piątek, 11 lipca 2008

Braciszek

6 kwiecień

Słońce po kilkudniowych opadach znowu rozbłysło intensywnie i ciepło, a wszystko odżywało po burzach i intensywnym wietrze. Podobnie musiało być ze mną, biorąc pod uwagę dosyć długi czas lenistwa. Odpocząłem od wzmożonej nauki, a teraz potrzebowałem chwili dla siebie, na złapanie oddechu i nadrobienie zaległości w bibliotece. Nie podobało mi się, że regulamin jasno określał ilość książek, jakie jedna osoba może wypożyczyć na jeden raz. Siedem egzemplarzy stanowiło tylko jedną śnieżynkę na wiecznie skutych lodem szczytach, które w koło ubrane były w puszysty, czysty śnieg. Przyjaciele naprawdę okazywali się w takich chwilach niezastąpieni.
Syriusz niósł siedem najcięższych woluminów, z pewnością chcąc uchodzić za dominującego osobnika w naszym małym stadzie, mnie przypadło w udziale siedem najlżejszych, jako że kruczowłosy nie zgodził się na nic innego. Pozostawali jeszcze tylko Potter i Sheva, którzy mieli mieszankę najróżniejszych książek w maksymalnej liczbie, jaką mogłem zabrać ze sobą na ich karty biblioteczne. Uwielbiałem ich za pomoc, jakiej mi udzielali. W prawdzie zostali zmuszeni przez Blacka, który na widok mojej smutnej miny i dylematów, zaciągnął ich siłą przed bibliotekarkę z tytułami, które chciałem wziąć.
- Przez półtora roku nie przeczytałem tylu książek! – okularnik wywiesił język ciągnąc się na samym końcu naszego pochodu. Wyglądał tak żałośnie, że aż słodko. – Ja! Rozumiecie? Ja, leser zawodowy! Ten, który gdyby nie musiał nawet nie zapisywałby się do biblioteki, teraz obładowany wraca do Domu. To uwłacza mojej godności...!
- Zaraz będziesz miał dodatkowo wybite wszystkie mleczaki, jeśli jeszcze raz zaprotestujesz! – Syriusz dbał o mnie i czułem się lekko winny tego, jak go wykorzystałem. Oddany niczym pies zrobiłby dla mnie wszystko, a tym bardziej, kiedy postanowiłem go wypościć. – Remi... Remiątko moje. Kochanie... Po co ci tyle tego? Wiem, że chciałeś wziąć kilka książeczek, ale żeby tyle?! Kiedy ty chcesz to wszystko przeczytać? – miałem ochotę rzucić się na niego i wycałować.
- Wieczorami. – rzuciłem obojętnie, ale przyszło mi to z trudem, jak zawsze.
- Co?! A ja? Nie chcesz mnie chyba zaniedbać?! Ja... Ja... Co ja? – chłopak popatrzył na chłopaków za sobą szukając pomysłu.
- Przestaniesz mi podjadać czekoladki? – cichy, niepewny głos Petera, który jako jedno wielkie pasmo nieszczęść nie został zamieszany w moją żądzę bibliofila, nie pasował niemal do sytuacji.
- Oszalałeś?! Czekaj... Wróć... Tak! Remi, ja zrobię sobie głodówkę, jeśli ty zostawisz mnie dla tych książek! – przewróciłem oczyma, jednak mina Blacka była całkowicie poważna i chyba nie planował się poddawać. Zignorowałem go.
Przechodziliśmy przez korytarz, gdzie zawsze wszyscy uczniowie rozchodzili się do swoich Domów. Było to jedyne miejsce, które łączyło wszystkich uczniów. Jedni znikali na schodach prowadzących w dół, inni wspinali się do góry, a niedobitki, w tym Gryfoni, wchodzili w głąb korytarza. Teraz było tam zupełnie pusto, nie licząc jednego chłopca, który podniósł się spod ściany. Nie kojarzyłem go w ogóle, a nawet widząc zielono-srebrny krawat nie potrafiłem odnaleźć w pamięci tego pierwszaka. Chłopak powoli zbliżył się do nas i wyminął mnie. Usłyszałem tylko spokojne:
- Tata pyta, co u ciebie – i wtedy stanąłem odwracając się gwałtownie do tyłu. Mały stał przed Syriuszem i pewnie zadzierał głowę do góry by móc patrzeć na twarz chłopaka. Nie bardzo wiedziałem, co się dzieje i o co chodzi.
- Tata? – James był w tej chwili bardziej dociekliwy. Mały skinął głową, zaś Syriusz bąknął tylko:
- To mój brat. – nawet gdyby chciał powiedzieć coś więcej, nie miałby okazji. Głośne, ‘CO?!’ i dźwięk, jaki wydało 21 ksiąg upadających na ziemię zagłuszyło wszystko. Patrzyłem to na kruczowłosego, to na Ślizgona z uchylonymi ustami. Wszyscy wiedzieliśmy, że Black ma brata, ale nigdy nie wspominał o jego wieku. Podobnie teraz żyliśmy w niewiedzy przez ponad pół roku nie mając pojęcia, że najmłodsze z Blacków uczy się już w Hogwarcie. Dopiero teraz dostrzegałem jakieś minimalne podobieństwo między nimi, jednak było naprawdę maleńkie. Młodszy był o wiele niższy niż Syriusz w jego wieku, jego włosy były krótsze niż brata, jednak równie ciemne. Tym, co różniło ich najbardziej były oczy. Śliczne, ciemnozielone i o wiele większe od Syriuszowych. Już na samym początku widać, że Syri był lepiej zbudowany niż jego drobniejszy braciszek.
- Mama zabroniła o tobie mówić i żadna sowa z domu nie przyleci do ciebie, więc mam się dowiedzieć jak się czujesz i jak idzie ci nauka.
- Dzięki. Napisz mu, że jest nieźle i nie narzekam. – mimo zainteresowania kruczowłosy nie wydawał się zachwycony tym, że ktokolwiek w domu pamięta o jego istnieniu. Widać było, że planował spławić małego, chociaż nie zdążył.
- Mógłbyś być dla niego milszy – ruszyłem się z miejsca podchodząc do pierwszaka z uśmiechem – I dlaczego, ja nawet nie wiedziałem, że jest w Hogwarcie? – młodszy Black był przesłodki i nigdy nie dałbym mu tych jedenastu lat.
- Zapomniało mi się, a teraz... – znowu niewiele zdziałał.

- Zapomniało ci się? Jak można zapomnieć o bracie? Sam dobrze wiesz jak ciężko jest na pierwszym roku. Jestem Remus Lupin, przyjaciel Syriusza – podałem rękę małemu. Zaczerwienił się zabawnie.
- Re... gulus... – szepnął nieśmiało. Starszy Black złapał go za głowę i zaczął pocierać kostkami dłoni o włosy chłopca.
- Czego się rumienisz, ciołku?! – warknął, zaś Regulus starał się usilnie wyrwać. – Teraz wiesz, dlaczego nikt o tobie nie wie? Zbierasz bambusowe kijki i podlewasz kwiatki w domu. Jesteś mały i w dodatku nieśmiały, ale nie przeszkadza ci to reagować na moich znajomych, tak?
- Zostaw go! – pociągnąłem chłopaka za rękę, a ten sprawnie puścił braciszka obejmując mnie.
- Znajdź sobie swój słoiczek! Ten miód jest mój, zrozumiane?! – zupełnie nie rozumiałem zazdrości chłopaka o mnie, tym bardziej tak bezpodstawnej. Sam często peszyłem się przy obcych, a ten nie miał żadnej litości dla swojej słodszej wersji. Regulus kiwnął głową szybko i uciekł z całą pewnością wystraszony mało ciepłym przyjęciem brata. Może nie była to moja sprawa, ale nie planowałem pozwolić przyjacielowi w taki sposób traktować tego Ślizgona. Black chyba to zauważył. Przykleił się mocniej kładąc głowę na moim ramieniu.
- Na co dzień jestem dla niego miły. Zapomniałem o nim, bo jest mi z tobą tak dobrze, że nic więcej mi nie potrzeba, ale denerwuje mnie, kiedy on zaczyna się przy tobie czerwienić.
- Przecież to tylko jeden raz...
- Mimo wszystko! Obiecuję, że będę milszy następnym razem, ale on musi przestać robić do ciebie maślane oczy! – puknąłem go pięścią w czoło. Był czasami tak głupiutki, jak trzylatek i nie potrafiłem się na niego gniewać zbyt długo. Wysunąłem się jakoś z jego objęć i pozbierałem upuszczone tomiki. Koledzy, którzy nie mieszali się zupełnie do naszych rozmów na tamten temat zrobili to samo, chociaż chyba nadal nie wierzyli w pokrewieństwo między Syriuszem, a tym słodkim Ślizgonem. Nawet Black zabrał ułożone woluminy i posłusznie, chociaż nadal czujnie, szedł niesamowicie blisko mnie. Czułem się jak na krótkim, chociaż cienkim łańcuchu. Plusem głodnego pieszczot Syriusza była słodycz, za to minusem nadmierna zazdrość o każdą, nawet przypadkową, osobę. Czasami potrafił być naprawdę okropny, ale zazwyczaj nie można było zarzucić mu nic poza lenistwem.
- Nigdy nawet nie wspomniałeś, że będzie się tu uczył, ani że jest w Slytherinie – podjąłem na kilka chwil przed dotarciem do portretu – Skoro z tobą chodzę, to chyba mogę wiedzieć takie szczegóły?
- Tak, wiem, przepraszam. Następnym razem będę mówił ci o wszystkim i zapisze sobie na ręce żebym przypadkiem nie zapomniał. Całe moje kuzynostwo tutaj chyba cię nie interesuje? Musiałbym wymienić większą część Ślizgonów, a jakoś nie planuję chwalić się powiązaniami z nimi.
- Jeśli nie masz więcej rodzeństwa to nie musisz nawiązywać do rodziny. – mruknąłem smętnie, za co otarł się o mój policzek swoim.
- Regulus jest jedyny. Zapewniam – przynajmniej on był ucieszony, kiedy nie chciałem męczyć go więcej o rodzinę, chociaż ja sam nie mogłem pogodzić się z faktem, że miniaturowy Syri jest tak słodziutki.

 

  

7 komentarzy:

  1. Mm... Cóż, po dłuższych przemyśleniach powiem tylko tyle, że i tak wolę Syriusza i jego Syriuszową osobowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze trochę inaczej wyobrażałam sobie Regulusa... Twoje wydanie jest za to KAWAII ... I jeszcze te duże, zielone ślepka... Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  3. Może będzie jakiś wątek z Jamesem i Regulusem.? ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień wyjazdu coraz bliższy, a tu taka cudna notka... umrę chyba, bo się uzależniłam:) Syri jest zazdrosny o własnego braciszka? Chociaż jeśli ten malec jest taki słodki... Tylko czemu wcześniej o nim nie mówił? W Remim za to chyba odezwał się instynkt opiekuńczy ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Dracon Dezyderiusz Lucius Syriusz Regulus Malfoy-Black12 lipca 2008 19:20

    Ten miniaturowy Syri rzeczywiście jest przesłodki!!! I taki nieśmiały...schrupał bym go...:D:D

    OdpowiedzUsuń
  6. jestem w tyle z notkami więc lece czytac xDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniale, w łatwy sposób został rozwiązany problem z tak  małą możliwością wzięcia książek z biblioteki... miniaturowy Syriusz slodki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń