środa, 11 czerwca 2008

Deszczyk

24 marzec

Pogoda była mało przyjemna, o ile można tak nazwać chwile, gdy zimny wiatr smaga twarz, a deszcz uderza o materiał parasola z coraz to większym impetem. Siedząc na ławce na boisku do quidditcha nie słyszałem nawet komentarzy jednego z szóstoklasistów zajmującego miejsce zaraz obok mnie. Syriusz trzymał wielki parasol nas naszymi głowami, a obok niego Sheva krył się pod mniejszym. Peter nadal uganiał się za swoim, który wypuścił z rąk, a wiatr ścigał go po całych błoniach. Był to pierwszy mecz Pottera i żadne z nas nie było pewne, czego można się spodziewać. Liczyliśmy na wygraną, chociaż przy Jamesie wszystko mogło się zdarzyć. Ciężko było stawiać na zwycięstwo Gryffindoru, a mecz trwał już dobrych kilka godzin. Przemarzłem niesamowicie i tylko ukradkowe tulenie się do Blacka sprawiało, że jeszcze to wytrzymywałem. J. w zabawnych goglach uganiał się za Zniczem od pół godziny. Gdyby nie wielkie gogle, jakie założył by ograniczyć dostęp deszczu do okularów z pewnością byłoby mu łatwiej. Kiedy tylko zbliżał się do złotej piłeczki miał minę jakby ugrzązł w błocie, co bawiło wszystkich na stadionie. Był niemożliwy nawet w tak ważnych momentach.
Sam pisnąłem, kiedy niespodziewanie ręka ześlizgnęła mu się z miotły i przypadkowo złapał znicz. Wystraszony, co było widać nawet z dołu popatrzył na trybuny i wyszczerzył się dumnie. Gryfoni zawyli z radości, kiedy James szukał kogoś w tłumie wzrokiem. Stanął w największej kałuży podnosząc ku górze dłoń ze Zniczem. W tym wypadku ciężko było mówić o umiejętnościach. Miał szczęście i to niesamowite. Nawet na nas nie popatrzył. Uśmiechnął się w trybuny delikatnie zanim koledzy z drużyny nie zaczęli go zamęczać gratulacjami. Dla mnie był to szok tak wielki, że powoli wróciłem do siebie dopiero w połowie schodów, kiedy Syriusz ciągnął mnie do Pottera. Parasolka wylądowała w mojej dłoni, gdy kruczowłosy rzucił się na Pottera. Przytulił go mocno i obaj zachwiali się niebezpiecznie. Widok był niecodzienny i jakoś mi nie pasował. Ci dwaj z pewnością nie byli dla siebie stworzeni.
- James, ja zacznę w ciebie wierzyć! – Black był rozradowany jak dziecko. Nawet nie wiedziałem, że aż tak zależało mu na zwycięstwie naszego domu – Ten jeden raz mogę ci to powiedzieć! Jesteś genialny! – J. uśmiechał się jak profesjonalista. Nie spodziewałem się po nim takiego opanowania na jego pierwszym meczu.
- Też bym się na was porzucał i darł jak opętany, że jestem mistrzem, ale nie wypada mi... – dumna mina była rozbrajająca – Z resztą, po co skoro każdy i tak już to wie. – wytknął nam język i objął ramieniem Blacka – Idziemy panowie. Czas świętować! Pomnik ma być z czekolady, oczy z wiśni, a okulary możecie zrobić z waniliowego lukru. Do tego kwiaty pod pomnikiem i oddajecie mi cześć kilka razy dziennie. Straż przy pomniku wymienia się, co trzy godziny, a nauczyciela padają na kolana zanim wejdą do mojego sanktuarium. – przez chwilę naprawdę obawiałem się, że J. poważnieje, całe szczęście było mu do tego daleko. Chmury odsunęły się daleko na południe i wyjrzało słońce. Przemoczeni chłopacy wyglądali jakby wpadli do jeziora, kiedy ja i Andrew mogliśmy spokojnie schować parasole.
Wysłuchując głośnych śpiewów opiewających pierwsze zwycięstwo Gryffindoru nad Krukonami wróciliśmy do Pokoju Wspólnego. Większość osób poszła zmienić ubrania na suche i stawiała się po zaledwie kilku minutach gotowa do świętowania. Przez ostatnie lata ciągle przegrywaliśmy ze Ślizgonami i załamani tym pozwalaliśmy sobie na kolejne przegrane. Po odejściu najlepszych graczy Domu Węża wszystko miało się odwrócić i byliśmy właśnie na najlepszej drodze. Syriusz zachwycony turlał się po sofie piszcząc z radości. Odważył się nawet przyciągnąć mnie bardzo blisko i pocałować w policzek przy wszystkich. Zawstydziłem się tym, na szczęście każdy uznawał to za normalny odruch triumfu. Zamknąłem oczy odsuwając się na drugi koniec sofy. Między nami klapnął Sheva, który chwilę wcześniej musiał nagrodzić Pottera buziakiem w policzek. Wycierał się dokładnie z miną pełną obrzydzenia. On sam wiedział chyba dobrze, że przesadza, chociaż to właśnie to sprawiało mu największą przyjemność. Jego towarzystwo odprężało mnie i uszczęśliwiało, w jakiś sposób.
- Remi, jako że quidditch mnie cieszy i podnieca musze się trochę połasić do ciebie – szczerość Syriusza wywołała u mnie bardzo wyraźne rumieńce, których nijak nie mogłem ukryć. Mógł być przynajmniej delikatniejszy, kiedy mówił tak żenujące rzeczy, jednak raczej było mu do tego daleko. Czasami sam nie pojmowałem jak szybko potrafi się zmieniać w zależności od humoru. Pozwoliłem złapać się za rękę i poprowadzić do naszej sypialni. Zbyt wiele razy byłem tak właśnie wprowadzany bym miał się krępować. Tym razem pierwszym, co zrobił Black było posprawdzanie pod łóżkami, czy nikt tam nie siedzi. Zakaszlał, kiedy wyszedł spod ostatniego, należącego do Jamesa.
- Podziwiam każdego, kto się tam wciśnie. – rzucił z niesmakiem – I nigdy nie wezmę od Pottera żadnego batonika. Merlinie, z czym one tam muszę leżeć i gnić... – roześmiałem się wskakując na materac kruczowłosego, który wasze tylko czekał na to, aż jego właściciel postanowi zrobić z niego miłosne gniazdko. Położyłem się na nim wkładając ręce pod poduszki.
- Syriuszu, co to za książka? – wyjąłem spod nich całkiem spory wolumin, który został mi szybko wyrwany.
- Tajemnica, Remi. Nie ruszaj i nie patrz do środka. Kiedyś dowiesz się w praktyce, a teraz bądź grzeczny i nastaw pyszczek na buziaka...
- Nie – raczej chciałem się trochę podrażnić, niż rzeczywiście dąsać na chłopaka – Chcę wiedzieć, co to było. – wypchnąłem dolną wargę.
- To nie jest coś dla takich słodkich chłopców jak ty. Jako dominująca strona związku musze kształcić się pod każdym względem, dlatego nie powiem i nie pytaj o to, co widziałeś. Tam są brzydkie rzeczy opisane, a twoje słodkie oczka nie powinny tego oglądać.
- Jesteś zboczony, wiesz o tym? – bąknąłem naprawdę nie chcąc wiedzieć nic więcej.
- Tak... I coraz częściej myślę o różnych brzydkich rzeczach, które mógłbym ci zrobić. –  podkradł się do mnie jak drapieżnik ściszając głos – I tylko czekać jak kiedyś cię złapię i będzie nam dobrze, ale będziesz się niesamowicie czerwienił na samo wspomnienie. A teraz nastaw usteczka, bo wykorzystam jakąś dziwną technikę z tamtej książki... – wychrypiał. Sprawił, że zacząłem się głośno śmiać i byłem bezbronny. Udawanie złego i zboczonego zupełnie mu nie wychodziło. Był wtedy jeszcze bardziej zabawny. Jego urażona duma czuła się chyba niezbyt dobrze, ponieważ chłopak wszedł na pościel i zaczął mnie dodatkowo łaskotać. Chichotałem jeszcze głośniej i gwałtowniej wyrywając się na wszystkie strony. Przyłożył usta do mojej szyi i zaczął w nią dmuchać. Kiedy pozwalał powietrzu uciec z dziwnym dźwiękiem musiałem się zginać byleby nie odczuwać dodatkowych łaskotek. Nawet nieświadomy zwaliłem z siebie chłopaka siadając na jego brzuchu. Black był zaskoczony moją siłą, a poniekąd ja sam nie wiedziałem, że mogę ją wykorzystać niezależnie od własnej wiedzy i ochoty. Wzruszyłem ramionami, by przypadkiem nie zaczął drążyć tego tematu. Przytuliłem się do niego ustami drażniąc dostępną spod koszulki skórę. Z trudem sięgałem obojczyka leniwie wyciągając szyję. Syri zrobił to zupełnie inaczej. Wsunął dłonie pod moje ubrania na plecy, a później powoli zszedł nimi na pośladki. Ścisnął je przez materiał brnąc powoli ku górze, by znowu wracać na dół. Nie wiedziałem, co planuje, ale i nie chciałem dać mu satysfakcji gdyby włożył je w moje spodnie. Złapałem go za nadgarstki, a on nawet nie stawiał oporu. Pozwolił mi poczuć tę odrobinę władzy. Nawet nie wiedział, że coraz bardziej zaczynało mi się to podobać. Gdybym tylko się postarał mógłbym zająć jego miejsce. Wizja uległego Blacka znowu mnie nawiedzała.
- Pozwolisz mi kiedyś przejąć inicjatywę na poważnie? – pochyliłem się nisko nad nim by mieć łatwy dostęp do jego warg. Nie wiedziałem, czego się spodziewać w odpowiedzi.
- W twoje dwudzieste urodziny pozwolę ci robić wszystko, co będziesz chciał. Dosłownie, więc teraz czekaj cierpliwie. – posłużył się tym raczej by mnie zbyć, ale miałem zamiar zapamiętać to i przypomnieć mu w odpowiednim czasie. Zamknąłem mu wargi swoim językiem sięgając do w miarę najczulszych miejsc. Skoro Syriusz lubił pieszczoty po meczach quidditcha to chciałem mu to dać. Póki nie oczekiwał zbyt wiele i był dzieciakiem podobnie jak ja. Z tego, co wiedziałem w naszym wieku zafascynowanie takimi rzeczami było normalne podobnie jak niechęć do dziewczyn. Chciałem wiedzieć ile w tym prawdy, ale bardziej istotnym było to, czego chciał Syriusz.

 

  

11 komentarzy:

  1. Głupi zawsze ma szczęście, a James'owi zawsze wszystko się uda:). Nawet nie wiedziałam że Syri tak lubi sport... Ale to, że w kółko myśli tylko o jednym, łatwe do domyślenia^.^ Teraz tylko czekać na dwudzieste urodzinki...eh...

    OdpowiedzUsuń
  2. A to się J. popisał. No gratuluję, w końcu mu coś wyszło :D I ciekawe jak na to Nickolas zareaguje?? Co do Remiego i Syriusza, to jak zwykle słodko i sielankowo. Przeznaczenie działa cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. `- James, ja zacznę w ciebie wierzyć! – Black był rozradowany jak dziecko. Nawet nie wiedziałem, że aż tak zależało mu na zwycięstwie naszego domu – Ten jeden raz mogę ci to powiedzieć! Jesteś genialny!` czytając to, prawie się popłakałam. Ze śmiechu oczywiście xD Notka jest świetna, nawet baardzo. James wygrał, Remi chce przejąć inicjatywę... No, nieźle xD Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. uuu slodkie jak zawsze...a potter ma szczescie...ale glupi zawsze je ma nie? Czekam na nastepno note. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Haah. A Potter podobno był taki świetny w quidditchu. ;DNo, ale ma przynajmniej szczęście. Czekam dziś na obiecaną notke. x33

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem Ci jedno... albo nie napisze :] Twoje opowiadanko jest na bardzo dobrym poziomie :P wrecz na zachwycającym Ci powiem. Żadko można spotkać na blogu bądz mylogu opowiadanie yaoi które ma w sobie to coś :D twoje mają. Dzieki wielkie za to i do nastepnej notki :* Buzka

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż, to czekamy do środy:) Już poniedziałek, więc jeszcze 2 dni wytrzymam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na blogu jest około 250 notek, czyli na jeden rok średnio przypada 125. Do lat dwudziestu brakuje im około 8 lat. A więc 8 x 125 = 1000. Czyli po około 1000 notek możemy spodziewać się tej z opisem dwudziestych urodzin Remiego:) Aż chce się czekać:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Byakuya-chan^-^ (www.yaoi-unumei.blog.onet.pl)17 czerwca 2008 20:08

    Heh xDD no i ładni ,końcuweczka zreszta też ;] Z niecierpliwościa czekam na kolejną notkę ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Kasia ( Cleo) :)17 czerwca 2008 22:50

    Siemcia, bardzo ciekawy bloczek! Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na swój www.swait-kikistrike.blog.onet.pl Liczę na komcia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka,
    o tak Syriusz znów niedopieszczony, pierwszy mecz wygrany, ale Potter to chyba fuksem złapał ten znicz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń