obręcz po, z całą pewnością, mocnym uderzeniu. Nawet nie próbowałem być poważny. Chłopak wyglądał komicznie, a wielka śliwa wiązała się z całą gamą domysłów, z których każdy jeden był zabawniejszy i bardziej niewiarygodny. Padłem na fotel z głową przy kolanach Syriusza. Kruczowłosy zwinięty w pół chichotał, a kiedy tylko mu przechodziło wystarczyło, że spojrzał na okularnika, a jego śmiech ponownie się roznosił po Pokoju Wspólnym. Sheva leżał na ziemi i z bólem uderzał pięściami w dywan. Kilkanaścioro innych uczniów wiło się po drugiej stronie pokoju.
- N... Niech... Niech zgadnę! – Syriusz z trudem wydusił to w miarę zrozumiale – Dzióbnąłeś się piórem w oko?! – zawył głośnym śmiechem nie martwiąc się nawet o zaczerpnięcie oddechu. Andrew popłakał się jak dziecko. Gwar, jaki robiliśmy wypłoszył innych uczniów z pokoi i nawet Pet zostawił w spokoju swoje ciastka, by wystawić głowę z naszej sypialni i sprawdzić, co się dzieje. Potter prychnął na wszystkich siadając na podłodze koło Andrew, konwulsyjnie łapiącego powietrze.
- Nie mów, że wpadłeś w drzwi, bo nie uwierzę... – głos Ukraińca brzmiał jak rechot żaby, kiedy słowa opornie przeciskały się przez struny głosowe.
- Ładni z was przyjaciele – zaperzył się J. – Po prostu wypadek przy pracy. Niholas jest bardziej płochliwy niż myślałem. Pisaliśmy jak gdyby nigdy nic i już powoli się do niego zbliżałem w tej historii. Przesunąłem się na krześle i położyłem dłoń przy jego pośladkach. Nawet za nie złapałem! I wtedy mi TO zrobił! – pokazał siniec pod okiem, co sprawiło, że znowu wybuchaliśmy śmiechem wspólnie i na zmianę. Gdy opanowałem się westchnąłem zrezygnowany przecierając dłońmi czerwoną, rozgrzaną twarz.
- Ciesz się, że okulary masz całe – Sheva starał się zachowywać odpowiednio i pocieszyć chłopaka, jednak jego ton wzbudzał wątpliwości, co do uczciwych zamiarów. – Gdybyś miał to samo na drugim oku ktoś mógłby pomyśleć, że zmieniłeś oprawki na grubsze i bardziej widoczne – jego słodki śmiech znowu zakłócił powolny powrót Pokoju do stanu sprzed kilkunastu chwil.
Niestety efekty tego musiał być opłakane, w przeciwnym razie nie byłaby to nasza grupka. Urażony stwierdzeniem J. znowu prychał na wszystko i z udawaną obojętnością bawił się nitką odstającą od jego skarpety.
- Jesteś zazdrosny, bo ja mam chłopaka tutaj, a twój siedzi sobie z twoją mamusią i gotuje obiadki dla tatusia? – Andrew z powagą rzucił mu mordercze spojrzenie, co niestety nie zraziło rozentuzjazmowanego Pottera – Nie masz tak źle. Może nauczy się robić na drutach i przyśle ci sweterek, bo w jego wieku zapewne tylko nimi może coś zdziałać. Nic innego nie staje, więc musi się zrekompensować szydełkowaniem? – nieostrożny chłopak zdjął okulary przeczyszczając je.
- James... – słodki i delikatny głos Andrew zwabił ciemnowłosego, który uniósł twarz. Cios, jaki wyprowadził Szaman trafił prosto do celu. Potter nie miał czasu by jakoś zareagować. Opadł na plecy trzymając się tym razem za prawe oko. Było mi go żal, ale zasłużył na karę, choć nie tak bezpośrednią. Z Syriuszem milczeliśmy nie chcąc się w to mieszać.
- Zanim jeszcze raz powiesz coś o Fabienie zastanów się kilka razy – syknął jasnowłosy w dalszym ciągu zaciskając pięści – Nie dam ci go obrażać, ślepy gacku! – może i Andrew przy kochanku był delikatnym i napalonym dzieciakiem, ale kiedy musiał radzić sobie sam budziła się w nim bestia. Bez litości potrafił uzurpować sobie władzę, a jednak wykorzystywał umiejętności wyłącznie w obronie kogoś innego. Fabien chyba sam nie wiedział, jakiego potwora ujarzmił i lepiej byłoby gdyby nie musiał się o tym przekonywać. Z całą pewnością było to bezpieczniejsze dla całego świata.
Chciałem pomóc Jamesowi wstać i zaprowadzić go do Skrzydła Szpitalnego, ale nie skorzystał z pomocy. Odsłonił siwiejące już oko i lekko nieprzytomnie popatrzył po nas.
- Sam sobie poradzę! – warknął zakładając okulary, przez co naprawdę wyglądał jakby sprawił sobie stanowczo grubsze oprawki, ale nikt nie odważył się zaśmiać. – To jeszcze nie koniec! – zaznaczył ostro jeszcze wolniej wychodząc z Pokoju. Byłem ciekaw, o czym myślał w takiej chwili, kiedy to jedno oko podbiła mu aktualna, zaś drugie przeszła miłość.
- Phi! Myśli, że może uznawać się za lepszego, niż Fab tylko, dlatego, że jest młodszy! – Sheva położył się na podłodze tuląc do siebie ozdobną poduszkę z kanapy – Nie potrafi się dobrze zabrać za chłopaka, a mi będzie obrażał mojego demona seksu... Jak ja za nim tęsknię, tęsknię, tęsknię...! – zwinąwszy się w kłębek obracał się tam i z powrotem po dywanie miętosząc poduchę pluszowego misia. Nagle zatrzymał się patrząc w sufit – Ale nie przeproszę go! – nic nie mówiliśmy, ale on chyba wiedział, że nie wypadało potraktować Pottera w tak brutalny sposób. Odwinął czekoladkę od Blacka i odgryzł kawałek. To przypomniało mi o mojej. Zdjąłem do połowy papierek i powąchałem czekoladę. Pachniała truskawkami, ale dopiero, kiedy jej spróbowałem zrozumiałem, o co chodziło Syriuszowi. Była wyśmienita i w jakiś zaczarowany sposób odegnała ode mnie myśli o tym, co miało miejsce kilka chwil wcześniej. Smak czekolady mieszał się ze słodyczą jogurtowego nadzienia i małymi kuleczkami truskawkowego proszku. Byłem tym zachwycony. Syri widząc moje rozmarzenie posadził mnie na kolanach i przytulił mocno.
- Uważam, że nie musisz go przepraszać. – bąknął całując mnie w szyję tak by nikt nas nie widział – Ja bym to zignorował, gdyby chodziło o Remusa. W końcu to ja go tulę i całuję – czułem się jak pluszowa, miękka zabawka – I nikomu nic do tego, a że J. nie potrafi dobrać się do pierwszoklasisty to nie nasza wina. I tak mu przejdzie, kiedy dostanie ostrą reprymendę w Skrzydle Szpitalnym. – Black wyjął kolejne czekoladowe batoniki i wsunął mi jednego do ust, jak dziecku, po czym poczęstował blondyna. Odpłynąłem w słodyczy i smaku słodkości, jaką mnie rozpieszczał. Dobrze wiedziałem, że to niebezpieczne, jeśli nawet mała dawka słodyczy potrafi oderwać mnie od rzeczywistości, ale nic na to nie mogłem poradzić. Proszącym wzrokiem spojrzałem na Syriusza, który podał mi całe pudełeczko batoników, w którym zostały jeszcze trzy sztuki. Zająłem się nimi nie litując więcej nad Potterem. Miał kolejny zły dzień, jak zawsze, kiedy chodziło o jego zdobycze miłosne i nie mogło mnie to dziwić. Syri musiał chyba dodać coś do łakoci, bo czułem się naprawdę niesamowicie zrelaksowany. Oparłem się o Blacka zjadając ostatnią z jego czekoladek. Kiedy wcześniej przez chwilę miałem ochotę włączyć się do rozmowy kolegów wygłaszając na ten temat własny monolog byłem przekonany, że nie było potrzeby na taką reakcję ze strony Andrew. Teraz, kiedy nad tym pomyślałem uznałem, że w naszej przyjaźni i tak nic to nie zmieni, a James już dawno dostał kosza od blondyna, więc nie powinien być zazdrosny. Niestety w jego przypadku nie łatwo było określić, co już mu przeszło, a co jeszcze nie.
Westchnąłem robiąc kuleczkę z różowego papierka i przytuliłem się do Syriusza.

11 komentarzy:

  1. Mmm... słodko i drastycznie. Prawdopodobnie zachowałabym się tak samo, jak oni oboje w stosunku do Jamesa. No, w końcu nikt nie będzie się do mnie dobierał, a z drugiej strony nikt nie może obrażać kogoś dla mnie najważniejszego. A właściwie... od kiedy Syri interesuje się różowymi papierkami? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj... Biedny James, naprawdę mi go żal:) Nie jego wina, że nie umie dobrać się do pierwszoklasisty:) Ale jak zwykle Syri i Remi są słodcy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kirhan,stwierdzam,że powracasz w wielkim stylu ... Do następnej xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, ale zwracaj większą uwagę na ortografię ...onegai?... ^^"

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Chyiaki-chan25 maja 2008 21:28

    Nocia fajna, tak jak i poprzednie. Tylko mam 2 małe pytanka... 1. Czemu oni nie czarują, są w końcu czarodziejami?2. Co z zespołem był zaje... fajny był^^ Pozdrawiam, podziwiam itp Chuu. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Kirhan_san...mogłaś uprzedzić,żeby przy czytaniu nic nie pic :)) Biedny James....to ja już takiego pecha nie mam :)) Nowy rozdział:DELICJE :)) Czekam na next i gorąco pozdrawiam :))PS. Ma ktoś jeszcze chusteczke...?? xDPS2. Przepraszam za wszystkie blędy w komentarzu :)) hehe czas goni :))

    OdpowiedzUsuń
  7. I dobrze tak Potterowi <3i sweterek... te dialogi są boskie <3 Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. iwona94033@buziaczek.pl27 maja 2008 17:30

    Głupi Potter! Ma za swoje! Nie trzebabyło Fabiena obrażać, ciekawe jak J. wygląda z podbitymi oczami? Jak sobie przypominam jak Shewa mu przywalił to dalej nie mogę wytrzymać ze śmiechu;];] Ale z Remuska się łasuch zrobił:P Tylko żeby się cukrzycy nie nabawił:P Czekam na nexta;*** Pisz szyyyybciutko;];]

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham, kocham, kocham, kocham tego bloga.Uzależniłaś mnie od niego i muusisz dodać koniecznie szybko notkę bo inaczej umrę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jadłam to ostatnio >3 Za słodkie! XDD Notka cudowna...jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    ojć biedny James już ma dwie śliwy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń